- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 grudnia 2018, 18:07
Jesteśmy z mężem parą od 8 lat, małżeństwem od 4. Od dłuższego czasu układało się nam coraz gorzej, kłótnie były gwałtowniejsze, padały przykre słowa... Próbowałam ratować ten związek namawiając męża na terapię dla par, ale po kilku spotkaniach daliśmy sobie spokój, psycholog był beznadziejny, wizyty kosztowały majątek.
Wczoraj znów się pokłóciliśmy, ale tym razem mąż powiedział coś, co bardzo, ale to bardzo mocno mnie zraniło. I myślę, że on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie wyobrażam sobie wrócić do porządku dziennego po takich słowach, zresztą on nigdy nie przeprasza tylko wiecznie się obraża i to zawsze za przełamywałam barierę po kłótni.
Mówi się, że granica między miłością a nienawiścią jest cienka, czy tutaj mąż już ją przekroczył?
PS. Żeby nie było, ja też święta nie jestem i swoje potrafię powiedzieć.
29 grudnia 2018, 16:45
Uwierz, że nie wszędzie znaczą to co napisałaś. Wierzę, że Ciebie mogłyby bardziej obrazić i oznaczają " zabij się" natomiast ja spotykam się z zupełnie innym znaczeniem tego zwrotu - coś w stylu " bujaj się sama ze swoim problemem". Czasem w pracy w ten sposób komentujemy cudze zachowania, gdy ktoś złością chce coś wyegzekwować - wtedy "strzel sobie w łeb" znaczy niemal to samo co "nikt nie jest tak głupi, żeby za ciebie zrobić"mysle, że słowa idź strzel sobie w łeb wszędzie znaczą to samo.. ja osobiście poczułabym się o wiele bardziej obrażona wyrażeniem "idź strzel sobie w łeb", które oznacza "zabij się", a wyrażeniem spierdalaj, które oznacza "wyjdź", "odejdź".. no różnica jest tak ewidentna, że ciężko dyskutować z tym, że mąż autorki wytoczył chyba nacięższe działa.. gorzej to by zabrzmiało tylko jakby powiedział, że to on zaraz strzeli jej w łeb
No to powiem Ci, ze wspolczuje Ci takiego mobingu i atmosfery w pracy.
29 grudnia 2018, 16:45
autorka powinna zaciagnac sila meza do lozka, powinni sie bzyknac ze 4 razy i od razu wszystkie ich problemy sie rozwiaza. Zloty srodek. (UWAGA! Ten komentarz jest SARKAZMEM!).
A wiesz, że to czasem naprawdę pomaga?
29 grudnia 2018, 16:56
Haha chyba zartujesz :) ani ja na meza ani maz na mnie nigdy reki nie podniosl :) na porzadku dziennym, dobre :) a ze dostalby z liscia za takie slowa to inna kwestia, bylby to pierwszy i ostatni raz. Klania sie czytanie ze zrozumieniem.własnie napisałaś że bicie jest dla ciebie na porządku dziennym. Co za hipokryzja.I tak, ważne jest to że ze sobą tyle czasu nie sypiaja bo świadczy to o rozpadzie i dysfunkcyjntm związku- takie kłótnie mogą być już efektem skrajnej frustracji i warto szukać przyczyny czemu między nimi jest źle. Aczkolwiek jeśli miłości już tam nie ma to lepiej się po prostu rozstać niż obrażać w tak prostacki sposób czy bić po twarzy.Zgadzam sie z Toba w 100%! Jakby moj maz z czyms takim do mnie wyjechal, dostalby w twarz a nastepnie walizki bylyby za drzwiami. Jak uderzy to tez bedziecie tlumaczyc ze tylko emocje? Nie wyobrazam sobie tkwic w tak toksycznej relacji. Ktora tu pisze ze u niej takie wyzwiska sa na porzadku dziennym... nie wyobrazam sobie takich slow nawet w najwiekszych emocjach skierowac do osoby z ktora przebywam pod jednym dachem. Wlasciwie do nikogo nie wyobrazam sobie tak powiedziec. I nie, nie jestesmy z mezem malzenstwen idealnym. Ale musze przyznac ze jak juz sie ?klocimy? to zazwyczaj jestesmy na siebie wsciekli i milczymy, zdarza nam sie powiedziec pare przykrych slow (wiekszosc konfliktow wynika wtedy, gdy oboje jestesmy zbyt zmeczeni zeby sprostac swoim wzajemnym oczekiwaniom) ale nigdy po sobie sie nie darlismy i nie lecialy tego typu epitety. Gora na drugi dzien wszystko wraca do normy po zwyklym ?przepraszam?. Zawsze sa to jakies glupoty typu zostawiony talerz na stole czy skarpetki w lazience. Co najwyzej jak juz mnie wyprowadi z rownowagi uslyszy ?a wez spier....? odwracam sie na piecie i ide ochlonac. Ale kazac sobie strzelac w leb? Nie ogarniam. I mialam pecha mieszkac w dwoch miejscach gdzie pary w srednim wieku awanturowaly sie do 3 nad ranem wzajemnie obsypujac miesem i do dzis pukam sie w glowe jak mozna trwac w tak patologicznych relacjach (nie bylo tam ani alkoholu ani przemocy, ale nadal dla mnie to jest juz patologia).gosc ja masakrycznie zwyzywal i kazal jej isc sobie strzelic w leb , zonie i matce swojego dziecka a wy sie martwicie ze sie nie dziubdziaja od roku...... xd xd xduwielbiam vitalie.
Sorry, ale z jednej strony jesteś przeciwniczka bicia a z drugiej uważasz że bicie kogoś po twarzy (nieistotne czy tylko raz czy 10 razy) jest jakimkolwiek rozwiązaniem jakiejkolwiek sytuacji? Brzmi patologicznie i tyle.
29 grudnia 2018, 17:18
Sorry, ale z jednej strony jesteś przeciwniczka bicia a z drugiej uważasz że bicie kogoś po twarzy (nieistotne czy tylko raz czy 10 razy) jest jakimkolwiek rozwiązaniem jakiejkolwiek sytuacji? Brzmi patologicznie i tyle.Haha chyba zartujesz :) ani ja na meza ani maz na mnie nigdy reki nie podniosl :) na porzadku dziennym, dobre :) a ze dostalby z liscia za takie slowa to inna kwestia, bylby to pierwszy i ostatni raz. Klania sie czytanie ze zrozumieniem.własnie napisałaś że bicie jest dla ciebie na porządku dziennym. Co za hipokryzja.I tak, ważne jest to że ze sobą tyle czasu nie sypiaja bo świadczy to o rozpadzie i dysfunkcyjntm związku- takie kłótnie mogą być już efektem skrajnej frustracji i warto szukać przyczyny czemu między nimi jest źle. Aczkolwiek jeśli miłości już tam nie ma to lepiej się po prostu rozstać niż obrażać w tak prostacki sposób czy bić po twarzy.Zgadzam sie z Toba w 100%! Jakby moj maz z czyms takim do mnie wyjechal, dostalby w twarz a nastepnie walizki bylyby za drzwiami. Jak uderzy to tez bedziecie tlumaczyc ze tylko emocje? Nie wyobrazam sobie tkwic w tak toksycznej relacji. Ktora tu pisze ze u niej takie wyzwiska sa na porzadku dziennym... nie wyobrazam sobie takich slow nawet w najwiekszych emocjach skierowac do osoby z ktora przebywam pod jednym dachem. Wlasciwie do nikogo nie wyobrazam sobie tak powiedziec. I nie, nie jestesmy z mezem malzenstwen idealnym. Ale musze przyznac ze jak juz sie ?klocimy? to zazwyczaj jestesmy na siebie wsciekli i milczymy, zdarza nam sie powiedziec pare przykrych slow (wiekszosc konfliktow wynika wtedy, gdy oboje jestesmy zbyt zmeczeni zeby sprostac swoim wzajemnym oczekiwaniom) ale nigdy po sobie sie nie darlismy i nie lecialy tego typu epitety. Gora na drugi dzien wszystko wraca do normy po zwyklym ?przepraszam?. Zawsze sa to jakies glupoty typu zostawiony talerz na stole czy skarpetki w lazience. Co najwyzej jak juz mnie wyprowadi z rownowagi uslyszy ?a wez spier....? odwracam sie na piecie i ide ochlonac. Ale kazac sobie strzelac w leb? Nie ogarniam. I mialam pecha mieszkac w dwoch miejscach gdzie pary w srednim wieku awanturowaly sie do 3 nad ranem wzajemnie obsypujac miesem i do dzis pukam sie w glowe jak mozna trwac w tak patologicznych relacjach (nie bylo tam ani alkoholu ani przemocy, ale nadal dla mnie to jest juz patologia).gosc ja masakrycznie zwyzywal i kazal jej isc sobie strzelic w leb , zonie i matce swojego dziecka a wy sie martwicie ze sie nie dziubdziaja od roku...... xd xd xduwielbiam vitalie.
Nie, jest wyrazeniem swoich emocji. Wybacz, ale w tym kontekscie mysle ze slowa ktore uslyszala autorka tego postu bolaly bardziej i pozostawia w niej rane na dluzej (i tu uwaga, doczytaj! Nie, gdyby maz ja uderzyl wcale nie byloby lepiej bo zaraz sie przyczepisz ze cos takiego znow napisalam, na zasadzie doczepienia sie do czegokolwiek bo ewidentnie masz w moim kierunku jakis problem ale to Twoj problem, wiec neisoecjalnie mnie to interesuje i nie jestem tematem tego postu wiec blagam, nie rozpisuj sie na ten temat). Zacznijny od tego, ze nie wyobrazam sobie w ogole jakiegokolwiek kontekstu w malzenstwie zeby dopuscic do jednej czy drugiej sytuacji. Jak wychodzilam za maz za meza powiedzialam mu, ze jesli kiedykolwiek podniesie na mnie reke to bedzie to jego pierwszy i ostatni raz. Ale ja jestem bardzo silna osobowoscia i mocnym poczuciu wlasnej wartosci. Personalnych wyzwisk w ktorakolwiek ze stron. I zanim znowu przyczepisz sie do ktorego z moich slow, wybiorczo rzecz jasna bo tak jest najlatwiej, nie jestem swieta. Ale za 12 lat zwiazku i 5 lat malzenstwa zadne z nas z mezem nie uzylo epitetow w swoja strone. Rzuce do niego a wez spierdalaj na zasadzie nie chce Cie w tej chwili ogladac, zeby przerwac klotnie i ochlonac, ale ani maz nigdy mnie nie zwyzywal od zjebow, ani zadnych innych tego typu epitetow ja nie uzylam w jego strone. Jak zaczyna sie o cos przypieprzac (roznie bywa, czasem zmeczenie bierze gore, czasem cos innego spowoduje nagromadzenie negatywnych emocji) to mowie “jak Ci nie pasuje to wez sie rozwiedz”. W tej sytuacji jaka opisuje autorka ani klotnie ani bicie ani seks nie jest rozwiazaniem. Rozwiazaniem jest rozwod i kompletny brak jakiegokolwiek kontaktu, chyba ze w kwestii widywania dzieci i alimentow :)
29 grudnia 2018, 17:27
Cóż, jego słowa chyba nie nadają się do cytowania. Zaczął od nazwania mnie idiotką, następnie pojebanym zjebusem, na koniec dodał "idź strzel sobie w łeb". W międzyczasie wypomniałam mu też, że od roku nie kochaliśmy się (tak, a nawet więcej niż rok, za każdym razem, kiedy próbowałam coś zainicjować byłam spławiana) to mi odpowiedział "No i dobrze. Nie mogę na ciebie patrzeć i nie pociągasz mnie już".Chodzi o to, że na począku znajomości ustaliliśmy zasady, że jak się kłócimy to z szacunkiem i bez wyzwisk. Tak jak wspomniałam, kłtnie były co raz gorsze, ale mąż pierwszy raz tak mnie zwyzywał i powiedział tak okropne rzeczy....mogl przekroczyc granice szacunku do drugiej osoby. a z ta nienawiscia to pytasz na forum czy twoj maz cie nienawidzi? nawet nie wiemy co powiedzial, skad mamy wiedziec
29 grudnia 2018, 17:36
Tak często, że obie strony są zadowolone z tego aspektu życia.Jak czesto trzeba uprawiac seks w zwiazku, zeby byl udany? Raz dziennie to nie za malo?
Serio? Myslalam ze kazdy zrozumie sens tego pytania ...
29 grudnia 2018, 17:59
Nie, jest wyrazeniem swoich emocji. Wybacz, ale w tym kontekscie mysle ze slowa ktore uslyszala autorka tego postu bolaly bardziej i pozostawia w niej rane na dluzej (i tu uwaga, doczytaj! Nie, gdyby maz ja uderzyl wcale nie byloby lepiej bo zaraz sie przyczepisz ze cos takiego znow napisalam, na zasadzie doczepienia sie do czegokolwiek bo ewidentnie masz w moim kierunku jakis problem ale to Twoj problem, wiec neisoecjalnie mnie to interesuje i nie jestem tematem tego postu wiec blagam, nie rozpisuj sie na ten temat). Zacznijny od tego, ze nie wyobrazam sobie w ogole jakiegokolwiek kontekstu w malzenstwie zeby dopuscic do jednej czy drugiej sytuacji. Jak wychodzilam za maz za meza powiedzialam mu, ze jesli kiedykolwiek podniesie na mnie reke to bedzie to jego pierwszy i ostatni raz. Ale ja jestem bardzo silna osobowoscia i mocnym poczuciu wlasnej wartosci. Personalnych wyzwisk w ktorakolwiek ze stron. I zanim znowu przyczepisz sie do ktorego z moich slow, wybiorczo rzecz jasna bo tak jest najlatwiej, nie jestem swieta. Ale za 12 lat zwiazku i 5 lat malzenstwa zadne z nas z mezem nie uzylo epitetow w swoja strone. Rzuce do niego a wez spierdalaj na zasadzie nie chce Cie w tej chwili ogladac, zeby przerwac klotnie i ochlonac, ale ani maz nigdy mnie nie zwyzywal od zjebow, ani zadnych innych tego typu epitetow ja nie uzylam w jego strone. Jak zaczyna sie o cos przypieprzac (roznie bywa, czasem zmeczenie bierze gore, czasem cos innego spowoduje nagromadzenie negatywnych emocji) to mowie ?jak Ci nie pasuje to wez sie rozwiedz?. W tej sytuacji jaka opisuje autorka ani klotnie ani bicie ani seks nie jest rozwiazaniem. Rozwiazaniem jest rozwod i kompletny brak jakiegokolwiek kontaktu, chyba ze w kwestii widywania dzieci i alimentow :)Sorry, ale z jednej strony jesteś przeciwniczka bicia a z drugiej uważasz że bicie kogoś po twarzy (nieistotne czy tylko raz czy 10 razy) jest jakimkolwiek rozwiązaniem jakiejkolwiek sytuacji? Brzmi patologicznie i tyle.Haha chyba zartujesz :) ani ja na meza ani maz na mnie nigdy reki nie podniosl :) na porzadku dziennym, dobre :) a ze dostalby z liscia za takie slowa to inna kwestia, bylby to pierwszy i ostatni raz. Klania sie czytanie ze zrozumieniem.własnie napisałaś że bicie jest dla ciebie na porządku dziennym. Co za hipokryzja.I tak, ważne jest to że ze sobą tyle czasu nie sypiaja bo świadczy to o rozpadzie i dysfunkcyjntm związku- takie kłótnie mogą być już efektem skrajnej frustracji i warto szukać przyczyny czemu między nimi jest źle. Aczkolwiek jeśli miłości już tam nie ma to lepiej się po prostu rozstać niż obrażać w tak prostacki sposób czy bić po twarzy.Zgadzam sie z Toba w 100%! Jakby moj maz z czyms takim do mnie wyjechal, dostalby w twarz a nastepnie walizki bylyby za drzwiami. Jak uderzy to tez bedziecie tlumaczyc ze tylko emocje? Nie wyobrazam sobie tkwic w tak toksycznej relacji. Ktora tu pisze ze u niej takie wyzwiska sa na porzadku dziennym... nie wyobrazam sobie takich slow nawet w najwiekszych emocjach skierowac do osoby z ktora przebywam pod jednym dachem. Wlasciwie do nikogo nie wyobrazam sobie tak powiedziec. I nie, nie jestesmy z mezem malzenstwen idealnym. Ale musze przyznac ze jak juz sie ?klocimy? to zazwyczaj jestesmy na siebie wsciekli i milczymy, zdarza nam sie powiedziec pare przykrych slow (wiekszosc konfliktow wynika wtedy, gdy oboje jestesmy zbyt zmeczeni zeby sprostac swoim wzajemnym oczekiwaniom) ale nigdy po sobie sie nie darlismy i nie lecialy tego typu epitety. Gora na drugi dzien wszystko wraca do normy po zwyklym ?przepraszam?. Zawsze sa to jakies glupoty typu zostawiony talerz na stole czy skarpetki w lazience. Co najwyzej jak juz mnie wyprowadi z rownowagi uslyszy ?a wez spier....? odwracam sie na piecie i ide ochlonac. Ale kazac sobie strzelac w leb? Nie ogarniam. I mialam pecha mieszkac w dwoch miejscach gdzie pary w srednim wieku awanturowaly sie do 3 nad ranem wzajemnie obsypujac miesem i do dzis pukam sie w glowe jak mozna trwac w tak patologicznych relacjach (nie bylo tam ani alkoholu ani przemocy, ale nadal dla mnie to jest juz patologia).gosc ja masakrycznie zwyzywal i kazal jej isc sobie strzelic w leb , zonie i matce swojego dziecka a wy sie martwicie ze sie nie dziubdziaja od roku...... xd xd xduwielbiam vitalie.
No ale kobieta „w emocjach” strzeli liścia za złe słowa, facet „w emocjach” walnie pięścią, ona „w emocjach” weźmie nóż. Takie tam wyrażanie emocji!
Sorry ale walnięcie kogoś jako ostateczny argument i wyjście no nie powinno mieć miejsca. I nie ma co się usprawiedliwiać „no bo on”.
Ale dla mnie to jest w ogóle abstrakcja jak można do osoby, która się kocha powiedzieć „a weź spierdalaj” zamiast „daj mi spokój”. Co to ma na celu, nie zrozumiem. A jestem choleryczką ;)
29 grudnia 2018, 18:18
Dopiero byl temat o Ukrainkach, jak to sie nie szanuja, przyzwyczajone do patologii, polujacych na polskich facetow.
A tu prosze. Wyzwolnone Polki uwazaja, ze uzywanie wulgarnych i obrazliwych sformulowan w stosunku do zony/ meza jest w porzadku, bo przeciez to taki sposob komunikacji i wyrazania uczuc w zwiazku. Norma po prostu. A jak nie dotrze, to sie strzela z liscia. Ten jedyny raz, zeby zrozumial.
Powaznie, to przekracza moje zdolnosci pojmowania jak niektore pary funkcjonuja.
@Autorko
Cos mocno nie gra w Twoim zwiazku. Konkretna rozmowa z mezem, dojsc do sedna i ewentualnie plan na przyszlosc (jesli ta przyszlosc widzicie i zaakceptujecie wprowadzenie planu naprawczego). Ten typ komunikacji jest nie do zaakceptowania. Albo ustalacie nowe reguly i sie ich trzymacie, albo sie rozchodzicie. Sposob jaki teraz funkcjoujencie nie zaprowadzi do niczego dobrego, problem bedzie sie poglebial, a wasze szanse na to by zwiazek przetrwal beda malec. To oczywiscie pod warunkiem, ze chcecie nad tym zwiazkiem pracowac i jest co ratowac. Znamy tylko wycinek, nie mamy pelnego obrazu. Sama zdecyduj czy to ma racje bytu.
29 grudnia 2018, 22:57
No to powiem Ci, ze wspolczuje Ci takiego mobingu i atmosfery w pracy.Uwierz, że nie wszędzie znaczą to co napisałaś. Wierzę, że Ciebie mogłyby bardziej obrazić i oznaczają " zabij się" natomiast ja spotykam się z zupełnie innym znaczeniem tego zwrotu - coś w stylu " bujaj się sama ze swoim problemem". Czasem w pracy w ten sposób komentujemy cudze zachowania, gdy ktoś złością chce coś wyegzekwować - wtedy "strzel sobie w łeb" znaczy niemal to samo co "nikt nie jest tak głupi, żeby za ciebie zrobić"mysle, że słowa idź strzel sobie w łeb wszędzie znaczą to samo.. ja osobiście poczułabym się o wiele bardziej obrażona wyrażeniem "idź strzel sobie w łeb", które oznacza "zabij się", a wyrażeniem spierdalaj, które oznacza "wyjdź", "odejdź".. no różnica jest tak ewidentna, że ciężko dyskutować z tym, że mąż autorki wytoczył chyba nacięższe działa.. gorzej to by zabrzmiało tylko jakby powiedział, że to on zaraz strzeli jej w łeb
Po pierwsze nie rozumiesz słowa mobbing. Po drugie nikt normalny nie powie drugiej osobie w pracy weź spier... bo byłby ostatnim chamem - no ale wg Ciebie w domu można. Wchodzisz na wątek i krytykujesz inną osobę, że nieodpowiednio się wyraża, bo Ty tego nie ogarniasz, a jako dopuszczalne piszesz coś, co dla innych jest absolutnie nie do przyjęcia. Dlatego podtrzymuje tezę, że stopniowanie czyje zwroty są lepsze/gorsze to zupełny absurd.
30 grudnia 2018, 16:32
Coz, dziekuje za obiektywne opinie. Oczywiscie przedstawilam tylko fragment sytuacji i calej klotni. Niemniej jednak porozmawialam z mezem i dla niego "idz strzel sobie w leb" znaczylo "palnij sie w glowe i zastanow nad tym co mowisz". A slowa, ze go nie pociagam mial na mysli, ze nie pociagam go mentalnie (cokolwiek to znaczy), a nie fizycznie. Postawilam sprawe jasno - albo pracujemy nad zwiazkiem albo sie rozstajemy, bo ja nie chce byc ponizana, nieszczesliwa i zyc w celibacie... Coz, czas pokaze.