Temat: Zaręczyny-po jakim czasie?

Po jakim czasie partnerzy wam się oświadczyli?

Jestem w związku 3 lat, od roku razem mieszkamy, mamy 22/25lat, nie mam jakiegoś parcia na ślub, ale ostatnio myślę, że nie chce 'stracić' najlepszych lat na chłopaka, który nie zamierza się ze mną związać na stałe. Tzn niby chce, ale nie wiadomo kiedy etc. a mi jakoś nie pasuje czekanie z zaręczynami do 30. Ostatnio luźno/w żartach spytałam kiedy mogę się tego spodziewać, spytał a kiedy musi się oświadczyć...

Pasek wagi

wydaje mi się, ze po dwóch latach na ogół wiadomo, czy chce się z tym partnerem być na stałe (niezależnie od tego, czy jako małżeństwo, czy bez formalizowania związku)

Oczywiście mówię tu o dorosłych, samodzielnych osobach.

Wiolka102222 napisał(a):

Grubbbcia napisał(a):

Za pierwszym razem po 3 latach z kwalkiem, ale rozmyslil sie po miesiacu i dal noge. Za drugim razem po roku, slub wzielismy pol roku pozniej i jestesmy 8 lat po slubie.
dal noge ??!! i wybazyłas;o
komu miała wybaczać? Czytanie ze zrozumieniem.

pinkpower napisał(a):

Jesteśmy razem 3 lata i 4 miesiące, nie mieszkamy jeszcze razem, ale jestem u niego tak często że mogę spokojnie powiedzieć że jest to moje główne miejsce zamieszkania. Chciał się oświadczać w tamtym roku, ale powiedziałam że nie jestem gotowa i wynegocjowałam jeszcze trochę czasu :P W tym roku jak sam mówi "nie znasz dnia ani godziny". Myślę, że około te 3 lata to dobry czas, ale trzeba o takich rzeczach rozmawiać. Faceci nie będą sami z siebie wiedzieli co czuje i myśli kobieta. Jakieś lekkie sygnały trzeba dawać żeby wiedział czy jesteś już na to gotowa.
glupie myślenie. Przecież zaręczeni mozecie być nawet na kilka lat przed ślubem. Co pierścionek zmienia?

po 4 latach i 5 miesiącach ;) 

Daenneryss napisał(a):

LiuAnne napisał(a):

Wydaje mi się, że im wcześniej zaczął się związek (tj. w wieku 18-22 lata) tym dłużej przyjdzie czekać na zaręczyny. a po wspólnym zamieszkaniu to już w ogóle, no bo po co brać ślub, skoro NIC on nie zmieni?Znajome pary, które teraz powstają, dość szybko podejmują decyzje o ślubie. Bo i na co czekać, gdy się ma 30 lat?
W duzej mierze sie zgadzam. Oprocz jednego. Slub w sumie niewiele (w zwiazku) zmienia zarowno w wieku mlodszym jak i starszym. Mlodsi zwlekaja, bo maja wiecej czasu na zalozenie rodziny (o ile w ogole ja planuja). Dlatego wydaje im sie, ze im wiecej czasu spedza z dana osoba przed slubem tym lepiej. Starsi jako, ze maja mniej czasu na ogol szybciej podejmuja decyzje. A tak naprawde nigdy nie wiadomo czy zwiazek wypali czy nie. Smiem twierdzic, ze przyczyna rozpadu wielu zwiazkow jest nie tyle niedopasowanie, co brak dalszych wspolnych dzialan i planow. Brak poczucia tej wspolnoty. Jednak w naszej kulturze bardzo silnie zakorzeniona jest potrzeba legalizacji zwiazku czy to przed Bogiem czy to w spoleczenstwie. Niektorym udaje sie bez slubu, bo on serio tak naprawde nic nie zmienia o ile para razem brnie przez zycie, rozwija sie, razem planuje, wychowuje dzieci. Jednak wiekszosc go potrzebuje, bo potrzeba przynaleznosci jest bardzo silna. A spoleczenstwo, ludzie bywaja okrutni jak ktos sie wylamuje. Nie kazdy jest na tyle silny.Ale poplynelam z tematem... ;)

Nie zgodze sie z Toba. W kwestii prawa slub zmienia bardzo wiele. Prawo do udzielnia informacji w przypadku wypadku czy choroby o stanie bliskiej osoby, prawo do dziedziczenia wspolnego badz tez samodzielnego majatku itp. Myslisz ze czemu pary homoseksualne tak walcza o to prawo? Wlasnie dlatego. Jak jestes dziewczyna/konkubina/narzeczona lub chlopakiem/konkubenten/narzeczonym to nie masz zadnego z tych praw. Ale wielu tego nie rozumie az w koncu faktycznie wydarzy sie jakas sytuacja ktora im to uswiadomi.

Pasek wagi

Po miesiącu znajomości zamieszkaliśmy razem,po dwóch latach zaręczyny, za rok ślub,w sumie po 7 latach

mtsiwak napisał(a):

Daenneryss napisał(a):

LiuAnne napisał(a):

Wydaje mi się, że im wcześniej zaczął się związek (tj. w wieku 18-22 lata) tym dłużej przyjdzie czekać na zaręczyny. a po wspólnym zamieszkaniu to już w ogóle, no bo po co brać ślub, skoro NIC on nie zmieni?Znajome pary, które teraz powstają, dość szybko podejmują decyzje o ślubie. Bo i na co czekać, gdy się ma 30 lat?
W duzej mierze sie zgadzam. Oprocz jednego. Slub w sumie niewiele (w zwiazku) zmienia zarowno w wieku mlodszym jak i starszym. Mlodsi zwlekaja, bo maja wiecej czasu na zalozenie rodziny (o ile w ogole ja planuja). Dlatego wydaje im sie, ze im wiecej czasu spedza z dana osoba przed slubem tym lepiej. Starsi jako, ze maja mniej czasu na ogol szybciej podejmuja decyzje. A tak naprawde nigdy nie wiadomo czy zwiazek wypali czy nie. Smiem twierdzic, ze przyczyna rozpadu wielu zwiazkow jest nie tyle niedopasowanie, co brak dalszych wspolnych dzialan i planow. Brak poczucia tej wspolnoty. Jednak w naszej kulturze bardzo silnie zakorzeniona jest potrzeba legalizacji zwiazku czy to przed Bogiem czy to w spoleczenstwie. Niektorym udaje sie bez slubu, bo on serio tak naprawde nic nie zmienia o ile para razem brnie przez zycie, rozwija sie, razem planuje, wychowuje dzieci. Jednak wiekszosc go potrzebuje, bo potrzeba przynaleznosci jest bardzo silna. A spoleczenstwo, ludzie bywaja okrutni jak ktos sie wylamuje. Nie kazdy jest na tyle silny.Ale poplynelam z tematem... ;)
Nie zgodze sie z Toba. W kwestii prawa slub zmienia bardzo wiele. Prawo do udzielnia informacji w przypadku wypadku czy choroby o stanie bliskiej osoby, prawo do dziedziczenia wspolnego badz tez samodzielnego majatku itp. Myslisz ze czemu pary homoseksualne tak walcza o to prawo? Wlasnie dlatego. Jak jestes dziewczyna/konkubina/narzeczona lub chlopakiem/konkubenten/narzeczonym to nie masz zadnego z tych praw. Ale wielu tego nie rozumie az w koncu faktycznie wydarzy sie jakas sytuacja ktora im to uswiadomi.

Chodzilo mi o milosc :) Ze slub w magiczny sposob niczego nie zmienia. A to co piszesz to prawda!

A mi się wydaje, że z jednej strony warto mieć faceta, który widzi nas w przyszłości jako żonę i mówi o tym, ale też ma podejście do zaręczyn typu: po studiach [o ile obie osoby studiują itp, wiadomo], mając już fajną pracę i spokój finansowy, ustabilizowaną wizję przyszłości. Oczywiście każdy jest inny i czasem ma się szczęście i możliwości wcześniej. 

Byłoby mi bardzo przykro, jakby facet z którym jestem nie powiedział mi nigdy, że marzę mu się jako żona w pozytywnej udanej wizji przyszłego życia, że to ze mną chciałby być zawsze, mieć dzieci itp itp [o ile obie osoby chcą dzieci, tak jak ze studiami ile ludzi tyle historii]. Choć może niektórzy się obawiają, że kobieta potraktuje to jako zaręczyny od razu? :-D 

Wiadomo, mówić każdy może, a życie toczy się swoim torem, lecz jednak warto w kliku letnim związku usłyszeć takie słowa. 

Gdyby mój chłopak mi się nie oświadczył, a ja bym miała powiedzmy 25 lat [to by było 5,6 lat razem] to bym chyba sama zaczęła się oddalać, ale na pewno bym do niczego nikogo nie zmuszała.
Tak samo nie wiem czy przyjęłabym zaręczyny tuż po nieplanowanej ciąży itp.
Chciałabym, żeby to była w pełni decyzja faceta i by szczerze chciał ze mną być na zawsze. Oczywiście też w takiej sytuacji mogłoby tak go oświecić, lecz wolałabym poczekać.
Nie rozumiem kobiet wymuszających zaręczyny.

mtsiwak napisał(a):

Daenneryss napisał(a):

LiuAnne napisał(a):

Wydaje mi się, że im wcześniej zaczął się związek (tj. w wieku 18-22 lata) tym dłużej przyjdzie czekać na zaręczyny. a po wspólnym zamieszkaniu to już w ogóle, no bo po co brać ślub, skoro NIC on nie zmieni?Znajome pary, które teraz powstają, dość szybko podejmują decyzje o ślubie. Bo i na co czekać, gdy się ma 30 lat?
W duzej mierze sie zgadzam. Oprocz jednego. Slub w sumie niewiele (w zwiazku) zmienia zarowno w wieku mlodszym jak i starszym. Mlodsi zwlekaja, bo maja wiecej czasu na zalozenie rodziny (o ile w ogole ja planuja). Dlatego wydaje im sie, ze im wiecej czasu spedza z dana osoba przed slubem tym lepiej. Starsi jako, ze maja mniej czasu na ogol szybciej podejmuja decyzje. A tak naprawde nigdy nie wiadomo czy zwiazek wypali czy nie. Smiem twierdzic, ze przyczyna rozpadu wielu zwiazkow jest nie tyle niedopasowanie, co brak dalszych wspolnych dzialan i planow. Brak poczucia tej wspolnoty. Jednak w naszej kulturze bardzo silnie zakorzeniona jest potrzeba legalizacji zwiazku czy to przed Bogiem czy to w spoleczenstwie. Niektorym udaje sie bez slubu, bo on serio tak naprawde nic nie zmienia o ile para razem brnie przez zycie, rozwija sie, razem planuje, wychowuje dzieci. Jednak wiekszosc go potrzebuje, bo potrzeba przynaleznosci jest bardzo silna. A spoleczenstwo, ludzie bywaja okrutni jak ktos sie wylamuje. Nie kazdy jest na tyle silny.Ale poplynelam z tematem... ;)
Nie zgodze sie z Toba. W kwestii prawa slub zmienia bardzo wiele. Prawo do udzielnia informacji w przypadku wypadku czy choroby o stanie bliskiej osoby, prawo do dziedziczenia wspolnego badz tez samodzielnego majatku itp. Myslisz ze czemu pary homoseksualne tak walcza o to prawo? Wlasnie dlatego. Jak jestes dziewczyna/konkubina/narzeczona lub chlopakiem/konkubenten/narzeczonym to nie masz zadnego z tych praw. Ale wielu tego nie rozumie az w koncu faktycznie wydarzy sie jakas sytuacja ktora im to uswiadomi.

No właśnie to jest jeden z powodów.... Tak jak ktoś już wspomniał - jakbym miała czekać jeszcze niewiadomo ile czasu to bym odeszła bo to by było równoznaczne z tym, że mamy inną wizję przyszłości no i siła rzeczy - inne priorytety. Desperatka nie jestem żeby kogokolwiek zmuszać i również nie rozumiem takich kobiet.

W 2 rocznice naszego bycia razem :). Po pol roku mieszkania razem. Od zareczyn mija 7 miesiecy ale jeszcze nic nie planujemy . Zawsze mowil w zartach ze gdzie tam slub,gdzie oswiadczyny wiec sie tego nie spodziewalam a tu takie zaskoczenie i na prawde sie postaral:). Ja mam 28 on 31 :).

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.