Temat: Zamieszkajmy razem... czyli co się zmienia ?

Mam dylemat. Usłyszałam takie słowa więc pytam Was ! 
Co się zmienia ? Czy nie jesteście sobą zmęczeni ? Jak dzielicie obowiązki ? Jak żyjecie i przede wszystkim - CZY NIE ŻAŁUJECIE ? 
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która mówiła, że żałuje bo wpadli w rutynę i zdziadzieli przez to - nie są już sobą zafascynowani - podsumowując.. nie ma co się spieszyć ! Co Wy o tym sądzicie ? 
ja zamieszkałam z przyjacielem.
I nie żałuję.
I  z tego zamieszkania dopiero rozwinęło się uczucie.
Pasek wagi
My zamieszkalismy razem po 6 miesiacach zwiazku, i tyle tez sie znalismy.
Mieszkamy razem juz prawie 2 lata.

Łatwo nie jest, pryska troche tego czaru, ale moze to i lepiej. Dopiero mieszkajac z kims mozna go poznac tak naprawde. Jego stosunek do czystosci, pieniedzy, szerokopojetego zycia.
Dopiero sie buduje swoje zycie obok drugiego.
Oboje pracujemy, konczymy studia - spedzilisy razem 2 najbardziej intesywne, wykanczajace lata w naszych zyciach co pozwolilo nam sie poznac naprawde dobrze.
I jak byl dolek finansowy, i masa innych dolkow, zmeczenie, choroby. Dalej jestesmy razem, staramy sie dla siebie, zmieniamy sie dla siebie.
Planujemy juz po cichu kredyt na wlasne mieszaknie - duzo bardziej nas to kręci niż slub.

Podzial obowiazkow jest taki ze ja gotuje, on zmywa. Ja karmie i sprzatam po kotach, on karmi rybki. Sprzatamy na zmiane, zakupy robimy razem.
Awantury są, oczywiscie. O wydawanie kasy na byle co, o nicnierobienie w domu ;)o brudne gary, o skarpetki na podlodze.
Ale szczesliwie mamy w maire podobne podejscie do pieniedzy, do czystosci w domu. TZ niecierpiał kotow, a mamy dwa :D
Jak sie bardzo chce, to mozna wszystko wypracowac.
Ok, nie ma takiej chemii jak na poczatku, ale jest masa innych emocji, niekoniecznie gorszych.
Ja tam polecam, nie wyobrazam sobie ze moglabym nie mieszkac z facetem ktorego biore na serio.
My zamieszkaliśmy razem po 7 miesiącach związku (tyle też się znaliśmy, po tygodniu znajomości zaczęliśmy być razem), teraz jesteśmy razem już 19 miesięcy, 18czerwca minie rok jak razem mieszkamy :). 

Nie żałuję absolutnie, że mieszkamy razem. Wiadomo, że rutyna się pojawi, że są jakieś kłótnie czy coś. Nie uważam, że można "zdziadzieć" przez rutynę. Wiadomo, jesteśmy ze sobą non stop, czasem dni są monotonne, podobne do siebie, ale czy żyjąc oddzielnie nie mamy tak, że nasze dni też takie są? 

Mamy partnerski związek, pomagamy sobie nawzajem, raz jedno gotuje, raz drugie(nawet czasem potrafię przyznać, że M. gotuje lepiej ode mnie ;), sprzątamy razem, nawet jeśli on nie zauważa czasem, że coś trzeba zrobić (wydaje mi się, że my kobiety jesteśmy "bystrzejsze" pod tym względem), to wystarczy, że poproszę, powiem, a mi pomoże. Mamy podobne podejście do pieniędzy, żyjemy wspólnie, nauczył mnie oszczędności, chociaż zazwyczaj ja decyduję co kupimy (nie mówię tu koniecznie o spożywce, też o innych sprzętach, czy innych pierdółkach :), to zgadza się ze mną, mamy wspólne pieniądze, ale każdy ma też swoje. 

Co do sprawdzenia siebie,lepszego poznania to pewnie jest w tym sporo racji, dotarliśmy się, znamy swoje nawyki, wady, zalety, przyzwyczajenia :) 

Tak jak poprzedniczki nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy nie mieszkać razem, że nie budziłabym się i nie zasypiała obok Niego :) 
A "randki", niespodzianki i inne miłe rzeczy można sobie organizować cały czas, zaskakiwać siebie i cieszyć się wspólnym życiem :)

myślę, że YunShi ma dużo racji w tym, co napisala, że każdy człowiek powinien pomieszkac trochę sam na własną rękę, bo wtedy wyraźnie widać ile pracy trzeba wlożyć w dom, jak bardzo trzeba byc samodzielnym. ja wyprowadziłam się z domu rodzinnego w wieku 19 lat, zamieszkałam z narzeczonym w wieku 22 i te trzy lata pomiędzy mieszkaniem z rodziną, a nim to była cała epoka. nauczyłam się gotować, sprzątać po sobie, współpracować ze współlokatorkami w kwestiach domych, sprawiedliwie dzielic obowiązki...

z kolei narzeczony też mieszkał długo sam - nauczył się sprzątać po sobie, gotować itd.

a co do tego, ile się znaliśmy przed wspólnym zamieszkaniem, to trzy miesiące ;-)

Pasek wagi
Ja mieszkałam całe liceum w internacie, potem kilka miesięcy na stancji, potem prawie cały pierwszy rok studiów też sama, mój chłopak też mieszkał prawie 4 lata sam i sam sobie prał, gotował itd. 
Zgadzam się w pewnym stopniu z tym, że nie chciałabym zamieszkać z facetem, który nigdy wokół siebie nic nie robił, którego mamusia we wszystkim wyręczała. Wydaje mi się, że wtedy "wypracowanie" partnerstwa byłoby trudniejsze.  
mieszkam ze swoim juz 2 lata, dzieki temu zareczylismy sie dosyc wczesnie bo zdazylismy sie poznac
to ze kolezanki zwiazek sie wypalil swiadczy tylko o niedojrzalosci i plytkim zwiazku
u mnie nie ma czegos takiego jak rutyna, codziennosc
jestesmy razem, za 14 miesiecy mamy slub ale nie zameczamy sie wzajemnie
uwazam ponadto ze wspolne mieszkanie przed slubem powinno byc OBOWIAZKOWE
 jak tu brac kota w worku i jeszce poswiadczac to formalnie?
Ja jestem z chlopakiem poltorej roku, nie mieszkamy jescze razem ale mnostwo czasu spedzamy, czesto kilka dni pod rzad, dnie od rana do wieczora zusammen, razem ogladamy tv, gotujemy jemy, uczymy sie, jak dla mnie super, taka w sumie prowizorka mieszkania, ale wiem, jakby to bylo gdybysmy zamieszkali razem mniej wiecej, wiadomo jakies tam sprzeczki drobne  pewnie by byly, rutyna codziennego dnia ale grunt to milosc i z nia mozna wszystko jakos ogarnać:)My z chlopakiem jestesmy za mieszkaniem razem przed slubem i tak tez zapewne uczynimy niebawem.
Pasek wagi
wiesz, jest na pewno inaczej. Czy gorzej? chyba nie, jadamy razem sniadanka, obiadki, kolacyjki :) (apeluje o rozsadek, ja juz 10 kg utyłam po przeprowadzce....), oboje jestesmy maniakami gier komputerowych i gramy razem, ogladamy filmy, budzimy się przy sobie. To fajniejsza strona medalu. Ale jest i druga. Mniej się o siebie staracie, zaczynacie zachowywac sie jak stare, dobre małżeństwo, ucieka namiętność, pojawia się rutyna...seks już nie jest taki gorący, bo inne rzeczy zaczynają się bardziej liczyć, dotychczas pewnie na randkach byliście oboje piekni i pachnacy, a tutaj on wraca do domu niekoniecznie pachnący i piękniutki, zmęczony, marudzący, siada przed telewizorem i już nie jest taki czarujący jak wypachniony, zamawiający drinka w barze ;-) Po prostu poznajesz faceta od innej, tej normalniejszej, codziennej strony. Może to być super, ale możesz też stwierdzić, że ten facet, z którym widywałaś się na randkach np wkurza Cię koszmarnie, jak jesteście razem non stop, albo nie możecie się w czymś dogadać. No i cóż, ja polecam na pewno przed małżenstwem pomieszkanie razem:)
ja mysle ze warto razem zamieszkac, i nie ma reguly jaki staz zwiazek musi miec, mieszkajac razem ludzie lepiej sie poznaja, wypracowuja pewne kompromisy, jesli tego nie potrafia zrobic to ze zwiazku nic nie bedzie
Sliciak ma rację, mieszkając razem poznajemy tę osobę jaka jest na codzień, a to nie tylko uśmiechy, uniesienia,a takie zwykle przytlaczające rzeczy...każdy czasem marudzi, ględzi, wszystko jest na nie, to pierwsze wielkie zauroczenie pewnie trochę pryska ale za to wykształca się prawdziwa więź i dlatego warto pomieszkać razem przed podjeciem decyzji o zawarciu ślubu, bo wtedy mamy pewnosc, ze nasza milosc wkroczyla juz w ten dojrzalszy etap i nie przegrala walki z codziennością.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.