Temat: Mąż na misji

Zastanawiam się czy są na Vitalii kobietki, których Mąż wyjechał na misję? Coprawda mój Mąż wyjeżdża do Afganistaniu dopiero za rok na wiosnę, ale ja już się tym faktem stresuję :/ Jesteśmy małżeństwem 2 lata, wiem, że przetrwamy spokojnie rozłąkę (6 miesięcy), ale przeraża mnie ten czas, że będzie się dłużyło, no i ciągła obawa, czy wszystko u Niego ok...
Piszcie dziewczyny, te które już to mają za sobą i te, które tak jak ja mają rozłąkę przed sobą lub są w trakcie... jak sobie radziłyście/radzicie?
Jak się na prawdę kocha to sie o tym nie myśli. Obawa to normalna sprawa, taka oczywista.
> Jak się na prawdę kocha to sie o tym nie myśli.
> Obawa to normalna sprawa, taka oczywista.

Piszesz tak tak delikatnie i latwo...Jestem ciekawa, co naprawde poczujesz, jak facet pojedzie. Obawy ma sie o rzeczy codzienne, a nie o to, ze facet swiadomie ryzykuje zyciem.
Lenka bardzo dobrze napisala...Co to za zwiazek opierajacy sie na strachu o druga polowe?Praca praca, ale wszystko ma swoje granice.
> I nie pisz, że porzuca ja świadomie. Bo NIE MASZ O
> TYM POJĘCIA. Nie porzuca jej. Po prostu jedzie do
> pracy.Wyobraź sobie Lollineska, że bycie ze sobą
> to nie wyłącznie kontakt fizyczny.

A czy ja pisze o kontakcie FIZYCZNYM?Podkreslam caly czas uczucia...Skad wytrzasnelas kontakt fizyczny??:D
To jest w pewnym sensie porzucenie- "jade, a moge nie wrocic". To matka ktora jedzie do pracy za granice, tez nie porzuca swojej rodziny?Porzuca, czy to jest miesiac, dwa czy rok...Nie mowie o definitywnym zerwaniu, a zostawieniu kogos swiadomie. Tylko tutaj oczywiscie przytoczona matka wraca, a nie ginie swiadomie.
Tak wiem ile jest kasy za misje. Wyobraz sobie, ze WIEM. Tylko ciekawe, czy strata zycia za te pare tysiace jest warta??? Nie pieprz mi, ze praca...Pracowac mozna w wojsku, ale dla mnie to jest chore, nienormalne i Bog wie, co jeszcze podpisywac kontrakt i wiedziec, ze moge zginac. Tylko, ze zapomina sie o tym, ze zostawia sie na ziemi druga polowe, rodzine i ze oni beda pamietac, przezywac czyjas strate. Latwiej napisac, ze on jedzie, bo ma obowiazek, bo doswiadczenie- przepraszam w czym??W zabijaniu??Wasze argumenty naprawde mnie smiesza i zaskakuja. Takie slepe patrzenie...

I tak dla mnie to jest jasne- moj facet wybral to, na czym mu zalezy- mnie, prace normalna,a przede wszystkim wybral zycie. Dodam jeszcze, ze mam znajomego, ktory mial miec misje w Afganistanie- nie pojechal do dzisiejszego dnia. Przykre jest niestety to, ze widzi sie misje, jako prace, a jak dojdzie do nieszczescia, to ciagnie sie odszkodowanie, ma sie zal do wszystkich...
Aha i nie mam na mysli, ze takiego faceta zostawia sie przez prace, ale chodzi mi o czysty fakt, ze jestescie takie pewne, ze nic sie nie stanie...A gowno prawda. Jak nie cialo, to psychika ucierpi na tym. Sasiadka opowiadala, ze jej maz przyjechal strasznie podlamany, bo dzieci zostawiajace miny gdzies to nie jest normalne.

Inuska jestes strasznie naiwna osobka...Nie mowie, ze twoj facet cie nie kocha, a po prostu podkreslam, ze moze zginac, a ty nie dopuszczaz tego do siebie. Ciekawa jestem, jakby faktycznie cos mu sie stalo, czy tez bys patrzyla na to- "bo praca, obowiazek i doswiadczenie". W moim miescie zginelo dwoch wojskowych, mlodych mezczyzn. A rodziny chcesz wiedziec, co przezywaly?I pojechali, bo na misji sporo kasy sie dostaje :/ Heh...
Lollineska-> zaskakuje mnie twoja pewność, że mój Mąż nie wróci, zginie itd. Masa żołnierzy wraca całych i zdrowych, mam mnóstwo takich znajomych ( w głowie im sie tez nie poprzestawiało). Była jedna śmierć, z widzenia znam kobietę, której Mąż zginął na misji. Natomiast uważam, ze to co komu pisane i tak się zdarzy. Idąc twoim tokiem rozumowania  większa cześć żołnierzy jest nienormalna i niezrównoważona, bo wyjeżdża.. a ich drugie połówki są przez nich porzucane- i też są nienormalne,bo na takie traktowanie pozwalają :D Napisze ostatni raz: oboje podjęliśmy taką a nie inną decyzję, nie stworzyłam tego tematu, by tu teraz analizować czyjekolwiek porzucanie, temat był po to bym mogła sobie porozmawiać z doświadczonymi kobietkami. Nikt nie zrozumie tego w jakiej jestem teraz sytuacji, z wyjątkiem osób, które mają to za  sobą lub tak jak ja przed sobą. nie miałam zamiaru tu się nad sobą użalać, że marny mój los, bo Mąż mnie "zostawia". Ja tak nie uważam i nigdy uważać nie będę.To, ze wg ciebie jestem naiwną osobą- to twój problem nie mój. Czy ty dopuszczasz, że twój partner może każdego dnia zginąć w drodze do pracy? toż to absurd jest! Tak, tak wiem, że tam jest podwyższone ryzyko i takie tam, ale nie przyszło mi do głowy, żeby sobie wmawiać, że coś Mu się stanie- to nienormalne ;) jedzie i wróci cały i zdrowy :)
Lollineska, zacznij czytać ze zrozumieniem.
Napisałaś, że wyjeżdża= porzuca. A przecież nie będzie go tylko fizycznie.
Nie zauważyłaś, że mówiłam już, że nie ma takich pieniędzy, które mogą zrekompensować rozstanie?
Pisałam też o zmianach w moim mężu po powrocie. Z mojego punktu widzenia- były pozytywne.

Oczywiście jest niebezpiecznie. Ale robią wszystko, żeby niebezpieczeństwo zminimalizować.
Wczoraj w "Mieście kobiet" była żona "misjonarza. Oglądałaś Inuska?

o, nie oglądałam :( a kiedy powtórka, wiesz może?
Nie mam pojęcia kiedy. Może nawet to była powtórka.Trafisz pewnie. A zaraz zacznie się sezon na powtórki
Szukałam dziś  w necie, ale tego odcinka jeszcze nie ma online... ale obejrzę na pewno :)
Ja też nie widziałam całości. Tematem były małżeństwa na odległość, o ile się zorientowałam.
A wypowiedzi ciekawe, w tonie optymistycznym mimo wszystko.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.