Temat: Sylwester osobno?

Hej, 

W sobotę mój facet ni z gruszki ni z pietruszki wyskoczył, że leci z kolegą na Sylwestra do Londynu (od 28.12 do 1.01), bo dostali bilety na mecze (dwa, 29.12 i 1.01). I że marzył o tym od kilku lat. Więc Sylwestra spędzimy osobno. 

Myślę sobie - no spoko, marzenie, ale że tak bez uprzedzenia? I to gdy wie, że od jakiegoś czasu szukalam gdzie byśmy mogli polecieć tydzień po świętach, i gdy wie, jak bardzo mi zależało na spędzeniu tego czasu razem...

Jak Wy byście zareagowali na taką informację z ust partnera/partnerki?

Pasek wagi

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.

 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 

Krummel napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.
 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 

Ja bym czekała. Choćbym wspomniała wcześniej o takich planach. A jak już bym coś takiego musiała tak pilnie kupić, że bym nie miała 5min na telefon do męża. To po prostu bym mu zaproponowała by jechał ze mną. Wystawienie nie wchodzi w gre. W związku nie powinno być miejsca na czysty egoizm.

Pasek wagi

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.
 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 
Ja bym czekała. Choćbym wspomniała wcześniej o takich planach. A jak już bym coś takiego musiała tak pilnie kupić, że bym nie miała 5min na telefon do męża. To po prostu bym mu zaproponowała by jechał ze mną. Wystawienie nie wchodzi w gre. W związku nie powinno być miejsca na czysty egoizm.
Dla mnie Twoja postawa to właśnie czysty egoizm. 

EgyptianCat napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.
 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 
Ja bym czekała. Choćbym wspomniała wcześniej o takich planach. A jak już bym coś takiego musiała tak pilnie kupić, że bym nie miała 5min na telefon do męża. To po prostu bym mu zaproponowała by jechał ze mną. Wystawienie nie wchodzi w gre. W związku nie powinno być miejsca na czysty egoizm.
Dla mnie Twoja postawa to właśnie czysty egoizm. 

Możesz to rozwinąć?

Pasek wagi

Koszalik napisał(a):

andorinha napisał(a):

Ty też porównujesz do swoich doświadczeń, że z dziewczyną to nie jest już to samo, chociaż to nie ma związku z sednem sprawy, że zapomniało mu się o niej.
Nie do porównuję do swoich doświadczeń bo wcale o nich nie piszę. Ty zakładasz, że na pewno będzie się tak  samo czuł i zachowywał gdy pojedzie z kumplem albo kumplem i dziewczyną. Że w obu przypadkach tak samo będzie się bawił i swobodnie zachowywał. Ja zakładam, że może to mieć dla niego duże znaczenie. I jeśli ma znaczenie, to w tej wyjątkowej sytuacji miał prawo zdecydować o samotnym wyjeździe. Obie kierujemy się wyłącznie przypuszczeniem. Mogłabym w tym miejscu powołać się na swój przykład, tylko że mój przykład niczego nie dowiedzie :)

A dlaczego miałby się zachowywać inaczej z kumplem niż z kumplem i dziewczyną? Bawić inaczej? W Twoim domyśle - z dziewczyną gorzej, czego ja już na wstępie nie rozumiem. Czemu to ma być "męski wyjazd", bo pilka nożna to "męski sport" (eeeee...?), szukasz miliona argumentów, zeby obronic fakt, że facet zachował się, jakby tej dziewczyny po prostu nie było, podczas gdy ona była zajęta poszukiwaniem WSPÓLNEGO Sylwestra? 

Osobiście jestem daleka od "zakazywania" komuś czegokolwiek, sama chodzę, np. do teatru z koleżanką, bo mój facet tego nie lubi. Mało tego, parę lat temu już był na wakacyjnym wyjeździe z samymi kolegami, ale to dlatego, ze ja i koleżanka nie mogłyśmy, a dwóch nie spotykało się wtedy z nikim. A nie jakas bzdurna argumentacja: ja chce chodzić z kolegami, a nie zwiedzac z toba nadbałtyckie okolice, bo jak pojedziesz to nikt nie będzie zadowolony, stać mnie tylko na siebie i kumpla, ty nie jedź, a w ogóle to spoko, ze szukasz i planujesz wakacje, ale ja jadę z bez ciebie i nic ci do tego. Nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji.

Pasek wagi

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.
 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 
Ja bym czekała. Choćbym wspomniała wcześniej o takich planach. A jak już bym coś takiego musiała tak pilnie kupić, że bym nie miała 5min na telefon do męża. To po prostu bym mu zaproponowała by jechał ze mną. Wystawienie nie wchodzi w gre. W związku nie powinno być miejsca na czysty egoizm.

Zgadzam się ;) 

W ogóle nie widzę tu problemu żeby uwzględnić partnera albo chociaż poinformować wcześniej, ze jest taki pomysł i będzie próba realizacji.
no ale może ja po prostu mam szczęście, ze mezowi nie przeszkadzam, nie obawia się mojego towarzystwa, on mi nie przeszkadza a zamiast stawać sobie na drodze do spełnienia marzeń to spełniamy je razem. 
Ale każdy może od związku oczekiwać czegoś zupełnie innego. 

EgyptianCat napisał(a):

Monika123kg napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Cóż, dla mnie kluczowy jest fakt, że omawiana sytuacja dotyczy pary, która nie tylko nie jest małżeństwem, ale nawet razem nie mieszka. Uważam, że w takich związkach więcej wolno i nie czułabym - będąc poinformowana miesiąc wcześniej - że mam prawo robić fochy. To jednak jest w dużym stopniu nadal wolny człowiek. 
Wspólnie mieszkanie czy małżeństwo ....również będą wolnymi ludźmi . Nie będą siedzieć w klatkach . A to że mają taki status związku nie znaczy " rób co chcesz " ..
Wyraziłam swoje zdanie, nie musisz go korygować, wystarczy, że przedstawisz swój punkt widzenia. ;)MOIM ZDANIEM, jeśli ludzie nawet ze sobą nie mieszkają, to równie dobrze nie muszą spędzać ze sobą sylwestra. Brak konkretnych zobowiązań naturalnie stwarza większą przestrzeń i obie strony mają prawo z niej korzystać. W końcu z jakiegoś powodu nie mieszkają razem i nie są małżeństwem. 

Też się zupełnie z Tobą nie zgadzam. Są ludzie którzy nigdy nie są malzenstwem;) a stanowią mega trwałe związki. Ślub to tylko papier:) ja z Moim byliśmy bardzo związani nawet jak nie mieszkaliśmy razem i zawsze wspólnie decydowaliśmy jak spedzimy wieksze okazje typu Sylwester. To jest kwestia samego podejścia do związku a nie tego czy podpisałam jakiś tam papier czy nie . 

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.
 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 
Ja bym czekała. Choćbym wspomniała wcześniej o takich planach. A jak już bym coś takiego musiała tak pilnie kupić, że bym nie miała 5min na telefon do męża. To po prostu bym mu zaproponowała by jechał ze mną. Wystawienie nie wchodzi w gre. W związku nie powinno być miejsca na czysty egoizm.
Dla mnie Twoja postawa to właśnie czysty egoizm. 
Możesz to rozwinąć?

Oczywiście. Postawię się w danej sytuacji, bo tak będzie mi najłatwiej to wyjaśnić. Gdyby mój mąż, jednorazowo, w obliczu szansy na spełnienie swojego wieloletniego marzenia dał się ponieść emocjom i podjął decyzję w stylu tej omawianej, to nie miałabym sumienia mieć mu tego za złe. Jego radość na pewno by mi się udzieliła i byłabym - ponieważ go kocham - skłonna zapomnieć na ten moment o sztywnych, związkowych zasadach i swoich mglistych, sylwestrowych wizjach. Bo jak często człowiek ma szansę spełnić swoje wielkie marzenie? Myślę, że w tak wyjątkowej sytuacji warto wykazać się pewną elastycznością i nie psuć ukochanej osobie radości. Ja na pewno bym to potrafiła i wiem, że mój mąż również. 

EDIT. Gdyby chodziło o UFC to mąż by mnie na pewno uwzględnił w marzeniu, bo oglądamy razem i wie, że mnie to kręci. W przypadku biletów na Super Bowl przez myśl by mu to nie przeszło, bo wie, że męczyłabym się niemiłosiernie. To jest chyba najlepszy przykład dla mojego punkt widzenia. 

Despacito - dla mnie ślub to zdecydowanie coś więcej niż "tylko papier" i nigdy bym tak swojego małżeństwa nie zdefiniowała. 

artenka napisał(a):

maharettt napisał(a):

roogirl napisał(a):

Jezu... może jestem jakaś inna, ale nie wyobrażam sobie facetowi truć nad głową, że mi tak zależało na spędzeniu czasu razem i dorpowadzić swoim jęczeniem i ponurą miną do tego, żeby zrezygnował ze swojego marzenia i musiał ze mną siedzieć.Cieszyłabym się, że spełni swoje marzenia i będzie zadowolony, a sama zajęłabym się organizacją własnego wyjścia. Osobiście zostałabym w domu z książką, bo nie obchodzę sylwestra, ale jeśli ty masz inne podejście to nie widzę problemu z pójściem na imprezę samotnie.
Mam podobne zdanie.Do autorki. Czy ty mu mowilas ze chcesz gdzies z nim jechac? Bilety na mecze czasem sie szybko rozchodza jak chcial jakies dobre miejsce . nie bylo czasu na zastanawianie sie.
Mówiłam, i co jakiś czas pokazywałam propozycje. Bilety na mecze nie pojawiły się nagle i trzeba było brać, tylko (jak się okazało) od dłuższego czasu próbowali załatwić. Mógł mi o tym powiedzieć wcześniej, że się starają o bilety, to ja bym jak głupia czasu nie traciła szukając jakiegoś wspólnego wyjazdu. 

Pewnie nie mówił ci wcześniej bo się obawiał twojej reakcji więc cię postawił przed faktem dokonanym. Bardzo niefajnie, ja poczułabym się jak idiotka, bo ja tu się staram zorganizować coś fajnego na sylwestra, dzielę się pomysłami, a partner niby słucha ale w tym samym czasie na boku organizuje coś innego z kumplem. Bardzo leceważące potraktowanie kogoś, nie liczenie się z kimś, poczułabym się jakby mi z buta strzelił, byłoby mi bardzo przykro. Powinien był od razu powiedzieć że chciałby z kumplem na mecz wyjechać. 

EgyptianCat napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Krummel napisał(a):

Dziewczyny, spójrzcie na to z innej strony, postawcie się na miejscu tego faceta. Kumpela znajduje okazję, jakieś bilety w fajnej cenie na wydarzenie , w którym zawsze marzylyscie aby brać udział. Serio przyszłoby wam do głowy zapytać się partnera czy konsultować się z nim ???? Bo ja myślę , że to byłoby na zasadzie oznajmienia nowiny -  pełnego radości, euforii i czego tam jeszcze... 
Jakby to był kilkudniowy wyjazd w Sylwestra to tak, zapytałabym męża co o tym myśli. Bo jeśli wiem, że on spodziewa się Sylwestra wsp?lnego (i ja o tym dobrze wiem), to nie wystawiam go do wiatru.
 Hmmm tylko weź pod uwagę jeden szczegół - bilety na takie wydarzenia rozchodzą się jak świeże bułeczki, nie sądzę aby ktokolwiek czekał z zakupem do konsultacji z partnerem ... ;) 
Ja bym czekała. Choćbym wspomniała wcześniej o takich planach. A jak już bym coś takiego musiała tak pilnie kupić, że bym nie miała 5min na telefon do męża. To po prostu bym mu zaproponowała by jechał ze mną. Wystawienie nie wchodzi w gre. W związku nie powinno być miejsca na czysty egoizm.
Dla mnie Twoja postawa to właśnie czysty egoizm. 
Możesz to rozwinąć?
Oczywiście. Postawię się w danej sytuacji, bo tak będzie mi najłatwiej to wyjaśnić. Gdyby mój mąż, jednorazowo, w obliczu szansy na spełnienie swojego wieloletniego marzenia dał się ponieść emocjom i podjął decyzję w stylu tej omawianej, to nie miałabym sumienia mieć mu tego za złe. Jego radość na pewno by mi się udzieliła i byłabym - ponieważ go kocham - skłonna zapomnieć na ten moment o sztywnych, związkowych zasadach i swoich mglistych, sylwestrowych wizjach. Bo jak często człowiek ma szansę spełnić swoje wielkie marzenie? Myślę, że w tak wyjątkowej sytuacji warto wykazać się pewną elastycznością i nie psuć ukochanej osobie radości. Ja na pewno bym to potrafiła i wiem, że mój mąż również. EDIT. Gdyby chodziło o UFC to mąż by mnie na pewno uwzględnił w marzeniu, bo oglądamy razem i wie, że mnie to kręci. W przypadku biletów na Super Bowl przez myśl by mu to nie przeszło, bo wie, że męczyłabym się niemiłosiernie. To jest chyba najlepszy przykład dla mojego punkt widzenia. Despacito - dla mnie ślub to zdecydowanie coś więcej niż "tylko papier" i nigdy bym tak swojego małżeństwa nie zdefiniowała. 

Rozroznijmy dwie rzeczy - relacja z drugim czlowiekiem/związek oraz druga jego 'sformalizowanie'. Mój związek był dla mnie równie poważny przed podpisaniem tych papierów jak i po ich podpisaniu. Ślub to dla mnie było ogarnięcie formalności by mój partner odziedziczył po mnie itp. rozumiem że u Ciebie przed ślubem związek byl mniej powazny niz po, u mnie zawsze byl powazny i nie wazne czy bylismy para,narzeczenstwem czy malzenstwem. Zadne z tych wydarzen naszych relacji zbytnio nie zmienilo. Nie chcialabym w ogole byc z kims kto bedac ze mna czulby sie 'wolny' bo nie mamy slubu. Dla mnie te podejście jest bezsensowne totalnie bo sam fakt bycia w związku już do czegoś nas zobowiązuje.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.