31 października 2011, 15:47
zdecydowalam ze nie ma sensu dalej ciagnac naszego malzenstwa....bo ono poprostu nie istnieje:(zyjemy ze soba jak pies z kotem...zero milosci...czulosci...zainteresowania druga osoba:(ciagle klotnie,awantury...ciche dni ktore trwaja czasami nawet 2 tygodnie:(mam tego dosyc...dusze sie w tym zwiazku...nie jestem nawet w minimalnym stopniu szczesliwa...jestesmy po slubie ponad 2 lata...mamy niespelna 2 letnie dziecko...strasznie sie boje jak to bedzie dalej....ta cala sprawa rozwodowa,zalatwianie formalnosci, boje sie czy nie bedzie robil mi problemow w opiece nad dzieckiem....boje sie czy sobie poradze sama wychowywac dziecko....czy bedzie mnie na to stac:(boje sie przyszlosci....ale mam dosyc obelg,ponizania psychicznego,zycia na pokaz......mam dosyc:(
przepraszam ale musialam to komus napisac:(
31 października 2011, 18:33
moi tesciowie nie przepadaja za mnie...w szczegolnosci jego ojciec,matka mnie toleruje bo nie ma innego wyjscia..jest dla mnie mila jak mnie widzi...obiadek,ciasto, ale za plecami obgaduje ile wlezie...buntuje meza ze jestem taka i owaka...ze zle wychowuje dziecko,ze nie doceniam jej synka....kilka razy po awanturze rozmawialam z nia to zawsze go bronila..obojetnie co by zrobil to i tak to moja wina byla,to ja zawsze bylam ta gorsza...niedawno byla taka sytuacja ze poklocilam sie z nim bardzo,bylo ostro...malo brakowalo a uderzylby mnie...podniosl juz reke...nie wytrzymalam..wzielam dziecko i wyszlam z domu...zadzwonilam do jego matki,opowiedzialam wszystko,ze uzywal okropnych bluznierstw, ze ponizal mnie,ze reke na mnie podniosl...powiedzialam ze balam sie ze mnie uderzy,pobije...mu musialam uciekac z dzieckiem z domu...ze sie balam a ta do mnie z tekstem....dopiero teraz widze jaki ty masz trudny charakter...jaka ty jestes okropna dla niego...on tyle dla was robi a ty tego nie deceniasz...nawet nie zauwazasz jaki on jest dobry..... myslalam ze padne,ja jej mowie ze jej syneczek o maly wlos mnie nie uderzyl,ze bluznil a ona ze ja jestem taka zla...no poprostu zalosne:(ale ona tak zawsze...broni go za kazdym razem. obojetnie co on robi...ona zawsze staje za nim..rozumiem ze to jest jej jedyny syn,ze go kocha ale ludzie kochane zabilby mnie a ona by powiedziala ze pewnie byl zdenerwowany albo ze sie nie wyspal:/ tragedia....wiec niestety moi tesciowie to okropni ludzi..zaptarzeni w swojego synka jak w obrazek....
31 października 2011, 18:35
nie wiem po co spieszyć sie do tego "dobrobytu"
31 października 2011, 18:35
wiem ze czeka mnie duzo nieprzyjemnych rzeczy....rozmowy,formalnosci zwiazane z rozwodem...chodzenie po sadach...boje sie tego wszystkiego:(przeraza mnie to i to bardzo....nie ukrywam tego:(nie wstydze sie tego co powiedza ludzie,znajomi,moja rodzina.....
kiedys sie wstydzilam co bedzie jak odwolam slub,skoro juz dalam zaproszenia...zalawilam wszystko..ale bylam glupia...teraz mam to gdzies...doslownie...to moja zycie i moje decyzje....
- Dołączył: 2007-06-14
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 15666
31 października 2011, 18:36
> "jego bluznierstwa to....spierdal....zamknij morde
> bo ci zajeb.....jestes pierdol...downem...lecz sie
> psycholu itp"jezu, bierz ten rozwód bez wahania,
> nie myśl o żadnym godzeniu się i ratowaniu
> małżeństwa. ratuj swoją godność. trzymam kciuki.
- Dołączył: 2011-10-01
- Miasto:
- Liczba postów: 2073
31 października 2011, 18:39
Dajcie spokój, o co ona jeszcze ma walczyć?
Jak najszybciej drania wyrzucić, a w sądzie sprawę tak rozegrać, żeby nie było żadnej wątpliwości z czyjej winy rozpad małżeństwa, oraz że facet jest niezrównoważony i niebezpieczny (bo jest!!) - wówczas żaden normalny sąd nie zgodzi się na to, by taki ojciec zabierał do siebie dziecko na weekendy itp.
Nie pozwól sobie wmawiać żadnej winy, nie daj się! Musisz być silna, musisz walczyć o swoje, nie ulegaj mu, idź twardo do przodu. Mów sądowi o wszystkim, bez skrępowania czy wyrzutów. Żadnych sentymentów. I naprawdę - nie wierz w żadną zmianę, w żadne obiecanki. Podjęłaś decyzję i musisz się je trzymać. Dla siebie, dla dziecka. Będziesz jeszcze szczęśliwa. Poradzisz sobie.
I jeszcze jedno - życie jest nieprzewidywalne. Drugi człowiek jest zawsze zagadką. Nie wiń się za złą decyzję dwa lata temu. Chciałaś i wierzyłaś, że będzie dobrze. Może były sygnały, ale zakochana kobieta = naiwna, zaślepiona kobieta. Tak Cie los doświadczył, trudno, trzeba to przyjąć jako lekcję, ale przede wszystkim szybko zakończyć, po to, żeby odżyć. Podziwiam Cię za odwagę i życzę dużo siły. Za nic się nie wiń i nikomu nie daj sobie wmówić winy.
Przeczytałam kolejne Twoje posty, Ty masz dziewczyno piekło na ziemi... pomyśleć, że mamy tyle samo lat. Strasznie Ci współczuję:(:( Ta mamuśka to też patologia. Nie wiem, czy można coś takiego doradzać, ale może nagraj go następnym razem jak będzie się wściekał czy coś, żebyś miała dowody przeciwko niemu. Musisz sądowi udowodnić, że ten drań nie ma prawa się zbliżać do Twojego dziecka. Może też jakaś koleżanka, która słyszała waszą kłótnie... bądź dzielna:(
Edytowany przez BeAWoman 31 października 2011, 18:44
- Dołączył: 2007-06-14
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 15666
31 października 2011, 18:46
nie ma sensu walczyć...
serio, dziewczyno, uciekaj jak najdalej od tego typa!!!
i serio - tak będzie lepiej zarówno dla Ciebie jak i dla dziecka... życze Ci dużo siły i powodzenia. trzymam kciuki za Ciebie i wierzę, że jeszcze będziesz kiedyś szczęśliwa!! nie daj się!
- Dołączył: 2010-08-10
- Miasto: Hokkaido
- Liczba postów: 6384
31 października 2011, 18:48
Dobrze, że się rozstajecie, tak myślę. Właściwie Twoja decyzja. Pamiętaj, że czas leczy rany, skoro szczęśliwi razem być nie możecie, to niech każde będzie osobno szczęśliwe, a wtedy mniej odbije się to na dziecku, niż ciągłe kłótnie.
31 października 2011, 19:07
Bedzie dobrze,nic sie nie boj.Podobno kobieta ma w sumie nieodganione sily i moc,jaka odkrywa dopiero w kryzysowych sytuacjach.Powodzenia.Brawo za ta decyzje!!! Aha i jeszcze jedno-moja mama tez mnie wychowywala sama.Tato wyjechal za granice jak mialam 2 latka i nigdy nie wrocil.Moja mama miala wtedy 23 lata.dala rade!!!:) Dzis mam 26 lat i uwazam,ze zostalam wychowana na dobrego czlowieka.Glowa do gory!!!!I duzo szczescia kobitko!!!
31 października 2011, 19:07
Bedzie dobrze,nic sie nie boj.Podobno kobieta ma w sumie nieodganione sily i moc,jaka odkrywa dopiero w kryzysowych sytuacjach.Powodzenia.Brawo za ta decyzje!!! Aha i jeszcze jedno-moja mama tez mnie wychowywala sama.Tato wyjechal za granice jak mialam 2 latka i nigdy nie wrocil.Moja mama miala wtedy 23 lata.dala rade!!!:) Dzis mam 26 lat i uwazam,ze zostalam wychowana na dobrego czlowieka.Glowa do gory!!!!I duzo szczescia kobitko!!!
- Dołączył: 2008-05-27
- Miasto: Babilon
- Liczba postów: 417
31 października 2011, 19:11
trzymam za Ciebie kciuki. poradzisz sobie. musisz.
Edytowany przez busza 31 października 2011, 19:12