Temat: zdecydowalam sie na rozwod...po 2 latach malzenstwa

zdecydowalam ze nie ma sensu dalej ciagnac naszego malzenstwa....bo ono poprostu nie istnieje:(zyjemy ze soba jak pies z kotem...zero milosci...czulosci...zainteresowania druga osoba:(ciagle klotnie,awantury...ciche dni ktore trwaja czasami nawet 2 tygodnie:(mam tego dosyc...dusze sie w tym zwiazku...nie jestem nawet w minimalnym stopniu szczesliwa...jestesmy po slubie ponad 2 lata...mamy niespelna 2 letnie dziecko...strasznie sie boje jak to bedzie dalej....ta cala sprawa rozwodowa,zalatwianie formalnosci, boje sie czy nie bedzie robil mi problemow w opiece nad dzieckiem....boje sie czy sobie poradze sama wychowywac dziecko....czy bedzie mnie na to stac:(boje sie przyszlosci....ale mam dosyc obelg,ponizania psychicznego,zycia na pokaz......mam dosyc:(

przepraszam ale musialam to komus napisac:(
Po pierwsze głowa do góry. Podjęłaś dobrą decyzję. Wyjdzie to na dobre i Tobie i dziecku i mam nadzieje że twojemu mężowi również. Na pewno sobie poradzisz z wychowaniem dziecka, nie zamartwiaj się na zapas. Jesteś młoda i masz całe życie przed sobą.Walcz o swoje szczęście bo tak jak już jedna z dziewczyn napisała szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko.
Dla tych którzy odradzają autorce rozwód proponuję postawienie się w roli dziecka, które za kilka lat będzie dokładnie wiedziało co tata mówi do mamy. Będzie słuchało opowieści koleżanek w szkole jak to tata z mamą się kochają i są szczęśliwi i będzie się zastanawiać dla czego u mnie tak nie ma. To dopiero będzie trauma dla dziecka. Lepiej mieć oboje rodziców, którzy kochają dziecko i nie są razem niż mieć oboje rodziców którzy żyją ze sobą jak "pies z kotem". Być świadkiem ciągłych awantur i nie wykluczone że w niedalekiej przyszłości nawet i rękoczynów.
Moim zdaniem podjęłaś słuszną decyzję i gratuluję Ci odwagi
oczywiscie ze mu powiem co planuje.....ide do adwokata w czwartek....musze sie wszystkiego dowiedziec co i jak...
ja mam 24 lata,on 26...wiem ze jestem mloda,ze cale zycie przedemna...ze teraz bedzie mi latwiej niz jakbym wziela ten rozwod w wieku 35 lat....bo niestety nie widze swojej starosci z nim...wiec licze sie z tym ze wczesniej czy pozniej rozwod by byl....wmawialam sobie ze najlepiej bedzie dla dziecka abym poczekala jeszcze troche...jak mala bedzie miala 3 lata...ze wtedy mi powie jak sie zahcowuje tata,czy na nia krzyczy itp....ale ja juz nie wytrzymam...
> > > Cóż pozostaje napisać, Brawo!Brawo?Niby
> czemu?2> lata i rozwód.Moim zdaniem oboje do
> małżeństwa nie> dorośli.Dlatego Brawo bo autorka
> pisała już o swoim związku w poprzednim temacie:
> http://vitalia.pl/index.php/mid/25/fid/201/odchudzanie/diety/forum/44/topicid/161431/sortf/0/rev/0/range/0/page/1/Poza
> tym darujcie te swoje opinie w stylu "czego się
> spodziewałaś biorąc małżeństwo ze względu na
> ciążę".Każdy może popełnić błąd, ważne, że teraz
> próbuje to naprawić, chociaż to nie będzie łatwe.
> Po co ma żyć w chorym związku? Dla dziecka?
> Dziecko ma się wychowywać przy rodzicach, którzy
> się nie kochają?Tak więc żałosne i wredne są te
> wasze opinie, panie NIEOMYLNE.

ZGADZAM SIE 100%
nigdy go za takie chamstwo nie powinnaś usprawiedliwiać.
należy ci się szacunek jak każdemu, nie jesteś jakimś popychadłem.
nie łudź się że on się nagle zmieni, tacy faceci się nie poprawiają, będziesz się tylko pogrążać w toksycznym związku, a on będzie się posuwał coraz dalej w poniżaniu ciebie.
zrobiłaś błąd że za niego wyszłaś, choć miałaś już przed ślubem dowody że cię nie szanuje. nie ma teraz co rozpaczać, trzeba dopełnić kilku formalności, nie jest to takie trudne. kilka miesięcy i po sprawie. dla dziecka dorastanie bez takiego ojca będzie lepsze. wiem, bo moja mama nie zrobiła tego co powinna i przeżywałam koszmar przez całe dzieciństwo. ojciec wyżywał się na nas, szmacił, poniżał. przeszłam przez kilka psychoterapii a i tak wiem, że te doświadczenia zryły mi psychikę na zawsze. szkoda, że mojej mamie nikt nie zasugerował rozwodu, kiedy zaczynało być źle. nie popełnij największego błędu swojego życia i nie zrezygnuj z rozwodu. to dla dobra twojego i dziecka.
dasz rade... jestesmy z Toba... dobrze ze chcesz od niego odejsc, po przeczytaniu tero wszystkiego az serce mi sie kraja:(
Oczywiście,ze brać rozwód,nogi za pas i uciekać,gdzie pieprz ronie a nie tkwić przy prostaku.
I darujcie sobie te opinie "dziecko to,dziecko siamto".To nie jest jej wina,że facet okazał się kawałem sku%$$#a
Wczoraj jak laska pisała,ze chce wziaść rozwód ,bo ma malo seksu w malżeństwie to jakoś skandalu
nie było a tutaj są poważne argumenty! I nie ma co się w taki zwiazek angażować.
A jeśli chodzi jeszcze o dzieciaka to bachory teraz są na tyle
perfidne,ze potrafia powiedzieć takiej samotnej matce za kilka lat"to przez ciebie tatuś od nas odszedł"więc nie ma co się dla nich az nadto poświęcać. Wszystkiego Najlepszego dziewczyno ale szczęścia to ty szukaj gdzie indziej.Powodzenia
ja nie mowie ze ja bylam idealna zona...od samego poczatku mialam problemy z gotowaniem...nie wychodzilo mi to zbyt dobrze,ale zawsze mial cos do jedzenia jak wracal z pracy...nie zawsze to bylo 2 danie z wielka iloscia miesa...czasami zupa..pierogi..ale zawsze cos bylo a on i tak narzekal...i wybrzydzal...uwaza ze nie sprzatam...ze w domu jest burdel;/ale to nieprawda...mamy male dziecko...musialabym odkurzac co 1 godzine..bo ato dziecko wyleje picie..nakrusza ciastkami...a on mi wciaz powtarzal ze nie umiem gotowac,ze nie sprzatam....nie mowie ze wina jest tylko jego....bo ja tez zawinilam...ale ja nigdy nie bluznilam na niego,nie obrazalam...zawsze chcialam rozwiazywac problemy na spokojnie bez awantury i krzykow....
spróbowałaś chociaż z nim porozmawiać?
spróbowaliście coś naprawić?
rozwód to najprostsze rozwiązanie, zwłaszcza teraz. moim zdaniem to ostateczność.
po dwóch latach małżeństwa trudno mówić o problemach, bo nie pożyliście razem. chyba że w kwestii dziecka. może przez nie spędzacie ze sobą mniej czasu? na twoim miejscu najpierw spróbowałabym z nim porozmawiać. to nie boli, a jemu z pewnością też w pewnym stopniu przeszkadza ta sytuacja. czy w ogóle wyraża chęć walki o wasz związek. czy tobie zależy? wam obojgu?
jeśli tak, dajcie sobie czas na naprawienie błędów.
jeśli się nie uda, złóż pozew o rozwód. choć sama nie popieram rozwodu z powodu "oziębienia relacji" czy nawet kłótni... może po prostu weszliście teraz w taki okres, macie dość czegoś, siebie nawzajem. czasem wystarczy przeczekać.
oczywiście nie zawsze, ale jestem za rozmową, szczerością i chęcią naprawienia najpierw, a dopiero jak się nie uda- ewentualną separacją czy rozwodem.

edit:
dopiero teraz przeczytałam resztę Twoich wypowiedzi dotyczących waszego związku. jeśli Cię poniża i wyzywa, nie wahaj się co do rozwodu. to się nie zmieni, wiem, bo moi rodzice żyją tak ze sobą już ponad dwadzieścia pięć lat. na początku wyzwiska, potem picie, potem jeszcze bicie.
jeśli jest źle, to dla dziecka będzie lepiej, gdy będziesz samotną matką, niż żeby miało taki dom. powodzenia!

nawet jakbyś leżała cały dzień brzuchem do góry, to nie ma prawa cię wyzywać, poniżać i szmacić.
przestań szukać winy w sobie.
ja bym takiemu xxx nawet kanapki nie zrobiła.
im dłużej dajesz się tak traktować tym gorzej dla ciebie i dziecka, pokazujesz małej złe wzory, ona uczy się że faceci mogą szmacić kobiety i kiedyś sama będzie miała takiego xxx, od którego nie zazna szacunku. im szybciej odejdziesz tym większa szansa, że mała zapomni o złych przykładach. (przepraszam, jeśli pomyliłam płeć dziecka, ale wydawało mi się że to dziewczynka).

edit:
"spróbowałaś chociaż z nim porozmawiać?
spróbowaliście coś naprawić?
rozwód to najprostsze rozwiązanie, zwłaszcza teraz. moim zdaniem to ostateczność.
po dwóch latach małżeństwa trudno mówić o problemach, bo nie pożyliście razem. chyba że w kwestii dziecka. może przez nie spędzacie ze sobą mniej czasu? na twoim miejscu najpierw spróbowałabym z nim porozmawiać. to nie boli, a jemu z pewnością też w pewnym stopniu przeszkadza ta sytuacja. czy w ogóle wyraża chęć walki o wasz związek. czy tobie zależy? wam obojgu?
jeśli tak, dajcie sobie czas na naprawienie błędów.
jeśli się nie uda, złóż pozew o rozwód. choć sama nie popieram rozwodu z powodu "oziębienia relacji" czy nawet kłótni... może po prostu weszliście teraz w taki okres, macie dość czegoś, siebie nawzajem. czasem wystarczy przeczekać.
oczywiście nie zawsze, ale jestem za rozmową, szczerością i chęcią naprawienia najpierw, a dopiero jak się nie uda- ewentualną separacją czy rozwodem."

przeczytałaś w ogóle jej wypowiedzi, czy tak sobie miałaś ochotę pogadać? wszystko zostało już wcześniej opisane, przeczytaj jeszcze raz, jeśli nie zrozumiałaś sytuacji, zamiast dawać z d.. wzięte rady.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.