Temat: Płacenie na randce - proszę o dyskusję!

Pytanie takie jak w temacie - kto z Was placi na randce? Zaznacze, ze nie chodzi o pierwsze spotkania, a juz roczny zwiazek i wypady na jakies zarelko, kino itp. U mnie w zwiazku od zawsze placi sie po polowie, ale ostatnio jak znajomi (faceci) uslyszeli, ze rowniez place, to zlapali sie za glowe, zrobili z mojego faceta ciote ("bo facet to nie powinien nawet pozwolic kobiecie wyciagnac portfela z torebki!!"). Jak jest u Was, jak robia Wasi faceci? Przyznam, ze moj facet rzadko zaprasza mnie na kolacje, czesciej razem wychodzimy i razem placimy, on nigdy nie protestuje, ze zaplaci sam. Raczej mi to nie przeszkadzalo, bo ani on mnie nie utrzymuje, ani nie mamy dzieci czy cos, wiec dlaczego ma zawsze placic za mnie? Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
> facet płaci, kobieta sprząta i gotuje-takie mam
> zdanie i tyleKażdy powinien znać ''swoje
> miejsce'' 
 szczerze Ci współczuję Twojego podejścia skoro Twoje miejsce jest w kuchni i przy miotle
Pasek wagi
Jak nie miałam pieniędzy to płacił chłopak, no niestety, z musu.
Mam pieniądze, płacę równo - jestem partnerką mojego męża a nie jego utrzymanką.
Chyba że ktoś "zaprasza" na coś, to wtedy płaci zapraszający.
Nie rozumiem panienek, które wymagają opłacania.
Nie rozumiem facetów, którzy swoją męskość potwierdzają płacąc za dziewczynę.
Ten specyficzny zwyczaj wziął się z czasów, kiedy kobiety nie zarabiały, tylko miały za zadanie pięknie wyglądać. Mąż zarabiał, utrzymywał dom i kobietę, wydzielał jej drobne na sukienkę i szminkę, zabierał na kolacje, za które płacił oczywiście. Gest męża czynił z niego kulturalnego mężczyznę.
Od kilku dziesięcioleci kobiety potrafią same się utrzymać, nie dostają kieszonkowego od męża, nie proszą go o pieniążki i nie są od niego uzależnione.
Zwyczaj płacenia za kobietę to pozostałość nieaktualnego systemu patriarchalnego. A nie żaden przejaw dobrego wychowania. Jak ktoś uważa, że "męska duma" nie pozwala mu patrzeć jak kobieta płaci za siebie, to ja dziękuję za takiego "partnera".

hmmmm, ale rownouprawnienia nie ma... ja jestem za placeniem na pol, ale jesli bybylo. A poki co, facet powinien chociaz czasami placic. Nie zawsze. Ale jak zarabia.. od czasu do czasu powinien.

Nie mam tez nic przeciwko zeby placila kobieta. Ale nie wypierajcie sie rownouprawnieniem..... bo takowe nie istnieje.

> hmmmm, ale rownouprawnienia nie ma... ja jestem za
> placeniem na pol, ale jesli bybylo. A poki co,
> facet powinien chociaz czasami placic. Nie zawsze.
> Ale jak zarabia.. od czasu do czasu powinien.

co to znaczy że nie ma równouprawnienia?
to żart czy ironia?
czy tylko chodzi o twój związek?
PS. bo tak ogólnie na świecie to równouprawnienie jest.
ja nawet jak wychodzę z kumplami, to mi nie dają płacić.
ogólnie takie liczykrupstwo widziałam WYŁĄCZNIE wśród Polaków. Trochę po świecie pojeździłam, widziałam, jak to bywa.
i nie chodzi tu o to, że szkoda mi kasy, czy coś. Miło jest po prostu być rozpieszczaną, widzieć, że komuż zależy, by Ci dogodzić.
> > facet płaci, kobieta sprząta i gotuje-takie mam>
> zdanie i tyleKażdy powinien znać ''swoje>
> miejsce''  szczerze Ci współczuję Twojego
> podejścia skoro Twoje miejsce jest w kuchni i przy
> miotle

A dlaczego musisz Jej współczuć. Jeśli Jej to odpowiada...


Moim zdaniem to zalezy od pary. Jak każdemu jest wygodniej. To nie kumple czy koleżanki mają decydować o finansach, tylko sama para (bez różnicy czy z długim czy z krótkim stażem) ustala sobie zasady. Jak ktoś jest w związku partnerskim, to będzie się starał dzielić po połowie, jak ktoś woli bardziej tradycyjny podział - wtedy zapłaci facet. Jak babka chce być niezależna i lubi dominować, to ona będzie tylko płacić.
Bez sensu pisanie o odczuciach typu utrzymanka itp. Przecież to każdego indywidualna sprawa. Ważne aby para z związku czuła się dobrze, a nie że np. jedna ze stron będzie czuła się wykorzysywana
> > hmmmm, ale rownouprawnienia nie ma... ja jestem
> za> placeniem na pol, ale jesli bybylo. A poki
> co,> facet powinien chociaz czasami placic. Nie
> zawsze.> Ale jak zarabia.. od czasu do czasu
> powinien.co to znaczy że nie ma
> równouprawnienia?to żart czy ironia?czy tylko
> chodzi o twój związek?PS. bo tak ogólnie na
> świecie to równouprawnienie jest.

chyba w cukierkowym świecie kucyków
teoretycznie jest, ale w praktyce?? nie.

> > hmmmm, ale rownouprawnienia nie ma... ja jestem
> za> placeniem na pol, ale jesli bybylo. A poki
> co,> facet powinien chociaz czasami placic. Nie
> zawsze.> Ale jak zarabia.. od czasu do czasu
> powinien.co to znaczy że nie ma
> równouprawnienia?to żart czy ironia?czy tylko
> chodzi o twój związek?PS. bo tak ogólnie na
> świecie to równouprawnienie jest.

 

Tak? a gdzie jest? chyba ze rownouprawnieniem nazywasz, to ze w wielu firmach, na tym samym stanowisku (wysokim) facet potrafi dostac 10 tys, kobieta 7 tys. Za tak samo wykonywana prace, nie ma rownych płac. Nie uwazam tez zeby rownouprawnieniem bylo to, ze kobieta, jest zmuszana np do donoszenia niechcianej ciazy, podczas kiedy mezczyzna, nie musi ponosic zadnych konsekwencji?

> hmmmm, ale rownouprawnienia nie ma... ja jestem za
> placeniem na pol, ale jesli bybylo. A poki co,
> facet powinien chociaz czasami placic. Nie zawsze.
> Ale jak zarabia.. od czasu do czasu powinien. Nie
> mam tez nic przeciwko zeby placila kobieta. Ale
> nie wypierajcie sie rownouprawnieniem..... bo
> takowe nie istnieje.

 

Jeśli nie istnieje u ciebie, to tylko dlatego że wyraziłaś na to zgodę. Tak zazwyczaj jest wygodniej...

  Albo jesteś jego ukochaną albo kumpelką. Za ukochaną facet z przyjemnością płąci sam.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.