Temat: nie wiem co mam robić...

.

april_93 napisał(a):

autorko a co mówi kochanek na to że chcesz odejść dla niego od męża? Cieszy się? Chce również z tobą zakładać rodzine? czuje to samo co ty?

Nie znam go ale on bzyka żonatą. Dlatego ja bym była ostrożna. Ale i tak z mężem bym się rozwiodla bez względu na to czy kochanek czuje to samo.

Już drugi raz przeczytałam o "bzykaniu żonatej", więc spytam: żona tej żonatej, to myślisz april_93 domyśla się, że jej ktoś żonę bzyka?

A ja się tak tylko zastanawiam ile trzeba mieć w sobie odwagi żeby zdradzić,a potem jeszcze wrócić do domu jakby nigdy nic....uważam że potrzeba tej odwagi o wiele więcej niż podjęcie decyzji o rozstaniu, przy tym pierwszym to nic, więc chyba wchodzi w grę zyciowe przyzwyczajenie

Odejdź od męża i bądź szczęśliwa.

_MIA_ napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Jestesmy inni. Ja nie wiem czy umialabym sie znowu az tak zaangazowac emocjonalnie. On tez jest innym czlowiekiem niz 5 lat temu. Przeszedl swoje. Czas nas zmienil. Przegapilismy szanse. 

smutna historia. A Twój były narzeczony? Ułożył sobie życie?

Nie wiadomo, czy smutna. Jego żona odeszła do innego z nadmiaru szczęścia? Trawa czasem tylko zdaje się zieleńsza gdzieś indziej i parę lat w związku mogłoby to zweryfikować. Może było tak ekscytująco, bo oboje byli w związkach, a zakazany owoc czasem lepiej smakuje? Teraz oboje są wolni, więc to już nie to samo? Nie chcę nikomu psuć tragiczno-romantycznej opowiastki, ale jak by było naprawdę, to wyszło by w przysłowiowym praniu.

Tak, masz racje, chyba odezwała się we mnie romantyczna cześć duszy ;) 

Decyzje już chyba podjęłaś, a przynajmniej - zdaje się - wiesz że z tej mąki (małżeństwo) chleba nie będzie. Brakuje Ci jedynie odwagi, żebyś iść za ciosem, „bo znajomi, bo kredyt, bo coś tam”. A na pytanie czy warto nie żyć swoim życiem musisz odpowiedzieć sobie sama. 😜✌🏽

Himawari napisał(a):

_MIA_ napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Jestesmy inni. Ja nie wiem czy umialabym sie znowu az tak zaangazowac emocjonalnie. On tez jest innym czlowiekiem niz 5 lat temu. Przeszedl swoje. Czas nas zmienil. Przegapilismy szanse. 

smutna historia. A Twój były narzeczony? Ułożył sobie życie?

Nie wiadomo, czy smutna. Jego żona odeszła do innego z nadmiaru szczęścia? Trawa czasem tylko zdaje się zieleńsza gdzieś indziej i parę lat w związku mogłoby to zweryfikować. Może było tak ekscytująco, bo oboje byli w związkach, a zakazany owoc czasem lepiej smakuje? Teraz oboje są wolni, więc to już nie to samo? Nie chcę nikomu psuć tragiczno-romantycznej opowiastki, ale jak by było naprawdę, to wyszło by w przysłowiowym praniu.

Tak, masz racje, chyba odezwała się we mnie romantyczna cześć duszy ;) 

przykre ze ktos sie dzieli swoim doswiadczeniem i slyszy ze jego zycie to "opowiastka". No ale ok.  Po naszym rozstaniu poszlina terapie i krotko po tym jego zona spotkala kogos u siebie w pracy. Rozwod byl szybki i za porozumieniem stron.  Mieszkam w malym miescie. Kazdy wszystko wie.  Moj ex dalej jest sam, bawi sie swoja konsolă i mieszka z rodzicami.  Nie mozemy byc razem bo nas zycie pozmienialo. Jestem sama ...ale jest ktos komu ufam i kto od dawna chce wejsc do mojego zycia. Pozatym zycie mnie doswiadczylo i teraz juz nie jestem pewna czy chce jeszcze wchodzic w zwiazki. Ryzykowac emocjonalnie. Przegapilismy szanse. Tyle opowiastki. Edit. Autorko - nie warto czekac. Jezeli czujesz ze czas ruszyc z zyciem to mysl o sobie i rob to co dobre dla ciebie. 

Blue_Fairy napisał(a):

Powiem tak... Jeśli w związku nie gra, robi się co może, żeby go naprawić. Działa się, rozmawia. Jeśli  to nie zdaje egzaminu, to się albo na to godzi, albo kończy i DOPIERO WTEDY zaczyna coś nowego.

Teoria swoją drogą à życie trochę inną. Autorka uświadomiła sobie że nie jest szczęśliwa w momencie gdy zobaczyła ze można żyć inaczej, że właśnie tego jej brakuje. Może nie miała okazji tego poznać wcześniej, może nie miała dobrych wzorów. Poszła o krok za daleko, no cóż zdarza się. Ale teraz to musztarda po obiedzie, nie ma co mówić jak powinna była zrobić.

Swoją drogą jej mąż też nie do końca wiedział chyba o co w małżeństwie chodzi. No i teraz ta jego nieobecność w domu, dużo pracy nawet w czasie świat też mnie zastanawia. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.