- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 listopada 2011, 17:23
Tak jak w temacie.
Dlaczego tak jest?
Nie mówię tu o wszystkich, ale sporo takich przypadków jednak jest...
Co takiego ma wpływ na tych ludzi?
Wcześniej jest fajnie, sielankowo....
A po ślubie i wspólnym zamieszkaniu często bajka sypie się jak domek z kart....
Osobiście nie znam wielu takich przypadków ( tylko 1 z bliższych znajomych, zakończony rozwodem) i sama do nich nie należę.
Czy u Was też zmieniło się na gorsze? Macie takie przypadki w swoim otoczeniu?
Edytowany przez FammeFatale22 1 listopada 2011, 17:24
1 listopada 2011, 19:00
1 listopada 2011, 19:05
drska-zgadzam się z Tobą
ze swoim M. nie mieszkałam przed ślubem -dopiero po.
Wszystko było pięknie-fajnie, czasem małe kłótnie ale to
tylko o pierdoły.
Dopiero jak pojawiły się dzieci-zmieniliśmy spostrzeżenia, uczyliśmy się siebie
na nowo
oraz jak żyć by sprostać nowym obowiązkom i problemom.
Co do zmiany-fakt nieprzespane noce-brak czasu na wspólne przyjemności, brak
czasu na wszystko i na wszystkich-dał do wiwatu i zrobił z nas trochę
zmęczonych ludzi ...sobą i wszystkim.
Były kłótnie, płacz-ale przede wszystkim ROZMOWA
to dużo daje-naprawdę!
Będąc w domu i słuchając opowiadań znajomych gdzie to oni nie byli i czego nie
widzieli, dodając do tego moje nie przespane noce, krzyki i ból głowy-człowiek
na okrągło by tylko wyżywał się że chce już zmiany poprzez naprawdę jakieś
pierdy
dlatego dużo rozmawiamy, wiem że mąż ma świadomość że wychowując dzieci w domu a nie oddając je do żłobka (broń Cię-nic do niego nie mam), odpalam dobrą robote- stresująca, pochłaniającą i wyczerpującą. Dlatego jak mam zły dzień-wysłucha mnie, a potem przytuli i mówi że jest już dobrze-będzie co raz lepiej. Bez tego-mogłabym oszaleć vice versa :) trafiłam na dobry "egzemplarz"
refleksja co „zmiany”
Otóż ślub-hmm co tu dużo pisać, była cześć oficjalna i impreza i ,...żyli długo
i szczęśliwie ..tak tak kończą się wenezuelskie filmy, jakieś bajki. Niestety
pod wpływem mediów ludzie co raz bardziej mają przekonanie że ślub-to tylko
papier-nic więcej, życie sie nie zmienia a co dopiero my, a jak przychodzą
wspólne troski, problemy-nagle sie okazuje że nie trafiliśmy na
"tego" bo on mnie nie rozumie bo ona mnie olewa, nie gotuje-każe prać,
że jestem uzależniony/zależna, nie jest taki jakiego sobie wyobrażałam, no cóż…
życie to nie serial "Majka"czy Prosto w serce".
Wspólne życie to WYZWANIE nikt nie gwarantował że będzie
lekko.
to wszystko da sie przeżyć pod warunkiem że się chce.
bo jak nie zależy to porażka....
Kiedy dochodzi do rozwodu szczególnie w dzisiejszych czasach zastanawiamy się
dlaczego im/nam się nie udało. „Rozwód
jest porażką dwojga ludzi, w końcu nie udało im się coś bardzo wiążącego,
jak nie najważniejszego. Jednakże "jeżeli już popełnimy błąd to dobrze
jest potrafić go naprawić, ale do tego potrzeba klasy, której wielu ludziom
brakuje". Nawet jeżeli ktoś kogoś zdradzi, toż już trudno, ale rozstańmy
się należycie, weźmy odpowiedzialność za wspólne decyzje, dzieci, itp, a nie
pakujmy walizki i od dzisiaj czysta karta w moim życiu. A tak wielu robi.”
Zgadzam się z tym w 100%.
Powodem rozwodów staje się również temat tego topiku- bo on/ona nie jest taki jak był wcześniej,nie tak miało to wyglądać, po pracy pochłania się czymś innym a nie tylko mną itp. Uwierzcie LEKARSTWEM na wszelkie problemy są ROZMOWY
Pozdrawiam
1 listopada 2011, 19:12
Edytowany przez anechca 1 listopada 2011, 19:15
1 listopada 2011, 19:16
1 listopada 2011, 19:19
1 listopada 2011, 19:24
1 listopada 2011, 19:27
1 listopada 2011, 19:52
Przyczyną może być to, że ślub to już jakiś tam kontrakt, z którego nie tak łatwo się wywinąć i po nim ludzie nagle przestają się starać, bo uznaja, że juz nie trzeba. Często np. kobiety tyją zaraz po ślubie, rok czy dwa, przestają o siebie dbać i takie przypadki znam osobiście. Innym ważnym czynnikiem jest wspomniane zamieszkiwanie razem dopiero po ślubie, co wiadomo z czym sie wiąże.
Bardzo często słyszy sie, że to kobiety częściej zmieniają się po ślubie, taka krąży ogólna opinia wśród facetów. Wydaje mi się, że faktycznie coś w tym jest.
A, no i jest też to, że przed ślubem zazwyczaj nie ma się jakiś wspólnych większych problemów, o których trzeba wspólnie porozmawiać, a kiedy już się pojawią, własnie po ślubie, okazuje się, że nasz partner nie potrafi otworzyć się emocjonalnie itp. - i to już problem głównie mężczyzn.
Edytowany przez entropiczna 1 listopada 2011, 19:57
1 listopada 2011, 20:14
> ostatnio ogladalam film wlasnie na ten temat
> ...nie moge sobie przypomnac tytulu ...ale tam
> bylo tak dokladnie pokazane zycie nazeczonych ,
> potem malzenstwa i te wszystkie codzienne problemy
> ...i zycie na wlosku ...na koniec okazalo sie ze
> przetrwali wszystkie ciezkie chwile z 3 dzieci i
> udalo im sie dozyc spokojnej starosci ....
O i tego życzę wszystkim na forum,bez wyjątku!
> Famme a co chciałaś napisać? spotkało kogoś to
> czego ja się obawiam???
Ni wiem, czy Ci to pisać..No,ale jak chcesz.
W moim najbliższym otoczeniu,była sytuacja gdzie życie było super.Oni bardzoo się kochali,powodziło im się,mieli już kilkuletnią córkę i postarali sie o 2 dziecko.... urodziło się, wszystko wydawało się być super! Po pól rocznym szczęściu nagle z mała zaczęło się dziać źle.... Już wcześniej jej rozwój był dość niepokojący........ Miała bodajże koło roczku, a ani nie raczkowała, nie mówiła.....Lekarz to zbagatelizował........ I pewnego dnia mała jej leciała z rąk. Helikopterem zabrali małą do Gdańska na oddział dziecięcy..badania..Wyrok.... Zaawansowany góz mózgu...... Horror trwał ponad 2 lata, wszystkie możliwe sposby zostały wykorzystane,ale mała skonała w hospicjum..W wieku 3 latek.
Przepraszam,że to napisałam.
Trzeba się cieszyć chwilą.
Edytowany przez FammeFatale22 1 listopada 2011, 20:16