Temat: Jak pocieszyć?

Kochana to będzie już ostatni mój post tutaj. Nie chcę wam zaśmiecać forum. Macie tu mnóstwo swoich problemów i spraw z odchudzaniem. Znam ten ból i nie chcę zawracać głowy. Ostatecznie zrywamy kontakty z teściami. Moje ostatnie pytanie jest pytaniem o to, czy posiadacie jakieś rady, by tym razem pocieszyć męża? Żeby nam nie padł na zawał, czy nie wpadł w depresję na święta. Biedny tam pojechał, sam. Chciał się pogodzić. Ojciec go zwyzywał, Naszą córkę też od ,,downowatych stworzeń ", ,, nasienia diabła". I gorsze , których z kultury do Was nie przytoczę.  Mąż mówił, że czuję się jak nikt, jak śmiecia, nawet nie jak człowiek. Matka mu kazała brać rozwód i wracać. Bardzo to przeżył. Powiedział mi wszystko, ale zamknął się na jaki kolwiek kontakt, czy próby pocieszenia, nie chcę dać się przytulić. Może kochane znacie jakieś sposoby, by udobruchać faceta po czymś takim?  

Życzę wszystkim cudownym dziewczynom wesołych świąt wielkanocnych.

CiazaSpozywcza napisał(a):

Mąż niech zachowa się jak facet, a nie beczy jak jakiś mazgaj.

Co za komentarz...żenada.

Karmilia1991 napisał(a):

CiazaSpozywcza napisał(a):

Mąż niech zachowa się jak facet, a nie beczy jak jakiś mazgaj.

Moj mąż nie jest mazgajem.:) Ma uczucia wyższe mimo , że jest facetem.:)

boli go to, że obrażają jego córkę i że rodzice mogą być tacy wredni, nieprzejednani. Ja też tego nie rozumiem. Mają go jednego, fajnego, porządnego. Nie jakiegoś alkoholika, czy patologie. Jeśli chodzi o Gosie to go to boli, bo mieliśmy mnóstwo problemów z nią od mowy zaczynając, po wieczne chorowanie, szpitale.  Myślę że dlatego go boli obrażanie jej tak mocno, bo wcześniej dużo wycierpiała i nie wspierali nas w tym.

Ja nie wierze w to, ze rodzice zawsze byli wzgledem niego fair, wspierajacy a nagle stali sie potworami...no...nie... maz musial latami jednak na pewno inne zachowania tolerowac, o ktorych byc moze nawet nie wiesz. A w koncu miarka sie przebrala i dojrzewa do usuniecia ich ze swojego zycia. Moze sam wczesniej pewnych rzeczy nie dostrzegal.

cancri napisał(a):

Karmilia1991 napisał(a):

CiazaSpozywcza napisał(a):

Mąż niech zachowa się jak facet, a nie beczy jak jakiś mazgaj.

Moj mąż nie jest mazgajem.:) Ma uczucia wyższe mimo , że jest facetem.:)

boli go to, że obrażają jego córkę i że rodzice mogą być tacy wredni, nieprzejednani. Ja też tego nie rozumiem. Mają go jednego, fajnego, porządnego. Nie jakiegoś alkoholika, czy patologie. Jeśli chodzi o Gosie to go to boli, bo mieliśmy mnóstwo problemów z nią od mowy zaczynając, po wieczne chorowanie, szpitale.  Myślę że dlatego go boli obrażanie jej tak mocno, bo wcześniej dużo wycierpiała i nie wspierali nas w tym.

Ja nie wierze w to, ze rodzice zawsze byli wzgledem niego fair, wspierajacy a nagle stali sie potworami...no...nie... maz musial latami jednak na pewno inne zachowania tolerowac, o ktorych byc moze nawet nie wiesz. A w koncu miarka sie przebrala i dojrzewa do usuniecia ich ze swojego zycia. Moze sam wczesniej pewnych rzeczy nie dostrzegal.

Owszem. Masz rację. Jak byliśmy w gimnazjum to koledzy mu dokuczali, ojciec go wtedy wyśmiewał, mówił że nie jest facetem i razem kombinowaliśmy jak to załatwić. Z licealnych czasów pamiętam też wiele sytuacji jak od niego coś chcieli, a jak on o coś prosił to niekoniecznie chcieli tego słuchać . Głupi przykład ale też szczery, jeździliśmy często rodzinnie w góry. Mnie mama pytała co chce jeść, co chce pić , czy chce pamiątkę, a on jak wybrał raz inny obiad niż to co oni uważali, to mu powiedział ojciec,,to gówno będziesz jadł ".  Teraz widzę takich mnóstwo drobiazgów, które różniły nasze dzieciństwa.

Neverthinktwice napisał(a):

paskudna sytuacja

Mąż przeboleje, nie wiem jaki ma charakter, z tego co piszesz, jest przywiązany do was, ale jest też hmmm w gorącej wodzie kąpany? Apodyktyczny? Fochy trochę strzela... Tak mi się wydaje z komentarzy, które czytałam, a więc to jego 'przebolenie' pewnie będzie cięższe niż u osoby bardziej zrównoważonej, spodziewałabym się tutaj, że twój mąż będzie teraz chodził naburmuszony i grał ofiarę... Mam nadzieję że się mylę, ale jeśli nie, to spróbuj nie nianczyc go zbytnio, niech trochę zmężnieje i zamiast zamykać się w łazience i chować przed żoną, niech stawi czoła faktom i przegada je z tobą,bo sytuacja dotyczy całej waszej rodziny

powodzenia?

tak , tak i jeszcze raz tak : choleryk, w gorącej wodzie kąpany , nerwus i apodyktyczny facet. Idealne podsumowanie poza fochami, bo on bardziej się zamyka wtedy wsobie, w garażu, w łazience itp.

To jest bardzo przykre, mężowi jest ciężko, czy nie myślałaś żeby zaproponować mu rozmowę z terapeutą? Sama mogłabyś się wybrać, jeśli nie wiesz, w jaki sposób dać mu teraz wsparcie, i nie słuchaj głupot, że On nie potrzebuje pomocy czy uwagi, faceci świetnie chowają swoje emocje, przezywają je sami a później dochodzi do różnych niefajnych sytuacji, bo udają, że jest w porządku i nie pozwalają sobie pomóc.

I jeśli byś się zdecydowała, to najlepiej jeśli terapeutą byłby mężczyzna:) 

Pasek wagi

Trzeba odciac pepowine.

Ma zone, ma corke - teraz to jest jego rodzina i na niej powinien sie skupic. 

Jak sam sobie z tym nie poradzi, to moze predzej psycholog cos by mu pomogl. 

A daleko mieszkacie? Im dalej, tym lepiej. 

Skoro o wnuczce takie maja zdanie, to trzeba sie trzymac z daleka. Moze za 10lat czy wiecej zmienia zdanie, ale na razie trzeba sie od nich odciac. 

HoneyLeaf122 napisał(a):

To jest bardzo przykre, mężowi jest ciężko, czy nie myślałaś żeby zaproponować mu rozmowę z terapeutą? Sama mogłabyś się wybrać, jeśli nie wiesz, w jaki sposób dać mu teraz wsparcie, i nie słuchaj głupot, że On nie potrzebuje pomocy czy uwagi, faceci świetnie chowają swoje emocje, przezywają je sami a później dochodzi do różnych niefajnych sytuacji, bo udają, że jest w porządku i nie pozwalają sobie pomóc.

I jeśli byś się zdecydowała, to najlepiej jeśli terapeutą byłby mężczyzna:) 

Proponowałam i zawsze to samo, zarabiam, nie palę, nie jestem alkoholikiem, ćpunem kimś tam jeszcze, dbam o rodzinę... A czy ja mogę iść do terapeuty? Po to by pogadać o mężu i jego problemie za plecami i dowiedzieć się jak mu pomóc?

nuta napisał(a):

Trzeba odciac pepowine.

Ma zone, ma corke - teraz to jest jego rodzina i na niej powinien sie skupic. 

Jak sam sobie z tym nie poradzi, to moze predzej psycholog cos by mu pomogl. 

A daleko mieszkacie? Im dalej, tym lepiej. 

Skoro o wnuczce takie maja zdanie, to trzeba sie trzymac z daleka. Moze za 10lat czy wiecej zmienia zdanie, ale na razie trzeba sie od nich odciac. 

Jakąś godzinkę drogi autem.

Mój maz tez pare lat temu zerwal kontakt z rodziną, gdy mocno sie na nich zawiodl i tez przezywal to "w sobie". Powiedzialam mu wtedy, że choc stracil tamtą rodzine, to teraz tworzy nową, w ktorej kazdy go kocha, wspiera i sie o niego troszczy. Po pewnym czasie sie otworzyl. Okaz mu cieplo i zrozumienie i  daj czas.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.