Temat: zdecydowalam sie na rozwod...po 2 latach malzenstwa

zdecydowalam ze nie ma sensu dalej ciagnac naszego malzenstwa....bo ono poprostu nie istnieje:(zyjemy ze soba jak pies z kotem...zero milosci...czulosci...zainteresowania druga osoba:(ciagle klotnie,awantury...ciche dni ktore trwaja czasami nawet 2 tygodnie:(mam tego dosyc...dusze sie w tym zwiazku...nie jestem nawet w minimalnym stopniu szczesliwa...jestesmy po slubie ponad 2 lata...mamy niespelna 2 letnie dziecko...strasznie sie boje jak to bedzie dalej....ta cala sprawa rozwodowa,zalatwianie formalnosci, boje sie czy nie bedzie robil mi problemow w opiece nad dzieckiem....boje sie czy sobie poradze sama wychowywac dziecko....czy bedzie mnie na to stac:(boje sie przyszlosci....ale mam dosyc obelg,ponizania psychicznego,zycia na pokaz......mam dosyc:(

przepraszam ale musialam to komus napisac:(
rozmawialismy mnostwo razy....po kazdej klotni czy awanturze odbywalimy szczera rozmowe..on zawsze przepraszal,obiecywal ze sie poprawi,ze postara sie zmienic swoje zachowanie,ze nie bedzie juz na mnie bluznic ani mi ublizac....na koncu przewaznie sie poplakal....  no i coz....bylo w miare dobrze max.2 miesiace a potem to samo...przy pierwszej lepszej klotni uzywal slow..zamknij sie bo ci zajeb....spierdal....zaraz ci przypierdol......itp..wkolko to samo....juz ponad 2 lata nic sie nie zmienilo:(myslalam ze sie dotrzemy,ze potrzebujemy czasu...ze wkoncu sie zmieni...ale nic...jak bylo tak jest...a nawet jet coraz gorzej...w sierpniu sie poklocilismy bardzo...jak zwykle bluznil, wrzucal mi...wyzywal od najgorszych...nie wytrzymalam i uderzylam go w twarz a on podniosl na mnie reke...co prawda nie uderzyl mnie...ale malo brakowalo...powiedzial ze nie bedzie sobie rak brudzil kims takim jak ja...potem slyszalam jak rozmawial przez telefon ze swoja matka i powiedzial jej....gdyby nie jej matka to pokazalbym jej co to znaczy szacunek do meza!!(wtedy akurat moja mama byla swiadkiem naszej klotni)ehh....po klotni zawsze mowi ze on ma taki charakter,ze jest nerwowy,ze zbyt szybko sie denerwuje....mowi tez ze tak sie zachowuje prawidziwy facet,ze ja nie znam zycia...ze nie wiem ze jak facet jest zly to krzyczy,bluzni....

>przeczytałaś w ogóle jej wypowiedzi, czy
> tak sobie miałaś ochotę pogadać? wszystko zostało
> już wcześniej opisane, przeczytaj jeszcze raz,
> jeśli nie zrozumiałaś sytuacji, zamiast dawać z
> d.. wzięte rady.

odpowiedziałam jedynie na zadany temat.
a przed chwilą uzupełniłam go o inne wypowiedzi. nie rozumiem, po co taki bulwers. sądząc po poście- temacie miałam prawo napisać swoje zdanie o rozwodach. reszta informacji była zawarta na kilku kolejnych stronach, ja odpowiedziałam temat.
Tymbardziej stamtąd spie(*&j.
Nie warto marnować zdrowia,czasów i nerwów na takiego
buraka.
Bardzo Ci wspolczuje. Nie wyobrazam sobie nawet jak maz moze sie w ten sposob odezwac do swojej zony. Ja bym sie od razu spakawala i wystapila o rozwod z jego winy. Nie ma prawa do Ciebie tak mowic, bez wzgledu na to co w jego opinii niby przeskrobalas.
Prześledziłam cały wątek i powiem jedno: Uciekaj dziewczyno, uciekaj!
jak juz pisalam wczesniej umowilam sie na czwartek z adwokatem,chce sie dowiedziec wszystkiego bo tak naprawde jestem zielona w tych sprawach:(nie mamy zadnego wspolnego majatku...typu mieszkanie/samochod itp..nie martwie sie o siebie,o to ze rozwod jest sytuacja stresujaca...boje sie tylko o dziecko...a najbardziej przeraza mnie fakt ze bedzie chcial mi zabierac corke...np.na weekendy,na wakacje,na ferie...oczywiscie nie bede miala nic przeciwko jak dziecko bedzie mialo ok.7 lat...ale poki jest male(ma niecale 2 lata)mam wielka nadzieje ze zaden sad nie postanowi zeby dziecko u niego spedzalo noce...nigdy nie bede ograniczala mezowi kontaktow z corka ale poki jest mala chce zeby byla ze mna,,zeby jezdzila do taty na cale dnie ale na noc zeby wracala do domu...boje sie tego:(bardzo....
sama jestem ponad 2 lata po ślubie i dziwi mnie strasznie jak ludzie po tak krótkim czasie wspólnego życia już decydują się na rozwód... różnie bywa ale zasadniczo doszłam do wniosku, że jeszcze nawet nie zdążyliśmy się z mężem dobrze poznać, spędzić ze sobą za dużo czasu i przeprowadzić wystarczającej ilości rozmów, pojechać w wystarczająca ilość miejsc...
sama nie wiem... ale wg mnie podjęcie tak ważnej decyzji w tak krótkim czasie jest po prostu nierozważne, niedojrzałe i egoistyczne
czasem wystarczy kilka szczerych rozmów i obustronne powiedzenie wprost o swoich oczekiwaniach, wątpliwościach, lękach
Pasek wagi
"po klotni zawsze mowi ze on ma taki charakter,ze jest nerwowy,ze zbyt szybko sie denerwuje....mowi tez ze tak sie zachowuje prawidziwy facet,ze ja nie znam zycia...ze nie wiem ze jak facet jest zly to krzyczy,bluzni...."

im dłużej czytam twoje wypowiedzi tym bardziej mam wrażenie że do ciebie nie dociera że tak nie powinno być. przywołujesz jego słowa, jakby były święte. skoro on powiedział, że tak się zachowuje prawdziwy facet, to widocznie tak ma być, ty to łykasz i akceptujesz. pokornie znosisz te upokorzenia, jak jakaś niedorozwinięta ofiara losu. dajesz się szmacić i pozwalasz żeby twoje dziecko wychowywało się w patologii. otrząśnij się w końcu i nie pozwalaj sobą pomiatać. matko boska, przejrzyj na oczy - to co się dzieje w twoim domu nie jest normalne i trzeba z tym skończyć. i nie ma tu miejsca na spokojne rozmowy, przepraszanie, płakanie. albo będziesz działać albo wcale ci nie będę współczuć, jak zacznie cię bić. ten rozwód jest konieczny! oby ci tylko nie zmiękły kolanka jak mąż przyjdzie przepraszać i obieca że to się więcej nie powtórzy. taki facet może ci tylko zniszczyć życie.
malakandra czy ty mieszkasz na ksiezycu i znasz marsjanski?

dziewczyna napisala wyraznie ze byly rozmow a facet ja wyzywa i chcial ja uderzyc

ten slub od poczatku byl pomylka, bo facet uniosl sie honorem i wygoda (seks, gotowanie itp)
narzeczona27 masz racje czesto go usprawiedliwialam i tlumaczylam ze pracuje,ze jest zmeczony, ze nie jestem dobra zona...ze nie dbam o niego tak jak powinnam...wmawialam sobie ze jestesmy mlodzi,ze potrzebujemy czasu,ze sie dotrzemy...uwazalam ze warto z nim byc dla dobra dziecka,zeby mial tate i mame....ale to nieprawda:(zrozumialam to..moze pozno bo minelo juz ponad 2 lata...ale teraz wiem ze to koniec..nie ma sensu ciagnac czegos co nie istnieje...a my zyjemy ze soba gorzej niz pies z kotem:(nawet ze soba nie rozmawiamy...kladziemy sie spac w 1 lozku ale jak 2 obce sobie osoby....jest naprawde zle:(

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.