Temat: malzenstwo po kilku latach

Jak wygladaja wasze zwiazki? Jestem z mezem 6 lat po slubie, 10 ogolnie. Nigdy nie bylismy super para ale sie kochalismy. Od jakis 3 lat to sie bardzo zmienilo. My nawet nie rozmawiamy za czesto ze soba. Moj maz jest strasznie liniwy, nie robi nic w domu, zamiast z dzieckiem wolny tv i tel. Nigdy nie zadzwoni, nie podaga. Nawet nie umiem z nim rozmawiac bo zaraz awanture zrobi i wychodzi z domu. Raz nawet spal w samochodzie przed domem....ja nic do niego nie czuje. Strasznie mecze sie z nim. Jak mu cos powiem zeby zrobil albo zostawil ten telefon to wydrze sie na mnie ze czepiam sie. Obraca to tak ze to ja jestem ta zla i czepialska. A ja i pracuje, i domem sie zajmuje, wszystkimi imprezami, rachunkami lekarzami itp. On tylko pracuje i ogarnia samochod. Najgorsze ze podnosi glos przy dziecku na mnie. Czy to jest sens na sile tak byc ze soba dla dziecka? Czy moze tak wygladaja zwiazki po tylu latach...?

Mój mąż cierpi na te sama przypadłość co twój. "Zachorował" zaraz po ślubie, stopniowo dochodząc do tego co mamy dziś, czyli ogromnej czarnej dziury między nami. W sumie mieszkam z obcym facetem, w ogóle nie rozmawiamy (poza poleceniami i kłótniami) i nie wiem jak to dalej będzie. Próbowałam już wszystkiego... Niestety nie jest to osoba na której wparcie mogę liczyć i nie wiem jak to wygląda w innych związkach, ale dla mnie to argument do rozstania. Nie chce takiego życia. Myślę że powinnaś spróbować naprawić związek (ja o swój walczyłam 3 lata, zanim odpuściłam), a jeśli to nic nie da to zapytaj siebie czy takiego życia chcesz?! Nie myśl o nikim. Myśl o sobie. 

Pasek wagi

Szkoda życia na takie związki. Dziecka też w ten sposób nie uszczęśliwisz... 

Odnośnie "rozwód to nie jest taka prosta sprawa" - prawie nic w życiu nie jest "prosta sprawa" ale to nie powód żeby się zadowalać byle czym.

Nie ma nic trudniejszego niż życie w nieszczęśliwym związku... Rozwód w takim przypadku, to proces leczenia się z choroby emocjonalnej. 

Sama przez to przeszłam i była to najlepsza decyzja jaką mogłam pojąć. 

EgyptianCat napisał(a):

Szkoda życia na takie związki. Dziecka też w ten sposób nie uszczęśliwisz... Odnośnie "rozwód to nie jest taka prosta sprawa" - prawie nic w życiu nie jest "prosta sprawa" ale to nie powód żeby się zadowalać byle czym.Nie ma nic trudniejszego niż życie w nieszczęśliwym związku... Rozwód w takim przypadku, to proces leczenia się z choroby emocjonalnej. Sama przez to przeszłam i była to najlepsza decyzja jaką mogłam pojąć. 

(puchar)

nie wiem jak u was ze sprawami lozkowymi ale czesto bywa ze jak nie wiadomo o co facetowi chodzi to chodzi o sex, jak to moja siostra mowi,sory za wyrazenie ale cytuje "puste jaja i pelen zoladek to klucz do sukcesu "

Pasek wagi

łatwo się mówi "rozwód" . Pisząc temat tutAj świadczy o tym jak jesteś zagubiona.  Kochana nikt za Ciebie tego nie zrobi jak Ty sama...nie zrobi tego nikt za Ciebie.  

Jestem w takim samym związku jak Ty. Tylko u nas awantur nie ma. Myślę że dorastamy do rozwodu który dla mnie jest kompletną porażką. 

 Bo są dzieci,  bo jest dom bo jest wygoda. 

Wszystko jest procz NAS. 

Bądź odważna i daj znać.  

skorczykowa napisał(a):

Jak wygladaja wasze zwiazki? Jestem z mezem 6 lat po slubie, 10 ogolnie. Nigdy nie bylismy super para ale sie kochalismy. Od jakis 3 lat to sie bardzo zmienilo. My nawet nie rozmawiamy za czesto ze soba. Moj maz jest strasznie liniwy, nie robi nic w domu, zamiast z dzieckiem wolny tv i tel. Nigdy nie zadzwoni, nie podaga. Nawet nie umiem z nim rozmawiac bo zaraz awanture zrobi i wychodzi z domu. Raz nawet spal w samochodzie przed domem....ja nic do niego nie czuje. Strasznie mecze sie z nim. Jak mu cos powiem zeby zrobil albo zostawil ten telefon to wydrze sie na mnie ze czepiam sie. Obraca to tak ze to ja jestem ta zla i czepialska. A ja i pracuje, i domem sie zajmuje, wszystkimi imprezami, rachunkami lekarzami itp. On tylko pracuje i ogarnia samochod. Najgorsze ze podnosi glos przy dziecku na mnie. Czy to jest sens na sile tak byc ze soba dla dziecka? Czy moze tak wygladaja zwiazki po tylu latach...?

Moje malzenstwo tak nie wyglada, chociaz staz ogolnej znajomosci i malzenski mam taki sam jak Ty. Owszem, zdarzaja sie wzloty i upadki, np. w okolicach 1,5 roku dziecka, gdy bylam bardzo zmeczona praca zawodowa i obowiazkami domowymi, a on mial klopoty w pracy, ale to bylo przejsciowe. Zawsze ze soba rozmawialismy.

Mysle, ze skoro nie ma w zadnym z was checi poprawy sytuacji to najlepiej byloby to zakonczyc niz tkwic w zawieszeniu.

Jak tak czytam co wypisują tutaj kobiety to aż źle się robi. Dla większości to takie proste wszystko jest. Ciekawe, która z tych co radzą rozwód same się już rozwiodły i do tego miały jeszcze dzieci.

Zanim podejmie się ten krok trzeba najpierw próbować coś naprawić. Wina zazwyczaj jest po obu stronach. Dobrze dziewczyny niektóre sugerują, aby udać się na terapię małżeńską. Może nic nie pomoże, ale na pewno utwierdzi Cię w przekonaniu, że zrobiłaś/zrobiliście wszystko. On nie stał się taki bo takie ma geny. Być może na to Ty pozwoliłaś, bo nic wcześniej nie wymagałaś. Do wygodnego życia człowiek szybko się przyzwyczaja. 

Argumenty odnośnie tego, że lepiej dla dzieci się rozwieźć są wg mnie trafione kulą w płot. Pamiętajmy, że to nas partner denerwuje itp. Dzieci będą na pewno tęsknić. A do tego kto powiedział, że po rozwodzie dzieci zostaną z mamą? Na szczęście mijają czasy, gdy sądy zostawiały dzieci u mam. Dzieci potrzebują oboje rodziców do prawidłowego wychowania. Żaden "wujek" czy tatuś w weekendy tego nie zapewnią. Dla "wujka" będą to zawsze obce dzieci. Do tego dochodzą też problemy z brakiem funduszy. Najpierw próbujcie coś naprawić. Na rozwód zawsze będzie czas. Najłatwiej jest powiedzieć rozwiedźmy się. Jednak proste rozwiązania nie zawsze okazują się najlepsze......

marwi napisał(a):

Jak tak czytam co wypisują tutaj kobiety to aż źle się robi. Dla większości to takie proste wszystko jest. Ciekawe, która z tych co radzą rozwód same się już rozwiodły i do tego miały jeszcze dzieci.Zanim podejmie się ten krok trzeba najpierw próbować coś naprawić. Wina zazwyczaj jest po obu stronach. Dobrze dziewczyny niektóre sugerują, aby udać się na terapię małżeńską. Może nic nie pomoże, ale na pewno utwierdzi Cię w przekonaniu, że zrobiłaś/zrobiliście wszystko. On nie stał się taki bo takie ma geny. Być może na to Ty pozwoliłaś, bo nic wcześniej nie wymagałaś. Do wygodnego życia człowiek szybko się przyzwyczaja. Argumenty odnośnie tego, że lepiej dla dzieci się rozwieźć są wg mnie trafione kulą w płot. Pamiętajmy, że to nas partner denerwuje itp. Dzieci będą na pewno tęsknić. A do tego kto powiedział, że po rozwodzie dzieci zostaną z mamą? Na szczęście mijają czasy, gdy sądy zostawiały dzieci u mam. Dzieci potrzebują oboje rodziców do prawidłowego wychowania. Żaden "wujek" czy tatuś w weekendy tego nie zapewnią. Dla "wujka" będą to zawsze obce dzieci. Do tego dochodzą też problemy z brakiem funduszy. Najpierw próbujcie coś naprawić. Na rozwód zawsze będzie czas. Najłatwiej jest powiedzieć rozwiedźmy się. Jednak proste rozwiązania nie zawsze okazują się najlepsze......

Mysle, ze wiekszosc z nas zalozyla, ze skoro dziewczyna decyduje sie pisac o tym na forum, to juz nie raz w zaciszu domowym probowala zmienic te sytuacje. Stad rady takie, a nie inne. Pewnie, ze lepiej jak jest dobrze, jak sie walczy o zwiazek i ta walka sie udaje, ale jedna osoba nie moze ciagnac tego i chciec za dwoje. 

marwi napisał(a):

Jak tak czytam co wypisują tutaj kobiety to aż źle się robi. Dla większości to takie proste wszystko jest. Ciekawe, która z tych co radzą rozwód same się już rozwiodły i do tego miały jeszcze dzieci.Zanim podejmie się ten krok trzeba najpierw próbować coś naprawić. Wina zazwyczaj jest po obu stronach. Dobrze dziewczyny niektóre sugerują, aby udać się na terapię małżeńską. Może nic nie pomoże, ale na pewno utwierdzi Cię w przekonaniu, że zrobiłaś/zrobiliście wszystko. On nie stał się taki bo takie ma geny. Być może na to Ty pozwoliłaś, bo nic wcześniej nie wymagałaś. Do wygodnego życia człowiek szybko się przyzwyczaja. Argumenty odnośnie tego, że lepiej dla dzieci się rozwieźć są wg mnie trafione kulą w płot. Pamiętajmy, że to nas partner denerwuje itp. Dzieci będą na pewno tęsknić. A do tego kto powiedział, że po rozwodzie dzieci zostaną z mamą? Na szczęście mijają czasy, gdy sądy zostawiały dzieci u mam. Dzieci potrzebują oboje rodziców do prawidłowego wychowania. Żaden "wujek" czy tatuś w weekendy tego nie zapewnią. Dla "wujka" będą to zawsze obce dzieci. Do tego dochodzą też problemy z brakiem funduszy. Najpierw próbujcie coś naprawić. Na rozwód zawsze będzie czas. Najłatwiej jest powiedzieć rozwiedźmy się. Jednak proste rozwiązania nie zawsze okazują się najlepsze......

Dodatkowo Marwi- nie czytasz chyba ze zrozumieniem. Ojciec nie zajmuje się dziećki, więc takiemu ojcu sąd dzieci nie przyzna i nie sądzę, zeby ten ojciec te dzieci chciał, więc na 100% będą z mamą.

Autorka powinna porozmawiać z mężem, czy ten w ogóle widzi przyszłość ich związku i powiedzieć o tym, jak widzi ją ona, co czuje. Ale jesli takie rozmowy już były i nie ma między nimi miłości, to powinni się rozwieść. Dla dzieci człowiek nie powinien się męczyć, bo zycie ma się jedno- dzieci dorosną, będą miały sowje zycie, a my zostajemy z tym co budowalismy, bądź czego nie zbudowaliśmy przez wszystkie lata.

sacria napisał(a):

Marwi- nie czytasz chyba ze zrozumieniem. Ojciec nie zajmuje się dziećki, więc takiemu ojcu sąd dzieci nie przyzna i nie sądzę, zeby ten ojciec te dzieci chciał, więc na 100% będą z mamą.Autorka powinna porozmawiać z mężem, czy ten w ogóle widzi przyszłość ich związku i powiedzieć o tym, jak widzi ją ona, co czuje. Ale jesli takie rozmowy już były i nie ma między nimi miłości, to powinni się rozwieść. Dla dzieci człowiek nie powinien się męczyć, bo zycie ma się jedno- dzieci dorosną, będą miały sowje zycie, a my zostajemy z tym co budowalismy, bądź czego nie zbudowaliśmy przez wszystkie lata.

Czytam ze zrozumieniem. Wiemy tylko to co napisała autorka. Nie znamy relacji drugiej strony. Moja żona też twierdzi, że ja nic nie robię, a ja mam odmienne zdanie w tej kwestii. Dla sądu nie jest ważne jak jest, tylko wygrywa ten co lepiej "sprzeda" swoją historię. Niestety taka jest prawda.

Jasne, że dzieci jak dorosną będą miały swoje życie. Jednak zanim dorosną to my RODZICE zapewniamy im dobry start. To po latach dopiero dowiemy się czy nasze decyzje podjęte wcześniej były dobre.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.