26 stycznia 2012, 18:48
jak i kiedy poznałyście swoją najlepszą przyjaciółkę?
wierzycie w przyjaźń na całe życie?
- Dołączył: 2010-11-18
- Miasto: Praga
- Liczba postów: 2621
26 stycznia 2012, 21:25
miałam kiedyś przyjaciółkę, przyjaźniłyśmy się 8lat, po maturze nasza przyjaźń umarła. znaczy się umierała już wcześniej.
mam jednak przyjaciela, z którym znam się już 13lat. Mimo odległości jaka nas dzieli i różnych losów, dzwonimy do siebie prawie co dzień, potrafimy gadać przez tel.2h (choć nie jesteśmy już nastolatkami;)) i wiem, że zawsze mogę na niego liczyć.
26 stycznia 2012, 21:30
mialam. od pieluch po trzecia gimnazjum. okazala sie zwykla suszka. odkat poszla do innej szkoly to mnie nie zna. lepiej trzymac sie chlopakow. ;)
26 stycznia 2012, 21:52
Poznałam 6lat temu i wbiła mi nóż w plecy. Teraz mam koleżankę bliską już 3 lata, ale nie wierzę w takie rzeczy :( Jedyny mój przyjaciel to Mój Chłopak <3.
- Dołączył: 2005-12-11
- Miasto: Moj Raj Na Ziemii
- Liczba postów: 475
26 stycznia 2012, 22:06
mam bardzo dobra kolezanke jeszcze z PL znamy sie z 7 lat fajna jest dobrze sie rozumiemy ale uwazam ze przyjazn to naprawde duze slowo i chyba nie ma przyjazni miedzy kobietami,jednak o niej moge powiedziec ze swietnie sie rozumiemy itp
26 stycznia 2012, 22:37
ja swoją przyjaciółkę znam... jakieś prawie 19 lat :) czyli od naprawdę bardzo wczesnego dzieciństwa, niemowlęcia wręcz:)
- Dołączył: 2008-03-15
- Miasto: Sikorzyna
- Liczba postów: 3935
26 stycznia 2012, 22:42
Myślałam, że mam dwie, w sumie był taki przyjaciółkowy trójkąt :) Lecz Jedna się okazała złudną przyjaciółką, kiedy tylko jedna z nas zaczęła odnosić sukcesy, dorabiać się materialnie - jedna się odcięła, nie mogła tego przełknąć. Niuestety ta prawdziwa wyjechała do Indii i spotykamy się raz na rok, ale kontakt mailowy jest :)
- Dołączył: 2010-12-25
- Miasto: Jaworzno
- Liczba postów: 12971
26 stycznia 2012, 22:52
nie wierze w przyjazn miedzy kobietami ani miedzy kobieta a mezczyzna
- Dołączył: 2009-07-17
- Miasto:
- Liczba postów: 3245
26 stycznia 2012, 23:12
Nie wierzę. Próbowałam trzy razy i trzykrotnie się zawiodłam. Jedna zaczęła o mnie wymyślać historyjki, dla drugiej byłam tłem, na którym mogła błyszczeć, a trzecia - cóż, aspirowała do "wyższych" sfer. Nie pasowałam do towarzystwa, które baluje ze znanymi projektantami i w ich kieckach za grube tysiaki skacze do basenu...
Z kobietami się za bardzo nie zbliżam, czego nie rozumie moja mama - ma takie dobre psiapsióły jeszcze z liceum. Moje licealne pozostały bardziej w paczce związanej z facetem, którego rzuciłam pod koniec liceum i jakoś się w szwach rozeszło. Nie brakuje mi tego. Wolę mojego męża i jego kumpli. Część z nich mogę nazwać moimi kumplami. Wiem, że gdybym zaprosiła ich na mój panieński, żaden nie wymyślałby, że coś go boli i że nie miałby jak dojechać 60 km (trasa, po której normalnie kursują pociągi), ani wrócić, chociaż oferowałam nocleg. A tak zrobiła ta trzecia. Ślub można brać kilka razy, ale panieński jest tylko raz ;) Kurczę, gdyby moja dobra koleżanka (bo już nawet nie mówię, że przyjaciółka) mnie zaprosiła miesiąc wcześniej, podając datę, to nie wymawiałabym się bolesnym okresem (mieszkałam z nią jakiś czas, więc wiem, że nie miewała takich przypadłości, których nie zwalczyłyby dwa ibupromy), tylko brała kieckę, piżamę, szczoteczkę do zębów i tabletki i wiooooo...
Tylko jedna jedyna dziewczyna, którą poznałam na studiach, przejechała dla mnie właśnie na ten panieński grubo ponad 150 km pociągami, z przesiadkami. Ale boję się tę relację nazywać przyjaźnią. Widujemy się raz na dwa lata, rozmawiamy raz na kwartał. Ale tyle nam wystarcza.
Edytowany przez chiki 26 stycznia 2012, 23:24