4 lipca 2011, 22:45
Czy wyobrażacie sobie związek ateisty z osobą wierzącą? Czy Waszym zdaniem taki związek może być szczęśliwy i trwać wiele lat?
Jeśli ktoś zechce się podzielić własnymi, osobistymi doświadczeniami będę hmm 'wdzięczna':) Choć wiem, że to temat osobisty i delikatny.
- Dołączył: 2008-04-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 4317
4 lipca 2011, 23:24
Naturalnie podstawowym pytaniem jest co rozumiesz przez określenie kogoś katolikiem. Ktoś kto przestrzega połowicznie reguł religii, albo nie chadza do kościoła, bo jest "zły" no "raczej" chrześcijaninem nie jest :) Jeśli się pytasz o 100% katola, to nie jest zabawa dla każdego, a z przeciętnym polakiem-katolikiem może być każdy. niedaleko mu do ateisty :)
4 lipca 2011, 23:29
sluchajcie, ja mialem taka historie - jestem niewierzacy (taki prawdziwy, nie jakies tam Bog tak, kosciol nie i takie szmery bajery) - moja dziewczyna stwierdzila, ze jest wierzaca i niestety z seksu nici, bo jej cos tam przeszkadza, oczywiscie natychmiast powiedzialem, ze jest skreslona, bo mi zadna wiara w krasnoludki czy UFA nie bedzie dyktowac warunkow. Kumple powiedzieli, ze troche zle zrobilem jednak..a jak bylo u was z tym seksem w takich mieszanych zwiazkach? bo skoro wierzacy mowia, ze tylko po slubie, a niewierzacy - nie, to chyba moze byc jakis problem...
4 lipca 2011, 23:30
Jestem katolikiem, dziewczyna jest ze świadków Jehowy.
Więc czemu nie z ateistką?
Religia nie ma znaczenia.
4 lipca 2011, 23:31
profesorbartoszewski - chyba ciężko spotkać teraz osobę wierzącą trzymającą się zasady 'seks dopiero po ślubie' :)
4 lipca 2011, 23:36
> profesorbartoszewski - chyba ciężko spotkać teraz
> osobę wierzącą trzymającą się zasady 'seks dopiero
> po ślubie' :)
Ciężko ciężko... dlatego moim zdaniem (bez obrazy) jakieś minimum 50% katolików jest zakłamanych w swojej wierze, bo moim zdaniem wybieranie sobie tego przestrzegam, a tego już nie jest niedorzeczne, a wymigiwanie się ludzką słabością i ponowne grzeszenie jest co najmniej dziecinne.
Edytowany przez Salemka 4 lipca 2011, 23:37
4 lipca 2011, 23:39
racja - dlatego wydaje mi sie, ze wiekszosc piszacych tu ateistow po prostu nie spotkala takich wierzacych na serio, ale wlasnie tych pseudo, ktorzy mowia, ze sa wierzacy, a robia to samo co ateisci :) ja mialem przypadek "na serio" i stwierdzilem, ze to nie przejdzie...
- Dołączył: 2008-04-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 4317
4 lipca 2011, 23:40
> profesorbartoszewski - chyba ciężko spotkać teraz
> osobę wierzącą trzymającą się zasady 'seks dopiero
> po ślubie' :)
Faktycznie, kręgi "wierzę w Boga jedynego, wierzę, że Chrystus zmarł za moje grzechy, ale reinkarnacja też mi pasuję do Chrześcijaństwa" rzadko wstrzymują się, ale to nie są osoby wierzące. Nie można odchudzać się jedząc parę razy w tygodniu w Mc, tak samo nie można być wierzącym i pozwalać sobie na to i owo wiedząc, że nie tędy dróżka :) Takie osoby mają tyle wspólnego z wiarą, co ja z Jurkiem Owsiakiem :)
- Dołączył: 2011-02-19
- Miasto:
- Liczba postów: 2347
4 lipca 2011, 23:40
Kiedyś miałam do czynienia z fanatykiem religijnym, ale na szczęście w porę się zorientowałam, w co się pakuję. Mało brakowało, a związałabym się z człowiekiem, który każdą sprawę rozpatruje przez pryzmat nauki kościoła, który pod przykrywką wiary chrześcijańskiej chciał ze mnie zrobić posłuszną i uległą żonę, spełniającą zachcianki męża i służącą za inkubator, coby powiększać grono prawdziwych katolików. Byłam zaślepiona, dlatego na początku przymykałam oko na jego (najłagodniej mówiąc) dziwne zachowanie. Wyśmiewał moje poglądy, a ja nie protestowałam wystarczająco głośno. Mówił czułe słówka, ale nigdy nie byłam u niego najważniejsza, na pierwszym miejscu od zawsze stał Bóg. I z kim ja miałam rywalizować?
Miałam dwa wyjścia - ulec i zgodzić się na jego warunki albo czym prędzej się ewakuować. Wybrałam to drugie i dziękuję za to Bogu... Jestem wierząca, ale przekonałam się, że katolicyzm niewiele ma wspólnego z religią miłości, którą z założenia jest chrześcijaństwo.
4 lipca 2011, 23:41
> racja - dlatego wydaje mi sie, ze wiekszosc
> piszacych tu ateistow po prostu nie spotkala
> takich wierzacych na serio, ale wlasnie tych
> pseudo, ktorzy mowia, ze sa wierzacy, a robia to
> samo co ateisci :) ja mialem przypadek "na serio"
> i stwierdzilem, ze to nie przejdzie...
:) Wszystko OK, ale wiesz... mimo Twoich przekonań powinieneś szanować religijność innych :) Wiem, że czasem to trudne, ale trzeba :)
- Dołączył: 2010-06-24
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 5502
4 lipca 2011, 23:50
Ja jestem osobą wierzącą w Stwórcę, można powiedzieć, że w osobowego Boga posiadającego wszystkie przymioty Boga chrześcijańskiego. Nie przynależę jednak do żadnej religii (na razie) i nie biorę udziału z żadnych świętach katolickich, po prostu chcę uniknąć zamieszania. Nie utożsamiam się - nie uczestniczę. Mój chłopak jest katolikiem, przynajmniej za takiego się uważa. Dla mnie to bzdura, nie przestrzega większości reguł kościoła i nie uznaje połowy dogmatów. Czasem trudno nam się porozumieć bo nie lubię hipokryzji, z resztą jego nikt nie przyzwyczaił do prowadzenia sporów filozoficzno-teologicznych i bardzo emocjonalnie do nich podchodzi. Cieszę się jednak, że nie jestem w związku z ateistą, to by było dla mnie trudne.