Temat: Praca a rodzina

Hej, pytania chciałabym skierować głównie do mam małych (powiedzmy kilkuletnich) dzieci: 

Jak łączycie opiekę nad dziećmi z pracą? 

Mam dwie córki (2 i 4,5), obecnie pracuje zdalnie pn-pt od 5 do 13, wiec cale popołudnie i wieczór mam dla dzieci. Starszą odbieram o 13:50, młodsza pójdzie do przedszkola za rok (w ciagu dnia opiekuje się nią tata). Ten system do niedawna swietnie mi się sprawdzał, jednak ostatnio mam coraz bardziej dosyć swojej pracy, ze względu na niskie zarobki, brak perspektyw itd. Dostałam ofertę pracy za lepsze pieniądze, jednak w zupełnie innych godzinach pracy - pn-pt 8:30-17:30 (w tym godzina przerwy na lunch, możliwe bezpłatne nadgodziny, praca zdalna). Po opłaceniu niani nadal będę troszkę na plusie finansowo, ale bez wielkiego szalu, sama praca powinna być dla mnie fajnym wyzwaniem, ale tez nie jest to jakieś spełnienie marzeń:) 


I nie wiem, co robić. Bardzo chciałabym posłuchać, jak wyglada Wasza codzienność przy łączeniu pracy na pełny etat i macierzyństwa, czy macie czas na zabawy, spacery, place zabaw, czy raczej jest to orka i kierat, bo wiadomo, gotowanie, sprzątanie, zakupy, kąpiele itp. Mam nadzieje, ze Wasze opinie trochę rozjaśnią mi w głowie :)

ja pracuje 8-16, mam 7 min samochodem do pracy, przedszkole po drodze,  czynne 6-16.

Ja bym nie brała tej pracy ze względu na bezpłatne nadgodziny, nie rozumiem jak można się godzić pracować dodatkowo za darmo. W żadnej firmie w której pracowałam się z tym nie spotkałam, u mojej mamy w pracy są bezpłatne na zasadzie, że potem to ile zrobiła dodatkowo ma wybrać w postaci urlopu w danym miesiącu. 

Pasek wagi

Ja non stop w biegu. 


Wstaje po 4 lub po 5 w zależności o której mój mąż wychodzi do pracy. Mam czas na zrobienie posiłkow do pracy, śniadaniówek dzieciom, make up, włosy. O 6.15. Budzę córkę. Je śniadanie myje się i ubiera. Ja ją czesze. O 6. 40. Jest już gotowa. Potem wstaje starszak, chodzi do 7 klasy to się sam ogarnia. Ja wychodzę o 6.50 i jadę jeszcze do sklepu po świeże drożdżówki dzieciom. Oczywiście nie zawsze. Dzieci wychodzą razem do szkoły o 7.30. O 12.30 mój ojciec odbiera wnuczkę ze szkoły. Syn kończy po 15 codziennie także albo wraca so domu albo leci do babci na obiad 2 km. Koło 16 odbieram córkę od rodziców. Robię obiad. Czasem dzień wcześniej czasem gotuję na świeżo. Jemy po 17. Potem lekcje z córką. Syn na szczęście nie ma zadań domowych tylko nauka na bieżąco. Potem gotowanie na drugi dzień jakieś zaległości w prasowaniu czy praniu. Jak jest czas to lampka wina z mężem. Koło 22 wszyscy śpimy. 

Soboty są do ogarnięcia bajzlu. Dzieci sprzątają swoje pokoje, mąż odkurza cały dom a ja lecę za nim z mopem. Około 12 lecę sprzątać do starszego Pana. O 15 jestem w domu i jemy obiad. Mąż w soboty ogarnia sprawy podwórkowe. W tygodniu praktycznie nie ma czasu. Od 18 mamy już luzik. 

Niedziela za to dla leniwych. Oczywiście robię porządny obiad a potem zajmujemy się nic nie robieniem. Albo oglądamy filmy albo idziemy na spacer. 


Ogólnie mieszkam z teściami. Teściowa zajmowała się moim synem do 2 roku życia. Nie jest to dobry układ. Jak skończył dwa lata poszedł do prywatnego przedszkola. Córki już teściowej nie powierzyłam i poszła do żłobka. Moi rodzice Jeszcze parę lat temu pracowali. 

Moi rodzice dużo pomagają mi przy córce. Bo ona nie chce wracać do babci do naszego domu. Jestem bardzo im wdzięczna. ŻYJE w ciągłym biegu ale wiem że żyje. Grunt to wpaść w rytm. Teraz odliczam do pierwszego wolnego czyli do Świąt 🤣

Pasek wagi

staram_sie napisał(a):

agazur57 napisał(a):

cancri napisał(a):

Himawari napisał(a):

cancri napisał(a):

Nie ogarniam problemu. Sama pracuje 8:30-17:30, chociaz ostatnie pol roku do 16:30 ze wzgledu na krocej otwarte przedszkole przez covid. Corka ma 5.5 roku a ja pracuje tak od trzech. Wczesniej do kompletu studiowalam. Jezdze z nia na zajecia dwa razy w tygodniu po przedszkolu. Zyjemy. Latem normalnie chodzimy wieczorami na dzialke, na spacery, na basen czy inne atrakcje. Na weekendy jestesmy w rozjazdach, ciagle gdzies jezdzimy. Moze nie mam idealnego porzadku na chacie, ale to tez dlatego, ze w glebi duszy go miec nie chce. PS. Od poniedzialku wracam na silownie min. 2 razy wieczorami.

Ja mam 30 min przerwy w ciagu dnia i sie z tego ciesze. Nie rozumiem podejscia, ze mam tyrac 8h i nie moc zjesc w spokoju obiadu. W imie czego? Odebrania dzieci 30 min wczesniej?

Sama tez nie ogarniam po co pracowac po 4 czy 6h i tlumaczyc to dobrem dziecka...sorry ale nikt mi nie wkreci, ze taka mama wraca z pracy wypoczeta i do wieczora juz dba tylko i wylacznie o rozwoj dziecka, zapewniajac mu atrakcje na kazda minute.

Dzięki Cancri, chciałam właśnie usłyszeć jak to wyglada ze strony osoby, która pracuje w podobnym schemacie - a jestem pewna, ze jest sporo takich mam :) dajesz radę jeszcze ogarniac zajęcia dodatkowe, siłownie itp? Podziwiam, ja chyba nie jestem tak energiczna. O idealnym porządku przy dwójce małych dzieci nawet nie marzę ;)

Daje rade kopac na dzialce :P Silownia mentalnie mi sie jeszcze nie chce, ale musze zaczac. Wbrew wszystkiemu, ciezko wierzyc w to, ze wszystkie mamy pracuja nagle na 4-6h. Ja takich nie znam chyba wcale wlasciwie, a jak juz, to musi to byc maly procent. Albo bezrobocie i zajmowanie sie dziecmi, albo pelen etat. Wiadomo, ze w internetach wszystko brzmi inaczej...

Dwojka dzieci to jednak zawsze cos innego, chociaz jedynak jednak potrzebuje wiecej uwagi moim zdaniem, moja corka ciagle na mnie wisi. Ale tez nie musze jej odbierac z dwoch miejsc jednoczesnie ani wozic w dwa miejsca.

No a zajecia normalnie, wychodze, zawoze, czekam az skonczy, wioze do domu. Zadna wieksza filozofia, chociaz czasem sie nie chce siedziec ale to sobie pojde do sklepu czy cos. Jedna mama u nas idzie w tym czasie biegac, to jest szalenstwo dopiero!

Ale zaznacze, ze moja corka chodzi spac o 22, wiec pozno. Jakby mi zasypiala o 19 czy 20 to wiadomo, ze mialabym dla niej wtedy zero czasu, bo kolacja, kapiel i lulu.

Nie wiem w jakich godzinach pracują mamy, ale gdy z podstawówki odbierałam syna po 17-tej, nikogo praktycznie juz nie było na świetlicy

może dlatego, że czasem jedno z rodziców ma np. pracę zmianową, albo pracują do 16. Albo mają jeszcze np. dziadków.

My mamy dziadków. Ale czasem mój mąż jest w domu gościem. Czasem nie ma go po 11 h a potem robi wokół domu. 

Pasek wagi

mamazabki napisał(a):

Ja non stop w biegu. 

Wstaje po 4 lub po 5 w zależności o której mój mąż wychodzi do pracy. Mam czas na zrobienie posiłkow do pracy, śniadaniówek dzieciom, make up, włosy. O 6.15. Budzę córkę. Je śniadanie myje się i ubiera. Ja ją czesze. O 6. 40. Jest już gotowa. Potem wstaje starszak, chodzi do 7 klasy to się sam ogarnia. Ja wychodzę o 6.50 i jadę jeszcze do sklepu po świeże drożdżówki dzieciom. Oczywiście nie zawsze. Dzieci wychodzą razem do szkoły o 7.30. O 12.30 mój ojciec odbiera wnuczkę ze szkoły. Syn kończy po 15 codziennie także albo wraca so domu albo leci do babci na obiad 2 km. Koło 16 odbieram córkę od rodziców. Robię obiad. Czasem dzień wcześniej czasem gotuję na świeżo. Jemy po 17. Potem lekcje z córką. Syn na szczęście nie ma zadań domowych tylko nauka na bieżąco. Potem gotowanie na drugi dzień jakieś zaległości w prasowaniu czy praniu. Jak jest czas to lampka wina z mężem. Koło 22 wszyscy śpimy. 

Soboty są do ogarnięcia bajzlu. Dzieci sprzątają swoje pokoje, mąż odkurza cały dom a ja lecę za nim z mopem. Około 12 lecę sprzątać do starszego Pana. O 15 jestem w domu i jemy obiad. Mąż w soboty ogarnia sprawy podwórkowe. W tygodniu praktycznie nie ma czasu. Od 18 mamy już luzik. 

Niedziela za to dla leniwych. Oczywiście robię porządny obiad a potem zajmujemy się nic nie robieniem. Albo oglądamy filmy albo idziemy na spacer. 

Ogólnie mieszkam z teściami. Teściowa zajmowała się moim synem do 2 roku życia. Nie jest to dobry układ. Jak skończył dwa lata poszedł do prywatnego przedszkola. Córki już teściowej nie powierzyłam i poszła do żłobka. Moi rodzice Jeszcze parę lat temu pracowali. 

Moi rodzice dużo pomagają mi przy córce. Bo ona nie chce wracać do babci do naszego domu. Jestem bardzo im wdzięczna. ŻYJE w ciągłym biegu ale wiem że żyje. Grunt to wpaść w rytm. Teraz odliczam do pierwszego wolnego czyli do Świąt ?

Po co córka wstaje o 6:15, skoro wychodzi z domu o 7:30?

Yenla napisał(a):

Ja bym nie brała tej pracy ze względu na bezpłatne nadgodziny, nie rozumiem jak można się godzić pracować dodatkowo za darmo. W żadnej firmie w której pracowałam się z tym nie spotkałam, u mojej mamy w pracy są bezpłatne na zasadzie, że potem to ile zrobiła dodatkowo ma wybrać w postaci urlopu w danym miesiącu. 

Jak już pisałam, w Irlandii reguły są trochę inne, to dość typowe przy pewnych rodzajach zawodów, chociaż oczywiście nie usprawiedliwiam - tez bym wolała, żeby tego nie było :/

Himawari napisał(a):

Yenla napisał(a):

Ja bym nie brała tej pracy ze względu na bezpłatne nadgodziny, nie rozumiem jak można się godzić pracować dodatkowo za darmo. W żadnej firmie w której pracowałam się z tym nie spotkałam, u mojej mamy w pracy są bezpłatne na zasadzie, że potem to ile zrobiła dodatkowo ma wybrać w postaci urlopu w danym miesiącu. 

Jak już pisałam, w Irlandii reguły są trochę inne, to dość typowe przy pewnych rodzajach zawodów, chociaż oczywiście nie usprawiedliwiam - tez bym wolała, żeby tego nie było :/

ale ze niby jak? Pracujesz za friko i to jest legalne? Czy masz za to potem wolne?

Pasek wagi

mamazabki - chylę czoła :)

Kiedyś czytałam, że są trzy filary: Dom, Praca, Dzieci. Człowiek efektywnie może się spełniać w dwóch. Ja wybrałam za główny dzieci i pracę, dom w pewnym sensie odpuszczam (zatrudniam osoby do pomocy przy sprzątaniu i kupiłam urządzenie na T.). Też mam maluchy, też mam pracę. Pracuję z domu, także jak tylko dzieciaki wrócą z przedszkola to są razem z nami (rodzicami), chociaż ja w tym czasie klikam. Ale i jestem z nimi, przy nich. Czasem posadzę jednego na jednym kolanie, a drugiego na drugim; jak trzeba: podejdę, czy patrzę przez okno jak się razem bawią w piaskownicy. Ale mam nadgodziny, więc czasami dręczy mnie poczucie zaniedbania. Wtedy więcej jest z nimi mąż. Czasami spędzają popołudnie u Dziadków. I leci....Wiem, że mając poczucie zawodowego niespełnienia nie byłabym dobrą ani matką, ani dobrym przykładem dla dzieci.

pewnie zaraz zostanę zjechana, ale co tam. Ja mam trójkę (9,6,4) i pracuje na cały etat zdalnie. dzieciaki chodzą do szkoły, przedszkola, ale wiadomo często chorują i wtedy pracuje z nimi w domu i tak już 3 rok. W pierwszym roku miałam mała pomoc teściowej, ale musiałam wtedy zawozić daleko i zostawić na kilka dni u niej i mi to nie pasowało. Także nie wiem wogole w czym problem jak jeszcze będzie opiekunka to już luksus. Tak, jak są chore oglądają głownie telewizję, rozwiązują ćwiczenia, bawią się zabawkami. Tak, mam wtedy ciężko, ale bez pewnej przesady, pracę ogarniam i jest ok. Po pracy zakupy, lekcje czasem muszę pomoc , nauki języka ze mną (3 razy w tygodniu), nauka czytania, zawożenie na zajęcia dodatkowe, także uważam że spędzamy czas wspolnie, są oczywiście też zabawy i przytulasy. Sama mam lekcje języka, staram się ćwiczyć i jest ok. Na zdalnej teraz to bajka (oczywiście chodzi o połączenie, sama praca wymagająca, często telefony i dużo analizy) wcześniej wychodziliśmy o 6 wracaliśmy o 17.30 i jeszcze zakupy, pranie, robienie obiadu, więc teraz zyskałam kilka godzin. Ale muszę też dodać że dzieciaki po prostu spędzają czas razem, bawią się wymyślają zabawy i nie do końca mnie potrzebują to inicjowania zabawy, także mam czas na inne sprawy. 

Na Twoim miejscu bym brała nową pracę, z tymi nadgodzinami trochę słabo, ale kto nie ryzykuje to nie pije szmpana. Trzeba się rozwijać a nie stać w miejscu. Przecież i tak będzie opiekunka, w przerwie co jakiś czas będziesz mogła podejść , przytulic.

bardziej to współczuję ze mijacie się z mężem. Miałam tak przy 2 dzieci i było ciężko. Ja wracałam o 22 jak mąż już spał, a jak wstawałam już go nie było. Ciężko było. No ale trzeba było sobie radzić. Na szczęście zmieniłam pracę i to był strzał w dziesiątkę.

cancri napisał(a):

No to raczej Ty masz jakies dziwne przedszkole, nasze jest czynne 6:30-17:30, jak wszystkie przedszkola w miescie. W szkole Hort dziala w tych samych godzinach. Jak masz takie dziwne godziny, to faktycznie lipa.

u nas przedszkola i Hort ( swietlice) tez sa do 17stej, jedno jest do 19stej. Jak mam dyzury do 17stej to ok 15 odbierana jest duzo dzieci, ok  16stej reszta i 5 przed  17.00 - dwoje- zazwyczaj tych samych (a zdarza mi sie ze po zamknieciu musze dzwonic i rodzicom przypominac ze dziecko czeka). Nikt mi nie powie ze dla dziecka jest dobrym pobyt w przedszkolu od 8 do 17stej( tak przychodza te dzieci). Naturalnie wymyslam cuda niewidy  zeby czuly sie dobrze, chlopiec czasem  ze zmeczenia usypia na dywanie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.