Temat: Sylwester osobno?

Hej, 

W sobotę mój facet ni z gruszki ni z pietruszki wyskoczył, że leci z kolegą na Sylwestra do Londynu (od 28.12 do 1.01), bo dostali bilety na mecze (dwa, 29.12 i 1.01). I że marzył o tym od kilku lat. Więc Sylwestra spędzimy osobno. 

Myślę sobie - no spoko, marzenie, ale że tak bez uprzedzenia? I to gdy wie, że od jakiegoś czasu szukalam gdzie byśmy mogli polecieć tydzień po świętach, i gdy wie, jak bardzo mi zależało na spędzeniu tego czasu razem...

Jak Wy byście zareagowali na taką informację z ust partnera/partnerki?

Pasek wagi

Despacitoo napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.
 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 
Ja bym czekała. Choćbym wspomniała wcześniej o takich planach. A jak już bym coś takiego musiała tak pilnie kupić, że bym nie miała 5min na telefon do męża. To po prostu bym mu zaproponowała by jechał ze mną. Wystawienie nie wchodzi w gre. W związku nie powinno być miejsca na czysty egoizm.
Dla mnie Twoja postawa to właśnie czysty egoizm. 
Możesz to rozwinąć?
Oczywiście. Postawię się w danej sytuacji, bo tak będzie mi najłatwiej to wyjaśnić. Gdyby mój mąż, jednorazowo, w obliczu szansy na spełnienie swojego wieloletniego marzenia dał się ponieść emocjom i podjął decyzję w stylu tej omawianej, to nie miałabym sumienia mieć mu tego za złe. Jego radość na pewno by mi się udzieliła i byłabym - ponieważ go kocham - skłonna zapomnieć na ten moment o sztywnych, związkowych zasadach i swoich mglistych, sylwestrowych wizjach. Bo jak często człowiek ma szansę spełnić swoje wielkie marzenie? Myślę, że w tak wyjątkowej sytuacji warto wykazać się pewną elastycznością i nie psuć ukochanej osobie radości. Ja na pewno bym to potrafiła i wiem, że mój mąż również. EDIT. Gdyby chodziło o UFC to mąż by mnie na pewno uwzględnił w marzeniu, bo oglądamy razem i wie, że mnie to kręci. W przypadku biletów na Super Bowl przez myśl by mu to nie przeszło, bo wie, że męczyłabym się niemiłosiernie. To jest chyba najlepszy przykład dla mojego punkt widzenia. Despacito - dla mnie ślub to zdecydowanie coś więcej niż "tylko papier" i nigdy bym tak swojego małżeństwa nie zdefiniowała. 
Rozroznijmy dwie rzeczy - relacja z drugim czlowiekiem/związek oraz druga jego 'sformalizowanie'. Mój związek był dla mnie równie poważny przed podpisaniem tych papierów jak i po ich podpisaniu. Ślub to dla mnie było ogarnięcie formalności by mój partner odziedziczył po mnie itp. rozumiem że u Ciebie przed ślubem związek byl mniej powazny niz po, u mnie zawsze byl powazny i nie wazne czy bylismy para,narzeczenstwem czy malzenstwem. Zadne z tych wydarzen naszych relacji zbytnio nie zmienilo. Nie chcialabym w ogole byc z kims kto bedac ze mna czulby sie 'wolny' bo nie mamy slubu. Dla mnie te podejście jest bezsensowne totalnie bo sam fakt bycia w związku już do czegoś nas zobowiązuje.

Przede wszystkim uważam, że ani Twoje, ani moje jednostkowe doświadczenia życiowe nie są żadnymi wytycznymi. I o tym warto pamiętać. 

My zamieszkaliśmy ze sobą po miesiącu znajomości, ślub wzięliśmy trzy lata później. Bez ślubu nasz związek był nie tyle niepoważny, co po prostu inny. Chodzi głównie o emocjonalne aspekty. Małżeństwo nas zespoliło, umocniło i w zbiegło się w czasie z pomyślnie ukończonym procesem docierania się. 

Ja na pewno nigdy nie traktowałabym super serio związku z facetem, z którym nie mieszkam. Nie dałabym mu praw i przywilejów, które daje mężowi. Ja czułabym się w pewnym sensie wolna, owszem. Na pewno nie pytałabym osoby z którą nie mieszkam o pozwolenie na jakikolwiek wyjazd. Tak już mam. No, ale też na pewno by się nie bawiła w spotykanie się przez 5 lat.

Długo można by o tym dyskutować i niestety nie da się oddać całego sensu w kilku zdaniach, jednak ogólnie tak to u mnie wygląda.

it.girl napisał(a):

A dlaczego miałby się zachowywać inaczej z kumplem niż z kumplem i dziewczyną? Bawić inaczej? W Twoim domyśle - z dziewczyną gorzej, czego ja już na wstępie nie rozumiem. Czemu to ma być "męski wyjazd", bo pilka nożna to "męski sport" (eeeee...?), szukasz miliona argumentów, zeby obronic fakt, że facet zachował się, jakby tej dziewczyny po prostu nie było, podczas gdy ona była zajęta poszukiwaniem WSPÓLNEGO Sylwestra? Osobiście jestem daleka od "zakazywania" komuś czegokolwiek, sama chodzę, np. do teatru z koleżanką, bo mój facet tego nie lubi. Mało tego, parę lat temu już był na wakacyjnym wyjeździe z samymi kolegami, ale to dlatego, ze ja i koleżanka nie mogłyśmy, a dwóch nie spotykało się wtedy z nikim. A nie jakas bzdurna argumentacja: ja chce chodzić z kolegami, a nie zwiedzac z toba nadbałtyckie okolice, bo jak pojedziesz to nikt nie będzie zadowolony, stać mnie tylko na siebie i kumpla, ty nie jedź, a w ogóle to spoko, ze szukasz i planujesz wakacje, ale ja jadę z bez ciebie i nic ci do tego. Nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji.

Jak lecę na pokaz mody do Paryża albo na szał zakupów do Nowego Jorku to nie zabieram ze sobą faceta tylko przyjaciółkę. Chłop w takich sytuacjach to kula u nogi. Łazi to od sklepu do sklepu ze skwaszoną miną, nawet jak nic nie mówi to widać że cierpi i ma za złe. Nie rozumie jak można pół dnia obgadywać nową kieckę i czuje się zaniedbany, bo nikt się nim nie interesuje tak jak kolejną nową parą butów. Zupełna detronizacja. Jak by poleciał na pokaz mody do Paryża to by czekał kiedy wreszcie wrócę do hotelu bo jemu się nudzi samemu w pokoju. dziwiłby się jak mogę tam pół dnia siedzieć i patrzeć na wieszaki obciągnięte kieckami, zamiast w pięknym mieście miło i przyjemnie pędzać z nim  czas. Przy kawie nie mogłabym tak swobodnie rozmawiać z przyjaciółką o  szczegółach kolekcji, bo po samotnie spędzonym dniu mogłoby go to dodatkowo drażnić. Wole go zostawić w domu z dziećmi  a szaleć z przyjaciółką,  ona czuje bluesa i nadaje na tych samych falach. A gdyby to przyjaciółka załatwiła taki wyjazd to na pewno nie psułabym i jej tego wypadu. Chłop w takich przypadkach jedną zbolałą miną potrafi wpędzić w poczucie winy i zepsuć całą przyjemność wypadu i  radość z zakupów. 

Puszczanie swojego chłopaka samego bo nie możesz z nim jechać to żadna łaska. Ja puszczam swojego gdy wiem, że ma ochotę spędzić czas wyłącznie w męskim gronie. Normalny facet ma czasem takie potrzeby, no chyba że da się kobicie "wykastrować" .Sama też robię wypady z przyjaciółkami, bo od czasu do czasu chce spędzić czas wyłącznie z kobietami i za żadne skarby nie pozwoliłabym sobie odebrać prawa do tej przyjemności. I nie znoszę jak czasem któryś niecierpliwy facet  wpiernicza nam się w towarzystwo. No nie znoszę i już.

Koszalik napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dlaczego miałby się zachowywać inaczej z kumplem niż z kumplem i dziewczyną? Bawić inaczej? W Twoim domyśle - z dziewczyną gorzej, czego ja już na wstępie nie rozumiem. Czemu to ma być "męski wyjazd", bo pilka nożna to "męski sport" (eeeee...?), szukasz miliona argumentów, zeby obronic fakt, że facet zachował się, jakby tej dziewczyny po prostu nie było, podczas gdy ona była zajęta poszukiwaniem WSPÓLNEGO Sylwestra? Osobiście jestem daleka od "zakazywania" komuś czegokolwiek, sama chodzę, np. do teatru z koleżanką, bo mój facet tego nie lubi. Mało tego, parę lat temu już był na wakacyjnym wyjeździe z samymi kolegami, ale to dlatego, ze ja i koleżanka nie mogłyśmy, a dwóch nie spotykało się wtedy z nikim. A nie jakas bzdurna argumentacja: ja chce chodzić z kolegami, a nie zwiedzac z toba nadbałtyckie okolice, bo jak pojedziesz to nikt nie będzie zadowolony, stać mnie tylko na siebie i kumpla, ty nie jedź, a w ogóle to spoko, ze szukasz i planujesz wakacje, ale ja jadę z bez ciebie i nic ci do tego. Nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji.
Jak lecę na pokaz mody do Paryża albo na szał zakupów do Nowego Jorku to nie zabieram ze sobą faceta tylko przyjaciółkę. Chłop w takich sytuacjach to kula u nogi. Łazi to od sklepu do sklepu ze skwaszoną miną, nawet jak nic nie mówi to widać że cierpi i ma za złe. Nie rozumie jak można pół dnia obgadywać nową kieckę i czuje się zaniedbany, bo nikt się nim nie interesuje tak jak kolejną nową parą butów. Zupełna detronizacja. Jak by poleciał na pokaz mody do Paryża to by czekał kiedy wreszcie wrócę do hotelu bo jemu się nudzi samemu w pokoju. dziwiłby się jak mogę tam pół dnia siedzieć i patrzeć na wieszaki obciągnięte kieckami, zamiast w pięknym mieście miło i przyjemnie pędzać z nim  czas. Przy kawie nie mogłabym tak swobodnie rozmawiać z przyjaciółką o  szczegółach kolekcji, bo po samotnie spędzonym dniu mogłoby go to dodatkowo drażnić. Wole go zostawić w domu z dziećmi  a szaleć z przyjaciółką,  ona czuje bluesa i nadaje na tych samych falach. A gdyby to przyjaciółka załatwiła taki wyjazd to na pewno nie psułabym i jej tego wypadu. Chłop w takich przypadkach jedną zbolałą miną potrafi wpędzić w poczucie winy i zepsuć całą przyjemność wypadu i  radość z zakupów. Puszczanie swojego chłopaka samego bo nie możesz z nim jechać to żadna łaska. Ja puszczam swojego gdy wiem, że ma ochotę spędzić czas wyłącznie w męskim gronie. Normalny facet ma czasem takie potrzeby, no chyba że da się kobicie "wykastrować" .Sama też robię wypady z przyjaciółkami, bo od czasu do czasu chce spędzić czas wyłącznie z kobietami i za żadne skarby nie pozwoliłabym sobie odebrać prawa do tej przyjemności. I nie znoszę jak czasem któryś niecierpliwy facet  wpiernicza nam się w towarzystwo. No nie znoszę i już.
 

I tym zdaniem pokazałaś, ze nie warto z Tobą dyskutować ;)

bridetobee napisał(a):

Koszalik napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dlaczego miałby się zachowywać inaczej z kumplem niż z kumplem i dziewczyną? Bawić inaczej? W Twoim domyśle - z dziewczyną gorzej, czego ja już na wstępie nie rozumiem. Czemu to ma być "męski wyjazd", bo pilka nożna to "męski sport" (eeeee...?), szukasz miliona argumentów, zeby obronic fakt, że facet zachował się, jakby tej dziewczyny po prostu nie było, podczas gdy ona była zajęta poszukiwaniem WSPÓLNEGO Sylwestra? Osobiście jestem daleka od "zakazywania" komuś czegokolwiek, sama chodzę, np. do teatru z koleżanką, bo mój facet tego nie lubi. Mało tego, parę lat temu już był na wakacyjnym wyjeździe z samymi kolegami, ale to dlatego, ze ja i koleżanka nie mogłyśmy, a dwóch nie spotykało się wtedy z nikim. A nie jakas bzdurna argumentacja: ja chce chodzić z kolegami, a nie zwiedzac z toba nadbałtyckie okolice, bo jak pojedziesz to nikt nie będzie zadowolony, stać mnie tylko na siebie i kumpla, ty nie jedź, a w ogóle to spoko, ze szukasz i planujesz wakacje, ale ja jadę z bez ciebie i nic ci do tego. Nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji.
Jak lecę na pokaz mody do Paryża albo na szał zakupów do Nowego Jorku to nie zabieram ze sobą faceta tylko przyjaciółkę. Chłop w takich sytuacjach to kula u nogi. Łazi to od sklepu do sklepu ze skwaszoną miną, nawet jak nic nie mówi to widać że cierpi i ma za złe. Nie rozumie jak można pół dnia obgadywać nową kieckę i czuje się zaniedbany, bo nikt się nim nie interesuje tak jak kolejną nową parą butów. Zupełna detronizacja. Jak by poleciał na pokaz mody do Paryża to by czekał kiedy wreszcie wrócę do hotelu bo jemu się nudzi samemu w pokoju. dziwiłby się jak mogę tam pół dnia siedzieć i patrzeć na wieszaki obciągnięte kieckami, zamiast w pięknym mieście miło i przyjemnie pędzać z nim  czas. Przy kawie nie mogłabym tak swobodnie rozmawiać z przyjaciółką o  szczegółach kolekcji, bo po samotnie spędzonym dniu mogłoby go to dodatkowo drażnić. Wole go zostawić w domu z dziećmi  a szaleć z przyjaciółką,  ona czuje bluesa i nadaje na tych samych falach. A gdyby to przyjaciółka załatwiła taki wyjazd to na pewno nie psułabym i jej tego wypadu. Chłop w takich przypadkach jedną zbolałą miną potrafi wpędzić w poczucie winy i zepsuć całą przyjemność wypadu i  radość z zakupów. Puszczanie swojego chłopaka samego bo nie możesz z nim jechać to żadna łaska. Ja puszczam swojego gdy wiem, że ma ochotę spędzić czas wyłącznie w męskim gronie. Normalny facet ma czasem takie potrzeby, no chyba że da się kobicie "wykastrować" .Sama też robię wypady z przyjaciółkami, bo od czasu do czasu chce spędzić czas wyłącznie z kobietami i za żadne skarby nie pozwoliłabym sobie odebrać prawa do tej przyjemności. I nie znoszę jak czasem któryś niecierpliwy facet  wpiernicza nam się w towarzystwo. No nie znoszę i już.
 I tym zdaniem pokazałaś, ze nie warto z Tobą dyskutować ;)

 Większości kobiet się wydaje, że jak facet jest w związku to liczy się tylko i wyłącznie "MY"  a jego "JA" nie ma prawa bytu. No i naciskają swoich chłopów na wszelkie możliwe sposoby, wmawiając im co powinni czuć i myśleć dla wspólnego dobra. Potem taki nawet boi się wspomnieć że chciałby z kumplem na mecz albo do kina na film akcji bo żona obrażona. Bez uzyskania zgody żonki nawet do rodziny nie wyskoczy. To jest kastrowanie  chłopa,  inaczej tego nie można nazwać ;)

Dyskusję prowadzi się na argumenty, nie na fochy. Tym zdaniem chciałaś pokazać swoją przewagę, niestety  to nie jest argument w temacie.

Koszalik napisał(a):

bridetobee napisał(a):

Koszalik napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dlaczego miałby się zachowywać inaczej z kumplem niż z kumplem i dziewczyną? Bawić inaczej? W Twoim domyśle - z dziewczyną gorzej, czego ja już na wstępie nie rozumiem. Czemu to ma być "męski wyjazd", bo pilka nożna to "męski sport" (eeeee...?), szukasz miliona argumentów, zeby obronic fakt, że facet zachował się, jakby tej dziewczyny po prostu nie było, podczas gdy ona była zajęta poszukiwaniem WSPÓLNEGO Sylwestra? Osobiście jestem daleka od "zakazywania" komuś czegokolwiek, sama chodzę, np. do teatru z koleżanką, bo mój facet tego nie lubi. Mało tego, parę lat temu już był na wakacyjnym wyjeździe z samymi kolegami, ale to dlatego, ze ja i koleżanka nie mogłyśmy, a dwóch nie spotykało się wtedy z nikim. A nie jakas bzdurna argumentacja: ja chce chodzić z kolegami, a nie zwiedzac z toba nadbałtyckie okolice, bo jak pojedziesz to nikt nie będzie zadowolony, stać mnie tylko na siebie i kumpla, ty nie jedź, a w ogóle to spoko, ze szukasz i planujesz wakacje, ale ja jadę z bez ciebie i nic ci do tego. Nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji.
Jak lecę na pokaz mody do Paryża albo na szał zakupów do Nowego Jorku to nie zabieram ze sobą faceta tylko przyjaciółkę. Chłop w takich sytuacjach to kula u nogi. Łazi to od sklepu do sklepu ze skwaszoną miną, nawet jak nic nie mówi to widać że cierpi i ma za złe. Nie rozumie jak można pół dnia obgadywać nową kieckę i czuje się zaniedbany, bo nikt się nim nie interesuje tak jak kolejną nową parą butów. Zupełna detronizacja. Jak by poleciał na pokaz mody do Paryża to by czekał kiedy wreszcie wrócę do hotelu bo jemu się nudzi samemu w pokoju. dziwiłby się jak mogę tam pół dnia siedzieć i patrzeć na wieszaki obciągnięte kieckami, zamiast w pięknym mieście miło i przyjemnie pędzać z nim  czas. Przy kawie nie mogłabym tak swobodnie rozmawiać z przyjaciółką o  szczegółach kolekcji, bo po samotnie spędzonym dniu mogłoby go to dodatkowo drażnić. Wole go zostawić w domu z dziećmi  a szaleć z przyjaciółką,  ona czuje bluesa i nadaje na tych samych falach. A gdyby to przyjaciółka załatwiła taki wyjazd to na pewno nie psułabym i jej tego wypadu. Chłop w takich przypadkach jedną zbolałą miną potrafi wpędzić w poczucie winy i zepsuć całą przyjemność wypadu i  radość z zakupów. Puszczanie swojego chłopaka samego bo nie możesz z nim jechać to żadna łaska. Ja puszczam swojego gdy wiem, że ma ochotę spędzić czas wyłącznie w męskim gronie. Normalny facet ma czasem takie potrzeby, no chyba że da się kobicie "wykastrować" .Sama też robię wypady z przyjaciółkami, bo od czasu do czasu chce spędzić czas wyłącznie z kobietami i za żadne skarby nie pozwoliłabym sobie odebrać prawa do tej przyjemności. I nie znoszę jak czasem któryś niecierpliwy facet  wpiernicza nam się w towarzystwo. No nie znoszę i już.
 I tym zdaniem pokazałaś, ze nie warto z Tobą dyskutować ;)
 Większości kobiet się wydaje, że jak facet jest w związku to liczy się tylko i wyłącznie "MY"  a jego "JA" nie ma prawa bytu. No i naciskają swoich chłopów na wszelkie możliwe sposoby, wmawiając im co powinni czuć i myśleć dla wspólnego dobra. Potem taki nawet boi się wspomnieć że chciałby z kumplem na mecz albo do kina na film akcji bo żona obrażona. Bez uzyskania zgody żonki nawet do rodziny nie wyskoczy. To jest kastrowanie  chłopa,  inaczej tego nie można nazwać ;)A dyskusję prowadzi się na argumenty, nie na fochy :)

Używanie argumentu „normalny mężczyzna” jest czymś z czym już dyskutować nie ma sensu. 

Tobie się wydaje ze jesteś mądrzejsza uogólniając a mnie się z tym dyskutować nie chce.

bridetobee napisał(a):

Używanie argumentu "normalny mężczyzna" jest czymś z czym już dyskutować nie ma sensu. Tobie się wydaje ze jesteś mądrzejsza uogólniając a mnie się z tym dyskutować nie chce.

Dla Ciebie nie ma sensu, dla kogoś innego może mieć sens  Dyskusja  polega na tym by wymieniać argumenty a nie na tym by udowadniać kto jest mądrzejszy. Ja nie lubię opisywać jak to u mnie jest w domu i stawiać siebie za przykład przy każdej możliwej okazji. Pisząc chcę zgłębiać temat a nie stawiać siebie za wzór i chwalić się że u mnie jest najlepiej.

Koszalik napisał(a):

bridetobee napisał(a):

Używanie argumentu "normalny mężczyzna" jest czymś z czym już dyskutować nie ma sensu. Tobie się wydaje ze jesteś mądrzejsza uogólniając a mnie się z tym dyskutować nie chce.
Dla Ciebie nie ma sensu, dla kogoś innego może mieć sens  Dyskusja  polega na tym by wymieniać argumenty a nie na tym by udowadniać kto jest mądrzejszy. Ja nie lubię opisywać jak to u mnie jest w domu i stawiać siebie za przykład przy każdej możliwej okazji. Pisząc chcę zgłębiać temat a nie stawiać siebie za wzór i chwalić się że u mnie jest najlepiej.

Naprawdę uważasz, że można wprowadzić wspólne normy dla wszystkich mężczyzn i wszystkich kobiet? Że można zaprzeczać indywidualnym upodobaniom i potrzebom oraz negować istnienie typów osobowości, wprowadzając pojęcia NORMALNY mężczyzna, NORMALNA kobieta? Przecież z tym faktycznie, ze względu na poziom absurdu, ciężko jest dyskutować. 

Pisanie o sobie ma jakiś sens i jest wiarygodne. Wypowiadanie się za całe grupy obcych ludzi - nie bardzo. 

Koszalik napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dlaczego miałby się zachowywać inaczej z kumplem niż z kumplem i dziewczyną? Bawić inaczej? W Twoim domyśle - z dziewczyną gorzej, czego ja już na wstępie nie rozumiem. Czemu to ma być "męski wyjazd", bo pilka nożna to "męski sport" (eeeee...?), szukasz miliona argumentów, zeby obronic fakt, że facet zachował się, jakby tej dziewczyny po prostu nie było, podczas gdy ona była zajęta poszukiwaniem WSPÓLNEGO Sylwestra? Osobiście jestem daleka od "zakazywania" komuś czegokolwiek, sama chodzę, np. do teatru z koleżanką, bo mój facet tego nie lubi. Mało tego, parę lat temu już był na wakacyjnym wyjeździe z samymi kolegami, ale to dlatego, ze ja i koleżanka nie mogłyśmy, a dwóch nie spotykało się wtedy z nikim. A nie jakas bzdurna argumentacja: ja chce chodzić z kolegami, a nie zwiedzac z toba nadbałtyckie okolice, bo jak pojedziesz to nikt nie będzie zadowolony, stać mnie tylko na siebie i kumpla, ty nie jedź, a w ogóle to spoko, ze szukasz i planujesz wakacje, ale ja jadę z bez ciebie i nic ci do tego. Nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji.
Jak lecę na pokaz mody do Paryża albo na szał zakupów do Nowego Jorku to nie zabieram ze sobą faceta tylko przyjaciółkę. Chłop w takich sytuacjach to kula u nogi. Łazi to od sklepu do sklepu ze skwaszoną miną, nawet jak nic nie mówi to widać że cierpi i ma za złe. Nie rozumie jak można pół dnia obgadywać nową kieckę i czuje się zaniedbany, bo nikt się nim nie interesuje tak jak kolejną nową parą butów. Zupełna detronizacja. Jak by poleciał na pokaz mody do Paryża to by czekał kiedy wreszcie wrócę do hotelu bo jemu się nudzi samemu w pokoju. dziwiłby się jak mogę tam pół dnia siedzieć i patrzeć na wieszaki obciągnięte kieckami, zamiast w pięknym mieście miło i przyjemnie pędzać z nim  czas. Przy kawie nie mogłabym tak swobodnie rozmawiać z przyjaciółką o  szczegółach kolekcji, bo po samotnie spędzonym dniu mogłoby go to dodatkowo drażnić. Wole go zostawić w domu z dziećmi  a szaleć z przyjaciółką,  ona czuje bluesa i nadaje na tych samych falach. A gdyby to przyjaciółka załatwiła taki wyjazd to na pewno nie psułabym i jej tego wypadu. Chłop w takich przypadkach jedną zbolałą miną potrafi wpędzić w poczucie winy i zepsuć całą przyjemność wypadu i  radość z zakupów. Puszczanie swojego chłopaka samego bo nie możesz z nim jechać to żadna łaska. Ja puszczam swojego gdy wiem, że ma ochotę spędzić czas wyłącznie w męskim gronie. Normalny facet ma czasem takie potrzeby, no chyba że da się kobicie "wykastrować" .Sama też robię wypady z przyjaciółkami, bo od czasu do czasu chce spędzić czas wyłącznie z kobietami i za żadne skarby nie pozwoliłabym sobie odebrać prawa do tej przyjemności. I nie znoszę jak czasem któryś niecierpliwy facet  wpiernicza nam się w towarzystwo. No nie znoszę i już.

Powinnaś się spotkac z chłopakiem autorki, bo chyba potrafiłabys dostarczyć mu większej liczby wymówek na to, dlaczego ją olał, niż on sam. (smiech)

Teksty o łasce, kastrowaniu, wydawanie sądów na temat tego, czego potrzebuje "normalny facet" już sobie daruj. Albo w zasadzie możesz nadal tłumaczyć tak fakt, że ktoś nie chce  z Tobą spędzać czasu i wymyślać miliony powodów, by analogiczne zachowanie jakoś usprawiedliwiać. Jednak ja, jak już napisała wyżej jedna z użytkowniczek, również chyba mam to szczęście, że mojemu facetowi moja obecność nie przeszkadza. ;) I lepiej, by tak pozostało, niż miałby się wpasowywać w czyjeś kanony normalności, np. zostawiając mnie samą w Sylwestra.

Pasek wagi

EgyptianCat napisał(a):

Koszalik napisał(a):

bridetobee napisał(a):

Używanie argumentu "normalny mężczyzna" jest czymś z czym już dyskutować nie ma sensu. Tobie się wydaje ze jesteś mądrzejsza uogólniając a mnie się z tym dyskutować nie chce.
Dla Ciebie nie ma sensu, dla kogoś innego może mieć sens  Dyskusja  polega na tym by wymieniać argumenty a nie na tym by udowadniać kto jest mądrzejszy. Ja nie lubię opisywać jak to u mnie jest w domu i stawiać siebie za przykład przy każdej możliwej okazji. Pisząc chcę zgłębiać temat a nie stawiać siebie za wzór i chwalić się że u mnie jest najlepiej.
Naprawdę uważasz, że można wprowadzić wspólne normy dla wszystkich mężczyzn i wszystkich kobiet? Że można zaprzeczać indywidualnym upodobaniom i potrzebom oraz negować istnienie typów osobowości, wprowadzając pojęcia NORMALNY mężczyzna, NORMALNA kobieta? Przecież z tym faktycznie, ze względu na poziom absurdu, ciężko jest dyskutować. Pisanie o sobie ma jakiś sens i jest wiarygodne. Wypowiadanie się za całe grupy obcych ludzi - nie bardzo. 

Pewne  ludzkie zachowania są normalne a inne nie. To że istnieją wyjątki od reguły nie przekreślają zasad. Zawsze istnieli samotnicy ale to nie zmienia faktu że człowiek jest istotą stadną i żył w gromadach. Tysiące lat ludzkiej historii pokazują, że mężczyźni  mieli potrzebę gromadzić się w swoich grupach i razem spędzać czas. Preferencje decydowały jak często to robią i co wtedy robią - grają w karty czy jeżdżą konno. Normalna kobieta dba o swoje potomstwo. Trudno tego nie uznawać za normę nawet gdy zdarzają się dzieciobójczynie. Preferencje decydowały w jaki sposób o nie dba. To są prawdy ogólne i nie ma potrzeby pisać jak moja mama okazywała mi swoją troskę a tatuś spotykał się z sąsiadami bo bardzo się lubili i dobrze się dogadywali.

it.girl napisał(a):

Powinnaś się spotkac z chłopakiem autorki, bo chyba potrafiłabys dostarczyć mu większej liczby wymówek na to, dlaczego ją olał, niż on sam. Teksty o łasce, kastrowaniu, wydawanie sądów na temat tego, czego potrzebuje "normalny facet" już sobie daruj. Albo w zasadzie możesz nadal tłumaczyć tak fakt, że ktoś nie chce  z Tobą spędzać czasu i wymyślać miliony powodów, by analogiczne zachowanie jakoś usprawiedliwiać. Jednak ja, jak już napisała wyżej jedna z użytkowniczek, również chyba mam to szczęście, że mojemu facetowi moja obecność nie przeszkadza. ;) I lepiej, by tak pozostało, niż miałby się wpasowywać w czyjeś kanony normalności, np. zostawiając mnie samą w Sylwestra.

Nie potrzebuje sobie tłumaczyć dlaczego ktoś nie chce ze mną spędzać każdej wolnej chwili swojego życia, bo nie mam aspiracji by mu wystarczać za cały świat. I w żadnym razie nie chciałabym by on swój świat ograniczył wyłącznie do mnie. Potrzebuję marginesu swobody i prywatności i przyznaje go innym osobom. Dla mnie marzenia człowieka którego kocham mają większą wartość niż kolejny w życiu Sylwester. Potrafię na chwilę postawić jego przyjemność przed swoją i nie czuję się przez to  olana ani zaniedbana, bo sama potrafię o siebie zadbać.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.