- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 października 2019, 20:30
Post juz nieaktualny. Dziękuje za odpowiedzi :)
Edytowany przez 31 października 2019, 21:21
12 października 2019, 11:29
Jesli jest rodzinny to taki zostanie i go za zadne skarby świata nie zmienisz. Osobiscie nie zwiazalabym sie z taka osoba. Sorry, ale ja albo rodzina. A nie rodzina nade partnerke.
12 października 2019, 12:08
Ja uważam że to super że ma takie relacje z rodziną. Bardziej na sobą bym w tej sytuacji popracowała, bo to twoja postawa wydaje się być niezdrowa.
Myśle, ze nie ma co oceniac co jest zdrowsze i lepsze ;) po prostu trzeba się dobierać tak, żeby każdy mógł być sobą ;)
Ja akurat uważam, ze mam bardzo dobry i zdrowy kontakt z rodzina mimo, ze widujemy się rzadko ;)
12 października 2019, 12:54
No cóż. Ja mam również takiego faceta i da się z nim żyć ! Wszystko jest kwestią dogadania się. Czasem bywało naprawdę trudno, bo on nie rozumiał, że ja nie podzielałam jego entuzjazmu związanego ze zbyt częstym widzeniem jego rodziny, ale dziś mamy to w sumie przepracowane, choć zdarzają się sytuacje, że na nowo trzeba sobie wyjaśniać pewne kwestie. Ja wychowałam się w rodzinie, w której co tydzień jeździliśmy do babci na wsi i spotykaliśmy się tam z rodziną. To byly super czasy, nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieciństwo wyglądało inaczej. Obecnie z mojej strony nie mam aż tak częstego kontaktu ze swoją rodziną, a co dopiero z rodziną mojego faceta. Jednak nie zabraniam mu, jeśli ma ochotę, niech się "brata" tak często, jak ma na to ochotę, tylko niech mnie na siłę nie zmusza do tego samego, bo to już rodzi ból i konflikt. Utrzymywanie więzi rodzinnych, w ogóle społecznych, jest nawet bardzo zdrowe, jednak trzeba uszanować różnice charakteru, podejście do tej sprawy ludzi, bo przecież ono się różni. Ja faceta nie zmieniłabym na innego, dlatego, że jest blisko związany ze swoją rodziną, to bez sensu. Zazdrosna o to też raczej nie jestem. Szanuję jego charakter, choć czasem mam dość, jeśli próbuje wywierać na mnie presję odwiedzania kogoś z jego rodziny, kiedy ja zupełnie nie mam ochoty tam iść. No trzeba dyskutować w tym temacie i już. Zawsze! Jeśli Ty masz inne nastawienie i jesteś podobna w tym względzie do mnie, to Ci napiszę, żebyś nie panikowała, bo jeśli facet Cię kocha, to nie musisz konkurować z jego rodziną o czas, o względy. To jest bez sensu. Sprawę można obgadać, ustalić pewne kwestie. Czasami trzeba się nawet pokłócić, jak rozsądne argumenty nie działają
. Da się z takim prorodzinnym facetem żyć i jest całkiem fajnie
.
12 października 2019, 12:57
No cóż. Ja mam również takiego faceta i da się z nim żyć ! Wszystko jest kwestią dogadania się. Czasem bywało naprawdę trudno, bo on nie rozumiał, że ja nie podzielałam jego entuzjazmu związanego ze zbyt częstym widzeniem jego rodziny, ale dziś mamy to w sumie przepracowane, choć zdarzają się sytuacje, że na nowo trzeba sobie wyjaśniać pewne kwestie. Ja wychowałam się w rodzinie, w której co tydzień jeździliśmy do babci na wsi i spotykaliśmy się tam z rodziną. To byly super czasy, nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieciństwo wyglądało inaczej. Obecnie z mojej strony nie mam aż tak częstego kontaktu ze swoją rodziną, a co dopiero z rodziną mojego faceta. Jednak nie zabraniam mu, jeśli ma ochotę, niech się "brata" tak często, jak ma na to ochotę, tylko niech mnie na siłę nie zmusza do tego samego, bo to już rodzi ból i konflikt. Utrzymywanie więzi rodzinnych, w ogóle społecznych, jest nawet bardzo zdrowe, jednak trzeba uszanować różnice charakteru, podejście do tej sprawy ludzi, bo przecież ono się różni. Ja faceta nie zmieniłabym na innego, dlatego, że jest blisko związany ze swoją rodziną, to bez sensu. Zazdrosna o to też raczej nie jestem. Szanuję jego charakter, choć czasem mam dość, jeśli próbuje wywierać na mnie presję odwiedzania kogoś z jego rodziny, kiedy ja zupełnie nie mam ochoty tam iść. No trzeba dyskutować w tym temacie i już. Zawsze! Jeśli Ty masz inne nastawienie i jesteś podobna w tym względzie do mnie, to Ci napiszę, żebyś nie panikowała, bo jeśli facet Cię kocha, to nie musisz konkurować z jego rodziną o czas, o względy. To jest bez sensu. Sprawę można obgadać, ustalić pewne kwestie. Czasami trzeba się nawet pokłócić, jak rozsądne argumenty nie działają . Da się z takim prorodzinnym facetem żyć i jest całkiem fajnie .
Myślę, że takie rodzinne relacje mogą się w przyszłości przełożyć na pomoc przy ewentualnych dzieciach. Nie bedziecie sami sobie i jak coś wypadnie to znajdzie się ktoś, kto będzie mógł Wam pomóc :-)
12 października 2019, 13:12
Myślę, że takie rodzinne relacje mogą się w przyszłości przełożyć na pomoc przy ewentualnych dzieciach. Nie bedziecie sami sobie i jak coś wypadnie to znajdzie się ktoś, kto będzie mógł Wam pomóc :-)No cóż. Ja mam również takiego faceta i da się z nim żyć ! Wszystko jest kwestią dogadania się. Czasem bywało naprawdę trudno, bo on nie rozumiał, że ja nie podzielałam jego entuzjazmu związanego ze zbyt częstym widzeniem jego rodziny, ale dziś mamy to w sumie przepracowane, choć zdarzają się sytuacje, że na nowo trzeba sobie wyjaśniać pewne kwestie. Ja wychowałam się w rodzinie, w której co tydzień jeździliśmy do babci na wsi i spotykaliśmy się tam z rodziną. To byly super czasy, nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieciństwo wyglądało inaczej. Obecnie z mojej strony nie mam aż tak częstego kontaktu ze swoją rodziną, a co dopiero z rodziną mojego faceta. Jednak nie zabraniam mu, jeśli ma ochotę, niech się "brata" tak często, jak ma na to ochotę, tylko niech mnie na siłę nie zmusza do tego samego, bo to już rodzi ból i konflikt. Utrzymywanie więzi rodzinnych, w ogóle społecznych, jest nawet bardzo zdrowe, jednak trzeba uszanować różnice charakteru, podejście do tej sprawy ludzi, bo przecież ono się różni. Ja faceta nie zmieniłabym na innego, dlatego, że jest blisko związany ze swoją rodziną, to bez sensu. Zazdrosna o to też raczej nie jestem. Szanuję jego charakter, choć czasem mam dość, jeśli próbuje wywierać na mnie presję odwiedzania kogoś z jego rodziny, kiedy ja zupełnie nie mam ochoty tam iść. No trzeba dyskutować w tym temacie i już. Zawsze! Jeśli Ty masz inne nastawienie i jesteś podobna w tym względzie do mnie, to Ci napiszę, żebyś nie panikowała, bo jeśli facet Cię kocha, to nie musisz konkurować z jego rodziną o czas, o względy. To jest bez sensu. Sprawę można obgadać, ustalić pewne kwestie. Czasami trzeba się nawet pokłócić, jak rozsądne argumenty nie działają . Da się z takim prorodzinnym facetem żyć i jest całkiem fajnie .
No niby tak, ale jeśli te relacje i wizyty są zbyt uciążliwe to mimo wszystko nie byłabym w stanie męczyć się latami tylko po to żeby od czasu do czasu ktoś sie moim dzieckiem zajął... Są w końcu przedszkola na tym świecie. Ja wybrałam jednak życie z dala od rodziny, na własną rękę i opiekę nad dzieckiem ogarniamy sami nie licząc na osoby trzecie.
Edytowany przez Have_fun 12 października 2019, 13:57
12 października 2019, 13:13
Myślę, że takie rodzinne relacje mogą się w przyszłości przełożyć na pomoc przy ewentualnych dzieciach. Nie bedziecie sami sobie i jak coś wypadnie to znajdzie się ktoś, kto będzie mógł Wam pomóc :-)No cóż. Ja mam również takiego faceta i da się z nim żyć ! Wszystko jest kwestią dogadania się. Czasem bywało naprawdę trudno, bo on nie rozumiał, że ja nie podzielałam jego entuzjazmu związanego ze zbyt częstym widzeniem jego rodziny, ale dziś mamy to w sumie przepracowane, choć zdarzają się sytuacje, że na nowo trzeba sobie wyjaśniać pewne kwestie. Ja wychowałam się w rodzinie, w której co tydzień jeździliśmy do babci na wsi i spotykaliśmy się tam z rodziną. To byly super czasy, nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieciństwo wyglądało inaczej. Obecnie z mojej strony nie mam aż tak częstego kontaktu ze swoją rodziną, a co dopiero z rodziną mojego faceta. Jednak nie zabraniam mu, jeśli ma ochotę, niech się "brata" tak często, jak ma na to ochotę, tylko niech mnie na siłę nie zmusza do tego samego, bo to już rodzi ból i konflikt. Utrzymywanie więzi rodzinnych, w ogóle społecznych, jest nawet bardzo zdrowe, jednak trzeba uszanować różnice charakteru, podejście do tej sprawy ludzi, bo przecież ono się różni. Ja faceta nie zmieniłabym na innego, dlatego, że jest blisko związany ze swoją rodziną, to bez sensu. Zazdrosna o to też raczej nie jestem. Szanuję jego charakter, choć czasem mam dość, jeśli próbuje wywierać na mnie presję odwiedzania kogoś z jego rodziny, kiedy ja zupełnie nie mam ochoty tam iść. No trzeba dyskutować w tym temacie i już. Zawsze! Jeśli Ty masz inne nastawienie i jesteś podobna w tym względzie do mnie, to Ci napiszę, żebyś nie panikowała, bo jeśli facet Cię kocha, to nie musisz konkurować z jego rodziną o czas, o względy. To jest bez sensu. Sprawę można obgadać, ustalić pewne kwestie. Czasami trzeba się nawet pokłócić, jak rozsądne argumenty nie działają . Da się z takim prorodzinnym facetem żyć i jest całkiem fajnie .
Na dzieci jestem za stara i co teraz? Nie mamy i nie zamierzamy mieć. Czy wobec tego faktu prorodzinne skłonności mojego faceta przyniosą jakąś korzyść? Czy naprawdę o to w tym chodzi? Jeśli lubi mieć częsty kontakt ze swoją rodziną to proszę bardzo, dzieci nie są tutaj do niczego potrzebne. Pomagać sobie możemy nawet dzieci nie mając, hahaha ... często nawet z takiej pomocy teściów korzystamy, nie wdając się już w szczegóły. Rodzina to w sumie fajna sprawa. Wszystko zależy od tego jakie kto ma podejście i jakie więzi rodzinne. Ja lubię swoją rodzinę, ale jak już pisałam, nie mam potrzeby aż tak częstych kontaktów jak mój facet ze swoją.
Edytowany przez Naturalna! 12 października 2019, 13:14
12 października 2019, 13:19
Na dzieci jestem za stara i co teraz? Nie mamy i nie zamierzamy mieć. Czy wobec tego faktu prorodzinne skłonności mojego faceta przyniosą jakąś korzyść? Czy naprawdę o to w tym chodzi? Jeśli lubi mieć częsty kontakt ze swoją rodziną to proszę bardzo, dzieci nie są tutaj do niczego potrzebne. Pomagać sobie możemy nawet dzieci nie mając, hahaha ... często nawet z takiej pomocy teściów korzystamy, nie wdając się już w szczegóły. Rodzina to w sumie fajna sprawa. Wszystko zależy od tego jakie kto ma podejście i jakie więzi rodzinne. Ja lubię swoją rodzinę, ale jak już pisałam, nie mam potrzeby aż tak częstych kontaktów jak mój facet ze swoją.Myślę, że takie rodzinne relacje mogą się w przyszłości przełożyć na pomoc przy ewentualnych dzieciach. Nie bedziecie sami sobie i jak coś wypadnie to znajdzie się ktoś, kto będzie mógł Wam pomóc :-)No cóż. Ja mam również takiego faceta i da się z nim żyć ! Wszystko jest kwestią dogadania się. Czasem bywało naprawdę trudno, bo on nie rozumiał, że ja nie podzielałam jego entuzjazmu związanego ze zbyt częstym widzeniem jego rodziny, ale dziś mamy to w sumie przepracowane, choć zdarzają się sytuacje, że na nowo trzeba sobie wyjaśniać pewne kwestie. Ja wychowałam się w rodzinie, w której co tydzień jeździliśmy do babci na wsi i spotykaliśmy się tam z rodziną. To byly super czasy, nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieciństwo wyglądało inaczej. Obecnie z mojej strony nie mam aż tak częstego kontaktu ze swoją rodziną, a co dopiero z rodziną mojego faceta. Jednak nie zabraniam mu, jeśli ma ochotę, niech się "brata" tak często, jak ma na to ochotę, tylko niech mnie na siłę nie zmusza do tego samego, bo to już rodzi ból i konflikt. Utrzymywanie więzi rodzinnych, w ogóle społecznych, jest nawet bardzo zdrowe, jednak trzeba uszanować różnice charakteru, podejście do tej sprawy ludzi, bo przecież ono się różni. Ja faceta nie zmieniłabym na innego, dlatego, że jest blisko związany ze swoją rodziną, to bez sensu. Zazdrosna o to też raczej nie jestem. Szanuję jego charakter, choć czasem mam dość, jeśli próbuje wywierać na mnie presję odwiedzania kogoś z jego rodziny, kiedy ja zupełnie nie mam ochoty tam iść. No trzeba dyskutować w tym temacie i już. Zawsze! Jeśli Ty masz inne nastawienie i jesteś podobna w tym względzie do mnie, to Ci napiszę, żebyś nie panikowała, bo jeśli facet Cię kocha, to nie musisz konkurować z jego rodziną o czas, o względy. To jest bez sensu. Sprawę można obgadać, ustalić pewne kwestie. Czasami trzeba się nawet pokłócić, jak rozsądne argumenty nie działają . Da się z takim prorodzinnym facetem żyć i jest całkiem fajnie .
Dzieci to też tak skrót myślowy - są jeszcze osoby starsze, które mogą wymagać opieki, ludzie pp wypadku czy z chorobą, walka z rakiem. Wszystkie takie sytuacje związane z nieszczęściem lub przykrym losowymi wypadkami lepiej znosi się, kiedy mamy kogoś, jakieś wsparcie.
Niezwykle dużo osób samotnych oglądam na onkologii i radiologii. A jeszcze więcej z dzieckiem/rodzicem, które jest tam z poczucia obowiązku co niestety można zauważyć po tym jak się do siebie odnoszą. Chociaż biorę też poprawkę na to, że mogą tak reagować na stres związany z choroba.
12 października 2019, 13:41
Dzieci to też tak skrót myślowy - są jeszcze osoby starsze, które mogą wymagać opieki, ludzie pp wypadku czy z chorobą, walka z rakiem. Wszystkie takie sytuacje związane z nieszczęściem lub przykrym losowymi wypadkami lepiej znosi się, kiedy mamy kogoś, jakieś wsparcie. Niezwykle dużo osób samotnych oglądam na onkologii i radiologii. A jeszcze więcej z dzieckiem/rodzicem, które jest tam z poczucia obowiązku co niestety można zauważyć po tym jak się do siebie odnoszą. Chociaż biorę też poprawkę na to, że mogą tak reagować na stres związany z choroba.Na dzieci jestem za stara i co teraz? Nie mamy i nie zamierzamy mieć. Czy wobec tego faktu prorodzinne skłonności mojego faceta przyniosą jakąś korzyść? Czy naprawdę o to w tym chodzi? Jeśli lubi mieć częsty kontakt ze swoją rodziną to proszę bardzo, dzieci nie są tutaj do niczego potrzebne. Pomagać sobie możemy nawet dzieci nie mając, hahaha ... często nawet z takiej pomocy teściów korzystamy, nie wdając się już w szczegóły. Rodzina to w sumie fajna sprawa. Wszystko zależy od tego jakie kto ma podejście i jakie więzi rodzinne. Ja lubię swoją rodzinę, ale jak już pisałam, nie mam potrzeby aż tak częstych kontaktów jak mój facet ze swoją.Myślę, że takie rodzinne relacje mogą się w przyszłości przełożyć na pomoc przy ewentualnych dzieciach. Nie bedziecie sami sobie i jak coś wypadnie to znajdzie się ktoś, kto będzie mógł Wam pomóc :-)No cóż. Ja mam również takiego faceta i da się z nim żyć ! Wszystko jest kwestią dogadania się. Czasem bywało naprawdę trudno, bo on nie rozumiał, że ja nie podzielałam jego entuzjazmu związanego ze zbyt częstym widzeniem jego rodziny, ale dziś mamy to w sumie przepracowane, choć zdarzają się sytuacje, że na nowo trzeba sobie wyjaśniać pewne kwestie. Ja wychowałam się w rodzinie, w której co tydzień jeździliśmy do babci na wsi i spotykaliśmy się tam z rodziną. To byly super czasy, nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieciństwo wyglądało inaczej. Obecnie z mojej strony nie mam aż tak częstego kontaktu ze swoją rodziną, a co dopiero z rodziną mojego faceta. Jednak nie zabraniam mu, jeśli ma ochotę, niech się "brata" tak często, jak ma na to ochotę, tylko niech mnie na siłę nie zmusza do tego samego, bo to już rodzi ból i konflikt. Utrzymywanie więzi rodzinnych, w ogóle społecznych, jest nawet bardzo zdrowe, jednak trzeba uszanować różnice charakteru, podejście do tej sprawy ludzi, bo przecież ono się różni. Ja faceta nie zmieniłabym na innego, dlatego, że jest blisko związany ze swoją rodziną, to bez sensu. Zazdrosna o to też raczej nie jestem. Szanuję jego charakter, choć czasem mam dość, jeśli próbuje wywierać na mnie presję odwiedzania kogoś z jego rodziny, kiedy ja zupełnie nie mam ochoty tam iść. No trzeba dyskutować w tym temacie i już. Zawsze! Jeśli Ty masz inne nastawienie i jesteś podobna w tym względzie do mnie, to Ci napiszę, żebyś nie panikowała, bo jeśli facet Cię kocha, to nie musisz konkurować z jego rodziną o czas, o względy. To jest bez sensu. Sprawę można obgadać, ustalić pewne kwestie. Czasami trzeba się nawet pokłócić, jak rozsądne argumenty nie działają . Da się z takim prorodzinnym facetem żyć i jest całkiem fajnie .
Ale widywanie się nawet codziennie nie znaczy, ze te relacje są lepsze. Ja ze swoją rodzina widuje się rzadko - głównie ze względu na odleglosc i to, ze życie krótkie a tyle rzeczy chce się zobaczyć/zrobić. Ale polegać na sobie możemy zawsze i przez te 10 lat kiedy nie mieszkam z domu wiele rzeczy się wydarzyło.
Wszystko jest kwestia dogadania i potrzeb obu osób ;) nie można nikogo zmusić do zmiany ale tez nie można od kogoś w związku wymagac, ze każdy weekend będzie spędzał sam bo partner musi do mamy ;)
12 października 2019, 14:03
Dzieci to też tak skrót myślowy - są jeszcze osoby starsze, które mogą wymagać opieki, ludzie pp wypadku czy z chorobą, walka z rakiem. Wszystkie takie sytuacje związane z nieszczęściem lub przykrym losowymi wypadkami lepiej znosi się, kiedy mamy kogoś, jakieś wsparcie. Niezwykle dużo osób samotnych oglądam na onkologii i radiologii. A jeszcze więcej z dzieckiem/rodzicem, które jest tam z poczucia obowiązku co niestety można zauważyć po tym jak się do siebie odnoszą. Chociaż biorę też poprawkę na to, że mogą tak reagować na stres związany z choroba.
Haha, czyli jak rodzina widuje się raz na miesiąc a nie dzień w dzień to jak ktoś z tej rodziny zachoruje na raka to rodzina go zostawi?!? A jak będę ich widywać codziennie to tylko wtedy mogę liczyć na wsparcie w chorobie? Wiesz, jak zachorował mój ojciec to natychmiast wsiadłam w samolot i następnego dnia byłam przy nim, bo chciałam i czułam taką potrzebę a nie dlatego że wypada. Pomimo że wcześniej widywaliśmy się z ojcem 1-2 do roku... Totalnie nie czaję Twojego toku myślenia
12 października 2019, 14:08
Haha, czyli jak rodzina widuje się raz na miesiąc a nie dzień w dzień to jak ktoś z tej rodziny zachoruje na raka to rodzina go zostawi?!? A jak będę ich widywać codziennie to tylko wtedy mogę liczyć na wsparcie w chorobie? Wiesz, jak zachorował mój ojciec to natychmiast wsiadłam w samolot i następnego dnia byłam przy nim, bo chciałam i czułam taką potrzebę a nie dlatego że wypada. Pomimo że wcześniej widywaliśmy się z ojcem 1-2 do roku... Totalnie nie czaję Twojego toku myśleniaDzieci to też tak skrót myślowy - są jeszcze osoby starsze, które mogą wymagać opieki, ludzie pp wypadku czy z chorobą, walka z rakiem. Wszystkie takie sytuacje związane z nieszczęściem lub przykrym losowymi wypadkami lepiej znosi się, kiedy mamy kogoś, jakieś wsparcie. Niezwykle dużo osób samotnych oglądam na onkologii i radiologii. A jeszcze więcej z dzieckiem/rodzicem, które jest tam z poczucia obowiązku co niestety można zauważyć po tym jak się do siebie odnoszą. Chociaż biorę też poprawkę na to, że mogą tak reagować na stres związany z choroba.
Bo może źle się wyraziłam i niepotrzebnie połączyłam częstotliwość i więź rodzinną. Częstotliwość spotkań nie ma nic wspólnego z rodzinnością i więzią jaka łączy nas z rodziną, to prawda. Można mieszkać daleko i na siebie liczyć a można się spotkać codziennie i nadal brakuje tego wsparcia, bezpieczeństwa i pewności, że gdy coś się wydarzy to mamy się do kogo zwrócić. Takie relacje tworzy się poprzez czyny a nie częstość spotkań, tutaj pełna zgoda.