- Dołączył: 2009-11-08
- Miasto: Londyn
- Liczba postów: 1793
13 kwietnia 2011, 13:56
Jesteśmy razem 2 ja mam 26 lat, on 25. Myślimy o sobie poważnie, rozmawiamy o założeniu rodziny, itp. On proponuje zamieszkanie razem, ale ja mam opory. Bardzo chciałabym żebyśmy prowadzili 'normalne' życie.
Problem w tym, że kiedyś już byłam w 'poważnym' związku, też były wielkie obietnice, tyle tylko że szczeniackie, byliśmy młodzi i z nierealnym podejściem do życia. Skończyło się bardzo brzydko, po 7 latach, przekonałam się zatem na własnej skórze ile warte są słowa.
Zamieszkanie z kimś ma dla mnie olbrzymie znaczenie, jest to deklaracja dla mnie porównywalna ze ślubem, nie coś co robi się "na próbę". Może trochę przesadzone podejście, ale tak już mam. Przed wspólnym zamieszkaniem chcaiałbym być zaręczona. Jasne, wiem, pierścionek to tylko symbol, ale sprawiłby że czułabym się dużo bezpieczniej. Nie spieszyłabym się do samego ślubu, kilkuletnie narzeczeństwo wydaje mi się ok.
Mój chłopak uważa jednak, że skoro para się zaręcza, tzn. że chcą wziąć ślub, więc nie powinni tego długo odkładać, bo to się mija z celem.
A ślubu u nas raczej szybko nie będzie (co obojgu nam akurat odpowiada). No i tak jakoś utknęliśmy w miejscu, póki co wszystko układa sie dobrze, ale w końcu trzeba będzie się ruszyć w którąś stronę.
Co myślicie o tej całej sytuacji?
Edytowany przez pestka.jablkowa 13 kwietnia 2011, 14:00
- Dołączył: 2007-11-01
- Miasto: Raj
- Liczba postów: 37828
13 kwietnia 2011, 17:08
ja bym zamieszkała :) odnośnie zaręczyn mam takie samo zdanie jak Twój chłopak - po nich powinien byc szybko slub :)
13 kwietnia 2011, 17:27
> Zawsze byłam przeciwna wspólnemu zamieszkaniu
> przed ślubem. Po co wszystko przyspieszać? :-)
po to, zeby podczas rozwodu (oczywiście nie mówię, ze on musi być) nie narzekać, ze to wszystko tak wolno idzie
- Dołączył: 2006-02-02
- Miasto: Strefa
- Liczba postów: 44
13 kwietnia 2011, 17:56
To zawsze indywidualna decyzja, ale.... Mam 41 lat i trzy razy próbowałam mieszkania z kimś bez specjalnych deklaracji na temat przyszłości. 3x prawie 3 lata... W ogólnym rozliczeniu zmarnowane. Oni nie byli zdecydowani albo słabo do siebie pasowaliśmy i związki się rozpadały. Straciłam przez to masę czasu. Bo wspólne mieszkanie jest krępujące i w pewien sposób ogranicza znajomości, które zawierasz. Teraz wychodzę za mąż i nie mieszkaliśmy ze sobą, tylko po kilka tygodni jest to kwestia naszej złożonej sytuacji zawodowej. Nawet, gdyby było inaczej, to po moich doświadczeniach i tak bym tego nie chciała.
Jeśli czułabyś się pewniej z pierścionkiem, to dlaczego masz tego nie dostać? Ważny jest Twój komfort psychiczny. i to jak traktujesz siebie. Wydaje mi się, że dla mężczyzny zaręczyny też mają znaczenie, coś zmieniają w jego myśleniu. A do ślubu i tak będzie czas, żeby się sprawdzić. Bez względu na to, jaką decyzję podejmiesz, trzymam za Ciebie kciuki.
- Dołączył: 2009-11-08
- Miasto: Londyn
- Liczba postów: 1793
13 kwietnia 2011, 18:01
Olga, to trochę jak iść z facetem do łóżka na pierwszej randce żeby się sprawdzić, a skoro nie pasujemy do siebie w łóżku to szkoda czasu (wiem, wiem, trochę luźne porównanie). Ma to jakiś sens, ale po prostu nie moja bajka ;) Nie chciałabym zamieszkiwać z każdym ze swoich chłopaków tylko po to żeby się sprawdzić, jak wspomniałam wcześniej, dla mnie to olbrzymia deklaracja i chcę być pewna siebie, jego, nas i pogody na przyszły miesiąc ;)
heket, deklaracje są, tylko ja z moją nieufnością do świata zawsze dzielę je przez 10. Choć nie mam żadnych powodów by robić to w tym przypadku.
Dzięki za wszystkie komentarze, fajnie poczytać tak różne opinie, skłania to do zastanowia się nad tym, co jeszcze przed chwilą było dla nas oczywiste.
ilovezombie i kenijka chyba rozumieją o co mi chodzi :) Chyba pokazałyście mi inną stronę tego, na co się patrzyłam. Po prostu boję się niczym szczeniak. Choć chyba nie mam powodu... Dzięki za przypomnienie :)
Może nie zaproponuję mu mieszkania już dzisiaj ale czuję że zaczynam do tego dojrzewać.
Edytowany przez pestka.jablkowa 13 kwietnia 2011, 18:03
13 kwietnia 2011, 18:58
> Ja bym raczej nie zamieszkała. Mam podobne zdanie
> jak Ty, jeśli mieszkamy razem, to już to wiele
> znaczy i ja bym musiała być zaręczona, żeby
> zamieszkać razem. Bez zaręczyn bałabym się, że jak
> się chłopakowi za bardzo taka sytuacja spodoba, to
> tak będzie wiecznie, po co nam ślub, skoro tak
> jest dobrze, a w pewnym momencie powie, że znalazł
> sobie inna, a jeśli będą zaręczyny, ślub to co
> innego.
Haha, ale się uśmiałam, zaręczyny dają gwarancję? Nic nie daje, nawet ślub!
Do autorki tematu: Skoro się kochacie, chcecie być razem, to zamieszkajcie razem.
- Dołączył: 2011-01-23
- Miasto: Biały Bór
- Liczba postów: 3877
13 kwietnia 2011, 19:26
> Zgadzam się, ani ślub ani zaręczyny ani nic innego
> nie da żadnej gwarancji, to tylko symbole. Ale coś
> jednak znaczą. Wiem, że ludzie mogą całe życie
> spędzić bez ślubu i być szczęśliwi. Ale skoro
> ustalamy, że chcemy być razem do końca, i chcemy
> kiedyś tam wziąć ślub, to czemu nie
> zmaterializować tego symbolu?
Ty chcesz, żeby on Ci się tak bezmyślnie oświadczył - dla świętego spokoju, czy jednak wtedy kiedy poczuje, że już chce?
- Dołączył: 2009-07-06
- Miasto: Hollylódź
- Liczba postów: 1594
13 kwietnia 2011, 20:07
> Nocowanie to nie mieszkanie razem... przebywanie
> ze soba 24h na dobe to nie to samo co spotykanie
> sie codziennie...milosc nie konczy sie na
> kupowaniu blyskotek...tylko na prawdziwym zyciu w
> ktorym sa obowiazki zarabianie pieniedzy i
> rozwiazywanie problemow ..kiedy po klotni nie
> mozna wyjsc z domu i sie obrazic bo mieszka sie
> pod jednym dachem...trzeba to przezyc zeby
> wiedziec... i wtedy sie okazuje co jest wazne
> deklaracje i pierscionki czy uczucie przywiazanie
> i partnerstwo ;)))
w 100% sie zgadzam
13 kwietnia 2011, 20:27
W postach autorki ciągle pojawia się "ja coś tam..", "wg mnie jest tak...", "chcę żeby było tak...". W związku trzeba zauważać potrzeby drugiej osoby, nie można myśleć wciąż tylko o tym żeby MNIE było wspaniale.
- Dołączył: 2011-01-23
- Miasto: Biały Bór
- Liczba postów: 3877
13 kwietnia 2011, 22:15
Może jak masz takie parcie na to narzeczeństwo to trzebabyło mu było na początku powiedzieć, że sex dopiero po ślubie i już dawno miałąbyś ten pierścionek na palcu ;P
- Dołączył: 2010-11-03
- Miasto: Ibiza
- Liczba postów: 15632
14 kwietnia 2011, 10:35
Nie rozumiem kobiet takich jak autorka ...
Mieszkanie razem to ZUPEŁNIE coś innego niż zostawanie na noc, na weekend, na kilka dni. To dzielenie się obowiązkami, opłatami, wspólne życie na dobre i na złe.
Rozumiem, że dla Ciebie zaręczyny to deklaracja. Owszem. Ale sama mówiłaś że Wam się nie spieszy.
Chcesz być wieczną narzeczoną?
I wpólne mieszkanie to wcale nie "sprawdzanie" związku.
Co będzie, jak po ślubie, po zaręczynach oboje stwierdzicie że nie potraficie razem żyć?
Że to jednak nie to, że nie umiecie się dotrzeć.
Nie widzę nic złego w mieszkaniu razem przed ślubem- oczywiście nie wieczność!
Sorry, ale jeżeli w tym wieku jest się z kimś 2 lata, to chyba planuje się wspólną przyszłość ...