Temat: zwiazki na odległosc

co sadzicie na ten temat? 
sisiak 
nie, zwiazek to cos wiecej niz tel, sms czy wieczorny skype. jak z kims na odleglosc mozna zbudowac dom i relacje nie znajac jego codziennych zmagan. nie pakowalabym sie w zwiazek dla samego bycia z kims i obiecywania fikcyjnej wiernosci. jesli decyduje sie z kims dzielic radosc i smutek to powinnismy przebywac tyle ile mozemy. w zwiazkach na odleglosc tego nie da sie zrobic bo nie chcemy sie tym dzielic, a nie, nie mozemy. zamiast pakowac sie w nienormalny? zwiazek wolalabym spotykac sie na luznej stopie z kochankiem. mialabym i rozmowe, towarzystwo i seks bez czekania na ksiecia
ja nie zgadzam sie na zwiazki na odleglosc, po to sie jest razem zeby razem podazac sciezka, raz ze to bez sensu a dwa kasy idzie jak lodu na glupia podroz zeby sie spotkac. nie, seks nie jest najwazniejszy, wazne jest dzielenie sie problemami, wsparcia, radoscia, spedzenie czasu. o gospodarowaniu mowie odnosnie wspolnych wydatkow, mowilam o zbudowaniu domu, bo po co mam go zbudowac z kims kogo nie znam, czy widzac kogos raz na miesiac raz na rok moge powiedziec ze go znam?i bujam sie tak 4 lata w zwiazku pod znakiem ? na odleglosc, widzimy sie 12 razy i co?lecimy budowac dom? a ktore sie przeprowadzi? on jak ma zycie po ukladane?fajna prace czy ona?kochajaca polske,majaca przyjaciol nie chce zostawiac rodziny. skoro ktos nie kwapil sie przez ten czas na krok na przod - wyjade z pl na stale do ciebie, to po co ma to robic po roku,3,7 latach?
Nie no, bez przesady, jeśli ludzie się kochają to oboje dążą do tego by ze sobą być normalnie, a nie na odległość... Wtedy właśnie jeszcze bardziej kieruje się swoje starania na to, by taka możliwość zaistniała. No bo sorry, nie uwierzę że komuś zakochanemu może taki układ pasować...
A żeby kogoś poznać nie trzeba widywać się codziennie. Ja z moim rozmawiałam codziennie po kilka godzin a widzieliśmy się raz w miesiącu. I jakoś się poznaliśmy.
Związek na odległość nie koniecznie musi być taki jak napisałaś, że ktoś musi zostawić rodzinę, czy tam pracę. Pomyśl ile jest właśnie sytuacji odwrotnych, kiedy to sytuacja finansowa zmusza kogoś do wyjazdu. To co, mąż jedzie za granicę i nie ma początkowo możliwości sciągnąć rodziny, to od razu mają się rozejść bo na odległość to bez sensu?

nhbvn

nie wierze ze jak facet jedzie za granice zarobic na rodzine to go nie stac na sciagniecie ich. bilety lotnicze nie kosztuja majatku

wyrazilam opinie ze mnie takie zwiazki nie pasuja. podalam swoje argumenty, jak komus taki uklad pasuje to jego sprawa
Aga mylisz się. Jeśli chce się odłożyć to lepiej się wychodzi na tym gdy rodzina jest w Pl a mężczyzna za granicą niestety. Ściągając rodzinę do siebie automatycznie potrzeba mieszkania a nie pokoju (większe koszta) oraz więcej pięniędzy na życie jedzenie itp.  u nas 2 tysiące złotych to np w Niemczech 500 euro... te 500 euro TAM to jest nic...   a unas 2 tys złotych to już jednak jakaś kasa, a pomyśleć że niekotrzy tu żyją za 500-600 zł renty..
jezdzilam 70 km do mojego ex przez weekend co tydzien czasu, jednorazowo schodzilo mi 30 zl na sam dojazd w 2 strony - pkp + bilety mzk. tj przykladowo 60 zl wekendowo -  bo pojechalam, pt i ndz, i wieczorem wracalam, bo nie ma jak przenocowac (hotel to kolejny dodatkowy koszt) x 4 razy tj 240 zl na sam dojazd miesiecznie, . to jest nic, masz racje. ta kasa to polowa kasy np na wklad do wynajecia pokoju dla 2 osob, badz jednej - wszystko zalezy gdzie i jak

jesli decyduje sie byc z kims w zwiazku to nie ma opcji ze on wyjezdza na rok dorabiac na zwiazek, bo dla mnie to bes sensu.albo jestesmy razem albo spadaj do nowej piaskownicy, wyjazd za granice, badz mieszkanie 400 km w rodzinnym domu to inne zycie niz przyjazdy weekendowe czy co miesieczne zeby pogadac o minionym tygodniu i wyjsc na spacer

powiedzialam ze jest brak bliskosci, zaden telefon nie zastapi przytulenia i rozmowy w 4 oczy.

Druga rzecz, że ktoś może mieć studia do skończenia, albo zwyczajnie musi odłożyc troche pieniędzy na start w nowym miejscu lub znaleźć tam pracę.

no i to mi chodzilo. studia sa wazniejsze niz bliskosc z druga osoba.i tym samym to argument ze trzeba sie przygotowac na przeprowadzke, wiec to nie jest hop siup i czlowiek nie jest chetny bo przychodzi do nowego srodowiska i musi sie zapoznawac z kolegami z nowej piaskownicy

Automatycznie podważasz tym swój argument o tym wspólnym domu. Może ktoś chciał lepiej poznać tą osobę, a nie po roku (12spotkaniach jak to określiłas) z kimś mieszkac?

a) spotykam sie z kims 3 razy w tygodniu to da mi  to 12 spotkan/m-c i 144 spotkan/ rok 
b) spotykajac sie z kims co 4 tygodnie to jest 1 spotkanie/ m-c i 12 spotkan na rok

mowisz ze w zwiazku na odleglosc szybciej sie dazy do wspolnego zamieszkania, ale potrzeba czasu zeby sie poznac i stad mijaja lata na decyzje o przeprowadzce ale zeby nadrobic tyle spotkan jak przypadku sytuacji (A) potrzebujesz 12 lat 

a jeszcze dolozyc argument ze ktos musi odlozyc kase albo ukonczyc studia dochodza kolejne dodatkowe miesiace

a porownywanie przyjaciolki do chlopaka/narzeczonego jest smieszne. po  \to deklaruje sie w zwiazku zeby spedzic z ta osoba czas a nie  z przyjaciolka, wiec skoro przyjaciolka da mi to co chlopak to po co sobie glowe chlopakiem zawracam?

chcesz sie bawic w takie zwiazki, prosze bardzo. ja szukam mezczyzny z okolic miejsca zamieszkania, a nawet z miejscowosci w ktorej przebywam



Byłam w takim związku... Po 4 miesiącach się skończył.
>Może ktoś chciał
> lepiej poznać tą osobę, a nie po roku
> (12spotkaniach jak to określiłas) z kimś
> mieszkac?a) spotykam sie z kims 3 razy w tygodniu
> to da mi  to 12 spotkan/m-c i 144 spotkan/ rok b)
> spotykajac sie z kims co 4 tygodnie to jest 1
> spotkanie/ m-c i 12 spotkan na rok

To po ilu spotkaniach już się kogoś bliżej poznało? A ile spotkań trzeba zaliczyć, żeby się zaręczyć, czy razem zamieszkać? Dajcie spokój, miłość to jest uczucie, a uczuć nie da się wsadzić w żadne ramy. Czasem w ciągu godziny można kogoś poznać bliżej niż samą siebie. Są ludzie, którzy poruszają w nas takie cząstki duszy o których sami nie mieliśmy pojęcia. Sama tego doświadczyłam i jakoś po 4 latach małżeństwa nadal jesteśmy ze sobą szczęśliwi i tak samo zakochani. A zaręczyliśmy się po spędzeniu ze sobą 20 dni.

>jesli decyduje sie byc z kims w zwiazku to nie ma opcji ze on wyjezdza na rok dorabiac na zwiazek, bo dla mnie to bes sensu.albo jestesmy >razem albo spadaj do nowej piaskownicy,

Wybacz, ale tekie podejście do sprawy oznacza, że w Twoim słowniku nie ma słowa "miłość". Jeśli byś tego kogoś prawdziwie kochała, to czekałabyś na niego ten rok.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.