Temat: TEŚCIOWA - POTWÓR!!!!

Kochane co prawda zamieściłam ten wpis w pamiętniku ale pomyślałam, że tu jest was więcej a tym samym może większe pradwopodobieństwo POMOCY!!!
Pozwolę sobie skopiować to co napisałam w pamiętniku:

błagam o radę, juz nie wiem co robić...
to wszystko ciągnie się od ponad roku a ja przez ten czas zaciskałam zęby i czekałam na poprawę...
odkąd zamieszkałam z Moim wybrankiem "na swoim" on jako syn stał się niezbędny dla mamusi:/ do życia (wcześniej tak nie było ABSOLUTNIE!)
Mimo, że ma jeszcze jednego syna (z którym mieszka) i męża to jednak Mój facet jest jej w dzień i w nocy potrzebny...
pomyślicie, że jestem zazdrosna i przesadzam ale niestety nie i sama chciałabym, żeby to były tylko moje wymysły...
Mój Misiek z natury jest człowiekiem o wielkim sercu i każdemu bez różnicy serce by oddał i nigdy nie odmówił nawet najbardziej absurdalnej prośby i ONA to wykorzystuje tak perfidnie bez granic..
Za to ONA jest nie lubiana w okolicy i uchodzi za tzw "wredne babsko" (nawet ją kiedyś broniłam jak ktoś źle o niej mówił:/ )...
Po krótce sprawa wygląda tak: wydzwania do Niego po kilka a nawet kilkanaście razy dziennie (zaczynając od 6 rano i kończąc około 23) i wiecznie ma jakieś potrzeby min.: przyjedź i podwieź ją do sklepu po zakupy (mieszkamy od jej miejscowości jakieś 12km!!!), z psem trzeba wyjść na spacer a ona się źle czuje.... najlepsze jak kiedyś zadzwoniłą nad ranem chyba koło 3 w nocy i kazała mu jeździć po barach i Brata szukać bo ona się martwi że ten na wódkę z kolegami poszedł (naszczęście to udało mi się mu wybić z głowy) Boże ile by tu takich bezsensownych sytuacji wymieniać nawet mi się nie chce...
I jej prośby wyglądają tak, że albo płacze albo wrzeszczy!!!
A Syn no cóż nie zawsze chętnie ale biegnie mówiąc: "przecież to moja matka" przyznaję nie raz się o to pokłóciliśmy ale ja już nie mam siły!!!
Rozmowa z Nim jak narazie nic nie wniosła a z NIĄ jeszcze nie próbowałam.. może powinnam?????
Najlepsze zaczęło się od paru miesięcy jak kupiliśmy nowy samochód... teraz to dopiero ma potrzeby...
Jej młodszy syn zajmuje się głównie imprezowaniem i totalnie ją olewa, ale jest młodszy i kochany natomiast ten co go tak potrzebuje (czyli mój facet) jest , był i będzie gorszy i tak go brutalnie właśnie zawsze traktowała (zresztą to było też powodem naszego pójścia na swoje)
Moja mama załamuje ręce... ja też czuję się bezsilna...
może któraś z Was była w takiej sytuacji, moze wiecie jak sobie z tym poradzić?????
Jestem załamana!!!!
A dzisiejszy dzień u mnie "jest pod znakiem łez" :....((
rozważam dwa wyjścia jeszcze jedna próba naprawienia tej chorej sytuacji rozmową ale tym razem z NIĄ, albo rozstanie (mimo, że jest nam razem wspaniale oczywiście wtedy kiedy jej nie ma!!)
p.s. jeszcze jedna informacja lekko rozjaśniająca sytuację my poszliśmy na swoje i utrzymujemy się sami nic nie dostaliśmy od nikogo więc nie mamy powodów do "dozgonnej wdzięczności" dla Mamusi :/ , ale lepsze jest to że młodszy synek (k.. chłop ma już 28 lat i siedzi u mamy na garnuszku) dostał piętrowy dom i cały jak to mówią "majątek" mi na tym NIEZALEŻY zawsze zależało mi by być jak najbardziej niezależną ale czy to też nie powinno być jakąś przesłanką do tego kto tu powiniem się Nią bardziej zająć acha zabrali mu (tzn jej drugiemu synowi) prawo jazdy za jazdę po pijaku i teraz sobie już nie robi bo po co w końcu brat może ich wozić:(((
I CO JA MAM ZROBIĆ????


Witam. Widzę że nie tylko ja mam takie okrutne doświadczenia z teściową. Moja sytuacja jest następująca - mieszkamy ok 50 km od teściowej, a ta ciągle wydzwania do mojego męza - jej syna, żeby przyjechał coś zrobił w domu:( mam tego dość, wkurza mnie to że wydzwania jakby miała go na wyłączność, nawet nie pytając czy ma czas albo inne plany, tylko przyjedź i już:( I oczywiście jedzie, ok co 3 dni, szlak mnie trafia, szkoda mi go bo nawet nie odpoczywa po pracy, nie ma czasu dla mnie, i oczywiście szkoda mi pieniędzy na paliwo których nam nikt nie zwraca a odleglosc jest duza. Nawet jak pojedziemy na weekend odpoczac od pracy, to tylko wejdziemy do domu od razu sie zaczyna, trzeba zrobic to, trzeba naprawic to, zawiez mnie na zakupy i jeszcze to i tamto:/ i po weekendzie:/ ostatnio pojechalismy do tesciowej a raczej przejazdem zajechalismy bo jechalismy nad zalew, weszlismy sie przywitac tylko i powiedzielismy ze jedziemy nad wode, ja stojac w lazience juz w stroju kapielowym uuslyszalam jak ta powiedziala do mojego meza ze NAJPIERW to on ja zawiezie tu i tam?????? kurcze jak to przeciez wiedziala ze jedziemy nad wode a slonce wiecznie nie bedzie swiecic a bylo juz po poludniu. Oczywiscie odpowiedzi meza nie uslyszalam a wiec sie zgodzil. Szlak mnie trafil i nie wytrzymalam, wiedzialam ze tesciowa jest za drzwiami ale juz nie mialam sil, stojac w stroju kapielowym wykrzyczalam mu co o tym mysle i ze jedziemy nad wode a jak wrocimy to se powozi mamunie!!! Sytuacja smieszna i tragiczna bo poszedl jak na sciecie do mamuni powiedziec jej ze teraz ma inne plany i pozniej ja podwiezie, zgodzila sie bez klotni. Bylam z siebie bardzo dumna do czasu powrotu do domu. Kolejny telefon zeby przyjechal, za 2 dni nastepny. Kolejna rozmowa, powiedzialam mu stanowczo ze owszem pojedzie ale ma przeprowadzic z nia rozmowe ze nie bedzie tak czesto jezdzil na posylki. Dwa dni po rozmowie kolejny telefon zeby przyjechal:/ Nie wiem co z nia jest nie tak, mam przeciez swoja mame ktora zadzwoni zapyta sie co slychac czy sie nie klocimy i do widzenia, a ona zatruwa mi zycie od pierwszego dnia:/ Jutro znowu jedzie, tym razem chyba sie wybiore z nim i albo jej powie to powtornie ale tak bym slyszala albo powiem ze zrobie to sama!!!!!
Pozdrawiam wszystkie uciemiężone przez teściowe żony, trzymajmy się:)
Wiecie co nigdy nie chcialam opisywac nic na forum o "tesciowej" ale dzis juz musze. mam wspanialego chłopaka, mimo iż jestem "złośnica", żeby zaoszczedzic zamieszkalismy w mieszkaniu jego rodziców, ok 39 metrów, r.odzice oczywiscie szczesliwi ze moga miec syna przy sobie:) wszystko ekstra fajnie do czasu... Moja mama mieszka daleko, chciałam zeby mnie odwiedziła i oczywiście poprosilam o zgode "tesciowa" wszystko ok, nie ma problemu. Mama przyjechała wczoraj, trzy godziny wczesniej okazało sie ze tesciowa nie chce tego, nikt jej nie pytal o zdanie, ze sie rzadze i takie tam( była wstawiona) moj facet rozmawial z nią dzis, wyszlam z mama na zakupy zeby mogli to załatwic. I co okazalo sie ze: nie szanuje swojego faceta, pomiatam nim, ze przyszłam na jej warunkach a nic nie robie, szok poprostu byłam w taki szoku ze zasugerowałam mojemu partnerowi ze bedzie musiał wybierac, a ja nie chcesz oszczedzac i sie wyprowadze....... Dodam ze moj jest jedynakiem, matka wszystko chce za niego robic, tak jak wszystko robi za swojego meża... Mówie kochanie wynies smieci, na to tesciowa ze ona to zrobi bo synek nie moze sie przemęczac....koszmar jakis, mówie kochanie zrób koktajl na to "mama" ja zrobie, nie brudz rąk, no ja pierdole troche samodzielności. oczywiscie on robi wszystko sam. "Mama" chce wychowac synka na mamisynka, ale ja na to nie pozwole....Tylko smutno mi bo moja mama nawet nie moze mnie odwiedzic....
JA bym nie wytrzymała, bym się wyprowadziła. Moja teściowa zaproponowała przed ślubem żebyśmy u niej mieszkali, że będziemy mieli swoje piętro itd. Wtedy wydawało mi się to miłe, a le z perspektywy czasu mieszkamy 50 km od niej, a codziennie psuje mi nerwy, a co dopiero by było pod jednym dachem. Obecnie tak sobie myślę że skoro tak potrzebuje do życia mojego męża to zaproponuje im (teściowej i mężowi) że się tam przeprowadzimy, może jak mnie będzie miała już konkretnie dość to da nam obydwojgu spokój, a jak nie przeniesiemy się kolejne 50 km dalej:)
Hej Kobietki:)
Tak czytam te wasze wpisy i chwilami aż mi się krew w żyłach mrozi...
Za to ja mam sytuacje totalnie na odwrót.. zacznę od początku.. Jestem w związku z moim facetem od przeszło 4 lat. mieszkamy razem od prawie 3..we wrześniu będą 3 lata jak mieszkam z nim i jego rodzicami. początkowo było mówione że żebyśmy tak na szybko nie szukali mieszkania bo nas mogą oszukać albo coś więc zamieszkamy z nimi i w międzyczasie jak coś znajdziemy to się wyprowadzimy. mi to odpowiadało bo z "teściową "miałam kontakt dobry (wiem że to może głupio zabrzmieć ale naprawdę fajna z niej osoba). jednak tak mniej więcej po pół roku temat wymarł. a kiedy pytam się co z naszym mieszkaniem to mi odpowiada ( mój facet oczywiście) że przecież mamy dach nad głową że jego rodzice dali nam szanse a my teraz ich tak "olejemy" itd... On od urodzenia mieszkał w domku mnie wychowywali całe życie dziadkowie (później stali się moją rodziną zastępcza) i mieszkałam w bloku. owszem w każdym miejscu są plusy i minusy ale bez przesady. moi dziadkowie (oboje po 70) potrzebują już pomocy na stałe...wiadomo że trzeba im zakupy zrobić coś pomóc w domu itd.. ale mojemu jest za dobrze w "naszym" domu i mówi że "on nie umie mieszkać w bloku" i koniec kropka. nie ma żadnego wytłumaczenia innego. a przecież gdyby mnie tak NAPRAWDĘ KOCHAŁ to nie byłoby różnicy dom czy blok... ale jest mu za wygodnie w domu.bo jak ja nie zrobię czegoś (np kanapki do pracy pogrzać obiad itd) to leci do Mamusi.. owszem ona to zrobi ale do mnie ma później pretensje. a ja chce tylko nauczyć mojego odpowiedzialności..bo co będzie jak wyjadę na jakiś czas a on zostanie w domu??kto będzie mu robił??no tak do mamusi pojedzie..a ja chce tylko odpowiedzialności od niego.. co dalej??  bo tak jak pisałam mieszkamy z "teściami" słyszałam kilka razy jak mama mojego próbuje go namówić żeby mi się w końcu oświadczył. no bo to 4 lata 3 mieszkamy razem więc czemu nie. moi dziadkowie się go pytali wprost czy zamierza się oświadczyć powiedział że tak a jak spytali się do kiedy powiedział CZERWIEC... jest polowa lipca a ja pierścionka dalej nie widziałam.. no i dziadkowie nie wiedzą co jest grane..ciągle się pytają mnie a ja nie wiem co odpowiedzieć.. moja przyjaciółka powiedziała mi żebym przeprowadziła się do dziadków i jeśli ON mnie kocha to za mną pójdzie..ale ja raz tak zrobiłam on owszem przyjechał ale po mnie...obiecywał że się zmieni że mnie kocha ale żebym wróciła do niego i z nim do domu... zgodziłam się (do dzisiaj żałuje bo mogłam postawić warunek że to on do mnie wraca) ale wróciłam... zmienił się na 3 może 4 dni później wszystko wróciło do normy.... na dodatek powiedział ze jeszcze jeden taki numer ( z wyprowadzką) a będzie to mój ostatni bo to znaczy że go nie kocham.. i co ja mam teraz zrobić? bo powoli się załamuje;((

Wiesz co anulkadg , może jesli macie mozliwosc to wyprowadzcie sie na swoje, tak żeby byc blisko i rodzicow i dziadków. To że facet stawia takie ultimatum, nie jest dobre, wiesz ze jak sie wkurzysz to ponownie to zrobisz, a facet bedzie mial dowod ze go nie kochasz... Pogadaj z nim kto jest dla niego najwazniejszy...Bo jesli sie wyprowadzisz a on za Toba nie pojdzie to przykro stwierdzic, ale widocznie wygoda jest dla niego najważniejsza.... Zebym ja sie miala gdzie wyprowadzic to juz dawno by mnie nie było.

tak w ogóle to jak moja mama wyjedzie przeprowadzam rozmowe z tesciową, postawie ultimatum albo zacznie sie wszystko układać albo niestety pozbede go kontaktów z synek. Mieszkajac w akademiku, mój facet bywał w domu moze raz na tydzien na dwa tygodnie. Wolal byc ze mną . Mamusia teskniła, obiadki szykowala...No i oczywiscie wszystko cacy bo synus przyjezdzal. A teraz jak ma go w domu, to ta szalencza opiekunczosc sie skonczyla, i to ja jestem ta najgorsza. ehhh
tylko że on ma wytłumaczenie że nie zamieszka w bloku. więc co dom mamy wynająć/kupić?? ja bym chciała po ślubie swój budować....
Bo gdyby tej mamusi nie było... mieszkaliśmy sami jakiś czas (w blokach) i było cudownie... naprawdę cudownie!! gdyby nie codzienne telefony od mamusi...a zjadłeś obiad?a miałeś go w ogóle??a coś tam?? a kiedy przyjedziesz?? itd... nie wiem tak jakbym rok nie miała.. ok rozumiem jeszcze 4 lata temu sama nie umiałam gotować ale nauczyłam się... a ona mnie naprawdę zaczyna już denerwować... chciałam ostatnio wyjść ze znajomymi a wiedziałam że mój zostanie dłużej w pracy wysprzątałam pokój zbieram się do wyjścia i słyszę że nie mogę wyjść.. bo Ona z mężem wychodzą a ktoś musi zostać z ciocią bo ciocia ma niecałą 80 i musi ktoś być w domu.. tylko że ja nie umiem zaprotestować.. odwołałam spotkanie i zostałam w domu...
właśnie, gdyby nie to ze mieszkasz u "nich" mogłabys powiedziec swoje zdanie, zaprotestować ..a tak powiesz cos nie tak i awantura gotowa bo nie mieszkasz u siebie...ja tak usłyszałam ze przyszlam na jej warunkach a ich nie przestrzegam...tylko jakie sa te warunki ?? to mi jeszcze nie powiedziała...ehhh co my mamy z tymi tesciowymi....gdybym juz dzis miała kase na mieszkanie to juz mnie nie ma,  rozgladam sie za mieszkaniem i kredytem, wole być zadłuzona do konca życia niz znosic takie upokorzenie.
rozumiem cię... mam to samo tyle ze u mnie zostalo mi kilka lat nauki ( chce zrobić magistra) a po drugie ja z moim nie jesteśmy po ślubie a on mamusi teraz nie zostawi..więc nic innego mi nie zostaje jak być przy nim....i przy niej...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.