Temat: Zgodzić się czy nie ?

Cześć moje kochane dziewczyny. Pisałam jakiś czas temu o konflikcie z rodzicami mojego mężo-kuzyna. Zrobił tak jak polecałyscie był list. Ja też wykazałam chęć przesyłania zdj i opowieści o Gosi . On też tam chodził, chodził i chodził i wybłagał wręcz , że chcą mieć kontakt z nim i wnuczką tylko beze mnie... Że tego ,, zepsutego dziewuszyska" nie chcą w domu widziec ani być wtedy kiedy ja. Z jednej strony żal mi męża i chce by ich widywał i był szczęśliwy,. Z drugiej mam obiekcje by puszczać do nich Gosię beze mnie . Nie wiadomo co jej mogą tam mówić na mój temat , co może pogorszyć nam kontakt , a także upokarzające by było dla mnie siedzieć w domu, jak za kare, a oni np u rodziców męża na świętach... Tak samo , co Małgosia  sobie pomyśli , że mamie nie wolno iść do dziadków, bo mama jest zła itp. no nie wiem.. jestem rozdarta i chętnie poznam Wasze zdanie mądre Witalijki. Dawno temu też pojawiały się takie propozycje, ale mąż je zawsze negował i unosił honorem. Teraz widzę, że się łamie i jest rozdarty między nami.  Z tego co widzę nie ma szans na akceptację naszego małżeństwa i mnie, jako osoby. 

Wasza koleżanka Kamila.

cancri napisał(a):

prawiejakchuda napisał(a):

cancri napisał(a):

prawiejakchuda napisał(a):

I na marginesie dodam że na miejscu twojego męża nawet bym nie chciała splunąć na ich wycieraczkę, nie wyobrażam sobie z takimi chorymi ludźmi w ogóle mieć kontakt - nie dość że niedorzeczne standardy to jeszcze podwójne, bo ty jesteś bee a on jednak ok. 

Tak naprawde jak maz zacznie tam jezdzic, to pokaze im, ze sie zgadza z ich chora opinia. A co bedzie, jak sobie wymysla wspolne swieta, bez Ciebie? Myslisz, ze takich propozycji nie bedzie? Oczywiscie, ze beda. U mnie w rodzinie tez moja babcia poklocila sie z synowa i synowa sie na oczy x lat nie pokazywala, a wujek z kuzynka tak. I nie, nie bylo to fair, bo dzieki temu ucierpialy tez np. nasze kontakty z ciocia, osoby postronne tez zawsze dostaja mimochodem w takich sytuacjach.

zgodzę się aczkolwiek zakładam że dorosłemu facetowi raczej trudno czegoś zabraniać, stąd moja opinia "jak chce niech jezdzi" - dodałam że na miejscu tego faceta ja osobiście bym na pewno nie jechała, między innymi z powodów jakie podałaś. Dla mnie mąż i żona to nierozerwalna, najblizsza rodzina - na spotkania rodzinne, święta itp albo razem albo wcale- No chyba że sytuacja jest jakas specyficzna typu jedno ma dyżur w święta więc drugie idzie samo czy coś ale w przypadku takich cyrków- nigdy. 

Dla mnie nie az tak nierozerwalna, ale sa sytuacje, ktore sa niedopuszczalne...a takie teksty, ze corka wyglada jak "dałniątko"...??? Jpd i to pisali dorosli ludzie? Wstyd! Absolutny zakaz dawania dziecka do takich ludzi. A maz sam powinien sie na nich wypiac za takie teksty o wlasnej corce!

masz rację. Początkowo się strasznie obraził i kazał im ,, walić się ".. teraz mu się odmieniło. Im Gosia starsza tym on bardziej stęskniony za rodzina i coraz bardziej odczuwa brak. Kiedyś byłam dla niego całym i jedynym światem . Obecnie już okrzeplismy w miłości i zaczyna potrzebować także innych ludzi. Głównie matki. O ojcu nie mówi.


Nie pozwoliła bym na kontakty dziecka z takimi ludźmi, niech mąż sam sobie do nich jeździ. 

Pasek wagi

Karmilia1991 napisał(a):

Cześć moje kochane dziewczyny. Pisałam jakiś czas temu o konflikcie z rodzicami mojego mężo-kuzyna. Zrobił tak jak polecałyscie był list. Ja też wykazałam chęć przesyłania zdj i opowieści o Gosi . On też tam chodził, chodził i chodził i wybłagał wręcz , że chcą mieć kontakt z nim i wnuczką tylko beze mnie... Że tego ,, zepsutego dziewuszyska" nie chcą w domu widziec ani być wtedy kiedy ja. Z jednej strony żal mi męża i chce by ich widywał i był szczęśliwy,. Z drugiej mam obiekcje by puszczać do nich Gosię beze mnie . Nie wiadomo co jej mogą tam mówić na mój temat , co może pogorszyć nam kontakt , a także upokarzające by było dla mnie siedzieć w domu, jak za kare, a oni np u rodziców męża na świętach... Tak samo , co Małgosia  sobie pomyśli , że mamie nie wolno iść do dziadków, bo mama jest zła itp. no nie wiem.. jestem rozdarta i chętnie poznam Wasze zdanie mądre Witalijki. Dawno temu też pojawiały się takie propozycje, ale mąż je zawsze negował i unosił honorem. Teraz widzę, że się łamie i jest rozdarty między nami.  Z tego co widzę nie ma szans na akceptację naszego małżeństwa i mnie, jako osoby. 

Wasza koleżanka Kamila.

Malutkie dziecko, oni nastawieni na NIE do mamy, wierzę że martwisz się się, że mała się naslucha/ podslyszy....

z drugiej strony, zawsze jeździłam sama z tatą do dziadków, bo moja mama nie potrafiła ich znieść, nie pamiętam żeby coś na nią mówili,ale też byłam dzieckiem i byłam zajęta rysowaniem albo buszowaniem w szufladach babci🤷

z kolei gdyby była taka sytuacja teraz, z moim mężem, to nie miałabym problemu, bo ufam mu na sto procent, że nie pozwoliłby żeby ktoś źle o mnie mówił, nie wspominając już że przy dziecku...

hmmm

niech mąż sam ich odwiedza, Gosia jest wasza córką i możecie spokojnie utrzymywać, że dopóki jest malutka, to nie ma mowy, żeby gdziekolwiek chodziła z wizytą bez obojga rodziców 🤷

Kochane utwierdzilyscie mnie w przekonaniu, że moje obawy są słuszne. Także Gosia zostaje ze mną w domu, mąż jak chce i potrzebuje niech jezdzi. zastrzegłam też że święta są zarezerwowane dla nas . I ma z Gosia robić koszyczek itp w razie gdyby go zapraszali, ale sam stwierdził że jedynie podjechał by wieczorem, bo tak świat spędzać z nimi to nie ma ochoty. Wydaje mi się , że bardziej chodzi mu o poczucie obowiązku i że tak wypada, niż ma realną ochotę na kontakty z rodziną. Ale jak tak czuję to nie będę mu się wtrącać w jego odczucia i decyzję.

Najbardziej istotne jest to, jaki mają powód, że nie chcą Cię nawet widzieć we własnym domu. Ten powód jest decydujący w podjęciu jakiejkolwiek decyzji z odwiedzinami bez Ciebie.




Pasek wagi

HoneyLeaf122 napisał(a):

Najbardziej istotne jest to, jaki mają powód, że nie chcą Cię nawet widzieć we własnym domu. Ten powód jest decydujący w podjęciu jakiejkolwiek decyzji z odwiedzinami bez Ciebie.

Powiem tak poważnego nie mają żadnego. Zanim się związaliśmy to było ok. Bardzo mnie lubili. jak trzeba było pomoc w lekcjach albo gdzieś razem jechać to zawsze mnie zabierali, że jestem ułożona i pomocna. Jak się związaliśmy obwinili mnie głównie mimo , że to była wspólna decyzja, a początkowo zauroczenie nastolatków. Zrywałam z nim parę razy, by już nie było tych kłótni, ale ostatecznie i tak wracaliśmy, tęskniliśmy.  Już mocno po 20 Postanowiliśmy przestać żyć pod kogoś dyktando, usamodzielnić się i być razem na poważnie. Mąż jest trudną osoba ( moi rodzice wiele razy mówili teściom, że ma szczęście że na mnie trafił bo jestem wyrozumiała, przyjazna i mógł trafić z inną kobietą na prawdę źle). I tak nasza miłość się rozwijała normalnie, jak normalne pary, potem małżeństwo, po ślubie dziecko, uczciwa praca, samodzielne dorabianie się od podstaw.  Nikomu nie ubliżamy, nie oceniamy, nie prowokujemy kłótni, nie mamy nałogów, siebie kochamy, córkę to ubóstwiamy. No nie mogę znaleźć innego powodu niż ten , że jesteśmy dalszymi kuzynami.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.