Temat: Zbyt wiele różnic w związku?

hej,

postanowiłam napisać ten post, bo potrzebuję wsparcia z zewnątrz i obiektywnej opinii. Jestem z moim facetem od 5 lat, od niedawna jesteśmy zaręczeni. Od zawsze nasz związek był burzliwy, dużo się kłóciliśmy, było wiele „dramatów”, ale ostatecznie przetrwaliśmy to i zamieszkaliśmy razem. Początkowy okres wspólnego mieszkania też nie był kolorowy, non stop kłótnie, teraz jest jako tako, ale też nie idealnie.

Mam wrażenie, że moim największym problemem jest to, że my praktycznie w ogóle nie lubimy tych samych rzeczy, przez co uważam, że nie jesteśmy swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Nie oglądamy razem filmów, bo ja chcę komedię - to on nie, film romantyczny - zawsze na nie, polski film - też nie lubi. On lubi horrory, ale mnie za to nie sprawia żadnej przyjemności oglądanie takich filmów.

On non stop chce gdzieś wychodzić, spacery, jakieś sporty, basen, bieganie, a ja jestem typem domatora, trochę lenia ;P Lubię gdzieś wyjść, ale np. do restauracji, do kina, teatru, a on ani nie lubi siedzieć w domu ani wychodzić w miejsca, w których też trzeba „siedzieć”. 
Chciałby codziennie spacerować, a mnie się po prostu nie chce i wiem, że mogę to robić, ale z drugiej strony czy całe życie mam się zmuszać do czegoś byle odbębnić tylko dla niego? Wieczorem po pracy lubię zawinąć się w kocyk i oglądać seriale, a on wyłącza mi telewizor, bo ma dosyć multimediów (pracuje cały czas przed komputerem).

Oboje lubimy wyjazdy, ale oczywiście wizje naszych wakacji/wycieczek zawsze się różnią. Ja lubię zagraniczne wyjazdy, fajny hotel, zwiedzanie, a jego największym marzeniem byłby wyjazd na Mazury na jacht, na dziki koncert albo pod namiot. Wiem, że on dla mnie pojedzie za granicę, a ja dla niego zmuszę się do wyjazdu pod namiot, ale czy na tym życie polega? Na wiecznym poświęcaniu się dla drugiej osoby mimo, że nie czerpie się z tego przyjemności. Zrobiłabym to dla niego, bo wiem, że związek to kompromis i chciałabym żeby był szczęśliwy, ale chciałabym żebyśmy też mieli jakieś wspólne marzenie/wyjazd, który uszczęśliwi nas oboje na 100%

Przyznam, że on bardzo się dla mnie zmienił, początkowo byliśmy z dwóch różnych światów, różne towarzystwo i powiedziałabym, że on przeszedł „na moją stronę” i bardzo to doceniam. Mamy wspólne plany, oboje chcemy ślubu, dzieci, taka sama wiara, te same priorytety - najważniejsze kwestie życiowe nas łączą. Jest moim przyjacielem pod względem tego, że mnie wspiera, jest opiekuńczy, mogę na niego liczyć i przede wszystkim go kocham, nie wyobrażam sobie bez niego życia, ale mimo to dobija mnie, że w prozaicznych sprawach tak bardzo się różnimy i czasem mam tego tak bardzo dosyć, że mam ochotę się wyprowadzić i zamieszkać sama w kawalerce, ale obawiam się, że mogłabym tego szybko żałować.

Macie jakieś porady? Nie w stylu „rozstańcie się, bo do siebie nie pasujecie”. Chcę z nim być i chciałabym zrobić coś żeby zbliżyć nas do siebie, ale nie mam pomysłu jak to zrobić...

Hmmm, ja myślę że błąd jest w nastawieniu. Jeśli myślicie o dzieleniu czasu z partnerem na jego sposób jak o zmuszaniu się, to to nie może się udać. Po prostu. Zmuszanie się dobre nie jest nigdy.

Mój TŻ uwielbia wędkować. Mogłabym strzelać focha, że nuda. Ale nie. Ja pakuję się z nim na łódź, biorę książkę i korzystam z ciszy i spokoju na środku jeziora. Pewnie mogłabym w tym czasie robić milion innych ciekawszych rzeczy, ale raz na jakiś czas wybieram się z ukochanym na jezioro. On to bardzo docenia i nie robi kwaśnej miny, gdy przynoszę bilety na kolejny spektakl w teatrze muzycznym. Idzie ze mną choć fanem musicali nie jest. I wcale nie czujemy, że się do czegoś zmuszamy. Kwestia nastawienia i chęci. Dla nas najważniejsze jest spędzanie czasu razem. A to w jaki akurat sposób, to jest mniej istotne.

W tym związku wszystko jest na "nie".

Jak patrzę na małżeństwa z pokolenia moim rodziców (ludzie lekko przed 60), to mam wrazenie ze wiekszosc par taka jest :D wiesz, to ci mezczyzni zasypiający w teatrze, do ktorego ida bo żona marudzi :P mysle, ze z jednej strony fajnie miec partnera o ppdobnym usposobieniu i zainteresowaniach, ale z drugiej to nie jest az tak wazne :) troche bedziecke sobie ustepowac, a troche bedziecie robic rzeczy osobno. I nie ma w tym nic zlego, poki pilnujecie zeby nadal spedzac czas wspolnie, rozmawiac itp.

U nas też jest wiele różnic, ale nie zmuszamy się wzajemnie do pewnych czynności, tylko nauczyliśmy się też czerpać z nich radość. To, że on nie lubi siedzieć w domu, to nie znaczy, ze czasem nie może zostać w domu z przyjemnością. Mam wrażenie, że jesteś nudna i mało kreatywna. Jeśli interesuje Cię tylko siedzenie na kanapie i oglądanie seriali to nie mam pomysłu.. My też jesteśmy całkiem inni, ja też preferuję wakacje za granicą, ale jakby mój facet zorganizował nam wakacje na mazurach pod namiotem i zabrał mnie na żagle to bym chyba oszalała z radości. Na co dzień bym raczej doceniała, że mam kogoś, kto mnie ciągnie w górę - motywuje do aktywności ( razem łatwiej i przyjemniej), pokazuje świat, otwiera ma na ludzi. Z opisu wynika, że masz super faceta ( tylko na podstawie opisu, nie znam go) i ja na Twoim miejscu bym z tego zaczęła korzystać.

Ciliegiaa napisał(a):

U nas też jest wiele różnic, ale nie zmuszamy się wzajemnie do pewnych czynności, tylko nauczyliśmy się też czerpać z nich radość. To, że on nie lubi siedzieć w domu, to nie znaczy, ze czasem nie może zostać w domu z przyjemnością. Mam wrażenie, że jesteś nudna i mało kreatywna. Jeśli interesuje Cię tylko siedzenie na kanapie i oglądanie seriali to nie mam pomysłu.. My też jesteśmy całkiem inni, ja też preferuję wakacje za granicą, ale jakby mój facet zorganizował nam wakacje na mazurach pod namiotem i zabrał mnie na żagle to bym chyba oszalała z radości. Na co dzień bym raczej doceniała, że mam kogoś, kto mnie ciągnie w górę - motywuje do aktywności ( razem łatwiej i przyjemniej), pokazuje świat, otwiera ma na ludzi. Z opisu wynika, że masz super faceta ( tylko na podstawie opisu, nie znam go) i ja na Twoim miejscu bym z tego zaczęła korzystać.

no dokładnie. Autorka mogłaby wiele zyskać przy tym facecie. Wiele kobiet, w tym też i ja, marzy właśnie o takim interesującym facecie. Ciekawa jestem czy gdyby trafiła na takiego samego faceta jak ona - czyli domatora, czy nie doszłaby do wniosku że ich związek jest nudny i dusi się?

Cały pic w związku polega na akceptacji- nigdy nie będzie tak, że będziecie chcieli tego samego , pewne rzeczy trzeba zaakceptować, bo dzieli się z zycie z drugim człowiekiem, a nie lalką. Pytanie jak oboje się z tym czujecie i na ile możecie wypracować kompromis. Czy wam to odpowiada (chyba nie do końca, skoro jest wątek). Zasze uważałam, że każdy powinien mieć jakąś tam własną przestrzeń, oddzielne hobby, żeby mieć oddech od partnera. Spójrz na to tak- gdybyście razem leżeli przed tv, czy to by się nie znudziło za jakiś czas. Wartością dodaną jest to, że druga osoba coś wnosi nowego do związku. Z tego co piszesz generalnie możesz na niego liczyć w ważnych sprawach.

Dużo tych różnic. Mój też nie jest aktywny, ale przy tym nie jest nudny i jest ciekawy świata. Docenia, kiedy planuje nam wycieczki krajoznawcze, nie marudzi jak raz w tygodniu idziemy na dluuuuuuugi spacer (na co dzień się trochę mijamy)  a na wakacjach nad basenem czasem się od niego odrywa, żeby ze mną pozwiedzać okolicę. Ja wręcz doceniam te różnice, bo przy nim nauczyłam się odpoczywać i zwyczajnie czasem nic nie robić, a nie latać jak poparzona. Filmy lubimy te same, muzykę też. Na dłuższą metę, gdyby torpedował każdy mój pomysł na aktywny weekend na pewno bym odpuściła. Może u Was trochę za dużo tych burz?

Pasek wagi

Melkor napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Zastanawiam się nad  numerologią Waszego związku. Jesli dodasz swoją datę urodzenia ( dzień miesiąc i rok) i jego datę urodzenia to ostatecznie otrzymasz liczbę 9 ?
W Hogwarcie uczyli mnie, że dla takich przypadków wychodzi koniunkcja 6 i 9, której znaczenie wzrasta, gdy Mars świeci mocno na niebie, a księżyc jest w pierwszej kwadrze. Chciałem udać się z tą wiedzą do centaurów, które zajmują się wróżeniem z gwiazd, ale po drodze w Zakazanym Lesie napadły mnie akromantule i trzeba było się ewakuować. Później sprawy zaniechałem, bo musiałem chodzić na korki z eliksirów :/

(smiech)(smiech)(smiech) dobre!

Nie znam sprawy związku 6, natomiast numerolodzy twierdzą, że  dziewiątka jest specyficzna. Nie przywiązuję większej wagi do ezoteryki i nie staram się nią w życiu kierować, zdumiewa mnie tylko gdy okazuje się jak sprawdza się w praktyce.

Opisany przykład jakoś tak skojarzył mi się z dziewiątką, bo akurat znam relację o takiej wibracji. To tak zwany związek karmiczny, związek lekcja, w którym jest wiele rzeczy do przepracowania by dojść do mistrzostwa. To są małżeństwa do grobowej deski, ale jak ten związek będzie wyglądał zależy od partnerów. Przy dobrej współpracy oboje się rozwiną i zrobią wiele dobrego dla innych, bo takie jest zadanie. Jeśli będą na siłę jedno drugie zmieniać to mimo trwania w małżeństwie będą żyć obok siebie czując wielką samotność, a  samotność w związku to najgorszy rodzaj samotności - to tak dziewiątka w wielkim skrócie.

Czy ktoś wierzy w numerologię czy nie, zmienianie partnera na siłę nigdy nie daje dobrych efektów. Po drugie wysiłek nad wypracowaniem wspólnych zainteresowań zawsze się opłaca. Każdy coś wnosi do związku i drugie ma okazję poznać  odmienne rzeczy. Akurat w czasie naszego związku pewne zamiłowania się odwróciły. Kiedyś ja namiętnie chciałam podróżować, łazić po górach a on był domatorem,  teraz to mąż mnie wyciąga na wycieczki, ciągle planuje jakieś dalekie wyjazdy, w domu nie może usiedzieć a mnie się już tak nie chce. Gdy przychodzi wolny dzień a on z samego rana pyta gdzie dzisiaj jedziemy to czasem zgrzytam zębami, oczywiście gdy już pokonam lenia i pojedziemy to mam radochę. Ciągnie mnie po kawiarenkach, które kiedyś mogły dla niego nie istnieć, a ja zaczynam coraz chętniej biegać z nim po ogrodzie  i podbieram mu drobne prace - teraz on marudzi, że coś tam robię inaczej niż on sobie zaplanował, co mało mnie  wzrusza. Prace domowe wcześniej mnie przytłaczały i czułam się wykorzystywana, że z racji płci są mi przypisane, teraz gdy mam więcej czasu bo dziecko nie wymaga tak wielkiej opieki polubiłam je, nawet  czasem mam mu za złe gdy mi się kręci po kuchni i "wszystko przestawia". Oczywiście nic nie mówię i cieszę się gdy ugotuje np. dobry bigos, którego starczy na miesiąc, bo troszkę gotować przecież się nie opłaca (smiech)

Annne17 napisał(a):

Melkor napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Zastanawiam się nad  numerologią Waszego związku. Jesli dodasz swoją datę urodzenia ( dzień miesiąc i rok) i jego datę urodzenia to ostatecznie otrzymasz liczbę 9 ?
W Hogwarcie uczyli mnie, że dla takich przypadków wychodzi koniunkcja 6 i 9, której znaczenie wzrasta, gdy Mars świeci mocno na niebie, a księżyc jest w pierwszej kwadrze. Chciałem udać się z tą wiedzą do centaurów, które zajmują się wróżeniem z gwiazd, ale po drodze w Zakazanym Lesie napadły mnie akromantule i trzeba było się ewakuować. Później sprawy zaniechałem, bo musiałem chodzić na korki z eliksirów :/
dobre!Nie znam sprawy związku 6, natomiast numerolodzy twierdzą, że  dziewiątka jest specyficzna. Nie przywiązuję większej wagi do ezoteryki i nie staram się nią w życiu kierować, zdumiewa mnie tylko gdy okazuje się jak sprawdza się w praktyce.Opisany przykład jakoś tak skojarzył mi się z dziewiątką, bo akurat znam relację o takiej wibracji. To tak zwany związek karmiczny, związek lekcja, w którym jest wiele rzeczy do przepracowania by dojść do mistrzostwa. To są małżeństwa do grobowej deski, ale jak ten związek będzie wyglądał zależy od partnerów. Przy dobrej współpracy oboje się rozwiną i zrobią wiele dobrego dla innych, bo takie jest zadanie. Jeśli będą na siłę jedno drugie zmieniać to mimo trwania w małżeństwie będą żyć obok siebie czując wielką samotność, a  samotność w związku to najgorszy rodzaj samotności - to tak dziewiątka w wielkim skrócie.Czy ktoś wierzy w numerologię czy nie, zmienianie partnera na siłę nigdy nie daje dobrych efektów. Po drugie wysiłek nad wypracowaniem wspólnych zainteresowań zawsze się opłaca. Każdy coś wnosi do związku i drugie ma okazję poznać  odmienne rzeczy. Akurat w czasie naszego związku pewne zamiłowania się odwróciły. Kiedyś ja namiętnie chciałam podróżować, łazić po górach a on był domatorem,  teraz to mąż mnie wyciąga na wycieczki, ciągle planuje jakieś dalekie wyjazdy, w domu nie może usiedzieć a mnie się już tak nie chce. Gdy przychodzi wolny dzień a on z samego rana pyta gdzie dzisiaj jedziemy to czasem zgrzytam zębami, oczywiście gdy już pokonam lenia i pojedziemy to mam radochę. Ciągnie mnie po kawiarenkach, które kiedyś mogły dla niego nie istnieć, a ja zaczynam coraz chętniej biegać z nim po ogrodzie  i podbieram mu drobne prace - teraz on marudzi, że coś tam robię inaczej niż on sobie zaplanował, co mało mnie  wzrusza. Prace domowe wcześniej mnie przytłaczały i czułam się wykorzystywana, że z racji płci są mi przypisane, teraz gdy mam więcej czasu bo dziecko nie wymaga tak wielkiej opieki polubiłam je, nawet  czasem mam mu za złe gdy mi się kręci po kuchni i "wszystko przestawia". Oczywiście nic nie mówię i cieszę się gdy ugotuje np. dobry bigos, którego starczy na miesiąc, bo troszkę gotować przecież się nie opłaca

hahahahaha, Anne 17 z tej strony jeszcze cie nie znalam, a tego bigosu to troche tez bym zamrozila na niespodziewana godzine:) Nie jadlam dobrego bigosu chyba okolo 10 lat, troche tesknie, ale tu on  smakuje inaczej, wiec nie warto zaczynac.

Jak dla mnie to sama sobie odpowiedziałaś, albo nadal poświęcacie się dla siebie nawzajem i raz ty robisz to co on lubi a ty nie i odwrotnie, czy ci się to podoba czy nie, albo on wychodzi sam do swoich aktywnych rozrywek a ty zostajesz w domu pod kocem i oglądasz seriale. Ja bym wybrała drugą opcję. W związku często trzeba się trochę naginać żeby drugiej stronie było dobrze, ale im więcej się naginasz tym więcej frustracji, każdy ma jakieś swoje granice, a skoro ty czasami masz ochotę uciec i zamieszkać osobno to chyba za bardzo się starasz dopasować do niego.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.