20 marca 2012, 22:24
Własnie siedze sama w domu i wariuje z nerwów... chłopak jest na imprezie studenckiej w innym miescie, zostaje tam na noc, dowiedziałam sie tego od jego brata, mnie o tym nie poinformował. Ogólnie sprawa wygląda następująco: ja, zakompleksiona i z prawie totalnym brakiem wiary w siebie wybaczyłam mu jedna zdrade, teraz nie mam do niego zaufania, nie odbiera ode mnie teraz telefonów...pewnie swietnie sie bawi nie myslac o mnie. Jestem z nim 5 lat, ale powoli dociera do mnie, ze moze nie warto zyc w takiej ciągłej niepewności. Musiałam gdzieś to napisać, nie mam z kim porozmawiać, miałam się uczyc ale nie potrafie sie skupic, sama nie wiem po co sobie funduje takie życie... Któraś z Was ma podobnie?
20 marca 2012, 23:27
To chyba nie umiem wybaczyc...to nie był pierwszy wyskok, tylko ze tym razem miałam dowody...sama nie wiem po co wróciłam, bardziej obchodziła mnie reputacja i zdanie rodziny niz ja sama. Tylko ze ja nie umiem tego skonczyc, jesli juz raz postanowie ze to koniec to trwam w tym postanowieniu góra 3 dni i sie łamie, nienawidze siebie za to co sobie robie i czesto mysle jak wyglądałoby moje zycie gdybysmy sie nie spotkali, czy akceptowałabym siebie, czy byłabym na innych studiach i czy byłabym szczesliwa....nie twierdze ze teraz nie jestem, bo są chwile ze jest super...ale tych złych jest wiecej, no i tych złych mysli ze to sie znowu stanie, marnuje energie na rozbieranie tego zwiazku na czynniki pierwsze.... a czy on mnie szanuje...wydaje mi sie ze nie, moze oboje sie juz nie szanujemy, a czy sie mna opiekuje, zdecydowanie nie, ale od zawsze byłam ze swoimi problemami sama, wiec specjalnie nawet mu o nich nie mowie... musze tylko przekonac siebie ze go nie potrzebuje, a tego nie potrafie.
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
20 marca 2012, 23:29
jezu jak ja nie lubię takiego umartwiania się nad sobą
wiesz co masz zrobić, wiesz co wymaga zmiany, ale siedzisz i płaczesz
nie chcesz sie dzielić swoimi problemami z chłopakiem, rozmawiać z nim, ale masz pretensje że cię nie rozumie
Edytowany przez manru 20 marca 2012, 23:32
20 marca 2012, 23:32
tak, wiem, jestem załosna
20 marca 2012, 23:34
chciałam sie wygadac....tyle
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
20 marca 2012, 23:34
problem w tym że możesz sobie powtarzać do zerzygania jaka jesteś biedna, pokrzywdzona i żałosna, ale to nic nie da, może pare vitalijek się nad Tobą zlituje, ale nadal będziesz tkwiła w związku bez przyszłości i nic sie nie zmieni w Twoim życiu
- Dołączył: 2010-11-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2257
20 marca 2012, 23:36
no ale o zdradę się martwisz czy o tą imprezę? trochę przegiął, ale z drugiej strony tylko jedna impreza, ogólnie nie popieram kłamstwa, swemu mówię zawsze kiedy gdzieś idę, jest zazdrosny, robi wyrzuty, ale musi to przeboleć, bo na prawdę jak raz na miesiąc wyjdę gdzieś to maks, myślę, że zdrad się nie wybacza, ale jeśli to zrobiłaś to musisz się z tym pogodzić i rzeczywiście przestać wypominać, nie widzę nic złego w tym, że facet zostaje po imprezie na noc, jak się napije to chyba lepiej żeby nigdzie nie łaził tylko się wyspał u kumpli? tylko po co to zatajał? nie pozwoliłabyś mu zostać? czy już planuje jakiś skok w bok? chyba zaczynam rozumieć Twój niepokój...
20 marca 2012, 23:37
od paru dni mysle o tym jak sie z tego wyplatac... to wszystko za daleko zaszło, mam ochote spakowac sie, rzucic wszystko i wyjechac, wiem ze ucieczka nie załatwiłaby wszystkich problemów, ale panicznie boje sie tego co bedzie jak z nim skoncze, za duzo nas łaczy, boje sie zmian i tego ze zostane sama i kiedys bede tego zalowac
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
20 marca 2012, 23:40
lepiej być samotną w pojedynkę niż w związku