18 maja 2012, 11:08
Czy według was związek na odległość ma szansę na przetrwanie?... wiem, że każdy pewnie patrzy na tę sprawę indywidualnie ( jednym się udaje, innym nie), ale zastanawiam się, czy macie za sobą jakieś doświadczenia... Od 3 miesięcy jestem z facetem, który wyjeżdża do pracy za granicę. Kiedy jest przy mnie, staję się najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Niestety, gdy przychodzi widywać się na Skype przez dwa miesiące... praktycznie codziennie są jakieś konflikty.. ;(
Edytowany przez laika699 18 maja 2012, 11:08
- Dołączył: 2012-02-10
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 1554
18 maja 2012, 12:07
To czy uda sie wytrwac w takim zwiazku to zalezy od dwoch osob.
Ja bylam w takich sytuacjach i wiem ze to nie dla mnie.
Z moim obecnym tez mieszkamy osobno(poki co) ale widujemy sie dosc czesto-ja do niego przyjezdzam zostaje czasem nawet tydzien,on do mnie tez na pare dni i jest ok-tzn da sie wytrzymac
Choc na poczatku bylo ciezko bo przede mna byl z dziewczyna przez 7lat ktora mieszka 2 ulice od niego-wiec z racji moich koszmarnych przejsc z facetami(a glownie ejdnym ktory zlamal mi serce)nie mialam zaufania do niego.
Na poczatku nie potrafilam mu kompletnie zaufac(a brak zaufania bral sie tez z poprzednich doswiadczen-gdzie mialam do tego powody)i niby na poczatku zwiazku zawsze jest idealnie-u nas wlasnie nie bylo
Czesto sie klocilismy,ja kiedy dopadal mnie gorszy dzien zastanawialam sie czy on przypadkiem nie widzi sie z tamta,on sie wkurzal ze mu nie ufam-i tak w kolko.
Minelo troche czasu od tamtych chwil,ja sie troche uspokoilam,zaufalam i jesl duzo lepiej miedzy nami-teraz remontujemy mieszkanko tam u niego zeby moc razem zamieszkac juz tak normalnie a nie przez pare dni(zawila sprawa mieszkaniowo-rodzinna)
Kiedys mialam tez faceta z ktorym widywalam sie raz na 2 tyg i nie bylo latwo bo przyjezdzal zwykle w sobote przed poludniem a wyjezdzal w niedziele po poludniu-tez parenascie godzin raz na 2 tyg to bylo dla mnie za malo.
Jeden z facetow mieszkal niby tylko 70km dalej ale..czasem przyjezdzal po pracy,czasem mial w ciagu tyg dzien wolny ktory tez spedzalismy razem-ale potem stwierdzil ze srednio mu sie oplaca przyjezdzac-bo autko juz ma srednio sprawne i na benzyne mu duzo idzie-to byl tylko wykret bo powod byl inny;/
Tak czy tak obiecalam sobie potem ze zadnych zwiazkow na odleglosc
Z obecnym tez myslelismy o wyjezdzie za granice ale ustalilismy ze wyjezdzamy oboje a nie tylko jedno z nas(kazde z nas mialo kilka ciezkich zwiazkow i duzaa potrzebe bliskosci) wiec nie widzenie sie kilka miesiecy nie wchodzi nawet w gre
- Dołączył: 2012-02-04
- Miasto: Uk
- Liczba postów: 879
18 maja 2012, 12:08
Ja do wczoraj byłam w takim związku. Wczoraj Ukochany wrócił :) Wytrzymaliśmy tak przeszło rok. Bywało bardzo ciężko, też mieliśmy momenty, że jak wyjeżdżał to się zaczynaliśmy kłócić, to znaczy ja robiłam się czepliwa o wszystko, a on starał się załagodzić sytuację.
Wcześniej dwa razy byłam w związakach na odległość i twierdziłam, że to jednak nie dla mnie, a tu proszę, jednak mi się udało :)
Jeśli się chce to da się radę :)
I nie zgadzam się z tym, że w związku na odległość ludzie nie mogą się dobrze poznać, my poznaliśmy się tak dobrze właśnie ze względu na odległość. Dużo rozmawialiśmy, a jak się widywaliśmy to byliśmy cały czas razem.
- Dołączył: 2008-11-23
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 699
18 maja 2012, 12:11
my znalismy sie 2 miesiace i on wyjechal do innego miasta do pracy... przetrwalismy tak przez 8 miesiecy, skonczylam szkole i przyjechalam do niego, teraz jestesmy 2 lata po slubie :) i swiata po za soba nie widzimy.
- Dołączył: 2012-02-04
- Miasto: Uk
- Liczba postów: 879
18 maja 2012, 12:39
fire90, my znaliśmy się 2 tygodnie jak mój wyjechał ;)
18 maja 2012, 12:52
Mój obecny związek na początku był właśnie związkiem na odległość. Poznałam mojego narzeczonego, gdy on już studiował w Trójmieście a ja jeszcze byłam w liceum. Przez półtora roku dzieliło nas 300km, widywaliśmy się raz na miesiąc.
Czasem było ciężko i to fakt, że przez te wszystkie gg, skajpy - srajpy i smsy łatwiej było o kłótnię. Jednak przetrwaliśmy to, teraz mieszkamy razem, planujemy ślub i jest bosko.
18 maja 2012, 14:49
No właśnie- przez smsy, gg i "skajpy-srajpy" łatwiej o kłótnię... to chyba główny powód naszych nieporozumień.
Euro-sierota- też mnie to rozbawiło :D
Dziękuję za wasze opinie i wasz pogląd na całą sprawę:) Mam nadzieję, że skoro nie ma reguły w takich związkach to i ja dam radę..
Pozdrawiam!
18 maja 2012, 18:53
Jestem z facetem w związku na odległość prawie 5 lat :)) I przetrwało wszystko jak do tej pory .i na tym się raczej nie zakończy . na tych 5latach:D :)
18 maja 2012, 18:53
mój pracuej w delegacji widujemy sie tylko w niedziele. jest strasznie ;/ pierwsze poł roku ok le teraz masakra
- Dołączył: 2010-04-11
- Miasto: Monachium
- Liczba postów: 556
18 maja 2012, 18:55
Ciężko jest, ale jeśli te wyjazdy nie będą trwały całe życie, to ma szansę przetrwać. W innym wypadku dla mnie to bez sensu... ja przynajmniej potrzebuję bliskości. Nie mogłabym żyć 2 miesiące z mężem, kolejne bez męża...
- Dołączył: 2005-07-28
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1146
18 maja 2012, 18:58
Ja jestem w związku na odległość już od dwóch lat. I mój związek wyglądał tak od samego początku, ponieważ poznaliśmy się... przez internet :P mój Luby mieszka ok 200 km ode mnie, do tego jest młodszy i kończy szkołę średnią, więc częste widywanie się nie wchodzi w grę - średnio widujemy się raz na miesiąc. Wiadomo, że nie jest łatwo, bo bardzo się kochamy i szalenie tęsknimy za sobą, ale oboje wiemy również, że na razie tak musi być, ale także, że ulegnie to zmianie, bo za rok mój Ukochany idzie na studia do miasta, w którym mieszkam i planujemy razem zamieszkać. My od początku wiedzieliśmy na czym stoimy, jak sprawy wyglądają. Z perspektywy czasu nie żałuję niczego, bo wiem, że chcę z moim Miśkiem spędzić resztę życia i że to ten jedyny :)