- Dołączył: 2012-04-03
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 29
8 kwietnia 2012, 23:38
Dziękuję wzzystkim za odowiedzi:)
Edytowany przez L4urk4 10 kwietnia 2012, 10:52
- Dołączył: 2011-09-08
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 27068
9 kwietnia 2012, 08:27
jaaaa cieeee, przepraszam ale maaarudzisz na maksa. on nie robi zadnych problemow, do niczego Cie nie zmusza i nie narzuca - przeciwnie , zgadza sie na wszystko a Ty i tak masz problem. i osobiscie dalabym sie pokroic za takie problemy jak Twoje :) w mojej rodzinie tylko ja jestem anty koscielna - moja mama jest 200 % katoliczka - chce zabierac moja 5 letnia nie dlugo corke do kosciola - sama nie chodze, ale jak mama i corka chca to prosze bardzo - jak w przyszlosci sama powie,ze nie chce to tez to uszanuje. nie mam problemu z ludzmi chodzacymi do kosciola, to Ty tez nie miej z ludzmi ktorzy nie chodza ( Twoj chlopak nie ma problemu z tym,ze jestes wierzaca , wiec nie stwarzaj problemow tam gdzie ich nie ma )
bez urazy oczywiscie :)
9 kwietnia 2012, 08:35
ja jestem ochrzczona itp itd( 2 sakramenty narzucone jako dziecko, 1 dla dziadka) ale nie wyznaje religi, nie bylam u swieconki, ani na mszy, na slub czy chrzciny stoje przed kosciolem, odmowie bycia chrzestna (moge kupowac prezenty, pomagac rodzicom ale bez religi bo dlaczego mam sie poswiecac skoro mam w d... te obrzadki i dlaczego mam klamac przed ksiedzem ze bede wychowywac w wierze a nie pojawie sie z dzieckiem ani razu w kosciele)
mam przyjemniejsze rzeczy do roboty niz chodzenie do kosciola bo ciocia czy babcia chca. jesli tego nie akceptuja tzn ze nie kochaja mnie jako osobe. no tak wychodzi
on dziwo partner sie nie zgadza dzieci, chce cywilny, on jest wierzacy ale w kratke
ale jesli bedzie to dziecko to powiem zeby sam sobie szedl z dzieckiem do chrztu :D
zgodze sie z powyzszym. porozmawiajcie oboje, porozmawiajcie z ksiedzem
- Dołączył: 2012-04-08
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 6
9 kwietnia 2012, 08:36
Shavione7 pięknie to ujęłaś
Po za tym tak jak to już zostało to powiedziane, trzeba pogadać szrzerze, ale z nim.
A co do niektórych wypowiedzi na temat wiary, Kościoła etc. cóż przykre są wypowiedzi typu "Być może on odkryje, że jest coś wiecej niż to co widzimy na ziemi, ale i Ty odkryjesz, że nie istnieje bóg jednej religii i wtedy wasze poglądy się zbiegną. Nigdy nie jest za późno na duchową rewolucję". Proszę mi wybaczyć ale taki synkretyzm to aż żałosne. Zresztą nie tylko dla katolika ale również dla innych wyznawców religii monoteistycznych.
Po za tym ja osobiście uważam się za osobę wierzącą i odbieram pewne kwestie zupełnie inaczej. Jezus Chrystus jest dla mnie ważny, stąd też i jego nauka ma dla mnie znaczenie (patrz Biblia). Stąd też twierdzenie że wierzę w Boga, ale po swojemu jest żałosne. Skoro Bóg dał nam konkretne wskazania i konkretną drogę... ale może nie wchodźmy w dalszą dyskusję... Uszanujmy sie nawzajem - w to że ktoś nie wierzy, ale uszanujmy też ludzi wierząćych - i nie nazywajmy ich od razu mocherami bo to ogromnie wielkie uproszczenie i zaszufladkowanie wszystkich do jednego koszyka.
- Dołączył: 2010-12-01
- Miasto: Legionowo
- Liczba postów: 4421
9 kwietnia 2012, 08:38
jeśli religia jest dla Ciebie WAŻNA
a z tego co piszesz tak jest
to będą zawsze jakieś starcia na tym polu
fajnie jak męża i żonę łączą też takie sprawy, to zbliża
jeśli na jego ateizm miało wpływ wychowanie przez rodziców
to może Twój wpływ, Twoja wiara są tu w stanie coś zmienić
człowiek może stać się ateistą i może też uwierzyć
różne czynniki mają na to wpływ
nie skreślaj go
może spróbuj go przekonywać, mówić co Ciebie przekonuje
że Bóg istnieje
może rzeczywiście zraził się do kościoła
ale instytucja a Bóg to dwie osobne sprawy
- Dołączył: 2009-11-02
- Miasto: Barcelona
- Liczba postów: 6247
9 kwietnia 2012, 09:19
Dziwnie to zabrzmi, ale ja uważam się za ateistkę, ale nie w 100%, bo tak naprawdę nie odnalazłam się jeszcze w tym wszystkim do końca. Ostatnio zakończył się mój związek z chłopakiem, który jest katolikiem. I śmiem współczuć Twojemu facetowi, bo na własnej skórze przekonałam się jak ostra może być dyskryminacja ludzi niewierzących. Nigdy w życiu nikomu nie narzucałam swoich poglądów, szanuję katolików jak i wyznawców innej wiary, każdy ma wolną wolę i wierzy w to co chce, ale przykre jest, kiedy osoba, szczególnie taka na której Ci zależy zaczyna Ci dogryzać lub szukać dziury w całym. Mój były np. niby "szanował" moją wiarę, ale przy większości okazji dogryzał mi słowami typu "dla mnie człowiek bez Boga jest niczym", albo kiedy już rozmawiałam o moich poglądach, głównie z ludźmi, którzy mięli podobne podejście, zaczynał śmiać mi się w twarz lub całkowicie odsuwał się ode mnie, jakbym mu wyrządzała jakąś krzywdę. Po prostu ośmieszał mnie przed znajomymi lub nieprzyjemnie dogryzał na osobności. Od początku mówię, że chcę ochrzcić swoje dzieci, dlatego, że chcę dać im prawo wyboru, moja babcia i rodzice są bardzo wierzący i moje dzieci mogą czerpać wiedzę o Bogu i Kościele od nich. To jest zazwyczaj błędna ocena ateistów przez katolików, że a jak to tak, ona nie wierzy i będzie nastawiać wszystkich przeciwko Bogu. Guzik prawda. Tak zachowują się ateiści, którzy może z buntu, a może z czegoś innego uważają się za takowych, wyśmiewają kościół i katolików, a tak naprawdę są tylko pseudo-ateistami, wybaczcie jeśli kogoś uraziłam, ale tak jest moim zdaniem.
A jeśli chodzi o święta, wielu ateistów je obchodzi nie ze względu na religię, ale ze względu na to, że zdążyły zatrzeć się w tradycji i jest to jedna z niewielu okazji, w których można spędzić czas z rodziną. Poza tym jeżeli rodzina jest wierząca, to czy mam robić wielkie wyrzuty i strzelać fochy, bo nie chcę obchodzić świąt? Takie podejście to dopiero śmiech na sali.
Edytowany przez Peauela 9 kwietnia 2012, 09:21
- Dołączył: 2007-11-08
- Miasto: B
- Liczba postów: 11273
9 kwietnia 2012, 09:37
U nas jest na odwrót. Ja jestem ateistką, mój chłopak jest wierzący-praktykujący. No cóż jest bardzo trudno, a najtrudniej jest po kilku drinkach jak ktoś zejdzie na temat religii. Zgodzę się na ślub kościelny, bo pochodze z katolickiej rodziny, ale na myśl o chrzczeniu dzieci włos mi się jeży na głowie, a on twierdzi, że nie wyobraża sobie tego nie zrobić
- Dołączył: 2007-11-26
- Miasto: Firenze
- Liczba postów: 917
9 kwietnia 2012, 11:01
Z tego co piszesz to na razie to ty masz większy problem z jego ateizmem niż on z twoją wiarą. Ślub możecie mieć kościelny. Są specjalne procedury w takich wypadkach. To, że nie będzie przysięgał przed bogiem nie umniejsza wartości jego deklaracji. Trochę go obrażasz sugerując coś takiego. Generalnie wszystko jest kwestią dogadania. Znam parę takich mieszanych par i sama z mężem do nich należę. Nie dyskutujemy na temat wiary i kościoła bo to nie ma sensu (no chyba, że ktoś bardzo chce się pochapać i szuka dziury w całym). Szanuję poglądy mojej połówki a dziecko ochrzciliśmy. Niczego sobie nie narzucamy. Nie mamy w sobie na tyle pychy i ognia by czuć misję nawracania drugiego na"jedyne właściwe poglądy". I pamiętaj, że żyjesz z człowiekiem a nie jego wiarą.
- Dołączył: 2007-04-09
- Miasto: Tu
- Liczba postów: 24673
9 kwietnia 2012, 11:11
nie masz na co narzekac, zgodzil sie na slub koscielny dla Ciebie i na serio uwazasz, ze nic to nie bedzie dla niego znaczyło ?