- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 sierpnia 2021, 19:29
Mój facet coraz bardziej mnie irytuje. Czy to zapowiedź końca związku?
Mam 28lat. Wcześniej nie byłam z nikim w związku (byłam gruba, czułam się nieatrakcyjna, miałam trądzik, zaburzenia odżywiania). Uporałam się z tym wszystkim i po jakimś czasie poznałam obecnego partnera (nazwijmy go Marek).
Od początku wydawał mi się zabawny, miły, przyjemnie spędzało się z nim czas. Długo traktowałam go jak przyjaciela, ale gdy zrozumiałam co do niego czuję powiedziałam mu o tym, a on odwzajemnił moje uczucie. Jesteśmy razem ponad 3 lata jednak nie mieszkamy razem. Do końca roku mam zwolnić się z obecnej pracy i poszukać czegoś u niego w mieście. Ale coraz bardziej zastanawiam się nad słusznością tej decyzji. Tu mam dobrze płatną pracę na fajnym stanowisku, pracuję w zawodzie i mam cudownych współpracowników. A z Markiem coraz więcej mnie dzieli (?). Zaczynają mnie w nim denerwować drobne rzeczy. Chyba wstydzę się go przed rodziną. Gdy jesteśmy sami jets okej, ale gdy przyprowadzam go do rodziny/znajomych stale go obserwuję i gdy powie coś co uznam za niepotrzebne to się irytuję, a potem mam na niego focha chociaż nie zrobił nic złego.
Kolejny przykład. Ostatnio wspominałam mu coś, że dawno nie byłam w kinie, bo pandemia, a teraz znów otwarte to fajnie byłoby pójść. Któregoś weekendu jak do niego przyjechałam (dzieli nas 120km) zabrał mnie do kina. Super, w końcu o tym mówiłam? Otóż nie. Zdenerwowałam się, bo nie widzieliśmy się 3tygodnie, a przyjechałam tylko na jedno popołudnie, a ten zabiera mnie do kina gdzie nie pogadamy ani nic i to jeszcze na jakiś horror (nie lubię takich filmów). Wkurzyłam się i potem się nie odzywałam chociaż on nic nie zrobił.
Coraz bardziej zaczyna mnie denerwować jego charakter, zostawianie rzeczy na ostatnią chwilę. Ciągle mówi, że jest introwertykiem, ale jeździ na zloty starych aut gdzie sam zagaduje obcych ludzi, daje im do siebie kontakt, a potem nawet się z nimi spotyka. Na tych zlotach to on jest w centrum uwagi, a nie jego auto.
Odkrył też ostatnio pasję do biegania. No i napisał na grupie w mieście, że szuka chętnych na wspólne biegi. Dla mnie to jakaś abstrakcja (w sensie, że on introwertyk umawia się z obcymi ludźmi z neta i spotyka się z nimi nawet na weekendowe wycieczkj). A z drugiej strony na uroczystościach rodzinnych itp ciągle chce iść gdzieś na ubocze i siedzieć tam ze mną, bo on nie lubi tłumów i takie imprezy go męczą, on nie tańczy i inne takie tam. No nie czaję tego kompletnie.
Przypomina mi twz bardziej dziecko niż mężczyznę. Rozumiem wyskoczyć sobie na męski weekend, iść na bilard czy kręgle albo cokolwiek innego w tygodniu. Ale umawiam się z nim np w środę. We wtorek mówię Do zobaczenia jutro, a ten że jak to jutro, on myślał że w czwartek, bo jutro idzie oglądać konsolę która kupił jego kumpel. No i okej, niech idzie, ale czemu nie pamięta o spotkaniu że mną? Wiem, że potrafi przełożyć kumpli żeby spotkać się ze mną, ale irytuje mnie samo to, że nie pamięta. Kilka razy byłam sama u grillu u znajomych, bo on miał wizytę u dentysty chociaż najpierw wiedział o grillu a dopiero potem umawiał się do lekarza. A dużo ważniejszych rzeczy zapomina (ostatnio jeździł bez ważnego przeglądu).
Mogę tak w nieskończoność wymieniać, ale nie będę przedłużaćl.
Może problem tkwi we mnie, nie mówię, że nie. Ale czy wy też tak mieliście? Czy taki związek ma sens? Czy to przeminie?
Kocham go i zależy mi na nim. Pomógł mi w trudnych chwilach, gdzie inni odwrócili się ode mnie, ale coraz bardziej czuję, że oddałam się od niego i nie wiem jak to zmienić. Czy może to jzu tylko przyzwyczajenie. Może boję się, że zostawię swoje dotychczasowe życie, a ten związek nie wypali... Widzę też jego zaangażowanie i to jak się stara ale różowe okulary już zdjęte i widzę to teraz w czarnych barwach
18 sierpnia 2021, 09:31
Powiem szczerze rozumiem wszystko i tez bym sie zastanawiala nad przeprowadzka. Ktoras tam wczesniej napisala, ze facet wydaje sie spoko, ale nie wiem, po czym tak ocenila. Podalas przykladay jego nieudolnosci w waznych dla ciebie sprawach i masz do tego prawo. Z garniturem to faktycznie zrypal, zwyczajnie zwalil odpowiedzialnosc na ciebie, tak jakby wcale nie chcial na to wesele isc, jak zalatwisz garnitur, to on laskawie pojdzie, twoja wina, ze nie przyjechalas 120 km zeby isc z nim na zakupy. Moze to wina tzw. jezyka milosci i ewidentnie oczekujesz od niego ogarniecia na takim samym poziomie jak ty, bo nie chcesz nianczyc doroslego. Mam tak samo, z tego samego powodu zakonczylam zwiazek. Teraz jestem z 'doroslym', ktoremu nie trzeba nic tlumaczyc czy zlecac.
Do tego dochodza te sprzeczne sygnaly - introwertyk, ale jednak nie. Ja po poprzednim zwiazku mam tak samo, rozmawiamy z obecnym partnerem o wszystkim, ale czasem sie cos nie klei i ja juz mysle, ze mnie oklamuje, a tymczasem on po prostu pominal jakis drobiazg w opowiesci i ja juz nie lacze faktow. Wystarczy dopytac i wszystko staje sie oczywiste. Ale 'byly' juz ziarenko nieufnosci zaszczepil i dopoki sie nie przekonam, ze obecny jest ze mna szczery, to watpliwosci bede miec.
Teraz pomysl, co cie przy nim tak naprawde trzyma. 100% pewnosci ze go kochasz? Czy moze wizja ewentualnej przeprowadzki do wiekszego miasta, wiekszych szans, latwiejszego zycia? Tylko pamietaj o cenie, ktora bedziesz musiala za to zaplacic - zycie z tym facetem. A moze byc tez tak, ze dolaczysz do niego, zwiazek sie jednak rozpadnie, a ty juz w tym miescie zostaniesz i ulozysz sobie zycie inaczej.
Nie rozumiem tych oskarzen rzucanych na ciebie przez inne kobiety, to dosc zalosne szczerze mowiac, znalazly sie obronczynie ciaptaków. Na wieki utniemy w zwiazkach mamus z synusiami. Tragedia.
18 sierpnia 2021, 10:05
co Wy macie z tym, że introwertyk to do ludzi nunu?
introwertyk to po prostu osoba, która wypala się w obliczu bodźców, w przeciwieństwie to ekstrawertyka, który sie wtedy ładuje.
Ja jestem dość skrajnym introwertykiem (flegmatykiem), ale nie zmienia to faktu że uwielbiam kontakt z ludźmi, ale takimi, z którymi mnie coś łączy, dla tego łącznika, a nie dla samych ludzi. Pierwsza pojade na spotkanie grupy hobbystycznej, potem to odchoruję emocjonalnie, często po takim weekendzie biorę dzien wolnego, ale w tłum który jest dla mnie randomowy a zagadnienie mało interesujące nie pójde ni chu. Mnie byś na wesele nie zaciągneła, nawet gdybys mi ten garnitur wewlekła na dupę ;). Tylko ja bym nie ściemniała.
18 sierpnia 2021, 10:24
Ja mu tych spotkań nie bronię. Cieszę się, że biega. Ale jeśli mówi mi, że nie chce iść na dożynki/wesele/jakieś wydarzenie typu festiwal kolorów czy baniek mydlanych itp, bo tam są ludzie a on nie lubi tłumów, no i obcy będą się na niego patrzeć, a zaraz potem umawia się z obcymi ludźmi z neta na strzelanie z wiatrówki chociaż nigdy nie strzelał to wzbudza to we mnie sprzeczne sygnały. Najwidoczniej jestem innym typem introwertyka. Wolę iść dmuchać banki wśród tłumu gdzie stoję obok dwójki znajomych niż umawiać się z dziesięcioma obcymi ludźmi do kawiarni na gadanie o roślinach.
Faktycznie z tym kwiatkiem się przyjebałam, bo w koncu wie jak bardzo kocham rośliny chociaż nadal nie wiem jak można dać komuś prezent o szerokosci 120cm gdy żyje na 20m2. Nie wiem jak go do niego przewiozę, ale się ucieszył ze "już zaczynam swoje rzeczy do niego wnosić".
Co do tego, że wstydzę się go przed rodzina to bez przesady. Wysuwacie nie wiadomo jakie wnioski po zdaniu, że "chyba się go wstydzę"? Z rodziną mam słabe kontakty, staramy się je naprawić. Ojczym miał kiedyś problemy z alkoholem o czym Markowi mówiłam, a gdy pierwszy raz przyprowadziłam go do rodziców to Marek wziął nalewkę zrobiona przez siebie. Mama była potem na mnie zła. Ojczym też ma swoje polityczne poglądy różniące się mocno od Marka i często dochodzi do niezręcznej ciszy. A ja czuję się temu winna, bo jak przychodzę do rodziców sama to o polityce nie rozmawiamy.
Chyba jednak za dużo analizuję i się wybielam w niektórych sytuacjach. Kino było spoko skoro tyle o tym gadałam, a że akurat wołałam wtedy posiedzieć z nim w samotności, mogłam mu o tym powiedzieć. Jak ktos napisał, nie czyta mi w myślach. Chyba muszę częściej wyrażać to co myślę i mu o tym mówić, a nie się od razu obrażać.
Dziękuję wam za odpowiedzi.
Myślę, że po prostu nie lubi dożynek/wesel/festiwali baniek, a strzelać z wiatrówek lubi i wtedy kontakt z ludźmi mu nie przeszkadza. Ja jestem (a tak właściwie byłam) dość ciężkim przypadkiem introwertyka, a np. tłum na koncertach i festiwalach mi nie przeszkadza, bo lubię koncerty i festiwale. Za to tłum gdziekolwiek indziej sprawia, że czuję dyskomfort. Np. tłok na plaży czy, o zgrozo, na górskich szlakach (a góry też uwielbiam).
"Chyba muszę częściej wyrażać to co myślę i mu o tym mówić, a nie się od razu obrażać."
To jest bardzo ważne, żeby nie powiedzieć - kluczowe. Nie wiem, ile Twój facet ma lat, ale jest sporo rzeczy, których trzeba się po prostu nauczyć i na które nie zwraca się uwagi dopóki ktoś, że tak powiem, nie walnie Cię tą rzeczą w twarz. A najgorzej jest, kiedy partner jest obrażony, ale nie wiadomo o co. Unikanie dyskusji na drażniące tematy też zwykle do niczego nie prowadzi. Z kolei druga strona medalu jest taka, że jak często masz wątpliwości i zwracasz partnerowi na coś uwagę, to uzna Cię za jędzę i marudę. Szczególnie, kiedy przez punktowanie rzeczy, które się nie podobają brakuje czasu na normalne, zwykłe i zwyczajnie miłe rozmowy.
Oczywiście część problemów jest po Twojej, a część po jego stronie - więc albo Ty zaczniesz mówić, co Ci nie pasuje, a on się ogarnie, albo się rozstajecie i szukacie kogoś kogo będzie Wam łatwiej zaakceptować. Serio - ja wiem, że może trochę często każę ludziom rzucać związki w diabły i szukać nowych, ale to dużo lepsze niż rozdzieranie rodziny z dziećmi, kiedy człowiek po iluś latach duszenia się w związku już nie wytrzymuje psychicznie.
18 sierpnia 2021, 11:50
Z tego co piszesz to problem jest realny, ale z Toba a nie z nim. Jestescie niekompatybilni i tyle, daj sobie spokoj i daj wam obojgu szanse na zdrowy zwiazek, bo z tej maki chleba nie bedzie.
18 sierpnia 2021, 11:53
Też nie kumam dziwnego postrzegania introwertyków i podziału wg 0:1. Doskonale czuję się sama ze sobą, "uciekam" z rodziną na działkę itp. i mogę tygodniami się z nikim nie spotykać nie odczuwając w związku z tym żadnego dyskomfortu. Jednocześnie w pracy stykam się z wieloma ludźmi i ich lubię a na wszystkie odwiedziny znajomych np. na działce się bardzo cieszę. Nie muszę mieć tych kontaktów, nie nakręcają mnie jak niektóre osoby które dom "w tyłek pali" bo nie znoszą samotności, chcą kontaktów z ludźmi i bodźców płynących z tego. Ale to nie znaczy, że bezpośrednie kontakty z ludźmi mnie nie cieszą (tłum mnie za to bardzo męczy), jeżeli odbywają się na moich zasadach i w małym gronie.
Edytowany przez przymusowa 18 sierpnia 2021, 11:55
18 sierpnia 2021, 12:00
Też nie kumam dziwnego postrzegania introwertyków i podziału wg 0:1. Doskonale czuję się sama ze sobą, "uciekam" z rodziną na działkę itp. i mogę tygodniami się z nikim nie spotykać nie odczuwając w związku z tym żadnego dyskomfortu. Jednocześnie w pracy stykam się z wieloma ludźmi i ich lubię a na wszystkie odwiedziny znajomych np. na działce się bardzo cieszę. Nie muszę mieć tych kontaktów, nie nakręcają mnie jak niektóre osoby które dom "w tyłek pali" bo nie znoszą samotności, chcą kontaktów z ludźmi i bodźców płynących z tego. Ale to nie znaczy, że bezpośrednie kontakty z ludźmi mnie nie cieszą (tłum mnie za to bardzo męczy), jeżeli odbywają się na moich zasadach i w małym gronie.
Bo widzisz, gdy ludzie słyszą hasło "introwertyk", w głowie kreują sobie widok pustelnika, który ucieka przed jakimkolwiek towarzystwem, nie umie rozmawiać i nie ma hobby - a już boże uchowaj, żeby to hobby miało się wiązać z kontaktami międzyludzkimi!
Sama nie lubię randomowych tłumów. Gdy mogę, ładuję baterie w samotności. Ale jeśli są gdzieś ludzie, z którymi mnie łączy coś co lubię - to czemu mam ich unikać?
Autorka ma po prostu błędne przekonania na temat introwertyzmu.
18 sierpnia 2021, 12:23
nie doczytalam do końca,bo się nie da tego czytać. Współczuję każdemu Twojemu przyszłemu facetowi,bo problem to chyba leży po Twojej stronie.
18 sierpnia 2021, 14:56
Mój facet coraz bardziej mnie irytuje. Czy to zapowiedź końca związku?
Mam 28lat. Wcześniej nie byłam z nikim w związku (byłam gruba, czułam się nieatrakcyjna, miałam trądzik, zaburzenia odżywiania). Uporałam się z tym wszystkim i po jakimś czasie poznałam obecnego partnera (nazwijmy go Marek).
Od początku wydawał mi się zabawny, miły, przyjemnie spędzało się z nim czas. Długo traktowałam go jak przyjaciela, ale gdy zrozumiałam co do niego czuję powiedziałam mu o tym, a on odwzajemnił moje uczucie. Jesteśmy razem ponad 3 lata jednak nie mieszkamy razem. Do końca roku mam zwolnić się z obecnej pracy i poszukać czegoś u niego w mieście. Ale coraz bardziej zastanawiam się nad słusznością tej decyzji. Tu mam dobrze płatną pracę na fajnym stanowisku, pracuję w zawodzie i mam cudownych współpracowników. A z Markiem coraz więcej mnie dzieli (?). Zaczynają mnie w nim denerwować drobne rzeczy. Chyba wstydzę się go przed rodziną. Gdy jesteśmy sami jets okej, ale gdy przyprowadzam go do rodziny/znajomych stale go obserwuję i gdy powie coś co uznam za niepotrzebne to się irytuję, a potem mam na niego focha chociaż nie zrobił nic złego.
Kolejny przykład. Ostatnio wspominałam mu coś, że dawno nie byłam w kinie, bo pandemia, a teraz znów otwarte to fajnie byłoby pójść. Któregoś weekendu jak do niego przyjechałam (dzieli nas 120km) zabrał mnie do kina. Super, w końcu o tym mówiłam? Otóż nie. Zdenerwowałam się, bo nie widzieliśmy się 3tygodnie, a przyjechałam tylko na jedno popołudnie, a ten zabiera mnie do kina gdzie nie pogadamy ani nic i to jeszcze na jakiś horror (nie lubię takich filmów). Wkurzyłam się i potem się nie odzywałam chociaż on nic nie zrobił.
Coraz bardziej zaczyna mnie denerwować jego charakter, zostawianie rzeczy na ostatnią chwilę. Ciągle mówi, że jest introwertykiem, ale jeździ na zloty starych aut gdzie sam zagaduje obcych ludzi, daje im do siebie kontakt, a potem nawet się z nimi spotyka. Na tych zlotach to on jest w centrum uwagi, a nie jego auto.
Odkrył też ostatnio pasję do biegania. No i napisał na grupie w mieście, że szuka chętnych na wspólne biegi. Dla mnie to jakaś abstrakcja (w sensie, że on introwertyk umawia się z obcymi ludźmi z neta i spotyka się z nimi nawet na weekendowe wycieczkj). A z drugiej strony na uroczystościach rodzinnych itp ciągle chce iść gdzieś na ubocze i siedzieć tam ze mną, bo on nie lubi tłumów i takie imprezy go męczą, on nie tańczy i inne takie tam. No nie czaję tego kompletnie.
Przypomina mi twz bardziej dziecko niż mężczyznę. Rozumiem wyskoczyć sobie na męski weekend, iść na bilard czy kręgle albo cokolwiek innego w tygodniu. Ale umawiam się z nim np w środę. We wtorek mówię Do zobaczenia jutro, a ten że jak to jutro, on myślał że w czwartek, bo jutro idzie oglądać konsolę która kupił jego kumpel. No i okej, niech idzie, ale czemu nie pamięta o spotkaniu że mną? Wiem, że potrafi przełożyć kumpli żeby spotkać się ze mną, ale irytuje mnie samo to, że nie pamięta. Kilka razy byłam sama u grillu u znajomych, bo on miał wizytę u dentysty chociaż najpierw wiedział o grillu a dopiero potem umawiał się do lekarza. A dużo ważniejszych rzeczy zapomina (ostatnio jeździł bez ważnego przeglądu).
Mogę tak w nieskończoność wymieniać, ale nie będę przedłużaćl.
Może problem tkwi we mnie, nie mówię, że nie. Ale czy wy też tak mieliście? Czy taki związek ma sens? Czy to przeminie?
Kocham go i zależy mi na nim. Pomógł mi w trudnych chwilach, gdzie inni odwrócili się ode mnie, ale coraz bardziej czuję, że oddałam się od niego i nie wiem jak to zmienić. Czy może to jzu tylko przyzwyczajenie. Może boję się, że zostawię swoje dotychczasowe życie, a ten związek nie wypali... Widzę też jego zaangażowanie i to jak się stara ale różowe okulary już zdjęte i widzę to teraz w czarnych barwach
Tez byłam w takim 5-letnim związku...o 5 lat za długo. Niby wszystko było ok, on mnie kochał, w jakiś sposób ja go też, ale tyle w nim było irytujących rzeczy... Starałam się sobie wyobrazić nas za 10 lat i widziałam siebie przy nim sfrustrowaną, zgorzkniałą. Teraz uważam, że zerwanie było jedna z najlepszych życiowych decyzji, po tym trafilam w końcu na to wow i motylki w brzuchu. Zawsze coś wkurza w partnerze, ale najważniejsze, żeby jednak było więcej tych pozytywów.
19 sierpnia 2021, 21:25
Jeśli ktoś nas stale irytuje, to coś w tej relacji jest niedobrego i wywołuje złe emocje. Czasem trudno to określić czy nazwać, a jednak czujemy się zmęczeni czy rozdrażnieni po kontakcie. W Twoim pierwszym poście jest kilka dosyć niepokojących sygnałów, które źle wróżą na przyszłość. Nie przypadkiem wielu zwróciło uwagę na to, że wstydzisz się swojego chłopaka przed rodziną. Potem co prawda prostujesz, ale może bardziej celne byłoby napisać, że "wstydzisz się za niego" ? Niepokojąco również brzmią słowa " bardziej przypomina dziecko niż mężczyznę", i trzecia sprawa - według Ciebie jego zachowanie jest niespójne z deklaracjami. To wszystko powinno Cię skłonić do przemyśleń, czy na dłuższą metę dasz radę żyć z nim na co dzień, dzielić obowiązki i wieść satysfakcjonujące życie. Czy on Ci czymś imponuje ? Coś w nim podziwiasz?
Nie chcę oceniać ani Ciebie ani jego, bo nie o to tutaj chodzi. Wiem tylko, że sama z pewnymi osobami mam miłe relacje i są ludzie, którzy mnie drażnią. Najczęściej są to właśnie osoby niespójne, mało odpowiedzialne, migające się od obowiązków czy przyrzeczeń i przede wszystkim udające kogoś kim nie są, po prostu nieszczere. W małych dawkach są do przełknięcia, na stałe nie do przeżycia.
Ciekawa jestem czy spędziliście kiedyś urlop mieszkając razem, a może dobrze by było zrobić sobie teraz taką próbę ? Pomieszkać razem nawet przez miesiąc zanim rzucisz swoje poukładane życie? Myślę, że lepiej podejmować decyzję gdy masz pole manewru i zabezpieczoną drogę odwrotu, niż rzucić się na głęboką wodę a potem czuć, że toniesz.