20 marca 2012, 22:24
Własnie siedze sama w domu i wariuje z nerwów... chłopak jest na imprezie studenckiej w innym miescie, zostaje tam na noc, dowiedziałam sie tego od jego brata, mnie o tym nie poinformował. Ogólnie sprawa wygląda następująco: ja, zakompleksiona i z prawie totalnym brakiem wiary w siebie wybaczyłam mu jedna zdrade, teraz nie mam do niego zaufania, nie odbiera ode mnie teraz telefonów...pewnie swietnie sie bawi nie myslac o mnie. Jestem z nim 5 lat, ale powoli dociera do mnie, ze moze nie warto zyc w takiej ciągłej niepewności. Musiałam gdzieś to napisać, nie mam z kim porozmawiać, miałam się uczyc ale nie potrafie sie skupic, sama nie wiem po co sobie funduje takie życie... Któraś z Was ma podobnie?
- Dołączył: 2011-11-30
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 115
21 marca 2012, 10:12
manru napisał(a):
a mój facet ma prawo wyjść kiedy chce i gdzie chce i nie
jest to kwestia okazywania szacunku, tylko zaufania. Wiem że nie muszę
sie martwić, bo nie wychodzi na dyskoteki tylko na piwo ze znajomymi i
nic mu nie grozi, nie musze mu matkować i ciągle sprawdzać czy wszystko
jest ok, kiedy on wychodzi ja zajmuję sie swoim życiem i nie musi mi się
meldować i nie musi przynosić kwiatów w zębach, nie warczy też kiedy
inni próbują sie do mnie zbliżyć, bo mi ufawolę mieć myślącego,
niezależnego faceta niż wytresowanego psa, no ale każdemu podług
potrzeb
A kto powiedział że mój mi nie ufa, albo że ja jemu nie ufam? Albo że go ciągle sprawdzam i nie zajmuje się swoim życiem
Wymieniamy maks 1-2 sms dziennie, wolimy się normalnie spotkać niż wisieć na telefonie.
Jak jedzie na piwo ze znajomymi do innego miasta, wróci późno i po %%% to wg. mnie normalne że po imprezie pisze mi sms, że wrócił i wszystko w porządku. To nie ma nic wspólnego ze sprawdzaniem ani matkowaniem, a normalną troską o partnera. Jak ja ide na piwo z koleżankami, to albo po mnie przyjeżdża i zawozi mnie do domu albo wracam i pisze mu sms.
Mój również nie musi mi nic przynosić, ale daje mi kwiaty bez okazji bo wie, że to lubię, warczenie na innych facetów? jest zazdrosny bo uważa mnie za atrakcyjną kobietę, ja też jestem o niego zazdrosna i zaufanie tu nie ma nic do tego. Jeżeli chodzi o kwestie okazywania szacunku - to szanuje moje nerwy, a wie żebym się denerwowała gdyby pojechał na imprezę i nie dawał znaku życia, że wrócił oraz nie odbierał tel. Różne rzeczy się mogą stać, nawet nie z jego winy - może go ktoś napaść, okraść, potrącić.
Zresztą tak jak Livii napisała, na tej imprezie był wypadek a ona później całą noc się stresowała czy z jej facetem wszystko ok. - ja nie mam takiego problemu. Niezależność to stan umysłu, mój facet zachowuje się tak z własnej woli i nie musiałam mu nic narzucać. Ale ktoś sobie może zinterpretować, że oszczędzanie stresu swojej partnerce to trzymanie pod pantoflem i tresura :D
Edytowany przez nutr.ja 21 marca 2012, 10:38
- Dołączył: 2005-10-28
- Miasto: Wyspy Kokosowe
- Liczba postów: 352
21 marca 2012, 10:26
Nie daj się tak traktować. Pamiętaj ze ty też jesteś wazna i wcale nie musisz się godzic na jego samotne wyjazdy imprezowe.. Skoro wasz zwiazek trwa już 5 lat pewne sprawy ustala się wspólnie. Powinnaś zadać sobie pytanie czy chcesz w takiej niepewności zyć dalej czy lepiej rozstać się teraz i ułozyć sobie zycie z kims kto będzie cię szanował i nie zawiedzie twojego zaufania.
Zresztą sama widzisz ze nie jest z tobą szczery. Nie zalezy mu na odbudowaniu zaufania bo gdyby tak było to wróciłby zgodnie z obietnicą z imprezy.
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
21 marca 2012, 10:37
dla mnie zazdrość = brak zaufania, jeśli mu ufam to dlaczego miałabym być zazdrosna? skoro wiem, ze nawet na inną nie spojrzy to dlaczego miałabym się przejmować tym, że inne na niego patrzą? niech zazdroszczą
![]()
ja sie nie stresuje jeśli on wychodzi na imprezę, wiem że da sobie radę i nie ma sensu sie zamartwiać , no ale on jest mocno wysoki i kiedyś ćwiczył zapasy, wiadomo zawsze może cała zgraja na niego nbapaść, ale ja sobie nie wyobrażam takich scenariuszy siedzac w domu i gapiąc sie w telefon, mam swoje życie
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
21 marca 2012, 10:39
ale fakt, nigdy nie było tak żeby nie odebrał ode mnie telefonu (specjalnie, nie mówię o tym, że padł mu telefon, nie słyszł itp)
21 marca 2012, 10:51
1. denerwowałam sie całą noc ze ten wypadek był z jego udziałek
2. nie odbiera nadal a nie padł mu telefon
3. jego mama w końcu odebrała telefon, nic sie nie stało (tzn. mysle ze rodzinie w pierwszej kolejnosci dają znac o jakimkolwiek wypadku), ale najlepsze jest to...ze powiedzial jej ze ja jestem z nim na tej imprezie...
- Dołączył: 2011-11-30
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 115
21 marca 2012, 10:53
A jak dla mnie nie ma miłości bez zazdrości i zaufanie nie ma nic do tego. A ja sobie wyobrażam taką sytuacje - bo już tak było, na szczęście skończyło się na tym że kolesie którzy byli agresorami oberwali i spasowali. A ty nadal nie rozumiesz, że nie chodzi o zamartwianie i gapienie się w telefon ale o zwyczajną troskę i nie stresowanie się bez potrzeby. Skoro Cie nie obchodzi co Twój facet robi całą noc, kiedy wróci i czy w ogóle to Twoja sprawa.
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
21 marca 2012, 11:01
niech zgadnę jak dzwoniłaś to jeszcze spał, dlatego nie odbierał?
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
21 marca 2012, 11:02
nie obchodzi mnie co robi mój facet cała noc, bo wiem ze nic złego i wiem że bezpiecznie wróci do domu albo zostanie na noc tam gdzie była impreza, głupi nie jest da sobie radę :)
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
21 marca 2012, 11:04
zazdrość to bardzo wyniszczające, toksyczne uczucie, prawdziwa miłość nie zna słowa zazdrość
nie to żebym Ci imputowała, że Wasza miłość nie jest prawdziwa, po prostu to jest moje podejście
Edytowany przez manru 21 marca 2012, 11:04
21 marca 2012, 11:04
dużo myslalam w nocy...po pierwsze jeszcze raz dziekuje ze tutaj mogłam sie anonimowo wygadac, nie chciałam w nocy nikogo martwic, a sama pewnie bym sobie nie poradziła z ciągłym zamartwianiem, doszłam do wniosku ze nie warto, to nie jest chyba nawet kwestia jego szacunku do moich uczuc, nie wyobrazam sobie zycia z nim za kilka lat... on się wcale nie przejmuje drugą osobą... nawet przez myśl mu nie przeszło zeby zadzwonic albo ODEBRAC, nie zdaje sobie sprawy ze zaufania nie odbudowuje sie z dnia na dzien i samym krzykiem... po raz kolejny udowodnił mi jakim jest kłamcą...i przysięgam, ze ostatni, resztki szacunku do samej siebie jeszcze mi zostały....