Temat: Czy nie byłoby rozsądniej to wszystko zakończyć?

Wątek zamknięty, dziękuję za odpowiedzi :)
> gdyby nie milosc to po co sie wiazac?

Przecież autorka kocha/kochała...
Pamiętaj że faceci później dojrzewają do pewnych spraw. I rozumiem Cię trochę bo zapewne kiedy rozpoczynałaś z nim związek te sprawy nie były aż tak istotne jak teraz, kiedy już trzeba podjąć decyzję co z dalszą edukacją.
Może trzeba sprawę postawić jasno, i nie chodzi o Twoje oczekiwania względem jego czy też  próby zmian w jego nastawieniu, a oto że wyjaśnisz mu że macie póki co rozbieżne cele życiowe, i nie chcesz żeby was one w ostateczności poróżniły i doprowadziły być może niestety do końca związku.
> Salemka - ja nie mówię, że MUSI sie udać, ale może
> to właśnie ONA powinna nim pokierować, może to ona
> powinna być dla niego motywacją do działania? Ale
> prawda jest taka, że łatwiej skreślić kogoś, niż
> mu pomóc, niż podać pomocną dłoń.

milenka00 ma rację mówiąc, że nie każdego da się zmienić, nie każdy chce być motywowany do działania... Próbować powinna, ale nie w nieskończoność, nie na siłę i nie wbrew sobie.
Salemka - ja próbowałam baaardzo długo, bo przez dwa lata, kosztowało mnie to wiele nerwów. Prawda taka, ze moglam to rzucic, zostawic go, miec w du.pie, ale nie zrobilam tego, bo go kochalam i nadal kocham. Może autorce sie wydaje, ze kocha? Mam dopiero 19 lat, może i gucio wiem o zyciu, ale uwazam, ze prawdziwa milosc wszystko przezwyciezy.
> Salemka - ja próbowałam baaardzo długo, bo przez
> dwa lata, kosztowało mnie to wiele nerwów. Prawda
> taka, ze moglam to rzucic, zostawic go, miec w
> du.pie, ale nie zrobilam tego, bo go kochalam i
> nadal kocham. Może autorce sie wydaje, ze kocha?
> Mam dopiero 19 lat, może i gucio wiem o zyciu, ale
> uwazam, ze prawdziwa milosc wszystko przezwyciezy.

A ja uważam, że nie ma czegoś takiego jak prawdziwa miłość. Może i autorce się wydaje, że kocha, a może kocha naprawdę. To wie tylko ona. Ja wiem, że kochałam. Tylko, że u mnie nie chodziło o jego brak ambicji, tylko o to, że nasze drogi się zwyczajnie rozeszły.

Dobrze, ze Wam się ułożyło i życzę Wam szczęścia, ale autorka nie musi aż tak długo się starać i nikt nie może jej za to winić.
Pytanie, czy w ogóle chce sie starać. Jest z nim już długo, bo jak by nie bylo dwa lata i nagle po dwóch latach stwierdziła, ze to jednak nie ma sensu?
> Pytanie, czy w ogóle chce sie starać. Jest z nim
> już długo, bo jak by nie bylo dwa lata i nagle po
> dwóch latach stwierdziła, ze to jednak nie ma
> sensu?

Może juz długo się stara, nie wiem :) Może dopiero teraz przed tym ważnym wyborem życiowym cos w nią wstąpiło. Różnie bywa.
Być może tak, ale dla mnie to ucieczka przed problemem.
> Być może tak, ale dla mnie to ucieczka przed
> problemem.

To Twoje zdanie, moje jest inne. Przede wszystkim to bardziej jego problem niż jej. Ona nie ma obowiązku starać sie go na siłę zmieniać.
Autorka i tak sama musi zdecydować, ale ja będąc w takiej samej sytuacji jak ona nie umiałam zrezygnować, a byłam z nim tylko pół roku, a tutaj chodzi o prawie 2.5 roku.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.