22 czerwca 2011, 23:01
Wątek zamknięty, dziękuję za odpowiedzi :)
Edytowany przez Quiero 16 października 2011, 18:41
23 czerwca 2011, 12:06
> > Dzięki za zrozumienie. Każdy uznał, że> jestem
> rozpieszczoną lalunią która szuka faceta z> forsą
> :]Nie każdy. Nie zapominaj o mnie ;]
Nie zapomniałam! Jak dobrze pamiętam, to już Tobie podziękowałam, a jeśli nie to teraz dziękuję :)
23 czerwca 2011, 12:11
> Wiesz co... też miałam kiedyś tak jak Ty... ja
> dobre liceum, on gowniane technikum. Dwa razy nie
> zdał, najpierw w pierwszej klasie, potem w
> trzeciej (wtedy sie poznalismy, ja mialam 16 lat,
> on 19), teraz ma 22 lata i dopiero skończył
> technikum... na początku to olewałam, myślałam, że
> jakoś sie uda, ale im bardziej go poznawalam tym
> bardziej mnie wkurzalo, ze ma wyrabane na szkołe,
> ze na własne zyczenie nie zdaje do nastepnej
> klasy... Nauczyciele uwazali go za debila, za
> kretyna, ktory nic nie osiagnie, rodzice mieli
> wyrąbane na jego naukę. On po prostu nie wierzył w
> siebie, miał wyrąbane, skoro i tak nikt sie tym
> nie interesował. Chcialam to skonczyc po pół roku
> kiedy lepiej go poznałam, w między czasie rodzice
> mi mówili jak mogę sie spotykać z takim leniem,
> nieukiem, bolało mnie to jak cholera, w szkole sie
> ze mnie smiali, ze jak mozna tak nie zdawac. Nie
> zalezalo mi na tym by był orłem, po prostu
> chciałam, żeby nie stał w miejscu, żeby skończył
> chociaż tą szkołę. Wiele bylo kłotni o jego
> naukę/szkole, wiele razy sie prułam do niego o
> szkołe, a on mial to gdzieś. Wkurzalo mnie to, ale
> pokazałam mu, ze warto sie uczyc, że mozna byc z
> tego zadowolonym. Małymi krokami przekonywalam go,
> ze jednak warto, ze jak nie dla innych to dla
> siebie, dla wlasnej satysfakcji. Gdy sie
> dowiedział, że poraz drugi może nie zdać do
> czwartej klasy wziął sie za siebie, z 9 zagrożen
> poprawił aż 7. Uczył się, przykładał. Z dwóch
> przedmiotów mu się nie udało. Miał poprawki
> (matma, historia), uczylismy sie razem przez cale
> wakacje, pomagalam mu, widzialam, ze mu zalezy.
> Zdał. Był z siebie dumny jak paw, matka w końcu
> zaczęła go doceniać. W czwartej klasie dał w
> siebie wszystko. Z całej klasy tylko on z innymi
> trzema osobami zdał probna mature z matmy.
> Nauczyciele zaczeli go inaczej traktowac, nie
> pomiatali nim, chwalili go. On przez to co ja mu
> mowilam, przez to jak sukcesy go cieszyly
> uwierzyl, ze warto sie uczyc, ze mozna z tego
> czerpac satysfakcje. Teraz w maju pisalismy razem
> maturę. On ma zamiar dalej sie uczyc, chce isc na
> studia. Teraz pluję sobie w twarz, że tez czesto
> uwazalam go za głąba i że chcialam go zostawic,
> żaluje tego jak cholera. Jestem z niego dumna, a
> on mi wdzięczny, że pokazałam mu tą drogę, że
> zmieniłam jego tok myślenia. Może Ty też powinnas
> pokazać swojemu chłopakowi, ze warto sie uczyć?
Tysiące razu proponowałam mu wspólną naukę. Chciałam mu nawet materiału przygotowywać, chciałam mój czas poświęcać, ale on NIE. Za żadne skarby świata nie chce nawet spróbować... A ja chce tylko, żeby pokazał chęci. Czy to takie trudne?
- Dołączył: 2011-05-30
- Miasto: Tam Gdzie Spełniają Się Marzenia
- Liczba postów: 383
23 czerwca 2011, 12:19
> Potrzebne są JEGO chęci. W moim przypadku od dwóch
> lat nic się nie zmieniło.
Quiero, poczytałam sobie te 9 stron opinii na temat Twojego problemu i mam wrażenie że albo ja, albo kilka innych osób źle odczytało Twoje intencje. Z Twoich odpowiedzi wnioskuję, że martwi Cię to, że Twój chłopak zupełnie nie chce się uczyć, i nie chodzi nawet o pójście na studia ale jakikolwiek rozwój naukowy, również taki który zapewniłby mu dobrą pracę i pieniądze, niekoniecznie poprzedzone studiami. Dobrze rozumiem? Czy on ma jakiś pomysł na swoje życie? Jakieś argumenty? Co przeszkadza Ci najbardziej, to że nie chce sobie zaplanować przyszłości, czy że nie skończy studiów?
Rozumiem Cię, bo pod pewnymi względami stanęłam niedawno przed podobnym problemem. Rozjechały nam się marzenia i wizja przyszłości. Zastanów się nad jednym: jeśli chłopak chce robić coś w życiu, ma pomysł jak tego dokonać i wie, na czym będzie zarabiał pieniądze, to może warto dać Wam szansę. Jeśli natomiast olewa wszystko, siedzi i czeka na gwiazdkę z nieba i nie chce ruszyć palcem, to może nie warto marnować szansy na to co możesz osiągnąć?
23 czerwca 2011, 12:20
> > Potrzebne są JEGO chęci. W moim przypadku od
> dwóch> lat nic się nie zmieniło.Quiero, poczytałam
> sobie te 9 stron opinii na temat Twojego problemu
> i mam wrażenie że albo ja, albo kilka innych osób
> źle odczytało Twoje intencje. Z Twoich odpowiedzi
> wnioskuję, że martwi Cię to, że Twój chłopak
> zupełnie nie chce się uczyć, i nie chodzi nawet o
> pójście na studia ale jakikolwiek rozwój naukowy,
> również taki który zapewniłby mu dobrą pracę i
> pieniądze, niekoniecznie poprzedzone studiami.
> Dobrze rozumiem? Czy on ma jakiś pomysł na swoje
> życie? Jakieś argumenty? Co przeszkadza Ci
> najbardziej, to że nie chce sobie zaplanować
> przyszłości, czy że nie skończy studiów?Rozumiem
> Cię, bo pod pewnymi względami stanęłam niedawno
> przed podobnym problemem. Rozjechały nam się
> marzenia i wizja przyszłości. Zastanów się nad
> jednym: jeśli chłopak chce robić coś w życiu, ma
> pomysł jak tego dokonać i wie, na czym będzie
> zarabiał pieniądze, to może warto dać Wam szansę.
> Jeśli natomiast olewa wszystko, siedzi i czeka na
> gwiazdkę z nieba i nie chce ruszyć palcem, to może
> nie warto marnować szansy na to co możesz
> osiągnąć?
dokładnie!
23 czerwca 2011, 12:22
> Człowiek się zmienia. To, że teraz nie obchodzi go
> przyszłość, nie oznacza, że za kilka miesięcy
> będzie miał to samo zdanie. Może im bliżej matury,
> tym bardziej będzie się starał? Może zacznie mu
> zależeć? Większość ludzi, czy to w liceum, czy w
> technikum, budzi się w ostatnim momencie i dopiero
> wtedy uświadamia sobie, co tak naprawdę chce robić
> w życiu. Znam wiele przypadków, które wcześniej
> były wręcz beznadziejne. A co się okazało?
> Pozdawali matury, dostali się na studia i idzie im
> całkiem nieźle. Wracając do pytania, czy ten
> związek ma sens: Myślę, że ma sens, ale jeżeli Ty
> zmienisz podejście i zaakceptujesz chłopaka takim
> jakim jest. Jeżeli nie - to lepiej byłoby się
> rozstać, bo on zawsze dla Ciebie będzie kimś
> gorszym, niedoskonałym i nie tylko ty będziesz się
> męczyć, ale także on, mając świadomość, że nie
> dorasta Ci do pięt i nigdy nie spełni Twoich
> oczekiwań.
On nie jest dla mnie kimś gorszym! Chcę tylko, aby on mnie zrozumiał. Ja czuję, że on będzie później żałował, że mnie nie posłuchał. Obudzi się w ostatnim roku? Ja chcę go teraz z tego :kolorowego snu" przebudzić!
23 czerwca 2011, 12:25
> > Potrzebne są JEGO chęci. W moim przypadku od
> dwóch> lat nic się nie zmieniło.Quiero, poczytałam
> sobie te 9 stron opinii na temat Twojego problemu
> i mam wrażenie że albo ja, albo kilka innych osób
> źle odczytało Twoje intencje. Z Twoich odpowiedzi
> wnioskuję, że martwi Cię to, że Twój chłopak
> zupełnie nie chce się uczyć, i nie chodzi nawet o
> pójście na studia ale jakikolwiek rozwój naukowy,
> również taki który zapewniłby mu dobrą pracę i
> pieniądze, niekoniecznie poprzedzone studiami.
> Dobrze rozumiem? Czy on ma jakiś pomysł na swoje
> życie? Jakieś argumenty? Co przeszkadza Ci
> najbardziej, to że nie chce sobie zaplanować
> przyszłości, czy że nie skończy studiów?Rozumiem
> Cię, bo pod pewnymi względami stanęłam niedawno
> przed podobnym problemem. Rozjechały nam się
> marzenia i wizja przyszłości. Zastanów się nad
> jednym: jeśli chłopak chce robić coś w życiu, ma
> pomysł jak tego dokonać i wie, na czym będzie
> zarabiał pieniądze, to może warto dać Wam szansę.
> Jeśli natomiast olewa wszystko, siedzi i czeka na
> gwiazdkę z nieba i nie chce ruszyć palcem, to może
> nie warto marnować szansy na to co możesz
> osiągnąć?
On nie ma pomysłu na życie, nie ma nawet zainteresowań. Nie wie co będzie robił...
Tak jak mówiłaś, nie chodzi o te studia tylko o to, kim on będzie? On w żadnym kierunku nie chce rozwijać siebie. Czasami wydaje mi9 się, że on planuje siedzieć po ślubie z piwem, a ja do pracy i garów.... Eh.. Nie wiem...
23 czerwca 2011, 12:28
Jeśli On kilkakrotnie odrzucił Twoją pomoc, nie dociera do niego od kilku lat jak bardzo Cię ta sytuacja boli i męczy to zakończ ten związek, jeśli do tej pory się nie ogarnął( a podstawiałaś mu pod nos już chyba wszystko) to raczej nikłe szanse, że z dnia na dzień sobie zda sprawę "a może jednak" Powiedz mu tylko, że wykształcenie, które zdobędzie NIKT NIGDY mu nie odbierze, będzie miał chociażby papierek na całe życie, a o tym co się nauczy przy okazji to już nie wspomnę. Rozumiem Twój strach, jestem w najlepszych liceum w gdańsku i z wieloma ludźmi miałam do czynienia, ale jeśli nie widzę choćby trochę zainteresowania, chęci...to sorry ale nerwów tracić nie będę, i nie, nie byłam nigdy w takiej sytuacji, bo mój dotychczasowy facet się uczył, nie był 5 uczniem ale się angażował, był ambitny i zdawał sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach życie bez matury to żadne życie...
- Dołączył: 2009-03-25
- Miasto: Wielka Brytania
- Liczba postów: 12344
23 czerwca 2011, 12:29
... nie pasujecie do siebie ...
przykro mi ...
23 czerwca 2011, 12:29
> > Juz Twoje wcześniejsze komentarze dały mi>
> powód, aby myśleć, że Ty studiów nie ukończyłaś.>
> Teraz się tylko upewniłam. Lepiej całe życie
> przed> telewizorkiem, a nie książkami, nie?Nie no
> nie przesadzaj! To, że ktoś nie skończył studiów
> nie znaczy, że leń. Można mieć wiele pomysłów na
> życie. Grunt, żeby coś robić, an ie stać za długo
> w miejscu.
Masz rację, przesadziłam. Jednak jeśli mnie ktoś źle ocenia i tylko krytykuje to nie potrafię byc wobec takiej osoby spokojna i tolerancyjna...
- Dołączył: 2011-04-13
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 1122
23 czerwca 2011, 12:30
A może pomyśl o tym, że on nie chce nigdzie wyjeżdżać? To że Ty chcesz to znaczy, że on też musi?
Wiesz, może on jest leniwy i się nie uczy, ale Ty tak samo za dużo od niego wymagasz, bo sama masz takie a nie inne ambicje.
Nie wiem czy wiesz, ale nie dla wszystkich całym życiem jest nauka, dobra praca i płaca. Dla mnie nudny jest schemat typu "chcę być wykształcona, mieć duży dom z ogródkiem, męża i dwójkę dzieci". Życie można przeżyć na milion różnych sposobów, nie możesz go do niczego zmuszać. Skoro masz taki pogląd na tą całą sytuację, to ja bym ten związek zakończyła, żeby on się nie męczył ani Ty, bo jak widać jesteście różni.
Nie potrafię po prostu zrozumieć tego, że marnuje on swoja młodość.
No według mnie, to właśnie Ty marnujesz młodość, nie on.