Temat: Problem w związku

witam. Mam pewien problem z facetem. Na poczatku zaznacze ze moj narzeczony jest milosnikiem motoryzacji. Jestesmy razem ponad 3 lata. Mieszkamy na malej kawalerce. Pracujemy razem. Mamy bardzo lekką prace siedzącą. Ja jesten w 5 miesiacu ciazy. Pracowac mogę. Remontujemy dom na wiosce, planujemy za niecaly miesiac skonczyc prace i sie wyprowadzic z miasta. Ale nie rzecz w tym. Chodzi o to ze ja akceptuje jego pasje i upodobania, ogladam z nim filmiki o samochodach, ciagle slucham o motoryzacji, nawet nie ogladam juz co ja chce tylko co on chce. Akceptuje to ale czasem zaczyna mnie to wkurzac, nawet jak bym chciala od tego uciec i odpoczac to i tak nie mam gdzie bo mieszkanie mamy male. 2 tygodnie temu obiecal mi ze w ramach odpoczynku pojedziemy w niedziele nad jezioro.. niestety samochod nam sie zepsul i naprawial calą niedziele. Czekalam teraz znow caly tydzien zeby odpoczac po pracy. Wstalismy rano narzeczony jeszcze sprawdzal gdzie moglibysmy dzisiaj nad te jezioro jechac. Pojechalismy. Gdzie zajechalismy? Nie, nie nad jezioro tylko na myjnie bo przeciez musial pojechac bo mu obiecalam tydzien temu ze pojedziemy pod wieczor. No ale przeciez musial pojechac przed jeziorem o godzinie 12 gdzie mu tlumaczylam ze chce sie poopalac zanim zajdzie slonce. Bez skutku. Przed samym myciem pucowal felgi jakimis srodkami pozniej czekal i czekal dopiero pozniej zaczal myc i w sumie mu to zajelo z 40 minut. Wkurzylam sie powiedzialam ze ma jechac do domu bo juz slonce zachodzi i nie ma sensu jechac. Powiedzial do mnie ze on jak juz pojedzie do domu to bedzie gral w gre. I ze to moja wina i ze zawsze cos musze zepsuć. Zajechalismy do domu pod blokiem stwierdzil ze myjnia mu nic nie dala i ze ma slady samochod na lakierze. Po czym jeszcze pucowal samochod na sucho pod domem. Poszlam do domu. Teraz siedze i slysze ze przyszedl i oglada cos o samochodach. Co ja mam zrobic? Moze to sa pierdoły ale naprawde zaczyna mnie wkurzac ten brak zrozumienia. Zapytalam sie jego dzisiaj czy przydzie chociaz jeden dzien w ktorym nie bede musiala o tym sluchac to odpowiedzial mi bezczelnie ze jak bede lezec w szpitalu po porodzie to nie bede tego sluchac. Te rozmowy nie maja sensu 

skoro on chce spędza czas tak, a nie z Tobą, to Ty sobie znajdź swoje zajęcie a nie uzależniaj swoich rozrywek od niego. Widocznie w innych sferach się dogadujecie jeżeli dalej jesteście razem, a odpoczynek czy czas wolny organizuj sobie w swoim zakresie

no chyba nie myślałaś, że ten foch o myjnie w czymkolwiek Ci pomoże?:D albo zaczniecie rozmawiać i się szanować albo się rozstaniecie. Ty z tym swoim fochem, bo o 12:40 w lato Ci słońce zachodzi też nie jesteś lepsza od niego.

Dlatego nigdy nie wiem co ma byc wartosciowego w tym, ze ktos ma hobby. Hobby przeslania caly swiat.

Tetaz bedziesz miala silniki w pokoju i pieluchy w smarach. Egoista. Im szybciej zrozumiesz nie opierac na nim szczescia, tym lepiej dla Ciebie. Zrzuc z siebie obowiazki, niech sobie sam przy tylku robi. Jesli nic sie zmieni, alimenty i zostaw go. Niech mu motorek usluguje.

Pasek wagi

yuratka napisał(a):

Dlatego nigdy nie wiem co ma byc wartosciowego w tym, ze ktos ma hobby. Hobby przeslania caly swiat.Tetaz bedziesz miala silniki w pokoju i pieluchy w smarach. Egoista. Im szybciej zrozumiesz nie opierac na nim szczescia, tym lepiej dla Ciebie. Zrzuc z siebie obowiazki, niech sobie sam przy tylku robi. Jesli nic sie zmieni, alimenty i zostaw go. Niech mu motorek usluguje.

z tym sie nie zgodze, moim zdaniem hobby dodaje radosci w zyciu i je wzbogaca, jednak hobby musi pozostac tylko hobby i nie powinno zaslaniac reszty swiata - rodziny. Ja mam wiele hobby, moj partner tez co zupelnie nie zakloca naszego zycia , wrecz sprawia je ciekawszym.

Jest taki typ faceta pt. wieczny kawaler i jedni realizują to w postaci hobby inni w postaci kolegów, dlatego nie zmienisz go i wychodzenie z koleżanką nic nie pomoże, bo on będzie jeszcze bardziej szczęśliwy, że ma czas dla siebie i na swoje hobby. I nie rozumiem jeszcze tego utwierdzania go w przekonaniu, że on i jego hobby jest nr 1. 

Wyjścia masz dwa, albo organizować sobie czas po swojemu i zaakceptować, że nie jesteś dla faceta najważniejsza tylko hobby jest nr 1, albo zakończyć to. 

Ty masz ciążowe fochy. 13 czy 14 latem to środek dnia. Btw w ciąży lepiej się nie opalać bo przez burzę hormonów łatwo o przebarwienia na całe życie. Jego obraz - ćwierćmózg...

Kocha swoj samochod bardziej niz ciebie.  Chyba jetes, zeby odwalac brudna robote typu sprzatanie itp. Nie zazdroszcze. No, ale moge sie mylic.

Pasek wagi

o maj gad, nie masz dwa wyjścia 1. Iść na łatwiznę (rozstać się) 2. Pracować nad związkiem 

Kompromis aktualnie chyba Ty dajesz od siebie więcej, chcesz zmienić sytuacje - rozmawiaj - może być tak że pierwsza rozmowa nic nie da, czasami trzeba powtarzać do skutku, mówić co czujesz i obserwować 

o 12 w południe słońce zachodzi? Ciekawe ... hmmm... zaćmienie jakieś czy coooo????

Pasek wagi

Moim zdaniem to masz problem przede wszystkim z sobą. Zdecydowałaś się na związek (co by jeszcze było do przeżycia, bo zawsze można się z takiego układu wymiksować) i na dziecko (co już jest fatalnym wyborem po kątem przyszłego ojca tego dziecka) z typem wiecznego chłopca, Piotrusia Pana, kawalera, singla, zwał jak zwał. Są tacy ludzie, zatrzymają się w czasie na jakimś etapie życia i tak sobie radośnie funkcjonują. On się nie zmieni, bo jego priorytetem jest hobby, gry, samochód, generalnie wszystko co się kręci wokół niego samego i jego wizji spędzania wolnego czasu. Oczywiście można winę zwalać na niego, że skoro on się zdecydował na oświadczyny i na dziecko to powinien się ogarnąć. No powinien, ale napisanie tego nic w Twoim życiu nie zmieni. Bo powinien, ale nic się nie zmieni. I dzięki swojej, nawet nie wiem, naiwności, zaślepieniu, lekkomyślności (?) w wyborze partnera będziesz miała w domu teraz dwoje dzieci. Mleko się rozlało, nie wiem co by właściwie można zrobić. Bo nic. Chyba tylko zacząć liczyć jedynie na siebie (np. organizować sobie czas ze znajomymi/z rodziną/sama - nie dlatego, żeby w nim wzbudzać poczucie straty/winy/obowiązku, ale żeby oszczędzić sobie nerwów i rozczarowań). No, a drugi aspekt - jego zachowanie to jedno, fatalne, wiadomo. Ale sama też dokładasz do tej dziecinady cegiełkę, bo Słońce nie zachodzi latem w południe, nad jeziorem można spokojnie posiedzieć jeszcze parę godzin (nawet lepiej i chyba mądrzej, żeby nie wystawiać się kiedy najmocniej grzeje). I nie łapię tekstów, że tyle czasu zajmuje znalezienie jeziora. To ono się jakoś przemieszcza, czy jak? Sprawdź sobie raz gdzie są jakieś kąpieliska w Twojej okolicy i tyle, wcześniej, wieczorem, na spokojnie, to w dniu planowanego wyjazdu sobie oszczędzisz i czasu i znowu nerwów. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.