Temat: nie wiem co mam robić...

.

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

Powiem tak... Jeśli w związku nie gra, robi się co może, żeby go naprawić. Działa się, rozmawia. Jeśli  to nie zdaje egzaminu, to się albo na to godzi, albo kończy i DOPIERO WTEDY zaczyna coś nowego.

Pasek wagi

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Jestesmy inni. Ja nie wiem czy umialabym sie znowu az tak zaangazowac emocjonalnie. On tez jest innym czlowiekiem niz 5 lat temu. Przeszedl swoje. Czas nas zmienil. Przegapilismy szanse. 

Sleepygirl napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Jestesmy inni. Ja nie wiem czy umialabym sie znowu az tak zaangazowac emocjonalnie. On tez jest innym czlowiekiem niz 5 lat temu. Przeszedl swoje. Czas nas zmienil. Przegapilismy szanse. 

a myślisz, że ludzie w trakcie 30-40 letniego małżenstwa nie zmieniają się w ogóle?  Oczywiście, że się zmieniają, ale kochają się i dalej są razem. 

.nonszalancja. napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Jestesmy inni. Ja nie wiem czy umialabym sie znowu az tak zaangazowac emocjonalnie. On tez jest innym czlowiekiem niz 5 lat temu. Przeszedl swoje. Czas nas zmienil. Przegapilismy szanse. 

a myślisz, że ludzie w trakcie 30-40 letniego małżenstwa nie zmieniają się w ogóle?  Oczywiście, że się zmieniają, ale kochają się i dalej są razem. 

co to ma do rzeczy, skoro Sleepygirl sama tak to ocenia to wie co mowi. A stare malzenstwa jedne sie  kochaja inne sa z przyzwyczajenia, jeszcze inne nie widza dla siebie innej perspektywy i tak mozna mnozyc. 

A ja cię rozumiem! Mam 35 lat jestem 8 lat po ślubie i nadszedł taki moment że zaczęłam mieć dosyć. Jestem jeszcze młoda i energia we mnie kipi a mòj màż to taki stary kapeć się zrobił. Nic tylko kapcie na nóżki włożyć, seks po cichutku pod kołderką itp. Ogólnie ciepła klucha. No i zmieniłam pracę i poznałam tam super faceta. Kręci mnie niesamowicie, mamy podobne poglądy, fajny zaradny itp. No ale że i ja, i on jesteśmy w związku i mamy dzieci - niestety nic z tego nie będzie. Gdyby nie dzieci to może by coś było...nie potępiam cię. 34 latka zna już swoją wartość i chce być doceniona. Jak mąż tego nie widzi to znaczy że coś z nim nie tak. Ja bym pogadała na poważnie z obecnym mężem. Otwarcie- że się wypaliłaś w związku i nie wiesz co dalej. Na pewno rozmowa pomoże Ci podjąć właściwą decyzję. 

Sleepygirl napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Jestesmy inni. Ja nie wiem czy umialabym sie znowu az tak zaangazowac emocjonalnie. On tez jest innym czlowiekiem niz 5 lat temu. Przeszedl swoje. Czas nas zmienil. Przegapilismy szanse. 

smutna historia. A Twój były narzeczony? Ułożył sobie życie?

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Himawari napisał(a):

Sleepygirl napisał(a):

Zakoncz to i zacznij zycie od nowa z nowym facetem albo bez.  Opowiem ci moja historie ku przestrodze. Ja  - w dlugotrwalym narzeczenstwie. Narzeczony po 3 latach zmienil sie w janusza. Praca, piwko, tv , komputer. Na spedzanie czasu razem szkoda pieniedzy. Terapia nie bo on "jest przeciez normalny". Zero ciepla, zero uczucia. Se**x w piatek raz w miesiacu. Bylam niewidzialna do tego stopnia ze gdy obcielam wlosy z dlugosci do pasa na krotkie meskie ciecie - nie zauwazyl. Obiad byl, piwko i ps4 wiec o co mi chodzi. Ten 3ci byl kolega z pracy. Piorun po obu stronach. Cieplo, uczucie, zainteresowanie. Milosc jak w filmach. Nie wiedzialam ze tak moze byc. Ze mozna  siedziec w milczeniu razem i po prostu byc szczesliwym . Ale zapadla decyzja. Obustronna - jestesmy podli, niszczymy swoje rodziny. Ja ratuje zwiazek "do upadlego". A on skupia sie na swoim ze wzgledu na dziecko. On zmienil prace. Ja poblokowalam kontakty. Pierwszy rok byl koszmarem. Probowalam zapomniec, plakalam. Walka o zwiazek. Po roku odpuscilam. Moj narzeczony nawet nie zauwazyl kiedy zaczelam sie pakowac.  Minelo 5 lat. Spotkalismy sie na ulicy. Jest sam. Zona znalazla kogos i odeszla. Zaluje od lat tej decyzji. Ja tez jestem sama. Powiedzial mi ze popelnilismy blad. Mial racje. Teraz jest opcja drugiej szansy....ale no nie mozemy byc razem. Czas minal i nas pozmienial. Moral z tej smetnej historii - walcz o swoje szczescie. Masz jedno zycie.  Edit... tez myslalam o tym co ludzie, rodzina powie. A po wszystkim uslyszalam tylko ze dziwili sie ze tak dlugo wytrzymalam z narzeczonym... 

kurczę, ale czemu nie możecie teraz być razem?

Jestesmy inni. Ja nie wiem czy umialabym sie znowu az tak zaangazowac emocjonalnie. On tez jest innym czlowiekiem niz 5 lat temu. Przeszedl swoje. Czas nas zmienil. Przegapilismy szanse. 

smutna historia. A Twój były narzeczony? Ułożył sobie życie?

Nie wiadomo, czy smutna. Jego żona odeszła do innego z nadmiaru szczęścia? Trawa czasem tylko zdaje się zieleńsza gdzieś indziej i parę lat w związku mogłoby to zweryfikować. Może było tak ekscytująco, bo oboje byli w związkach, a zakazany owoc czasem lepiej smakuje? Teraz oboje są wolni, więc to już nie to samo? Nie chcę nikomu psuć tragiczno-romantycznej opowiastki, ale jak by było naprawdę, to wyszło by w przysłowiowym praniu.

autorko a co mówi kochanek na to że chcesz odejść dla niego od męża? Cieszy się? Chce również z tobą zakładać rodzine? czuje to samo co ty?

Nie znam go ale on bzyka żonatą. Dlatego ja bym była ostrożna. Ale i tak z mężem bym się rozwiodla bez względu na to czy kochanek czuje to samo.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.