- Dołączył: 2009-11-03
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 3696
13 maja 2012, 17:43
Czy któraś z Was jest w trakcie? Mam dzisiaj totalnego doła....
- Dołączył: 2009-11-03
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 3696
13 maja 2012, 18:42
MusicDi napisał(a):
Nie chodzi o to, że nic dziwnego. Usiedliście i porozmawialiście? Nie szkoda Ci wspólnego czasu, wszystkiego? Może nie znam całej sytuacji, ale widać, że żal Ci tego. Robi Ci się smutno, chyba nie bez powodu?
próbowałam ale z rozmowy nici, zero kompromisu... dziwnie się czuję bo przez całe nasze wspólne życie on o mnie zabiegał a teraz nagle totalna oziębłość.... gdyby nie to, że jestem pewna, że nikogo nie ma to to bym podejrzewała...
13 maja 2012, 18:42
Galijka napisał(a):
rozumiem, że martwisz się o mamę i jest ci ciężko, ale w opisanej sytuacji zachowałaś się... słabo. jakby na to nie patrzeć, mąż jednak miał trochę racji. no i w jakimś sensie choroba twojej matki to także jego sprawa.
uważasz, że ma racje? wprawdzie nie ma to wpływu na nasze obecne relacje ale czy jego zachowanie jest usprawiedliwione? zero zainteresowania, zero troski?już nic nie wiem, moja siostra mówi, że mu się nie dziwi a ja tego nie rozumiem... chyba jednak to ja jestem jakaś nienormalna
tak, myślę, że miał rację. najbliższa rodzina powinna wiedzieć o tak poważnej chorobie mamy. co by było gdyby zasłabła i nikt nie wiedziałby o nowotworze i potraktował to jako błahostkę? ty podeszłaś do prośby mamy bardzo emocjonalnie i to jest zrozumiałe. może w tym całym stresie po prostu źle odczytałaś jego intencje. jestem przekonana, że chciał dobrze i miał na uwadze dobro i bezpieczeństwo twojej mamy.
- Dołączył: 2009-11-03
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 3696
13 maja 2012, 18:48
ja wiem, że miał rację ale powinien też zrozumieć mnie... mama chciała sama poinformować moje rodzeństwo i ja to rozumiem... poza tym sytuacja miała miejsce trzy miesiące temu, teraz mama jest po bardzo inwazyjnej operacji, codziennie robię jej zastrzyki, myję ją (bo sama nie jest w stanie), opiekuję się nią jak mogę a jego nie ma obok mnie... tak jak napisałam wcześniej, nie ważne jakbyśmy byli skłóceni, nie wyobrażam sobie zostawić go samemu sobie w takiej sytuacji...
dodam, że jak mamie goliłam głowę maszynką (świetna sprawa, polecam, fajne uczucie), kupowałam perukę itd. też się do mnie nie odzywał
- Dołączył: 2011-07-24
- Miasto:
- Liczba postów: 104
13 maja 2012, 18:53
ja czujesz ze z nim nie chcesz byc to lepiej sie rozstac teraz niz sie meczyc przez kolejne lata.
- Dołączył: 2011-11-29
- Miasto:
- Liczba postów: 1260
13 maja 2012, 18:56
Jeśli się nie odzywa to faktycznie coś z nim nie tak, bo normalna osoba wspierałaby nawet kogoś totalnie obcego w takiej sytuacji.
Ale popatrz na to z drugiej strony, ja wiem, że mama, że to boli jak powoli odchodzi, jak się męczy. Ale czy nie ignorowałaś Twojego faceta, jego zdania? Jak on się czuł? To nie jest jego mama, nigdy nie będzie.Może do niej mówić "mamo", kochać nawet na swój sposób, ale nigdy nie będzie czuł tego, co Ty. Nie jest jej dzieckiem, nie ma tej więzi. Na pewno się martwił, ale jeśli Ty ciągle mówiłaś o jej stanie zdrowia itp, to on miał pytać? Nie sądzę, że było jeszcze o co. Jeśli było Ci z nim dobrze, to rozwód to jest wyjście hm... najłatwiejsze. Pomyśl, o początkach, czy nie warto o to walczyć.
Kiedyś jak się coś zepsuło, to się to naprawiało. Teraz, jak się zepsuje, to wywalamy do kosza, przykre ale jakże prawdziwe...
13 maja 2012, 18:57
Galijka, moja mama tez jest chora, tez jest obecnie łysa i słaba. Rozmawiam z nią codziennie ( nie mam możliwości z nią mieszkać), ale mój mąż tych rozmów unika i rzadko się odzywa w trakcie. Miałam do niego pretensje, że mnie zostawił z tym samą, ale raz dobitnie powiedział mi, że on to też bardzo przeżywa, ale po cichu. Wierzę mu i już nie naciskam. Wiem, co przeżywasz, mnie również jest ciężko, ale zamiast od razu rozwodzić się dajcie sobie czas i porozmawiajcie. I nie dziw się, że jest teraz obojętny i zimny- zdecydowałaś o rozwodzie, więc może on po prostu poddał się, bo myśli, że to Tobie już nie zależy, bo teraz widzisz tylko mamę i to się już nie zmieni??
13 maja 2012, 18:57
karwaja napisał(a):
Galijka napisał(a):
rozumiem, że martwisz się o mamę i jest ci ciężko, ale w opisanej sytuacji zachowałaś się... słabo. jakby na to nie patrzeć, mąż jednak miał trochę racji. no i w jakimś sensie choroba twojej matki to także jego sprawa.
uważasz, że ma racje? wprawdzie nie ma to wpływu na nasze obecne relacje ale czy jego zachowanie jest usprawiedliwione? zero zainteresowania, zero troski?już nic nie wiem, moja siostra mówi, że mu się nie dziwi a ja tego nie rozumiem... chyba jednak to ja jestem jakaś nienormalna
tak, myślę, że miał rację. najbliższa rodzina powinna wiedzieć o tak poważnej chorobie mamy. co by było gdyby zasłabła i nikt nie wiedziałby o nowotworze i potraktował to jako błahostkę? ty podeszłaś do prośby mamy bardzo emocjonalnie i to jest zrozumiałe. może w tym całym stresie po prostu źle odczytałaś jego intencje. jestem przekonana, że chciał dobrze i miał na uwadze dobro i bezpieczeństwo twojej mamy.
Różnica zdań to jedno, ale to że ona została sama z chorobą mamy to już zupełnie oddzielna sprawa. Co to za mąż, który zostawia żonę w tak ciężkiej sytuacji samą?? A co by było gdyby kiedyś ona zachorowała? Też by ją zostawił bo jemu jest przykro i cierpi ale trudno mu mówić o swoich uczuciach?? To w takich sytuacjach okazuje się ile kto jest wart.
13 maja 2012, 18:59
Galijka napisał(a):
ja wiem, że miał rację ale powinien też zrozumieć mnie... mama chciała sama poinformować moje rodzeństwo i ja to rozumiem... poza tym sytuacja miała miejsce trzy miesiące temu, teraz mama jest po bardzo inwazyjnej operacji, codziennie robię jej zastrzyki, myję ją (bo sama nie jest w stanie), opiekuję się nią jak mogę a jego nie ma obok mnie... tak jak napisałam wcześniej, nie ważne jakbyśmy byli skłóceni, nie wyobrażam sobie zostawić go samemu sobie w takiej sytuacji...dodam, że jak mamie goliłam głowę maszynką (świetna sprawa, polecam, fajne uczucie), kupowałam perukę itd. też się do mnie nie odzywał
to fakt, że już mógł schować swoją dumę i powinien cię wspierać. nie stanął na wysokości zadania niestety. może i jego to wszystko przerosło.
- Dołączył: 2011-10-17
- Miasto: Pieszyce
- Liczba postów: 13307
13 maja 2012, 19:00
Galijka napisał(a):
Nie chcę się tu skarżyć, żalić... Każdy ma swoje podejście... Zaczęło się od tego, że dowiedziałam się, że moja mama ma zaawansowanego raka (III stadium, praktycznie nieoperacyjnie ale jednak operacja się odbyła). I o to poszło... Mama prosiła, żebym nie mówiła rodzeństwu, że sama chce ich o tym poinformować. O to się pokłóciliśmy, stwierdził, że nie daj boże coś się stanie to powinni wiedzieć, ja wierzyłam, że nic się nie stanie, wyjdzie ze szpitala, poinformuje ich (jej decyzja) i itd... Wtedy powiedziałam, że to nie jego sprawa i żeby się nie wtrącał... Dodam, że nie przepada za moją mamą... Rozumiem, że zachowałam się nie fajnie ale... od tego czasu nie rozmawiamy (i nie mieszkamy razem)... Nie wiem czy to ja jestem jakaś nienormalna ale nieważne jakbym była zła na niego, nie rozumiem jak można całkowicie olać zdrowie najbliższej osoby :(Niby nie powód ale to była kumulacja wszystkiego :(Chaotycznie opisane ale taki mam dzisiaj dzień :(
I w tym momencie dałaś mu do zrozumienia, że ma g..no do gadania. Ty się dziwisz, że się obraził?
Sorry ale bardziej mi szkoda Twojego męża.
- Dołączył: 2010-03-02
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1670
13 maja 2012, 19:03
Czesto jest tak, ze nablizsi nie wiedza jak sie zachowac w takiej sytuacji sa jak sparalizowani. Dla mnie za blachy powod do rozwodu... Chyba problemy z komunikacja byly u was od dawna, co?
Edit: xxxkilo
Edytowany przez Foczka81 13 maja 2012, 19:05