Temat: Ateizm w związku

Czy wyobrażacie sobie związek ateisty z osobą wierzącą? Czy Waszym zdaniem taki związek może być szczęśliwy i trwać wiele lat?

Jeśli ktoś zechce się podzielić własnymi, osobistymi doświadczeniami będę hmm 'wdzięczna':) Choć wiem, że to temat osobisty i delikatny.

 

> Dlatego
> potrzebuję raczej wsparcia ideologicznego w
> związku niż polemiki;) Trudna sprawa..

Albo potrzebujesz jeszcze więcej polemiki, dzięki której może doszłabyś do pewnych konkluzji. Może nieprzyjemnych biorąc pod uwagę to, co napisałaś o twardym ateizmie, a może wręcz odwrotnie.
> Bo rozumiecie, dla mnie twardy ateizm, choćby
> wynikał z wnikliwości i był podparty latami
> poszukiwań jest zaprzeczeniem pewnego porządku -
> także porządku mojej "duszy". Całe życie zmagam
> się z chorobą tej duszy,  wizja braku "wyższego
> sensu" mnie zjada na równi z depresją. Dlatego
> potrzebuję raczej wsparcia ideologicznego w
> związku niż polemiki;) Trudna sprawa..

Rozumiem o co Ci chodzi. Wiara pomaga widzieć sens w życiu, ale niektórzy widzą go i bez niej :)
Ja jestem ateistka, a moj facet jest wierzacy. Nie chodze do kosciola, nawet w swieta. W kosciele bywam tylko na slubach i w najgorszym przypadku na gogrzebach. Uczestnicze w swietach Bozego Narodzenia i Wielkanocy, ale wiadomo nie zaglebiam sie duchowo. Jezeli nie musze, nie dziele sie oplatkiem.  W sumie oplatkiem nie dzielilam sie juz jakies 3 lata. Uwazam, ze takie zwiazki nie roznia niczym szczegolnym od innych. No chyba, ze ktos jest jakims fanatykiem religijnym i ciaga swoja polowke do kosciola i kaze sie modlic itd. Oj, nie znioslabym tego na pewno...
Pasek wagi
Albo potrzebujesz jeszcze więcej polemiki, dzięki której może doszłabyś do pewnych konkluzji. Może nieprzyjemnych biorąc pod uwagę to, co napisałaś o twardym ateizmie, a może wręcz odwrotnie.

Heh, jak na razie nie zmienię zdania, polemiki mam w życiu aż nadto. Polemizuję z wierzącymi i niewierzącymi, z twardymi i "miękkimi'' ateistami, z wiecznymi poszukiwaczami, fanatykami, z samą sobą. Jedno jest pewne. Żaden człowiek nie wpłynie na mnie tak bardzo jak ten "ukryty". Nie potrafię go nazwać imieniem i nazwiskiem ale czasem mówi mi rzeczy na prawdę wzniosłe, zbyt wzniosłe jak na mój nędzny, pozbawiony boskiej iskry umysł. To nie polemika z innymi ludźmi daje mi mądrość, o nie ;)

Rozumiem o co Ci chodzi. Wiara pomaga widzieć sens w życiu, ale niektórzy widzą go i bez niej :)

Zachodzi tu pewna wewnętrzna sprzeczność. Jakąś wiarę trzeba mieć, niekoniecznie osobowy Bóg musi być obiektem, w którym pokłada się nadzieję. Nie wiem czy potrzebuję Boga do życia - pewnie nie. Na pewno jednak potrzebuję Go do szczęścia. 

No nic, wszystkim poszukującym i tym, którzy już znaleźli swoją drogą, mówię dobranoc;) Trzymajcie się i niech świadomość mojej naiwnej wiary trzyma was w przekonaniu, że chociaż wy macie pewność co do Prawdy.

Moim zdaniem związek ma rację bytu jeśli obie osoby są tolerancyjne. Problemy pojawiają się przy dziecku - czy wychowywać w wierze katolickiej, chrzcić itp. Dla dziecka problemem są też kontakty z rówieśnikami w sensie takim, że pierwsze komunie, kupy prezentów i te sprawy, a ono jest inne. Problem to też nastawienie rodziców osoby wierzącej do partnera - ateisty. Oczywiście nie zawsze, ale jednak rodzice często marzą o białej sukni na ich córeczce, o przystrojonym kościele, tatuś chciałby pod ramię przed ołtarz prowadzić a tu nic z tego. Znam przypadek, że babcia zaniosła dziecko do kościoła i je ochrzciła bez wiedzy rodziców dziecka, bo oni byli Świadkami Jehowy, co dla babci było niezrozumiałe. Trzeba wszystko przemyśleć i przedyskutować wcześniej, bo religia w jakimś stopniu kształtuje tożsamość człowieka. Dziewczynka wychowująca się na marzeniach o białej sukni, kościele, chrzcinach dziecka itp w imię wielkiej miłości jest w stanie to poświęcić, ale to odbije się czkawką w przyszłości.
moi rodzice to taki zwiazek,,, mama wiezry tata nie. my wierzymy tzn ja i moje rodzenstwo, swieta tez robimy i ksiedza  tez przyjmujemy i tata sobie z nim normalnie dyskutuje, nie ucieka, nie kpi nie zniewaza... normalny zwiazek. jesli ktos nie przegina w jedna badz w druga strone to wszystko sie dobrze uklada:)
> Jeśli nie jesteś o tym
> przekonana zachęcam do pogłębienia swojej wiedzy z
> dziedziny biologii. Może wtedy tego typu sprawy
> będą bardziej oczywiste :) Faktycznie, nie
> zaprogramuję kobiety, ale można na podstawie
> obserwacji przewidzieć pewne rzeczy. To niemal
> czysta matma :)

Moja wiedza jest wystarczająco dużo, by stwierdzić, że obliczanie dni płodnych i niepłodnych, obserwacja śluzu i monitorowanie temperatury ciała jest bardzo zawodną metodą, gdy kobieta żyje w stresie, nie wysypia się lub choruje. Nie mówiąc już o tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że taka forma antykoncepcji zabiłaby w związku spontaniczność i cały entuzjazm. Nazwałabym to raczej rosyjską ruletką, a nie matematyką, ale dziękuję, że troszczysz się o moją edukację.

> Kompletnie nie widzę związku. Czy my
> ciągle mówimy o Chrześcijaństwie?

Nigdzie nie napisałam, że jestem chrześcijanką. Wierzę w Boga, ale nie mam potrzeby przynależności do żadnej wspólnoty religijnej. 

Jestem świadoma swoich potrzeb i wiem, że nigdy więcej nie zwiążę się z fanatykiem religijnym - katolikiem, muzułmaninem czy żadnym innym. Może być wierzący, może być niewierzący - wszystko mi jedno, byleby szanował mnie i moje poglądy. Wypowiedziałam się w tym temacie, bo chciałam podzielić się swoim doświadczeniem. Człowiek, na którego trafiłam, jest zaślepiony swoją religią. Pała nienawiścią do "komuchów" i "pedałów" oraz wszystkich ludzi, którzy reprezentują inne poglądy niż prawicowe. Traktuje kobiety jak maszyny do zaspokajania potrzeb męża i rodzenia dzieci. Jest agresywny i posługuje się językiem charakterystycznym dla tzw. katoli. Czy to jest postawa godna ucznia Chrystusa? Moim zdaniem zdecydowanie nie i na szczęście w porę się zorientowałam.
> :)Moja wiedza jest wystarczająco dużo, by
> stwierdzić, że obliczanie dni płodnych i
> niepłodnych, obserwacja śluzu i monitorowanie
> temperatury ciała jest bardzo zawodną metodą, gdy
> kobieta żyje w stresie, nie wysypia się lub
> choruje.

Dlatego taka obserwacja nie trwa parę miesięcy, tylko ok. 2 lat. Zakładam, że dynamicznie jest przydzielany czas do tego.

> Nie mówiąc już o tym, że istnieje duże
> prawdopodobieństwo, że taka forma antykoncepcji
> zabiłaby w związku spontaniczność i cały
> entuzjazm.

Ale przynajmniej nie oczekuję, że kobieta będzie faszerować się grubymi dawkami hormonów. Coś za coś :)

> Nazwałabym to raczej rosyjską ruletką,
> a nie matematyką, ale dziękuję, że troszczysz się
> o moją edukację.>

A jednak, więcej w tym matmy niż ruletki.

> Kompletnie nie widzę związku.
> Czy my> ciągle mówimy o Chrześcijaństwie?Nigdzie
> nie napisałam, że jestem chrześcijanką.

Jednak po negatywnym opisie swojego chłopaka "nadgorliwca" stwierdziłaś, że "Mam duży temperament, dlatego wiem, że jak już znajdę swoją wielką miłość, to nigdy nie będziemy się nudzić (przynajmniej w sypialni ).". Nie widzę związku pomiędzy byciem religijnym czy ateistą a "nudą w łóżku".

> Człowiek, na którego trafiłam,
> jest zaślepiony swoją religią.

Nie wiem czym był zaślepiony ale raczej nie religią. Widocznie źle interpretował pewne aspekty.


@CzysteZuo, przede wszystkim nie każdy musi mieć sens życia. Takie carpe diem nie przeszkadza mi w żaden sposób w mojej egzystencji. Co nie przeszkadza mi zadawać pytania i dyskutować :)
jestem w takim zwiazku [jedyna roznica w odwrotnosci], ale nie mamy z tym problemu, nie rozmawiamy juz o religii, z reszta moj chlopak wie, ze mnie sie nie da zmusic, ani przekonac
Pasek wagi

Ja- praktykująca, wierząca, ale naprawde głęboko to od kilku lat, dawniej chyba nie rozumiałam tego wszystkiego

Mąż - praktykujący, wierzący , też nie zawsze tak było, nie praktykował z lenistwa jak stwierdził

Mamy dziecko , właśnie  z NPR

Teraz też jest NPR  ( jednym z powodów tego ,ale podrzędnych było to,że mąż nie chce gumki, a dla mnie nie chce żadnego świństwa typu tabletki, czy  jakieś spirale itd.)

Wywodzimy się z rodzin wierzących i praktykujących , ba! nawet bardzo wierzących ,a przy tym bardzo dobrych i szczęśliwych ludzi, dlatego mamy pewne wzorce ,autorytety ,na które zawsze możemy spojrzeć.

A poza tym co do pyt autora/ki to owszem może być tak ,że są osoby wierzące z osobą z innej wiary bądź ateistą ,ale z przykładu naocznego stwierdzam ,że jednak, na starość przychodzą przemyślenia i nie jest tak kolorowo.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.