Temat: zwiazki na odległosc

co sadzicie na ten temat? 
czy coś na odległość można nazwać związkiem?
wiem że to nie dla mnie -bo lubię się do mojego męża przytulic , kiedy chcemy robimy co chcemy spacer, rower itp, powazne rozmowy i mniej poważne - poprostu potrzebuje jego bliskości
chociaż kilka moich koleżanek niestety ale są w takich związkach on pracuje gdzieś daleko a ona tu z dzieckiem
ale oboje dużo tracą nie widza jak dzieci dorastają
odzwyczajają się od siebie- moja koleżanka kiedyś powiedziała jak jej facet przyjechał na trochę niech już jedzie mam go dość
a czasami odległość niszczy
Pasek wagi
ja niestety od piatku bede w zwiazku na odlegloscjutro wracam na stale do polski a moj facet zostaje w holandi, mam nadzieje ze jakos to przetrwamy...
Ja właśnie rozpoczęłam taki związek. Nie wiem jak będzie, jak wszystko się potoczy, ale chcemy spróbować. Zobaczymy się pewnie dopiero w październiku, ale codziennie mamy kontakt. Myślę, że mimo wszystko, to może mieć sens i warto spróbować, bo chodzi o nasze życie i nie można bać się takich decyzji. Jeśli nie wyjdzie, to trudno :)
Też sądziłam że mój związek nie przetrwa. Rok żyliśmy na odleglość ponad 1500 km. Raz w tygodniu rozmowa przewz skype, w tym czasie widzieliśmy się tylko 3 dni. Dziś mieszkamy razem i jest jeszcze lepiej niż przed tą rozłąką. Jeśli się naprawdę kocha, to da się to wytrzymać. Dla chcącego nic trudnego.
Ja uwazam, ze jezeli sie kogos kocha to odległosc nie jest przeszkodą... Jezeli ktos ze względu na odległosc powie "kocham cie, ale mieszkamy zbyt daleko wiec to nie ma sensu" to raczej nie jest prawdziwa milosc. 
Nie no, dajcie spokój, nie wierzę, jak można nie wytrzymać na odległość kiedy się kocha... Przecież miłość to nie tylko kontakt fizyczny... Póki są z obu stron uczucia to się wytrzymuje. Tyle że zwykle ten co jest daleko po jakimś czasie zaczyna blednąć, a w zasięgu ręki kręci się tyle innych... To samo z drugą stroną. Czasem nie wychodzi, cóż, trudno :-)

Ja też byłam w związku na odległość. Tyle że my się poznaliśmy w sumie przez internet, dzieliło nas 720 km. Kiedy w końcu doszło do spotkania oboje wiedzieliśmy że jesteśmy dla siebie stworzeni... Spędzaliśmy ze sobą jeden weekend miesięcznie. Po roku związku wyjechaliśmy razem za granicę i zarobiliśmy sobie na ślub który odbył się półtora roku po tym jak się poznaliśmy. Od 4 lat jesteśmy małżeństwem.
Powiem tak - prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
Jestem na tak! :)

Mija szósty rok mojego związku. Przez pierwsze dwa lata dzieliło nas 120km, widywaliśmy się raz na tydzień/dwa, przez pewien czas raz na miesiąc. Po dwóch latach dzieliło nas 30km. Teraz w ciągu roku akademickiego mamy do siebie 15minut, w ciągu wakacji- 30km. Cztery razy mój ukochany wyleciał na 3-4 miesiące do UK.

Fakt, że bywało ciężko. W pewne walentynki kiedy nie odebrał mnie ze szkoły (miał zajęcia 30km ode mnie) przepłakałam cały dzień. W naszą pierwszą rocznicę tak samo... Kiedy leżałam w łóżku ze wstrząśnieniem mózgu, on siedział daleko, daleko i pocieszał swoją byłą, bo zerwał z ną jej kolejny facet- do mnie i tak nie mógł przyjechać, bo dał rady tylko w weekendy, ale pękało mi serce. Kiedy moje koleżanki chodziły na randki i wyjeżdżały z chłopakami na wakacje, ja dzielnie czekałam na niego (właśnie w wakacje jeździł do Anglii)... Wniosek- Nie zawsze było kolorowo.
Ale każde nasze spotkanie było jak wybuch radości, do dziś ciężko się nam sobą nacieszyć. Nauczyliśmy się doceniać swoją obecność.
Ten związek dał mi wiele motywacji, wiedziałam, że muszę się uczyć, żeby iść na studia, że muszę iść do pracy, żeby móc mieszkać jeszcze bliżej... Za rok planujemy zamieszkać już razem. Za trzy lata prawdopodobnie ślub. Ale ja już wiem, że nic nas nie rozłączy.
Gdyby nie odległość, codzienne pisanie maili, telefony, skype, radość z każdego dotyku- pewnie już dawno nasz związek wypaliłby się kompletnie. Ale dzięki temu, że nie było nam dane się sobą znudzić, teraz cały czas wciąż się poznajemy, dogrywamy... :)

Więc pytam- związek na odległość, czemu nie?! :)

Pasek wagi
nie wierze w cos takiego. brakuje bliskosci, rozmow o powaznych sprawach. po czasie czlowiekowi moze sie odechce milosci, skoro mam tutaj inne zycie to po co mam myslec o tamtej osobie
powazne sprawy - co sie dzialo w pracy, zdrowie, rodzina itp. 
jesli zmarlaby mi najblizsza osoba to komu bym sie w rekaw wyplakala? przez telefon bym szlochala?

jak taka para moze np ustalac chec wspolnego zamieszkania, nie ma gospodarnosci pieniedzmi. brak spedzenia czasu. mam faceta ale z nim nie pojde do kina bo mieszka 500 km ode mnie, wiec ide z psem? 

po co mi taki zwiazek? zeby raz na miesiac sie pobzykac, albo raz na rok? zeby raz na rok isc do cholernego kina? zebym myslala czy nikogo nie bajeruje? nie szkoda czasu?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.