- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 października 2019, 21:30
hej,
postanowiłam napisać ten post, bo potrzebuję wsparcia z zewnątrz i obiektywnej opinii. Jestem z moim facetem od 5 lat, od niedawna jesteśmy zaręczeni. Od zawsze nasz związek był burzliwy, dużo się kłóciliśmy, było wiele „dramatów”, ale ostatecznie przetrwaliśmy to i zamieszkaliśmy razem. Początkowy okres wspólnego mieszkania też nie był kolorowy, non stop kłótnie, teraz jest jako tako, ale też nie idealnie.
Mam wrażenie, że moim największym problemem jest to, że my praktycznie w ogóle nie lubimy tych samych rzeczy, przez co uważam, że nie jesteśmy swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Nie oglądamy razem filmów, bo ja chcę komedię - to on nie, film romantyczny - zawsze na nie, polski film - też nie lubi. On lubi horrory, ale mnie za to nie sprawia żadnej przyjemności oglądanie takich filmów.
On non stop chce gdzieś wychodzić, spacery, jakieś sporty, basen, bieganie, a ja jestem typem domatora, trochę lenia ;P Lubię gdzieś wyjść, ale np. do restauracji, do kina, teatru, a on ani nie lubi siedzieć w domu ani wychodzić w miejsca, w których też trzeba „siedzieć”.
Chciałby codziennie spacerować, a mnie się po prostu nie chce i wiem, że mogę to robić, ale z drugiej strony czy całe życie mam się zmuszać do czegoś byle odbębnić tylko dla niego? Wieczorem po pracy lubię zawinąć się w kocyk i oglądać seriale, a on wyłącza mi telewizor, bo ma dosyć multimediów (pracuje cały czas przed komputerem).
Oboje lubimy wyjazdy, ale oczywiście wizje naszych wakacji/wycieczek zawsze się różnią. Ja lubię zagraniczne wyjazdy, fajny hotel, zwiedzanie, a jego największym marzeniem byłby wyjazd na Mazury na jacht, na dziki koncert albo pod namiot. Wiem, że on dla mnie pojedzie za granicę, a ja dla niego zmuszę się do wyjazdu pod namiot, ale czy na tym życie polega? Na wiecznym poświęcaniu się dla drugiej osoby mimo, że nie czerpie się z tego przyjemności. Zrobiłabym to dla niego, bo wiem, że związek to kompromis i chciałabym żeby był szczęśliwy, ale chciałabym żebyśmy też mieli jakieś wspólne marzenie/wyjazd, który uszczęśliwi nas oboje na 100%
Przyznam, że on bardzo się dla mnie zmienił, początkowo byliśmy z dwóch różnych światów, różne towarzystwo i powiedziałabym, że on przeszedł „na moją stronę” i bardzo to doceniam. Mamy wspólne plany, oboje chcemy ślubu, dzieci, taka sama wiara, te same priorytety - najważniejsze kwestie życiowe nas łączą. Jest moim przyjacielem pod względem tego, że mnie wspiera, jest opiekuńczy, mogę na niego liczyć i przede wszystkim go kocham, nie wyobrażam sobie bez niego życia, ale mimo to dobija mnie, że w prozaicznych sprawach tak bardzo się różnimy i czasem mam tego tak bardzo dosyć, że mam ochotę się wyprowadzić i zamieszkać sama w kawalerce, ale obawiam się, że mogłabym tego szybko żałować.
Macie jakieś porady? Nie w stylu „rozstańcie się, bo do siebie nie pasujecie”. Chcę z nim być i chciałabym zrobić coś żeby zbliżyć nas do siebie, ale nie mam pomysłu jak to zrobić...
5 października 2019, 22:58
Ja też jestem diametralnie różna od mojego męża, a znamy się już 30 lat i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie.
Receptą na taki związek jest 25% kompromisów i 75% wolności.
Edytowany przez ggeisha 5 października 2019, 22:58
5 października 2019, 23:08
Ja też jestem diametralnie różna od mojego męża, a znamy się już 30 lat i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie.Receptą na taki związek jest 25% kompromisów i 75% wolności.
Zależy co komu pasuje. Dla mnie np. taki związek to bezsens i te marginalne kompromisy by nie pomogły, bo i tak większość związku każdy funkcjonuje sam sobie. Autorce też kompromisy nie odpowiadają, bo się męczy.
Więc tak to jest recepta tylko dla tych ludzi, którym taka forma związku odpowiada, a tym co nie odpowiada i tak nie pomoże.
5 października 2019, 23:12
Ale z jakiego powodu jesteście razem? CO jest tym najwspólniejszym elementem? Ja z moim chłopakiem mamy podobną wizję światopoglądową - nie chcemy rodziny, dzieci itd. Ale co to takich pierdół jak film to chyba można się "poświęcić". Mój chłopak lubi horrory, ja nie lubiłam bo się bałam, ale poświęciłam się, obejrzałam coś lekkiego co wybierał i teraz też lubię. Inne rzeczy nie muszą być wspólne, ja np. chodzę na różne zajęcia sportowe, mój chłopak nie chce, ale czasem się "poświęca" i jedzie ze mną, idzie gdzieś w międzyczasie, albo na mnie czeka czy coś. A w międzyczasie, każdy robi co lubi.
5 października 2019, 23:15
Ja bym chciala.takiego faceta. Uwazam.ze.po.tym.co napisalas to on bardziej.sie stara I chcialby mimo ze jestes.dosyc nudna.jak.dla.niego. Nawet na spacer z nim.cie nie stac? Ruch to zdrowie, fajnie ze.ktos cie wyciaga, ja bym.sie cieszyla. On widac ze jest w stanie spedzic czas po twojemu,ciebie na to nie stac. Albo znajdziecie jakies wspolne zajecie, (moze gotowanie itp.) albo to nie ma szans. Teraz z toba jest bo jestes mloda, atrakcyjna, podobasz mu sie. Ale potem kiedy uroda przeminie nic mu nie zostanie. Wydaje mi sie ze taki zwiazek, jesli nie znajdziecie zajec ktore oboje lubicie, nie przetrwa w przyszlosci.
5 października 2019, 23:15
Zależy co komu pasuje. Dla mnie np. taki związek to bezsens i te marginalne kompromisy by nie pomogły, bo i tak większość związku każdy funkcjonuje sam sobie. Autorce też kompromisy nie odpowiadają, bo się męczy.Więc tak to jest recepta tylko dla tych ludzi, którym taka forma związku odpowiada, a tym co nie odpowiada i tak nie pomoże.Ja też jestem diametralnie różna od mojego męża, a znamy się już 30 lat i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie.Receptą na taki związek jest 25% kompromisów i 75% wolności.
Na początku wkurzałam się, że ja chcę podróżować, a on nie lubi. Ale w końcu uznałam, że nic na siłę i pojechałam do Nepalu z siostrą. Też fajnie. Poza tym, uzupełniamy się i dużo się od siebie uczymy.
Ja jestem takim typem człowieka, że zwariowałabym z kimś podobnym do mnie. Zresztą chyba nie ma takich ludzi jak ja 🤪.
5 października 2019, 23:30
Ja innej opcji niż rozstanie i szukanie kogoś z kim moglibyście wspólnie i bez zmuszania się do zmian spędzać czas nie widzę. Moim zdaniem koncepcja wypracowania kompromisów to jakiś szatański spisek psychologów, czy tam innych szarlatanów. Na kompromis to można pójść jak się zje żutek, a nie pomidorową. Ale kompromisy w poważniejszych kwestiach to na dłuższą metę frustracja i męka. Nie należę do osób, które się kogoś uczepią jak rzep i wszystko muszą robić razem. Ale co innego raz na jakiś czas wyjść gdzieś osobno. A co innego każdego popołudnia toczyć z samą sobą bój, że wypadałoby zrobić coś na co się kompletnie nie ma ochoty.
6 października 2019, 00:12
Zastanawiam się nad numerologią Waszego związku. Jesli dodasz swoją datę urodzenia ( dzień miesiąc i rok) i jego datę urodzenia to ostatecznie otrzymasz liczbę 9 ?
6 października 2019, 01:46
Nie oglądamy razem filmów, bo ja chcę komedię - to on nie, film romantyczny - zawsze na nie, polski film - też nie lubi.
Jak większość mężczyzn. Jeśli jakiś facet twierdzi, że lubi filmy romantyczne czy komedie romantyczne, to prawdopodobnie kłamie w celu przypodobania się i pójścia do łóżka.
On lubi horrory, ale mnie za to nie sprawia żadnej przyjemności oglądanie takich filmów.
Poszukajcie może pośród innych gatunków filmowych, bo póki co to jest jakaś niewielka część kina.
On non stop chce gdzieś wychodzić, spacery, jakieś sporty, basen, bieganie, a ja jestem typem domatora, trochę lenia ;P Lubię gdzieś wyjść, ale np. do restauracji, do kina, teatru, a on ani nie lubi siedzieć w domu ani wychodzić w miejsca, w których też trzeba „siedzieć”.
Odpowiedz sobie, czy nie wynika to z Twojej słabej kondycji, a dostosowanie się do aktywności faceta wyjdzie Ci na zdrowie. Możecie wypracować jakiś kompromis, raz Ty inicjujesz wspólnie spędzony czas, raz on.
Chciałby codziennie spacerować, a mnie się po prostu nie chce i wiem, że mogę to robić, ale z drugiej strony czy całe życie mam się zmuszać do czegoś byle odbębnić tylko dla niego?
Nie, to nie jest dobry pomysł.
W zależności od miejsca zamieszkania możesz mieć szereg możliwości aktywnego spędzania czasu i nie musi to być ciągłe spacerowanie. Znajdźcie sobie coś nowego. Nauczcie się spędzać czas w pojedynkę, miejcie jakieś aktywności tylko dla siebie. Dzielenie zbyt dużej części wolnego czasu z partnerem nie sprawdza się na dłuższą metę.
Wieczorem po pracy lubię zawinąć się w kocyk i oglądać seriale, a on wyłącza mi telewizor, bo ma dosyć multimediów (pracuje cały czas przed komputerem).
Przesada z jego strony. Jeśli aż tak mu przeszkadza, to oglądaj w słuchawkach.
Ja lubię zagraniczne wyjazdy, fajny hotel, zwiedzanie, a jego największym marzeniem byłby wyjazd na Mazury na jacht, na dziki koncert albo pod namiot
Stereotypowe. Facet chce obcowania z dziką naturą, aktywności fizycznej, przygody. A kobieta luksusowego hotelu za granicą i leniwego zwiedzania miasta.
Zastanawiam się nad numerologią Waszego związku. Jesli dodasz swoją datę urodzenia ( dzień miesiąc i rok) i jego datę urodzenia to ostatecznie otrzymasz liczbę 9 ?
W Hogwarcie uczyli mnie, że dla takich przypadków wychodzi koniunkcja 6 i 9, której znaczenie wzrasta, gdy Mars świeci mocno na niebie, a księżyc jest w pierwszej kwadrze. Chciałem udać się z tą wiedzą do centaurów, które zajmują się wróżeniem z gwiazd, ale po drodze w Zakazanym Lesie napadły mnie akromantule i trzeba było się ewakuować. Później sprawy zaniechałem, bo musiałem chodzić na korki z eliksirów :/
6 października 2019, 02:12
Związek to sztuka kompromisów. Ludzie są różni i to jest fajne, bo mogą się od siebie uczyć.
Kiedy myślę o naszych początkach mam wrażenie, że było jak u Was. Różniliśmy się bardzo. Ale jednak coś nas łączyło. Po 30 latach małżeństwa jesteśmy do siebie podobni. On dla mnie nauczył się żeglować, ja zaczęłam chodzić po górach. Nie mamy wspólnych pasji, sporo czasu spędzamy osobno. Ale jednak doszliśmy do tego, że dużo rzeczy robimy razem. Tylko, że żadne z nas się nie zapierało, że absolutnie nie będzie robić tego co chce drugie.
6 października 2019, 02:33
Mnie i mojego partnera różnia te same dokładnie rzeczy, o których mówisz, naprawdę, jakbym czytała o sobie, ale ja nie widzę tu dużego problemu, chyba to zależy od podejścia...? Na filmy chodzę z kolezanka, a z nim ogladamy sensaycne, bo obdywoje lubimy (a tak ogolnie to ja jak ty - komedie, polskie itp., on horrory... ;). On ze mna jezdzi za granice i w sumie cieszy sie, ze to robi. Ja w sumie mysle, ze to i dobrze, ze przy nim wiecej sie ruszam, bo to zdrowe. Wazne jest chyba, zeby miec takie samo podejscie do zycia, wspolne cele. A to, ze ma sie troche wlasny swiat i troche kazdy porobi cos innego - no jak dla mnie to rozwijajace i w sumie ciesze sie, ze troche wychodze ze swojej strefy komfortu i ze troche ucze go swojego swiata.