Temat: Kłótnia z partnerem

W niedziele okropnie pokłóciłam się z moim partnerem. Miał być miły wieczór, ale oboje mieliśmy jakieś skopane nastroje i od słowa do słowa zaczęliśmy się sprzeczać o bzdury. Trochę milczelismy, trochę gadaliśmy, trochę się kłóciliśmy, na końcu on niechcący oblał mnie gorącą herbata i dostałam niesamowitej piany. Nawrzeszczałam na niego, wyzwałam od totalnej niezdary i stwierdziłam, że idę do domu, bo wybuchnę jeszcze bardziej, taka zła byłam.  Nie na niego, nie o tą herbatę, ciężki czas mam i czasem jestem nie do wytrzymania. On też mi nawrzucał, że ma mnie dosyć i jak chcę iść to mam sobie iść. Wiadomo. Poszłam. Zła jak osa, poparzona i z wyrzutami sumienia, że się żremy o durnoty. Napisałam kilka godzin później, że przepraszam i napiszę jak ochłonę. Na drugi dzień napisałam mu smsa z obszerniejszymi przeprosinami, bo nie chciałam tak od razu rozmawiać, żeby trochę wybadać grunt, czy on też się uspokoił. A wczoraj wysłałam życzenia świąteczne i kops. Nie odpisał mi na żadną z tych wiadomości, chyba naprawdę ma mnie dość, dlatego potrzebuję obiektywnej porady - napisać do niego jeszcze coś? Zadzwonić? Czy może znosić milczenie z godnością i poczekać aż on ochłonie i się odezwie? 

Askadasunaa napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Nie pisz. Idź pogadać. Nigdy nie zrozumiem załatwiania najważniejszych spraw w związku przez SMS czy Messengera. 
Obecnie wyjechał do rodziny, więc nie bardzo mam jak. To ponad 100 km w jedną stronę, a ja nie mam autka i niestety nie ma mnie tam kto podrzucić. Stąd też ta rozkmina czy truć mu dupę czy poczekać aż wróci i wtedy pogadać. Tylko nie wiem, kiedy dokładnie wraca, bo wolne ma do 7 stycznia i nie wiem czy pojechał na kilka dni czy na cały ten czas. Nie udało mi się tego dowiedzieć, bo podczas spotkania on jeszcze dokładnie nie wiedział. 

Coooo? 😅 Ten argument kompletnie do mnie nie przemawia. Ja też jestem niezmotoryzowana, ale gdyby mi na kimś/na czymś bardzo mocno zależało, to te "ponad 100km" to pikuś... Ba! Mogłabym przejechać nawet pół Polski, gdyby było trzeba, a co dopiero skromną setkę z hakiem. 

Czy jego rodzina mieszka w jakiejś dziurze zabitej dechami, gdzie nie kursują pociągi ani autobusy? Sama mam około 180km do Wrocławia - to tyle, co 1,5h jazdy szynobusem... Czy to tak wiele?

Myślę, że gdybyś zdecydowała się na podróż, Twój facet mógłby docenić ten gest, a wtedy na pewno łatwiej będzie Wam dojść do porozumienia ;)

Pasek wagi

Slowo "partner" w przypadku tej ...ehkem... relacji jest zbyt wygorowane. Jestes z kims w zwiazku a sprawy rozwiazujesz przez smsa? Dojrzale.

Pasek wagi

Ves91 - nie, facet tego nie doceni, moze nawet sie wkurzy za taka niespodzianke.

Takie rzeczy trzeba wyjasniac od razu. jemu téz powinno na tym zalezec, ale zawiesil kontakt.

Za jakis czas, tó juz nikt nie wie O Co poszlo, tylko zostaje jakis niesmak. 

Ves91 napisał(a):

Askadasunaa napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Nie pisz. Idź pogadać. Nigdy nie zrozumiem załatwiania najważniejszych spraw w związku przez SMS czy Messengera. 
Obecnie wyjechał do rodziny, więc nie bardzo mam jak. To ponad 100 km w jedną stronę, a ja nie mam autka i niestety nie ma mnie tam kto podrzucić. Stąd też ta rozkmina czy truć mu dupę czy poczekać aż wróci i wtedy pogadać. Tylko nie wiem, kiedy dokładnie wraca, bo wolne ma do 7 stycznia i nie wiem czy pojechał na kilka dni czy na cały ten czas. Nie udało mi się tego dowiedzieć, bo podczas spotkania on jeszcze dokładnie nie wiedział. 
Coooo? ? Ten argument kompletnie do mnie nie przemawia. Ja też jestem niezmotoryzowana, ale gdyby mi na kimś/na czymś bardzo mocno zależało, to te "ponad 100km" to pikuś... Ba! Mogłabym przejechać nawet pół Polski, gdyby było trzeba, a co dopiero skromną setkę z hakiem. Czy jego rodzina mieszka w jakiejś dziurze zabitej dechami, gdzie nie kursują pociągi ani autobusy? Sama mam około 180km do Wrocławia - to tyle, co 1,5h jazdy szynobusem... Czy to tak wiele?Myślę, że gdybyś zdecydowała się na podróż, Twój facet mógłby docenić ten gest, a wtedy na pewno łatwiej będzie Wam dojść do porozumienia ;)

No właśnie pojechał do wiochy zabitej dechami, w tym problem. Gdyby to był Wrocław/Warszawa/Kraków to też mam tam cud miód połączenie, a jest w totalnym wygwizdowie, do którego można dojechać tylko autem. A jak nie będzie ode mnie odbierał to co? Będę sama w nocy w szczerym polu? Trochę rozsądku. 

Poza tym zasuwanie takich kilometrów, kiedy ktoś za kilka dni będzie na miejscu wieje mi desperacją, a nie zaangażowaniem i ja osobiście nie czułabym się poruszona, ale przerażona. To nie wypadek czy sprawa życia i śmierci, a też mam na miejscu rodzinę, która mnie bardzo potrzebuję i nie mogę sobie ot tak rzucić wszystkiego jak wolny ptak i robić wypraw w nieznane dziury. 

Skoro nie odpisuje na te wiadomości to daj mu spokój bo widać ma cię dość.

Askadasunaa napisał(a):

Kawaraz napisał(a):

Po kilku twoich tematach, nie dziwie sie jemu :( Nie wytrzymalabym na jego miejscu... Moze rzeczywiscie ma ciebie dosc i dlatego nie odbiera? Albo chce spedzic swieta w 100% spokoju (czyli bez ciebie) i pozniej wrocic do tematu waszego zwiazku?
Słucham? 

Kawaraz zapewne miała na myśli to,  że z całokształtu twojej forumowej aktywności wyłania się obraz osoby męczącej niczym wrzód na tyłku. Chłopak ma dość i woli trzymać dystans

Obraził i się nie odzywa w Święta kiedy chciało by się być razem? Mega słabe. A swoją drogą co to za związek kiedy nie tylko Święta ale cały następny tydzień spędza się osobno? 

Sweetestthing napisał(a):

Obraził i się nie odzywa w Święta kiedy chciało by się być razem? Mega słabe. A swoją drogą co to za związek kiedy nie tylko Święta ale cały następny tydzień spędza się osobno? 

Związek, w którym jedna osoba ma rodzinę daleko, a druga musi być na miejscu, bo ma jednego chorego w domu, a drugiego w bardzo ciężkim stanie w szpitalu. Nie zawsze da się ruszyć i spędzać czas razem. Czasem trzeba zostać na miejscu, bo bliscy nas potrzebują. 

jeśli sie nie odzywa to jak dla mnie zwyczajnie nie chce, spedza milo czas z rodzina i tyle w temacie. 

Askadasunaa napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Askadasunaa napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Nie pisz. Idź pogadać. Nigdy nie zrozumiem załatwiania najważniejszych spraw w związku przez SMS czy Messengera. 
Obecnie wyjechał do rodziny, więc nie bardzo mam jak. To ponad 100 km w jedną stronę, a ja nie mam autka i niestety nie ma mnie tam kto podrzucić. Stąd też ta rozkmina czy truć mu dupę czy poczekać aż wróci i wtedy pogadać. Tylko nie wiem, kiedy dokładnie wraca, bo wolne ma do 7 stycznia i nie wiem czy pojechał na kilka dni czy na cały ten czas. Nie udało mi się tego dowiedzieć, bo podczas spotkania on jeszcze dokładnie nie wiedział. 
Coooo? ? Ten argument kompletnie do mnie nie przemawia. Ja też jestem niezmotoryzowana, ale gdyby mi na kimś/na czymś bardzo mocno zależało, to te "ponad 100km" to pikuś... Ba! Mogłabym przejechać nawet pół Polski, gdyby było trzeba, a co dopiero skromną setkę z hakiem. Czy jego rodzina mieszka w jakiejś dziurze zabitej dechami, gdzie nie kursują pociągi ani autobusy? Sama mam około 180km do Wrocławia - to tyle, co 1,5h jazdy szynobusem... Czy to tak wiele?Myślę, że gdybyś zdecydowała się na podróż, Twój facet mógłby docenić ten gest, a wtedy na pewno łatwiej będzie Wam dojść do porozumienia ;)
No właśnie pojechał do wiochy zabitej dechami, w tym problem. Gdyby to był Wrocław/Warszawa/Kraków to też mam tam cud miód połączenie, a jest w totalnym wygwizdowie, do którego można dojechać tylko autem. A jak nie będzie ode mnie odbierał to co? Będę sama w nocy w szczerym polu? Trochę rozsądku. Poza tym zasuwanie takich kilometrów, kiedy ktoś za kilka dni będzie na miejscu wieje mi desperacją, a nie zaangażowaniem i ja osobiście nie czułabym się poruszona, ale przerażona. To nie wypadek czy sprawa życia i śmierci, a też mam na miejscu rodzinę, która mnie bardzo potrzebuję i nie mogę sobie ot tak rzucić wszystkiego jak wolny ptak i robić wypraw w nieznane dziury. 

Hmm. W takim razie może rzeczywiście lepiej będzie to przeczekać - niech on siedzi u swojej rodziny, Ty z kolei spróbuj się zająć swoją. Staraj się o tym nie myśleć, a czas zleci Ci błyskawicznie (tak, wiem, łatwo powiedzieć, ale musisz spróbować).

Kurde, trochę słabo, że on nie podejmuje żadnej próby kontaktu, choć nadal będę upierać się, że to nie jest duża odległość i pisanie o tym, jako o "zasuwaniu takich kilometrów", to moim skromnym zdaniem lekka przesada :D Tak czy siak, Ty najlepiej znasz swojego partnera, więc możesz poniekąd przewidzieć jego reakcje - my możemy sobie tylko gdybać. Mam nadzieję, że szybko zakopiecie topór wojenny i za tydzień będziecie się z tego śmiać :) Święta to nie czas na niesnaski.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.