Temat: Samotność w małżeństwie

Nie radzę sobie już z tym... Dzisiaj mam jakiś wyjątkowo okropny dzień! Mam ochotę się wygadać, wypłakać...
12 lat temu świat zawirował, bo poznałam Jego, po czterech latach wzięliśmy ślub. Byliśmy tacy szczęśliwi... Mamy dwójkę cudnych dzieci Totalnie nie rozumiem co się stało. 'Nagle' staliśmy się sobie tacy obojętni. Już nawet ze sobą nie sypiamy. nie ma między nami żadnej bliskości Usłyszałam nawet, że gdyby nie dzieci nie byłby już ze mną  To tak strasznie boli!! Chciałabym, zwinąć się w kłębek i schować przed całym światem... Czuję się okropnie Wiele razy próbowałam 'przegadać' temat, ale to nie przynosi żadnego skutku. Inaczej - przynosi, ale tylko na chwilkę. Wieczorem gadamy, rano przeprasza(bo niby przemyślał sprawę), a następnego dnia znowu wszystko wraca 'do normy'. Czuję się jak maszyna do wychowywania dzieci, sprzątania, gotowania, prania, prasowania itp.
Co ja robię źle?
Są tu jakieś inne żony, które czują się podobnie do mnie?
Pasek wagi
moi rodzice. Odkąd zaczęłam dorastrać i więcej rozumieć widzę, jak mama chce ratować małżeństwo, na siłę. Ojciec... ma wszystko gdzieś. Nie umieją ze sobą rozmawiać, żyć, być. Są ze sobą 20 lat. Nie wiem jak dalej potoczy się ich małżeństwo, ale zawsze będę stała za mamą murem.

Julia47 napisał(a):

Hej, to może i ja się podzielę swoim doświadczeniem. Mam 31 lat, jestem 9 lat po ślubie, mamy dwóch synów (8 i 5 lat). Wiesz, za nami kilka poważnych kryzysów. Słowa, które padły z ust Twojego męża, padła dwukrotnie z moich (pod adresem męża). Więc było cieżko. Ale nauczona doświadczeniem już wiem, że trzeba walczyć i kiedy czasem wydaje się, że miłości nie ma, ona niespodziewanie pojawia się nie wiadomo skąd. U nas zawsze działają szczere rozmowy, na spokojnie, bez krzyków, choć często pełne łez. Związek wieloletni to po prostu sinusoida. Raz jest lepiej, raz gorzej, nie ma związków idealnych. Nawet Ci dziadkowie trzymający się za ręce, będący razem od kilkudziesięciu lat mają niejeden kryzys za sobą i takie myśli jak my, że to koniec, miłości nie ma itp. A wszyscy wokół myślą, że oni się tak "idealnie" kochają. Wszystko polega na tym, żeby się nie poddawać. Dopóki choć trochę Ci zależy, walcz, a skoro jest Ci źle, płaczesz, tzn że mąż nie jest Ci obojętny. To, że płaczesz, znaczy, że Ci zależy. Nie wiem, jaką taktykę obierzesz, niestety nie ma jednej recepty na kryzys, może terapia, może pokaż mężowi, że jesteś niezależna, może spędźcie trochę czasu sami bez dzieci. Sama znasz męża najlepiej. Ale na pewno najważniejsza jest szczera, długa rozmowa. To nic, że takie już były. Wiesz, ile ja mam takich za sobą? I ile razy myślałam, po co to, skoro znowu będzie źle? A potem zawsze jest dobrze. I mimo tych złych chwil wiem, że bardzo kocham męża, a on mnie. Ważne są też wspólne cele, marzenia. Może macie takie z mężem? Nie wiem, wychowanie dzieci na mądrych ludzi, urządzanie domu, podróże. A do tych wszystkich młodych, które boją się, jak to będzie, uświadomcie sobie, że wchodzenie w związek to zawsze ryzyko i nikogo kryzys nie ominie. Małżeństwo to ciężka rzecz, ale za to ile niesie za sobą wspaniałych chwil i jak to dobrze mieć obok człowieka, z którym idzie się przez życie i wspólnie przeżywa dobre i złe chwile? Niestety nie ma życia idealnego i zawsze jest coś za coś. Do małżeństwa też nie można podchodzić jak do kontraktu, że jak się nie uda to zrywamy. Tak naprawdę to jest ciężka praca i walka, żeby przezwyciężać kryzysy. Ale warto! Co do dzieci... uważam, że to sprawa indywidualna. Sceptycznie podchodzę do tego, że dzieci wolą rodziców osobno niż nieszczęśliwych. Ja zawsze podchodziłam do tego tak - skoro założyłam rodzinę to biorę na siebie odpowiedzialność i robię wszystko, żeby dzieci nie żyły w rozbitej rodzinie, bo nie wierzę, że dla małego dziecka to nie jest trauma. Ja wolałabym teraz udawać, że jest ok, niż zafundować dziecku tak traumatyczne przeżycie, że rodzice się rozchodzą. To tyle, mogłabym napisać o wiele więcej, ale i tak już się rozpisałam. W każdym razie do autorki: nie poddawaj się! Na pewno wszystko da się naprawić!

Dziękuję Ci za ten post
Pasek wagi
Współczuję Ci z całego serca. Nam tu wszystkim łatwo jest dawać Ci "mądre rady", ale w rzeczywistości ratowanie związku jest baaardzo trudne. Zwłaszcza jeżeli chce tego tylko jedna strona... Z Twoich wypowiedzi wynika że nadal kochasz męża i chciałabyś aby na nowo zaczęło się układać ale co jeżeli on przestał Cię kochać? Dowiedz się tego. Będzie Ci bardzo ciężko ale ta wiedza podpowie Ci co robić dalej. Trzymam za Ciebie kciuki

promyczek19811 napisał(a):

kiziunia napisał(a):

doskonale cię rozumiem mam 25 lat i rok jestem po rozwodzie dusiłam sie w tym związku ,nie jest to łatwa droga ale przynajmniej jestem szczesliwa i nie  toczę wiecznej wojny z moim mężem tylko że ja nie mam dzieci i było mi łatwiej ....
Gratuluję odwagi i życzę SZCZĘŚCIA!!

dziekuje  i zycze tego samego wierze ze przyjdzie taki czas ze sama bedziesz wiedziala co do ciebie jest dobre  
Nie ma za co, mam nadzieję, ze dodałam Ci trochę otuchy. Myślę, że musisz przede wszystkim zmobilizować męża do naprawdę szczerej rozmowy, tylko bez pretensji do niego.  Z doświadczenia wiem, że o wiele większe wrażenie na facecie robią szczere łzy kobiety, otwarcie się, powiedz mu, że go kochasz, że Ci źle, że chcesz to zmienić. Że macie dzieci, które są najważniejsze i nie chcecie zrobić im krzywdy. I przede wszystkim sprawdź, czy mężowi też na tym zależy, żeby było między Wami dobrze. Po prostu zapytaj go o to i nie odpuść, musi odpowiedzieć. A potem pewnie rozmowa się już jakoś potoczy.
Smutne, ale nie jesteś sama. Mój facet nie jest moim mężem. Jesteśmy ze sobą ponad 5 lat. Były to lata dość burzliwe. 2 lata mieszkania na odległość, ale poświęciłam swoje rodzinne życie i przeprowadziłam się do innego miasta, żeby być z nim bliżej. Namawiałam na wspólne mieszkanie. W końcu sam zaproponował, żebyśmy zamieszkali. I tak się stało rok i 3 miesiące temu. A teraz? Spędzamy czas w oddzielnych pokojach, spotykamy się w przelocie albo w momencie karmienia kota. Seks też jest raz na jakiś czas. Mi jest przykro, wiele razy próbowałam rozmawiać, ale widzę, że on ma to daleko. Doszły problemy finansowe, ja mam skromne stypendium naukowe, uczelniane, dorabiam do wieczora korepetycjami - on jest sportowcem, tylko, że płacą mu raz na jakiś czas albo zalegają miesiącami. Utrzymuję mieszkanie, jego i siebie. Nie wyrabiam. Kiedy proszę o coś, żebyśmy razem zrobili to jest na siłę obejrzenie jakiegoś filmu. Mam dość takiej wegetacji, gdzie zarywam kupę czasu na pracę naukową, gotowanie, sprzątanie, opłacanie mieszkania, bo je wynajmujemy, a w odpowiedzi na pytanie o ślub i dzieci słyszę "nie mam pieniędzy". Dlatego teraz dojrzałam w ciągłym stresie, nerwach i płaczu, że to najwyższa pora na ocknięcie się. Mam 29 lat i zniszczone poczucie własnej wartości. W pracy jestem doceniania, chwalona a przychodzę do domu i czuję się jak śmieć. Zero wsparcia. Także ja nie będę mówiła Ci "rzuć go", "rozwiedź się", bo strasznie to ciężkie - szczególnie jak macie kochane dzieciaki, które widzą każdą kłótnię. Ściskam i trzymam palucha, żebyś była silna w jakimkolwiek postanowieniu - co dalej.
nie chce Ci mówić byś odeszła, bo wiem, tzn domyślam się , że się boisz. ale mówię z własnego doświadczenia. dzieci bardziej cierpią, jak rodzice się nie odzywają do siebie, niż jak się rozejdą.. ja jak byłam mała marzyłam by się rozwiedli. dzisiaj są razem, ale tato pije np często, kłócą się. mama nigdy z nim nie rozmawia, po kilku dniach samo przechodzi. ale wiem, że mama jest nieszczęśliwa i taka smutna, samotna :(
Witajcie ja się podziele moim przeżyciem na swieta bozego narodzenia wyszłam za mąż byłam szczesliwa ale do czasu jestesmy zaledie 6mc po ślubie ale nam się nie układa jest inny jak był przed ślubem nie mam z nim rozmowy w cale jak chcem zaczoąć jakiś temat mówi odrazu cicho badz nie maruć co cie to obchodzi seks z nim mnie nie zadowala czesto woli robić reczna robutkę albo oglaąc pornusy ja się nie licze choć jestem zadrosna o niego nie wiem co dalej z tego małzeństwa bedzie już mu mówiłam że chcem rozwód ale mówi że mi go nie da nie podpisze papirów nie radze już się z tym wszystkim dzieci nie mamy bo on nie chce a nawet to dobrze nie rozumiemy się nie ma w nas czułośći miłosć jest tylko słowem co mam zrobić ogląda się za kobietami i jeszcze to komentuje jaka fajna bym ją wzioł nie rozumiem go przed slubem był inny a po ślubie wszystko się zmieniło ma manie seksualną ale tą porno i masturbowanie się codziennie co mam zrobić mam ślub kościelny i cywilny naraz jak mam się rozwieźć jak on mówi że mni nie podpisze dokumentów macie jakieś rady pomocy bo nie wytrzymam w tym związku dł€żej:-((((((
Bardzo przykre, ale pewnie typowe. Moja mama powtarza, że związek to bardzo bardzo ciężka praca i czasami trzeba się namyśleć i próbować różnych strategii, to bywa męczące, ale tak trzeba.
Hmm, możesz zastosować taki trik. Zacznij się stroić, częściej wychodzić z koleżankami. Wyglądaj pięknie i mimo że nie czujesz się adekwatnie do tego, spróbuj "rozpromienieć", pomóż sobie makijażem i znajdź w sobie siłę na uśmiech - bo widocznie szczera rozmowa o sytuacji nie wystarcza, niestety, więc nie daj mu widzieć siebie smutną. Niech zauważy piękną kobietę ponad tymi "garami" i obowiązkami domowymi. Całuj go w policzek, tak znienacka, łap go za rękę - tak, zeby przełamać barierę dotyku. Zaproponuj wyjście tylko we dwoje, na kolację na przykład. I nie rozmawiajcie o tym, co między wami nie tak, ale zadawaj pytania o jego marzenia, o pasje, o ulubionym filmie. To kosztuje dużo inicjatywy, ale ktoś musi.
Życzę wszystkiego dobrego.

jaa20 napisał(a):

Witajcie ja się podziele moim przeżyciem na swieta bozego narodzenia wyszłam za mąż byłam szczesliwa ale do czasu jestesmy zaledie 6mc po ślubie ale nam się nie układa jest inny jak był przed ślubem nie mam z nim rozmowy w cale jak chcem zaczoąć jakiś temat mówi odrazu cicho badz nie maruć co cie to obchodzi seks z nim mnie nie zadowala czesto woli robić reczna robutkę albo oglaąc pornusy ja się nie licze choć jestem zadrosna o niego nie wiem co dalej z tego małzeństwa bedzie już mu mówiłam że chcem rozwód ale mówi że mi go nie da nie podpisze papirów nie radze już się z tym wszystkim dzieci nie mamy bo on nie chce a nawet to dobrze nie rozumiemy się nie ma w nas czułośći miłosć jest tylko słowem co mam zrobić ogląda się za kobietami i jeszcze to komentuje jaka fajna bym ją wzioł nie rozumiem go przed slubem był inny a po ślubie wszystko się zmieniło ma manie seksualną ale tą porno i masturbowanie się codziennie co mam zrobić mam ślub kościelny i cywilny naraz jak mam się rozwieźć jak on mówi że mni nie podpisze dokumentów macie jakieś rady pomocy bo nie wytrzymam w tym związku dł?żej:-((((((


Ale robisz byki!

Co do sprawy, przykro mi, że trafiłaś na takiego masturbatora, bardzo dziwne zachowanie. Niby ślub to tylko papier, ale niektórym całkiem się odechciewa. Wyprowadź się w celu terapii szokowej i nie mów mu słowa, są dwa wyjścia: albo za Tobą zatęskni i będzie starał Cię zdobyć od nowa, albo mu się to "spodoba" i podpisze Twój pozew rozwodowy.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.