Temat: Dzieci alkoholików

Zastanawiam się, czy dużo nas tutaj?
jak sobie z tym poradziłyście? czy umiecie po tym wszystkim stworzyć normalny związek?
ile macie lat?
Będę wdzięczna za wszystkie odpowiedzi.

Hmm... u mnie było tak, że to ja byłam oskarżana o wszytko. W sensie... ojciec powiedizał mi kiedyś w twarz, że pije tylko i wyłącznie przeze mnie. To było jak... to było straszne. Później przepraszał etc... ale... ale wspomnienie jednak pozostało. Chodziło o to, że ja nie potrafiłam na dłuższą metę udawać, że jest idealnie, że nic się nie dzieje. Wiecie - ojciec jest trzeźwy - skakanie dookoła niego, aby tylko nie wyszedł z domu i się nie zalał. Ja nie wytrzymywałam tego teatrzyku.

Czy to się jakoś na mnie odbiło? Hmm... zauważony u mnie został syndrom dziecka-ratownika. Dziecka, które za wszelką cenę ratuje sytuacje, zajmuje się domem, młodszym bratem, obwinia siebie etc. I chyba... tzn na pewno muszę się z tym zgodzić, bo tak było. Mama pracowała, ojciec też... ale wiecie... albo był w ciągu albo od czasu do czasu w pracy.

Dzieciństwa nie miałam. Ojciec pił też od kiedy pamiętam.

To był istny horror... co to za dom, do którego nie chcesz wracać? Do którego boisz się wrócić bo wiesz, co tam zastaniesz? Plusem jest to, że nie podniósł on nigdy ręki na mnie, brata czy moją mamę. Na nikogo.

 

JAK JEST TERAZ?

Teraz jest bardzo dobrze... jest magicznie. Kłócimy się od czasu do czasu... ale to jest normalne, bo mamy trudne charaktery :)

 

Czemu jest dobrze? Ponad pół roku temu tata zrobił sobie wszywkę. Było bardzo trudno... jemu - wytrzymać, nam - przestawić się na to, co jest teraz. To było dziwne... bo nagle zaczęłam mieć tatę. To było strasznie dziwne... bo tego uczucia nie znałam.

Najważniejsze było to, że to była jego decyzja... on tego chciał i za to stał się dla mnie wielkim człowiekiem.

Tylko kilku alkoholików na 100 decyduje się na coś takiego... wszywka nazywana jest ostatnią deską ratunku. Deską, która pojawia się tylko wtedy, gdy taki człowiek na prawdę tego pragnie.

Teraz każdy dzień jest dla niego w jakimś sensie walką. Totalnie odciął się od tego, czym żył przez kilkanaście lat. Teraz jeśli wypije nawet kieliszek - może mieć zawał/udar... cokolwiek. Może nawet umrzeć... w sumie to dzieje się najczęściej.

 

Działanie tego jest silne... raz dostaliśmy od babci czekoladę i nikt nie zauważył, że w niej jest jakiś tam malutki procent alkoholu. W nocy - jak to w nocy... napadł tatę słodyczowy głód i przydreptał do barku. Przez kolejne dwa dni nie był w stanie normalnie funkcjonować... pojawiły się bóle głowy etc. Dopiero później przeczytał skład czekolady.

 

Mój ojciec z alkoholika stał się tatą, który walczy o swoją rodzinę.

Dlatego uważam, że uratowanie takiego człowieka jest możliwe. Musi on zrozumieć, że ma do czego wracać... musi też osiągnąć dno, aby za tym zatęsknić.

to smutne
Pasek wagi
ja chyba nie mam siły ratować.
Mój ojciec pochodzi z rodziny, gdzie pili wszyscy męscy jej członkowie (ojciec, jego 2 wujków, ojca przyrodni brat jest totalnym menelstwem).
on chyba trzyma się najlepiej, bo ma rodzinę, a tylko dzięki mojej mamie się nie stoczył.
Temat ciężki, jak zauważyła któraś, ale przecież to nasze życie, nasze rodziny, których nie wybrałyśmy, warto umieć się do tego czasem przyznać.
Ja, co gorsza, sama zauważyłam u siebie "skazę genetyczną", tylko u mnie to nie alkohol, a bardzo często jedzenie.
Jak się rozejrzymy wokół, to naprawdę ogromny procent z nas jest dotknięty tym problemem, tylko wiadomo, mało kto się przyznaje do tego otwarcie (bo po co?). Ale czasem dobrze to powiedzieć głośno, by zobaczyć, że to nie tylko nasz problem, że nie tylko my się z tym borykamy. We mnie nie ma chęci ratowania ojca. We mnie jest trochę chęć pomocy matce, która wykazuje symptomy współuzależenienia, wścieka się, a potem go broni lub usprawiedliwia, a potem czuje się pokrzywdzona. a teraz on przetracił wszystkie jej oszczędności, mama ze wspólnego konta nie umie zrobić przelewu (nie obsługuje komputera), przestała jeździć samochodem. 
i żal mi jej, i jestem na nią wściekła, że tak sobie odpuściła, tak zdała się na niego, a teraz nawet ona nie ma ani pracy, ani własnego konta, ani właściwie nic. i jak ją motywuję, by odświeżyła prawko, przypomniała jak się jeździ, kiedy chcę jej pokazać jak się obsługuje komputer/internet to ona ostatecznie się wymiguje...
mam 21 lat jest córką alkoholika mam nerwice lękowa i depresje.. radze sobie lekami nie długo zaczynam terapie dla Dorosłych Dzieci Alkoholików. Jest ciężko nie wiem czy stworze szczęśliwy związek bo nie wiem jaki on jest. Wychowałam się w piekle i dlatego w piekle umiem funkcjonować inne związki są dla mnie nie normalne. Jako osoba z DDA nie umiem wyrazić się mylę miłość z litością nie umiem żyć. Kupiłam podręcznik "Czas na wyleczenie " poleciła mi go pani psychiatra a ja polecam go wam. Żadne dziecko alkoholika nie będzie potrafiło normalnie żyć. Ja nie umiem wyobrazić sobie normalnego domu. Nie umiem Tworzyć trwałych więzi z ludźmi i rozmawiać z przełożonymi jak nauczycielem czy pracodawca. Rodzice nie rozmawiali ze mną. Nie wiem co to jest Kochany dom z dzieciństwa pamiętam tylko smród przetrawionego alkoholu i moczu i to że bardzo bałam się tam wracać. A dzieciństwo to dla mnie czarna dziura której nie chce pamiętać jeżeli owe było.
Pasek wagi
jak to ktoś powiedział: przeżywamy traumę dzieciństwa, a potem staramy się z niej wykaraskać przez całą dorosłość.
możemy się wyleczyć wystarczy terapia.... "przeżyć dzieciństwo w trybie przyspieszonym" przypomnieć co się z nami działo zrozumieć to wybaczyć pogodzić się z tym i dopiero zaczniemy żyć na nowo.
Ja swojej mamie nie współczuje że zostanie z ojcem ona wybrała taka droga nas też nie umiała obronić przed pijanym ojcem nawet nie próbowała.
Pasek wagi
Trzymam za Ciebie mocno kciuki!
patasola Ty też powinnaś się leczyć i każdy kto wychował się w takiej rodzinie tylko trzeba samemu do tego dość że potrzebuje się pomocy
Pasek wagi
ja się może kiedyś za to wezmę. w sumie z większością poradziłam sobie sama. przeszłam w sumie z 5 psychologów, ale żaden mi nie pomógł, może muszę jeszcze dojrzeć?
ja już nie mieszkam z rodzicami, przyjeżdżam tylko na święta. a wyprowadzka z domu była najlepszą terapią.
Moi rodzice piją. Ale nie jest to taki pospolite picie. Normalnie zarabiają, pracują. Ale po pracy w domu zawsze flaszka na stół i heja. Gadałam z nimi o tym ale oni to olewają, obracają w żart i mówią że w innych domach też tak jest i żebym nie przeżywała bo niczego mi nie brakuje. Już się do tego przyzwyczaiłam, piją odkąd pamiętam. A w związku nigdy nie byłam ....

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.