Temat: Co z tym chłopem?!

Słuchajcie, nie wiem już co gotować na obiady bo mam potwornie wybrednego faceta.
Weźmy paprykę - raz je, raz nie je. Raz mu szkodzi, a raz nie.
Fasola czerwona - niby szkodzi.
Czosnek - nie ma mowy. Jak nie powiem, że jest to zje i nic nie mówi. Jak powiem - to nie smakuje, dostaje sraczki etc.
Majeranek - nie ma mowy.
Ryby - nie.
Kasze - nie.
ogórek kiszony - nie
chrzan-nie

mój facet też jest wybredny i nie lubi wielu produktów, ale jakoś dajemy radę. 

ja się zajmuję zakupami (tzn. zamawiam je przez internet ;)) i po prostu pytam co ma zamiar jeść w nadchodzącym tygodniu.
czasami decyduję za niego, ale już wiem co kupować, a czego nie, a to że je tylko 4 różne dania obiadowe na przemian to już jego problem ;)

gotowaniem ostatnio też zajmuję się ja, bo lubię to robić i mam zdecydowanie więcej czasu (chociaż był dosyć długi okres kiedy było odwrotnie) i po prostu robię dwa oddzielne dania 'na szybko' i voila ;)
Pasek wagi
Mój chłopak też nie lubi pewnych produktów. Gdy nie powiem mu, jak przygotowałam dane danie - bardzo mu smakuje, ale gdy widzi jak przygotowuje dane danie (bez tłuszczu) od razu jest kręcenie nosem. Oczywiście i ja mam swoje wpadki kulinarne, więc zawsze oczekuje szczerej odpowiedzi. Po prostu, tacy są niektórzy... nie tylko faceci.
Każdy człowiek ma listę rzeczy, których jeść nie zamierza. Irytujące jest jednak w przypadku, który opisałaś, że raz mu coś pasuje, a innym razem nie. Niech się określi po męsku! 
niech sam sobie gotuje..???
Pasek wagi
haha jak sie nie podoba to wypad albo siedz glodny x

jak mu się nie podoba to niech sam zacznie gotować dla siebie:)
To mam chyba szczęście bo mojemu zawsze smakuje wszystko to co zrobie i mówi że pyszne bo mojej roboty :D 
mój je wszystko co mu ugotuję, upiekę i jest szczęśliwy:):D Kiedy przestałam jeść mięso, nadal jadł to co gotowałam i nigdy nie mówi, że czegoś nie lubi, poza domem też juz praktycznie mięsa nie tknie.  Więc wszystko zależy od faceta i od Twojego gotowania- ja podobno gotuję nieźle :)
Ja mam tak z tatą, od kilku lat gotuję w domu, nic mu nie smakuje, przyprawy z kosmosu, nazwy jeszcze gorsze.
Podam na talerzu - NIE, nie chcę córeczko, nie jestem głodny,i będzie siedział do usranej śmierci. Ale jak zgłodnieje to zje i wtedy jest ok. I też ciągle zapomina, że jednak coś mu kiedyś smakowało...czasami mnie o coś poprosi ja to robię, to zdziwiony, ze "przecież było inaczej". Se nie, roztopiony ser ok. Ziemniaki ok, stłuczone ziemniaki- ble. Serek topiony nigdy, serek topiony w zapiekance- super. Masakra,,,

Hehe mówi, że jestem najlepszą kucharką na świecie.

Natomiast mój facet uwielbia moją kuchnie, mówi, że ratuję go od mdłych potraw mamy.
Rozumiem że można nie lubić szpinaku czy owoców morza i jest ok.Ale zupełnie nie rozumiem że jednego dnia ktoś zajada się ziemniakami a drugiego wręcz ich nienawidzi.O co chodzi?
Po prostu mąż ma za dobrze w pupci :-)
Teściowa mojego męża nauczyła wszystkiego jeść,mieli przez pewien czas bidę więc chciał być najedzony musiał jeść.Tak więc w domu nie mam z nim problemu.Je wszystko co ugotuję,nie ma że nie lubi.Gdyby było inaczej to by musiał sam gotować albo chodzić głodny.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.