Temat: .

.

Mam wrażenie, że jesteś młoda i nie mialas okazji zajmować się przez dłuższy czas maleńkim dzieckiem. Myślisz, że tylko dziecko da Ci szczęście, czujesz tykanie zegara biologicznego i tej chęci bycia matką. W tym wieku też tak miałam, bardzo chciałam mieć dziecko. Tylko, że zmuszanie faceta do posiadania dziecka to ciezka sprawa. Dziecko może zrobić i Was zostawić. Ja bym jednak skupiła się na budowaniu związku i poznaniu tego człowieka dokładniej jaki jest, bo odnoszę wrażenie że po pół roku patrzysz na niego przez różowe okulary i nie widzisz człowieka realnego tylko takiego którego chcesz widzieć. Może też nie do końca wyleczyłam się z poprzedniego związku. Tamten odmówił Ci dzieci, więc u tego szukasz zaspokojenia swojej potrzeby. Ja wpadłam w ten schemat. Były narzeczony nie był zbyt chętny mieć dzieci, rozstaliśmy się. Pojawił się mój maz, który od początku mówił o dzieciach, na czym mi bardzo zależało. Wzięliśmy ślub, urodziłam dziecko i nas zostawił. Teraz sobie trochę wyrzucam, że powinnam go lepiej poznać jako człowieka, a nie fiksować się na dziecku, na tym że mam już swój wiek-27 lat. Teraz mam 30 i muszę układać na nowo zycie, ale już z dzieckiem.

JA rozumiem, że chcesz mieć dziecko i to jest ok, ale Twoje motywacje nie są w porządku. 

Przede wszystkim dziecko potrzebuje stabilizacji, pełnej rodziny oraz ogarniętych emocjonalnie rodziców.

Po pół roku związku jaką Ty stabilizacje chcesz zafundować swojemu dziecku ? Przyszłość tego związku nie jest pewna, facet do tego ma problemy z alkoholem, ale to się dla Ciebie nie liczy, tak jak się nie liczyło poprzednio, gdzie mimo kłopotów w relacji parłaś na dziecko. Dziecko, jego uczucia , jego potrzeby  nie liczą  się dla Ciebie, dla Ciebie liczy się Twoja własna potrzeba. 

W jednym z wątków pisałaś, że rodzice Cię skrzywdzili, że nie miałaś miłości. Dla Ciebie dziecko to jakby powrót do swojego dzieciństwa i przeżycie go jeszcze raz , próba ukojenia bólu, próba wynagrodzenia sobie przez dziecko tego czego rodzice Ci nie dali. Matka z problemami emocjonalnymi to nienajlepsza matka dla dziecka. 

Tobie nie chodzi o rodzinę. Ty masz kaprys i chcesz go spełnić. Banki spermy też istnieją i facet Ci do tego nie jest potrzeby, tylko pamiętaj, że dziecko potrzebuje też ojca i kochających się wzajemnie rodziców. 

Znajdź sobie dobrego psychoterapeutę, przepracuj dzieciństwo, ustabilizuj swój związek . Jak już będziesz ogarnięta emocjonalnie, jak Twój związek będzie ugruntowany wtedy pomyśl o dziecku.

Urodziłam mając 30 lat, byłam z mężem wtedy 7 lat , w tym 4 po ślubie. Moje koleżanki rodziły po 30-stce i żadna nie umarła z tego powodu, że zaczekała , aby da dziecku to co najlepsze, nie tylko w sensie materialnym. 

Payka napisał(a):

czesc, zainspirowana ostatnim gorącym tematem postanowiłam zapytać... Nie mam dzieci i żadnego doświadczenia z nimi. Pytanie, czy nie można zostawić niemowlaka w łóżeczku przez jakieś 20 min. samego? Czy trzeba go nosić nawet do sklepu na sekunde? Przciez nic mu się chyba by nie stalo, jakby był zamknięty w kołysce...?Edit:pytam, bo kiedyś na pewno będzie mnie ten temat dotyczył, bo chce mieć dzieci. Jednak przeraża mnie to, że nie można dziecka na dłuższą chwilę w ogóle zostawić. Czy jednak mozna? Bo jeśli bym spala i była w głębokiej fazie snu, a dziecko by płakało już od 15 minut? Coś by mu się stało? To tyle samo czasu, jakbym musiała do toalety iść na dłuższe posiedzenie lub wyskoczyć do sklepu po małe zakupy.

To są Twoje słowa. Nie wiesz nic o dzieciach, nawet masz problem z jakąkolwiek odpowiedzialnością. 

Jesteście razem DOPIERO pół roku, a Ty mu chcesz wyznaczać termin rozpoczęcia się starań o dziecko? ;o Czy Ty się dobrze czujesz? Ja rozumiem, żebyście mieli się zacząć starać za 2-3 lata i do tego czasu cieszyli sobą, ale Ty chcesz już teraz wyznaczać roczny termin? To jest niedorzeczne.. 6 miesięcy znajomości to zbyt mało by wspólnie zadecydować o powołaniu do życia nowej istoty i myśl sobie o tym co chcesz, ale Ty chcesz mieć dziecko, nie ważne z kim, co jest strasznie egoistyczne i krzywdzące i dla faceta i dla dziecka. Skoro on ma już dziecko, a jakimś cudem jest teraz z Tobą, oznacza to, że wie doskonale co znaczy zdecydować się na dziecko z nieodpowiednią kobietą i dla mnie to normalne, że odwleka to jak może, bo chce najpierw się dotrzeć, nacieszyć związkiem, przeżyć wiele sytuacji, a potem podjąć tak ważną decyzję.Masz 27 lat, a zachowujesz się jakbyś nie rozumiała prostych rzeczy.

"No i wczoraj zerwałam mój ostatni związek trwający trzy miesiące... Po tym długim związku obiecałam sobie, że nie pozwolę sobie znowu na porzucenie mojego hobby. Ale o zgrozo! Znowu zauroczenie facetem było tak duże, że wolałam z nim leżeć rano i przytulać, niż pójść biegać! Nie potrafiłam go zostawić, oderwać się od niego, a kiedy już czułam, że naprawde brakuje mi biegania, nie umiałam się na nowo zmotywować... "

To jest o Twoim aktualnym związku i wypowiedź pochodzi z sierpnia. 

Uważasz, że Twój  związek jest na tyle stabilny, i Ty jesteś na tyle stabilna, aby decydować się na dziecko ? Uważasz, że nie masz problemów emocjonalnych i nadajesz się aktualnie na matkę skoro masz problem z toksycznością i barkiem rozgraniczenia między tym gdzie kończy się Twoj facet i wasz związek, a tym gdzie Ty się zaczynasz. 

Myślisz, że będziesz umiała rozgraniczyć, gdzie kończysz się Ty, a gdzie zaczyna się dziecko ? Myślisz,że będziesz umiała traktować dziecko jako odrębną istotę , że nie będziesz żyła włącznie dzieckiem ? Myślisz,że stworzysz z dzieckiem zdrową relację, w której będzie mogło być sobą, w ktorej dasz mu przestrzeń i pozwolisz mu dorosnąć, usamodzielnić się i oderwać od maminej spodnicy ? Myślisz, że dasz radę nie żyć życiem dziecka tylko swoim ?

Payka napisał(a):

Berchen napisał(a):

Payka napisał(a):

Marisca napisał(a):

A facet po prostu , za krótko Cię zna i nie jest do końca pewny Ciebie i waszego związku,
Dalas Mi tu do myślenia... Co prawda nie jest to nic odkrywczego, ale nagle zrozumiałam, co może być powodem, że on nie chce tego dziecka teraz/zaraz. Ja jestem jego pewna, bo kiedy coś mi się nie podoba, on stara się to zmienić. Ale problem mamy zawsze z tym samym. Jego palenie fajek i czasami upijanie się za bardzo. Za każdym razem stara się łagodzić i rzeczywiście robi to mniej. Jest coraz lepiej. Ale może on nie jest pewien, że za każdym razem będzie taki ugodowy. Może on ma wątpliwość, czy w końcu uda mu się całkiem przestać palić, czy da radę całkiem zrezygnować z upijania się. A kiedy mu się to nie uda, może tego nie wytrzymam i będę chciała odejść... A dziecko pójdzie ze mną... On nigdy nie chce mieć dziecko na odległość. Porozmawiam z nim o tym. Nie będę mu dawała Deadline, tylko zapytam o prawdziwe przyczyny wątpliwości. Nie o wymówki typu kasa. Może razem dojdziemy do wniosku nad czym musimy popracować i co damy radę znieść. Ja mu zawsze mówię, że z dzieckiem nie będzie palenia i koniec... A może powinnam pozwolić na palenie chociażby na balkonie... Może wtedy poczuje się bardziej akceptowany i pewnej, a dziecku to by też nie szkodziło i może sam by chciał przy dziecku calkiem zrezygnować...
i ty w takim zwiazku chcesz miec dziecko - zainteresuj sie tym dlaczego jego pierwszy zwiazek sie rozpadl - ma 16 letniego syna, mial zone ktora go kochala - dlaczego nie sa razem? Teraz jak piszesz potrafi sie "za bardzo upic" - pakujesz sie w zwiazek z alkoholikiem, ktory probuje kamuflowac swoj problem zamiast sie leczyc. Wiem ze kazdy nalog mozna pokonac i normalnie zyc - znam ludzi, ktorzy to osiagneli ale ten twoj facet nie nazywa problemu po imieniu. A ty masz oczy w d..., przepraszam za wyrazenie,wpakowalas sie z jednego zlego zwiazku w drugi jeszcze gorszy - i w tej sytuacji jeszcze tylko dziecka trzeba. Juz mi go z gory szkoda.
Jezusie, bez przesady! Niektore z Was tak piszą, jakby dzieci mieli prawo mieć tylko ludzie nieskazitelni, idealni. Dużo kasy, bo przecież na najniższej to się nie wyżyje, żadnego palenia, picia, nigdy w życiu! Dorośli też nie powinni oglądać TV np. bo wtedy dziecko razem ogląda, a to zabronione dla małych dzieci! Rodzice muszą latać za piłką z dziećmi, jakby te dzieci kolegów nie mialy... Dziecko potrzebuje przede wszystkim milosci! Nie dużo kasy, nie spuszczania się nad nimi w każdym szczególe, tylko miłości! A co oznacza miłość? Akceptowanie dziecka, wspieranie w jego zamierzeniach, danie mu bezpieczeństwa również psychicznego - a nie materialnych luksusow i rodziców którzy są jak z reklamy. I palenie papierosów nie przy dziecku, ani okazjonalnie picie alkoholu (a nawet o zgrozo upicie się - jeśli dziecko nie widzi i ktoś jest trzeźwy) nie wpływa na wychowanie dzieci! To miłość jest ważna! Ilu jest takich zajebistych rodziców, że do niczego się nie można u nich przyczepić? Nie ma w ogóle! A jeśli są, to muszą być mega dziwni, bo to nie jest normalne...Przesada...

Oczywiscie, ze nie trzeba miec luksusow, ale dochodzi do Ciebie, ze będziesz bez kasy calkowicie, jesli ci nie wyjdzie z ojcem dziecka? Chyba, ze chcesz kilkudniowe dac do zlobka  i isc do pracy. To nie jest takie wszystko proste, jeszcze jak sie nie ma pomocy rodziny. Ja mam a i tak ciezko mi znalezc czas zeby isc choc 2 razy w tyg na silownie, nie mam czasu sie zgrać z mezem godzinowo, zebym poszla do okulisty, dentysty itd ze o fryzjerze nie wspomnę.  I nie, nie powinno sie zostawiac dziecka samego i isc na zakupy... wszedzie trzeba dziecko ciągnąć. 

Moze kup sobie najpierw lalke, nastaw sobie co 1,5-3 h czas w nocy na wstawianie, wszystko co planujesz robic uwzglednij ta lalke (choc to i tak ci nie da dokładnego obrazu, co to jest miec noworodka, niech dojda kolki, placz....)

Takie wyznaczanie terminu jest chore :| Dziecko to nie remont kuchni żeby planować je w ten sposób (kujon) Rozmawiaj o tym z partnerem owszem, ale to już przesada. Każdy zwiałby gdzie pieprz rośnie

Ten post brzmi jak żart albo przypadek dla specjalisty. 

Dobre. To brzmi jak jakis zart. Ogarnij sie dziewczyno bo cos z Toba nie tak. Masz swoje lata i rozmumiem chec posiadania dziecka ale to nie zabawka, masz na nie czas. Za duzo ksiazat disneya sie naogladalas. Facet wiedzac, ze Ci na nim nie zalezy tylko na jego materiale genetycznym  bo paplasz po pol roku znajomosci o dziecku rzuci palenie, picie dla dobra dziecka, ktore Ty chcesz bo on juz swoje ma. Tak..

Pasek wagi

Ja jestem bardzo wyczulona na motywy rodzicielstwa, bo pracuję z dziećmi, także dorosłymi, rodziców dla których ich potomstwo było tylko przedmiotem do zaspokojenia ich rodzicielskich potrzeb i głodów. To się za dzieckiem ciągnie nieszczęściem latami, niestety. I bardzo wiele rodziców nie myśli o dobru swoich dzieci, o to w jakie środowisko, w jakie życie je zapraszają przywołując na świat - jedynie o tym, że oni, rodzice, CHCĄ dziecka, wszystko jedno jak się będzie czuło dziecko - oni sami CHCĄ i już. To naprawdę się mści latami. Dlatego ten temat mnie tak naprawdę przeraził i mam nadzieję, że to tylko Twoja chwilowa utrata rozsądku czy równowagi emocjonalnej, Payka. Nie znam Cię, jestem krótko na forum, nie zamierzam Cię atakować, ale podzielić się moimi wrażeniami i spostrzeżeniami.

Po pierwsze, przeanalizuj sobie szczerze - dlaczego chcesz dziecka? Czy myślisz, że ono Ci coś załatwi, naprawi w życiu? Zaspokoi sens życia, wypełni pustkę, da radość, której brakuje, wreszcie pokocha tak, jak tego pragniesz? Opcji jest dużo, ale nad każdą warto się zastanowić, bo większość z nich obciąża mały łebek dziecka nadmierną, rozwalającą, przytłaczającą odpowiedzialnością. Nie łudź się, że to ukryjesz - to podświadomie będzie między Tobą a dzieckiem. Dziecko wzmaga tylko to, co już zastało w rodzicach i między nimi, świeci światłem odbitym. Jest w nim to, co w nie włożysz, co mu dasz - a dasz mu tylko to, co sama masz, czy radość, czy depresję, czy mądrość, czy głupotę, czy stabilność, czy infantylność. Do tego jest wymagające, nie da się ot tak od niego i od odpowiedzialności za nie uwolnić, zabiera czas, nie przesypiasz nocy, nie będziesz planować pod siebie, tylko pod potrzeby dziecka, przez najbliższych wiele lat. Nie ma, że nie masz sił czy że boli głowa - przewinąć i nakarmić trzeba, choćbyś się skichała. Owszem, jest radość, ale słono kosztuje, warto sprawdzić wcześniej że się ma tyle zasobów w emocjonalnym portfelu by to udźwignąć. Dziecko nie naprawi poczucia własnej wartości mamy, czy jej niespełnionego dzieciństwa, a tylko to pogorszy i samo odziedziczy jeszcze większy bagaż, jeśli mama swej przeszłości i swych cech nie przepracowała, np na terapii. Nie połączy małżonków skłóconych lub obcych, a tylko ich rozdzieli. I wyrośnie na kolejnego, nieszczęśliwego człowieka z pozornej "dobrej rodziny". 

Po drugie pomyśl, co ofiarujesz dziecku. Wartości bytowe też są ważne, ale daleka jestem od zakładania że muszą być zasobne warunki - wystarczą zwyczajne, bezpieczne, żadne ą-ę. Ale świat relacji i emocji jest ważny. Dziecko zasługuje na to, by przybyć do rodziców dojrzałych, silnych, dających szczęście bo szczęśliwych, będących w jedności ze sobą i w miłości. Nie idealnych, ale naprawdę dobrych. Nie jakichś niefrasobliwych egoistów, którzy robią co im się zachce i kiedy im sie zachce, bez pomyślunku. Bylejacy ludzie w bylejakiej sytuacji emocjonalnej będą bylejakimi rodzicami dającymi dziecku bylejakie dzieciństwo - choć im może sie wydawać, że wszystko jest OK, przecież zawsze tak żyją i IM jest tak wygodnie. Nie piszę tez o szczegółowej kalkulacji poczęcia dziecka, raczej o tym, by stworzyć mu bezpieczne, stabilne, ciepłe gniazdo nim się je w nie ściągnie. A Ty chciałaś ściągnąć dziecko w związek który i tak sie nie układał. To bez sensu, to krzywda dla dziecka. Nie wolno płacić dobrem dziecka i jego życiem za spełnienie pragnień rodziców, to się nie godzi po prostu. 

Po trzecie pomysł, który tu wyczytałam, by faceta wmanewrować w dziecko, jest dla mnie oburzający. Też niegodny, zdradziecki i po prostu podły. I dla faceta, oszukanego przez własną żonę (czy któraś z Was chciałaby być tak potraktowana przez własnego mężczyznę, męża?) i dla dziecka, które tak naprawdę jest niechciane w tym momencie. Owszem, może mąż się przekona. Ale może nie. I może do końca życia podświadomie czuć, że nie chce tego dziecka, że je polubił, dba o nie, ale nigdy w pełni go nie przyjął. Bo to jak owoc zdrady, tyle że emocjonalnej. Czy jakakolwiek kochająca matka chciałaby tego dla dziecka, które kocha, czy to znów realizacja planów dorosłego, z wkalkulowanym ryzykiem dla dziecka? Poza tym, ja wiem że jestem nieco inna i odstaję od współczesnego świata, ale nie zniosłabym, gdyby mój mąż został ze mną i z takim "wciśniętym" mu przemocą i manipulacją dzieckiem z poczucia odpowiedzialności, zwykłej ludzkiej przyzwoitości i wewnętrznego przekonania, że nie może zostawić rodziny. To jest cena tej wymarzonej przez Ciebie "pełnej rodziny"? To zabójstwo dla więzi - no, chyba że więź jest tu bez znaczenia, a chodzi o to, by mieć samca rozpłodowego i utrzymanie. Ale jakoś nie tak rozumiem "miłość, wierność i uczciwość małżeńską".

Po czwarte - Payka, po co chcesz mieć dziecko z człowiekiem, którego nie kochasz? Bo że go nie kochasz, tak samo jak tego pierwszego, to jasne. Nie wiem, co Tobą powoduje, że sie łudzisz. Może Ci jest z nim miło, może Ci wygodnie, ale to nie jest miłość. Inaczej bycie z nim byłoby ważniejsze, niż posiadanie dziecka. Nie byłoby warunku - jeśli dasz mi dziecko, to możesz zostać, a jeśli nie, to won, znajdę drugiego który mi je da. A jeśli Twój chłop okaże się być bezpłodny (fakt, że ma już dziecko nie ma tu nic do rzeczy, bo wtórna bezpłodność w dzisiejszych czasach to choroba cywilizacyjna) - rozumiem, że go zostawisz, bo czołowej funkcji - prokreacyjnej - dla Ciebie nie spełnia? Niektóre "preparują" sobie dziecko z kimś innym i wmawiają mężowi, że to jego, ale chyba wszystkie czujemy podłość takiego postępowania, motywacja do relacji jest tu przecież taka sama. To nie jest miłość, to nawet nie jest zwykła przyjaźń. To kalkulacja. Po co więc mieć z nim dziecko? No i po co dziecko wmanewrowywać w sytuację, w której jego rodzice od początku jego istnienia się nie kochają? Myślisz, że dziecko przez swoje życie się nie zorientuje, nie zauważy? Nawet gdybyście zostali razem właśnie "z obowiązku" to dziecko będzie to nosić na barkach. Wraz z przeczuciem, że "przez nie" się nie układa. A rzecz kolejna, pokrewna - znacie się pół roku! Naprawdę chcesz zafundować dziecku tatusia, którego tak naprawdę nie znasz? Mimo że wiesz, że już raz mu nie wyszło i jego pierwsze dziecko nie ma przy sobie ojca? Że ma problem z alkoholem? Że nie stać go nawet na taki drobiazg, by wyjść na balkon na szluga, a pali przy Tobie mimo Twoich próśb? 

Tak więc pomyśl, proszę, bardzo dokładnie, nad sytuacją dziecka. Rozumiem, Payka, Twój instynkt macierzyński, naprawdę. Rozumiem pragnienie, też je dzielę. Ale nasz instynkt, zew krwi i nasza własna, dorosła potrzeba, to nie jest centrum wszechświata i dobro ostateczne. Czasem trzeba pomyśleć, poczekać, czasem zrezygnować - by zaspokojenie naszego pragnienia nie odbyło się kosztem małego, żywego człowieka, którego zapraszamy na świat.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.