Temat: Impotencja

2 lata temu wzielam slub z milosci-meza kocham, szanuje, lubie i podziwiam. Oboje mamy 40 lat. W lozku od poczatku bylo tak sobie, bo mial czasem problem z utrzymaniem erekcji  (plus dosc niskie libido i duza nadwage, ratowalismy sie czasami viagra), ale bylam zakochana i spelniona. Po roku problem bardzo sie nasilil, do tego stopnia, ze on wogole nie ma ochoty/potrzeby seksu lub nawet rozladowania napiecia seksualnego samemu. Proby stosunku konczyly sie wiele razy niepowodzeniami, viagra przestala dzialac, i na pewno zostawilo to slad w jego i mojej psychice i seks zaczal sie kojarzyc nie z radoscia, a ze stresem. Probowalismy samych pieszczot, ale to nie to samo, on nawet wtedy traci erekcje. Aktualnie on wogole nie ma potrzeb/zainteresowania. Zrobil badania, serce ok, ale okazalo sie, ze ma zbyt niski testosteron- po 3 miesiacach terapii zelem nie widzi/czuje roznicy. On widzi problem, ma do siebie pretensje, calkowicie stracil pewnosc siebie w tych sprawach. Ja nie naciskam, nie robie wyrzutow, rozumiem, ze problem musi miec przyczyne fizyczna, rozmawiamy o tym, ale w glebi duszy umieram jako kobieta. Stracilam radosc zycia, poczucie kobiecosci, czesto placze i nie wiem, jak sobie z tym poradzic. Boje sie o przyszlosc tego zwiazku, nie wiem, czy dam rade zyc jak z przyjacielem. Kocham go i nie wyobrazam sobie zycia z nikim innym, ale jestem po prostu nieszczesliwa.

Potwierdzam słowa Linux, Hotpie nie słuchaj mnie, zawsze gadam głupoty i jestem foliarzem. 

Himawari napisał(a):

Haga. napisał(a):

Linux, ona już się radziła specjalistów. Efekty opisała. 

Rozumiem, że utknęliśmy na 5 porcjach warzyw i owoców, mnóstwie produktów pełnoziarnistych oraz dramatycznej szkodliwości diety ketogenicznej? Otyła laska jest w stanie wmówić sobie, że to co je zgodnie z oficjalną dietetyką jest smaczne i sycące, otyły facet nie. Dlatego jeśli długofalowo zależy nam, żeby schudł (i przestał endogennie z tego tuszczu produkowac sobie kobiece hormony) trzeba go karmić inaczej. Żarcie musi być smaczne.

Żeby coś ze sobą zrobić, mąż musi uwierzyć, że to w ogóle możliwe. Przy ogromnej otylości człowiek już nie wierzy, musi zostać pchnięty i to najlepiej poza świadomością żeby nie sabotowac procesu. Czy chce? Bez szklanej kuli zapewniam, że bardzo chce.

haga, czy zdajesz sobie sprawę, co się może stać w pół roku z osobą, która ma otyłość olbrzymią, a żona zacznie jej podsuwać golonkę i ociekające tłuszczem zeberka? Przecież ta sama osoba jest wolna jednostka, i żona nie zabroni jeść jednocześnie ciast, lodów i czekolady, bo jak słusznie zauważyłaś, mówimy o dorosłym mezczyznie. Ketoza to nie zabawa, to dieta wskazana w padaczce. A osoba otyła łącząc wysokoprzetworzone jedzenie, dużo węglowodanów i dużo nasyconych tłuszczy, może mieć na tyle poważne problemy, że żona może szybko zostać wdową 

Nie oszukujmy się, na zieleninie się nie dorobił 125 kg.

wystarczy, że pan mąż do golonki zje chleb / kaszę / ziemniaki, a na śniadanie kanapki i tyle z ketozy, to nie jest dieta, na którą można kogoś wprowadzić przypadkiem. I nie wiem, czy wiesz, ale mężczyźni też potrafią gotować, niekoniecznie żona mu te obiadki podsuwa. Twoje rady są nie tylko głupie, ale też niebezpieczne 

Himawari, na zieleninie nie ale na diecie z niedoborem białka i nadmiarem węgla mógł. 

Widzę to tak: 

wariant optymistyczny - operacja bariatryczna + DOBRY psychoterapeuta + psychiatra żeby wyciągnąć chociaz na poczatek ze stanów depresyjnych i ogólnej zamuły + pilnowanie miski do końca życia ewentualnie zamiast operacji magiczne zastrzyki do końca życia o ile może je brać. Tyle że do operacji trzeba sie wykazać i przed nią trochę schudnąć. I to może się przeciągnąć. O ile wykaże motywację żeby zrobić cokolwiek z tych rzeczy, z tym może być trudno.

wariant pesymistyczny - nic się nie zmieni, tylko dojdą nowe tabletki żeby zbić wyniki do zalecanych od czego zdrowie się nie poprawi ale pojawią się skutki uboczne. W zależności od konstytucji może nawet dociągnie do emerytury. W tym czasie w Autorce będzie narastać coraz większa złość i niechęć, może nawet odejdzie co by w tej sytuacji było może najzdrowsze.

Jeśli o mnie chodzi to uważam, że nie da się przeprowadzić diety keto bez czyjejś wiedzy. Dieta keto ma wtedy sens jak się wejdzie w ketozę. Z ketozy z kolei można wyjść jednym złym posiłkiem, więc osoba nieświadoma, że jest na keto ma 99% szans że w ketozę nie wejdzie. Natomiast między dietą wysokotłuszczową a jedzeniem samej sałaty, to myślę, że jest cała rzesza zwyczajnie zdrowego, dobrego jedzenia :) Niektórym przy tej wadze wystarczy zmienić fastfoody i gotowce na normalne gotowane w domu jedzenie. Można poszukać alternatyw, żeby posiłki były bogate objętościowo ale nie koniecznie bombami kalorycznymi. Nie oszukujmy się, ale osoba ważąca 140 kg ma rozepchany żołądek i jak zacznie się jej podawać mikro porcje objętościowe i kaloryczne, to sobie sama uzupełni (nie będąc świadoma, że jest na diecie fundowanej przez partnera). Trzeba poszukać takich potraw, żeby się ten 140 kilogramowy chłop najadł na tyle, żeby go nie kusiło dojadanie, podjadanie i przekąskowanie, ale żeby nie wyciągać po 5000-10000 kcal na dzień. Przy tej wadze, to jego CPM będzie na poziomie ze 3500 kcal a jak by włączyć regularne spacery to i więcej a to jest ogrom żarcia jak się dobrze pokombinuje. No chyba że się je byle jak to można ten limit osiągnąć pizzą i porcja frytek popitymi colą w jednym posiłku.

Jeśli natomiast on będzie tak czy siak np objadał się słodyczami i słonyczami, to żeby nie wiem jak go pilnować to będzie przekraczał kalorie. Ale też prawda jest taka, że jak dieta jest dobrze zbilansowana, to ochota na takie rzeczy jest mniejsza. Ja jak idę do sklepu nażarta, to regał ze słodyczami omijam szerokim łukiem. Jak idę na głodniaka, to bym wszystko do koszyka wrzuciła jakbym się nie opanowała ;)

Przy tej wadze zbadałabym też czy nie ma insulinoopornosci, bo skoki cukru mogą mu też fundować rollercoster zachciankowy i spadek energii do działania jakiegokolwiek.

Pasek wagi

Himawari napisał(a):

Himawari napisał(a):

Haga. napisał(a):

Linux, ona już się radziła specjalistów. Efekty opisała. 

Rozumiem, że utknęliśmy na 5 porcjach warzyw i owoców, mnóstwie produktów pełnoziarnistych oraz dramatycznej szkodliwości diety ketogenicznej? Otyła laska jest w stanie wmówić sobie, że to co je zgodnie z oficjalną dietetyką jest smaczne i sycące, otyły facet nie. Dlatego jeśli długofalowo zależy nam, żeby schudł (i przestał endogennie z tego tuszczu produkowac sobie kobiece hormony) trzeba go karmić inaczej. Żarcie musi być smaczne.

Żeby coś ze sobą zrobić, mąż musi uwierzyć, że to w ogóle możliwe. Przy ogromnej otylości człowiek już nie wierzy, musi zostać pchnięty i to najlepiej poza świadomością żeby nie sabotowac procesu. Czy chce? Bez szklanej kuli zapewniam, że bardzo chce.

haga, czy zdajesz sobie sprawę, co się może stać w pół roku z osobą, która ma otyłość olbrzymią, a żona zacznie jej podsuwać golonkę i ociekające tłuszczem zeberka? Przecież ta sama osoba jest wolna jednostka, i żona nie zabroni jeść jednocześnie ciast, lodów i czekolady, bo jak słusznie zauważyłaś, mówimy o dorosłym mezczyznie. Ketoza to nie zabawa, to dieta wskazana w padaczce. A osoba otyła łącząc wysokoprzetworzone jedzenie, dużo węglowodanów i dużo nasyconych tłuszczy, może mieć na tyle poważne problemy, że żona może szybko zostać wdową 

Nie oszukujmy się, na zieleninie się nie dorobił 125 kg.

wystarczy, że pan mąż do golonki zje chleb / kaszę / ziemniaki, a na śniadanie kanapki i tyle z ketozy, to nie jest dieta, na którą można kogoś wprowadzić przypadkiem. I nie wiem, czy wiesz, ale mężczyźni też potrafią gotować, niekoniecznie żona mu te obiadki podsuwa. Twoje rady są nie tylko głupie, ale też niebezpieczne 

Haga ma dosyc “ciekawe” poglady na temat rol w malzenstwie i ogolnie traktowania drugiej osoby (mezczyzny w tym wypadku). Mezczyzna jest ograniczony, jak zona nie poda golonki (rola zony jest gotowac i karmic meza) to maz pojdzie do maka i sie nawpiernicza czegos, co mu nie sluzy. No ale co on biedaczek moze jak zona nie podal czegos co lubi? Lub poda posilek skomponowany biorac pod uwage  wytyczne odnosnie zdrowego żywienia.

Mezowi mozna ewentualnie przemycic cos w posilku, lub caly posilek, ale ale by sie nie zorientowal (podobnie do przemycania warzyw w posilku dla 3 latka, ktory kaprysi przy jedzeniu).

Najwazniejsze to traktowac meza jak polglowka i istote z innej planety. 
Ps z tego co kojarze Haga meza nie posiada, wiec rady bardzo cenne tym bardziej. 

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli o mnie chodzi to uważam, że nie da się przeprowadzić diety keto bez czyjejś wiedzy. Dieta keto ma wtedy sens jak się wejdzie w ketozę. Z ketozy z kolei można wyjść jednym złym posiłkiem, więc osoba nieświadoma, że jest na keto ma 99% szans że w ketozę nie wejdzie. Natomiast między dietą wysokotłuszczową a jedzeniem samej sałaty, to myślę, że jest cała rzesza zwyczajnie zdrowego, dobrego jedzenia :) Niektórym przy tej wadze wystarczy zmienić fastfoody i gotowce na normalne gotowane w domu jedzenie. Można poszukać alternatyw, żeby posiłki były bogate objętościowo ale nie koniecznie bombami kalorycznymi. Nie oszukujmy się, ale osoba ważąca 140 kg ma rozepchany żołądek i jak zacznie się jej podawać mikro porcje objętościowe i kaloryczne, to sobie sama uzupełni (nie będąc świadoma, że jest na diecie fundowanej przez partnera). Trzeba poszukać takich potraw, żeby się ten 140 kilogramowy chłop najadł na tyle, żeby go nie kusiło dojadanie, podjadanie i przekąskowanie, ale żeby nie wyciągać po 5000-10000 kcal na dzień. Przy tej wadze, to jego CPM będzie na poziomie ze 3500 kcal a jak by włączyć regularne spacery to i więcej a to jest ogrom żarcia jak się dobrze pokombinuje. No chyba że się je byle jak to można ten limit osiągnąć pizzą i porcja frytek popitymi colą w jednym posiłku.

Jeśli natomiast on będzie tak czy siak np objadał się słodyczami i słonyczami, to żeby nie wiem jak go pilnować to będzie przekraczał kalorie. Ale też prawda jest taka, że jak dieta jest dobrze zbilansowana, to ochota na takie rzeczy jest mniejsza. Ja jak idę do sklepu nażarta, to regał ze słodyczami omijam szerokim łukiem. Jak idę na głodniaka, to bym wszystko do koszyka wrzuciła jakbym się nie opanowała ;)

Dokladnie tak. Zgadzam sie z Toba. Pomiedzy tylko salata a tylko ociekajacymi zeberkami jest cala gama jedzenia i kazdy moze wybrac cos dla siebie. Limit kaloryczny, zmiany, drobny (przyjemy i preferowany) wysilek na poczatek i waga leci sama. 
Poprawia sie samopoczucie i wzrastaja checi na wiecej. Poprawiaja sie parametry i powoli a skutecznie. Beda wpadki, potkniecia, ale dlatego trzeba podejsc calosciowo (jedzenie, styl zycia, czas wolny, praca- wszystkiemu sie przyjrzec i powoli wprowadzac zmiany, drobne). 

LinuxS napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli o mnie chodzi to uważam, że nie da się przeprowadzić diety keto bez czyjejś wiedzy. Dieta keto ma wtedy sens jak się wejdzie w ketozę. Z ketozy z kolei można wyjść jednym złym posiłkiem, więc osoba nieświadoma, że jest na keto ma 99% szans że w ketozę nie wejdzie. Natomiast między dietą wysokotłuszczową a jedzeniem samej sałaty, to myślę, że jest cała rzesza zwyczajnie zdrowego, dobrego jedzenia :) Niektórym przy tej wadze wystarczy zmienić fastfoody i gotowce na normalne gotowane w domu jedzenie. Można poszukać alternatyw, żeby posiłki były bogate objętościowo ale nie koniecznie bombami kalorycznymi. Nie oszukujmy się, ale osoba ważąca 140 kg ma rozepchany żołądek i jak zacznie się jej podawać mikro porcje objętościowe i kaloryczne, to sobie sama uzupełni (nie będąc świadoma, że jest na diecie fundowanej przez partnera). Trzeba poszukać takich potraw, żeby się ten 140 kilogramowy chłop najadł na tyle, żeby go nie kusiło dojadanie, podjadanie i przekąskowanie, ale żeby nie wyciągać po 5000-10000 kcal na dzień. Przy tej wadze, to jego CPM będzie na poziomie ze 3500 kcal a jak by włączyć regularne spacery to i więcej a to jest ogrom żarcia jak się dobrze pokombinuje. No chyba że się je byle jak to można ten limit osiągnąć pizzą i porcja frytek popitymi colą w jednym posiłku.

Jeśli natomiast on będzie tak czy siak np objadał się słodyczami i słonyczami, to żeby nie wiem jak go pilnować to będzie przekraczał kalorie. Ale też prawda jest taka, że jak dieta jest dobrze zbilansowana, to ochota na takie rzeczy jest mniejsza. Ja jak idę do sklepu nażarta, to regał ze słodyczami omijam szerokim łukiem. Jak idę na głodniaka, to bym wszystko do koszyka wrzuciła jakbym się nie opanowała ;)

Dokladnie tak. Zgadzam sie z Toba. Pomiedzy tylko salata a tylko ociekajacymi zeberkami jest cala gama jedzenia i kazdy moze wybrac cos dla siebie. Limit kaloryczny, zmiany, drobny (przyjemy i preferowany) wysilek na poczatek i waga leci sama. Poprawia sie samopoczucie i wzrastaja checi na wiecej. Poprawiaja sie parametry i powoli a skutecznie. Beda wpadki, potkniecia, ale dlatego trzeba podejsc calosciowo (jedzenie, styl zycia, czas wolny, praca- wszystkiemu sie przyjrzec i powoli wprowadzac zmiany, drobne). 

Zazwyczaj błąd diet polega na tym, że człowiek chce wszystko zmieniać o 180 stopni, zaczyna jeść to czego nie lubi, ćwiczyć to czego nie lubi i takie diety własnie kończą się po tygodniu, czy dwóch. Jak ktoś ma duże samozaparcie to może miesiac wymusi. Najlepiej własnie zmieniać nawyki - nawet jeśli pomału to na stałe. Zamiast słodzonych napojów - woda, zamiast gotowców - gotowanie, zamiast 20 pierogów, zjedz 15 a kolejnym razem 13 - nikt nie mówi że od razu trzeba odstawić bo to złooooo. Na śniadanie zamiast pół bochenka chleba z serem i pomidorem (z cyklu 2mm plaster pomidora na kanapkę), zrób se 2 kromki czy tam 3 (i tak wyjdzie mniej niż pół bochna), nawal na to sałatę, ogórek, pomidor, jajko gotowane, szynkę - generalnie więcej dodatków niż chleba i już się szybciej człowiek naje. Zacząć jeść ciut wolniej - zanim ośrodek głodu zareaguje, to jak się pcha na hurra jedzenie to się przejada. I potem jest "Łooo jejuuuu ale się obżarłem" Jak by jeść wolniej, to by poczuł tą sytość wcześniej. To są niuanse, pierdy takie, które nie wywracają nam życia do góry nogami, ale da się je w miarę łatwo zastosować a z czasem wejdzie w krew i się tego nie czuje nawet. Widze czasem jak ludzie nakładają drugie danie: rajka ziemniaków, kotlet na pół talerza i łyżka surówki no bo wypada. A można pół rajki ziemniaków, pół talerza surówki i średnio dużego kotleta. Smakowo różnicy się nie odczuje, bo zje się ten sam posiłek, ale kalorycznie to może byc duża różnica.

Żeby nie było - te same błędy popełniałam i czasem nadal mi się zdarza :) No ale mimo wszystko największa moja waga w życiu to było 72 kg, więc jakby nie patrzeć jeszcze tragedii nie było. Natomiast z doświadczenia wiem, że za duże zmiany na raz i zbyt radykalne, prowadzą jedynie do frustracji. Trzeba mieć silną wolę żeby takie mega zmiany o 180 stopni wytrzymać, ale jakby takie osoby tą silną wolę miały, to by nie było tej rozmowy :) Więc skoro diety cud się nie sprawdzają u niego od lat, to się nie sprawdzą przez kolejne lata. Trzeba iść w zmiany mniejsze, ale trwalsze.

I oczywiście na ten moment ruch właśnie lekki i przyjemny. Ja bardzo wierzę, że 140 kg ciężko ruszyć do biegów czy hasania po siłce. Zresztą mało to bezpieczne dla stawów. Ale spacerki jak najbardziej :) Basen byłby idealny, ale wiem, że przy pewnej wadze może to być na razie psychicznie dla niego nie do przeskoczenia. 

Pasek wagi

Himawari napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Z Twoich postow (dokopalam sie) wynika, ze od poczatku byl problem, a ?on nic z tym nie robil?. Poza tym waga w stosunku do wzrostu jest przerazajaca. Moze czas podjac kroki w kierunku zdrowszego trybu zycia? Nie twierdze, ze rozwiaze to wszystkie problemy, ale zdecydowanie nic innego nie pomaga ich rozwiazac. Karmienie meza glonka i ociekajacymi tluszczem zeberkami, biorac pod uwage jego dotychczasowy styl zycia, nawet nie skomentuje. Rada, ze nie powinnas traktowac jak dziecko, jednoczenie proponujac ?nie mow, przemyc? jest rownie idiotyczna.

Naprawde, poszukaj specjalisty, a nie radz sie przypadkowych osob na forum, bo mozesz dostac rady ?nakarm misia golonka i nic mu nie mow?. 

popieram, też nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać czytając te rady 

to samo pomyślałam- masakra.

do tego autorka rady chyba nie ma pojęcia ani o dorosłych związkach ani o żywieniu. Nie jestem fanem podejścia keto, ale przynajmniej wiem o co w nim chodzi- jak można wierzyć w to, że da się zrobić komuś keto potajemnie? Moim zdaniem facet o tych gabarytach do tego co tam sobie wsuwa - nie wiem czy są to np. Słodycze,  chipsy, słodzone napoje- wszelakie niezdrowe przekąski, czy chociażby kanapki kupowane w pracy na śniadanie- dorzuci ociekające tłuszczem jedzenie- wyjdzie na tym jeszcze tragiczniej. Naprawdę @Haga uważasz że to jest dieta keto...?

Poza tym to dorosły facet i on powinien chcieć zmiany, a nie dostawać ją po kryjomu. Doprowadził się do tego stanu i powinien dojrzeć problem i dać coś z siebie. Nie jest rolą autorki ochronić go przed tą świadomością, a może jedynie pomóc mu jej nabrać i chcieć zmiany.


Odeszliscie grubo od tematu :) Temat o impotencji a gadacie o diecie. Deficyt kaloryczny obniza libido, a dlugo trwala dieta moze obnizyc libido na dluzej. Wiec samo zejscie z wagi nie naprawi od razu wszystkiego. Troche dajecie autorce nadzieje ze sie wszystko naprawi naturalnie. W 99% przypadkow to juz nie zadziala, ten pociag juz odjechal :) on nie ma 20 lat i mlodszy juz nie bedzie . Jak przylozy sie do diety to zajmie rok przynajmniej. Nie wiadomo jak wtedy bedzie, moze taka samo, A autorce chce sie bzykac juz teraz :) Ludzie po 30 raczej nie odkladaja bzykania na jutro czy za rok, nie ma juz na co czekac jak nastoletnia dziewica na ksiecia na bialym koniu. 

MyszekCzarny napisał(a):

Odeszliscie grubo od tematu :) Temat o impotencji a gadacie o diecie. Deficyt kaloryczny obniza libido, a dlugo trwala dieta moze obnizyc libido na dluzej. Wiec samo zejscie z wagi nie naprawi od razu wszystkiego. Troche dajecie autorce nadzieje ze sie wszystko naprawi naturalnie. W 99% przypadkow to juz nie zadziala, ten pociag juz odjechal :) on nie ma 20 lat i mlodszy juz nie bedzie . Jak przylozy sie do diety to zajmie rok przynajmniej. Nie wiadomo jak wtedy bedzie, moze taka samo, A autorce chce sie bzykac juz teraz :) Ludzie po 30 raczej nie odkladaja bzykania na jutro czy za rok, nie ma juz na co czekac jak nastoletnia dziewica na ksiecia na bialym koniu. 

Tak, chce mi sie "bzykac" (twoimi slowami), to normalne gdy jest sie zdrowym. Ale nie chodzi o sam akt, tylko to, jak seks zcala zwiazek i daje szczescie. Byc moze masz racje, moze nic sie nie zmiemi, ale wszystko w duzym stopniu ma przyczyny fizyczne ( waga, styl zycia, itd.) wiec gdybysmy odwrocili sytuacje, i ja np. dostalabym wylewu albo nawet depresji i nie miala sily/ ochoty, to czy chcialabym, zeby on dal sobie ze mna spokoj i szukal kogos innego, czy zeby mnie wspieral? W koncu rzekomo otylosc to tez choroba? Prawie 200 genow za nia odpowiedzialnych? Ilu ludzi trwale chudnie? 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.