Temat: jak pogodzić się z samotnością?

Nie wiem czy w ogóle się da, ale najwidoczniej nie mam wyboru :P co może pomóc w pogodzeniu się z tym stanem rzeczy? Nawał obowiązków,  przygarniecie kota? Próbuję sobie wmówić że nie potrzebuje miłości, ale wszystko wraca jak widzę zakochane pary...

Nie uważam że nie zasługują na miłość,  ale na pewno mają zdecydowanie mniejsze szanse żeby ktoś się nimi zainteresował. Zresztą nie widziałam nigdy żeby naprawdę brzydka/wyjatkowo otyła/w jakiś sposob zdeformowana osoba była w jakimś związku. 

Skoro przez cale zycie nikt nawet na mnie nie spojrzał (a poznałam naprawdę wielu facetów, studiuję męski kierunek) to szanse ze to sie zmieni sa zerowe. Nie chce sobie robić nadziei

p4sztecik napisał(a):

Nie uważam że nie zasługują na miłość,  ale na pewno mają zdecydowanie mniejsze szanse żeby ktoś się nimi zainteresował. Zresztą nie widziałam nigdy żeby naprawdę brzydka/wyjatkowo otyła/w jakiś sposob zdeformowana osoba była w jakimś związku. Skoro przez cale zycie nikt nawet na mnie nie spojrzał (a poznałam naprawdę wielu facetów, studiuję męski kierunek) to szanse ze to sie zmieni sa zerowe. Nie chce sobie robić nadziei

A ja akurat takie osoby znam. I to zarówno brzydkich facetów jak i brzydkie kobiety. I to sporo - jakimś cudem to oni płodzą najwięcej dzieci z moich znajomych na fejsie. Nie pisałabym ci tego wszystkiego, gdybym nie miała podobnych doświadczeń. Na mnie nikt nie spojrzał bodaj do 22-23 roku życia, "koplementów" na temat swojego wyglądu też się nasłuchałam, trochę nieprzyjemnych sytuacji zaliczyłam, włącznie z komentarzami na ulicy, o których piszesz. Więc traktuję to trochę osobiście, żeby cię przekonać, że wszystko się może zmienić. Tylko musisz być bardziej optymistycznie nastawina do swojej przyszłości. Bo jak dla mnie to ty już brzmisz jak ktoś cierpiący na depresję.

jurysdykcja napisał(a):

p4sztecik napisał(a):

Nie uważam że nie zasługują na miłość,  ale na pewno mają zdecydowanie mniejsze szanse żeby ktoś się nimi zainteresował. Zresztą nie widziałam nigdy żeby naprawdę brzydka/wyjatkowo otyła/w jakiś sposob zdeformowana osoba była w jakimś związku. Skoro przez cale zycie nikt nawet na mnie nie spojrzał (a poznałam naprawdę wielu facetów, studiuję męski kierunek) to szanse ze to sie zmieni sa zerowe. Nie chce sobie robić nadziei
A ja akurat takie osoby znam. I to zarówno brzydkich facetów jak i brzydkie kobiety. I to sporo - jakimś cudem to oni płodzą najwięcej dzieci z moich znajomych na fejsie. Nie pisałabym ci tego wszystkiego, gdybym nie miała podobnych doświadczeń. Na mnie nikt nie spojrzał bodaj do 22-23 roku życia, "koplementów" na temat swojego wyglądu też się nasłuchałam, trochę nieprzyjemnych sytuacji zaliczyłam, włącznie z komentarzami na ulicy, o których piszesz. Więc traktuję to trochę osobiście, żeby cię przekonać, że wszystko się może zmienić. Tylko musisz być bardziej optymistycznie nastawina do swojej przyszłości. Bo jak dla mnie to ty już brzmisz jak ktoś cierpiący na depresję.

Bo mam depresję (stwierdzona) dlatego tym bardziej sie nie łudzę że moja sytuacja sie zmieni. Chyba po prostu kupie kota

p4sztecik napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

p4sztecik napisał(a):

Nie uważam że nie zasługują na miłość,  ale na pewno mają zdecydowanie mniejsze szanse żeby ktoś się nimi zainteresował. Zresztą nie widziałam nigdy żeby naprawdę brzydka/wyjatkowo otyła/w jakiś sposob zdeformowana osoba była w jakimś związku. Skoro przez cale zycie nikt nawet na mnie nie spojrzał (a poznałam naprawdę wielu facetów, studiuję męski kierunek) to szanse ze to sie zmieni sa zerowe. Nie chce sobie robić nadziei
A ja akurat takie osoby znam. I to zarówno brzydkich facetów jak i brzydkie kobiety. I to sporo - jakimś cudem to oni płodzą najwięcej dzieci z moich znajomych na fejsie. Nie pisałabym ci tego wszystkiego, gdybym nie miała podobnych doświadczeń. Na mnie nikt nie spojrzał bodaj do 22-23 roku życia, "koplementów" na temat swojego wyglądu też się nasłuchałam, trochę nieprzyjemnych sytuacji zaliczyłam, włącznie z komentarzami na ulicy, o których piszesz. Więc traktuję to trochę osobiście, żeby cię przekonać, że wszystko się może zmienić. Tylko musisz być bardziej optymistycznie nastawina do swojej przyszłości. Bo jak dla mnie to ty już brzmisz jak ktoś cierpiący na depresję.
Bo mam depresję (stwierdzona) dlatego tym bardziej sie nie łudzę że moja sytuacja sie zmieni. Chyba po prostu kupie kota

Innymi słowy nie jesteś racjonalnie wstanie oszacować swojej sytuacji, bo mówi przez ciebie choroba. Która jednak jest uleczalna. A kota sobie kup, to fajne zwierzęta są.

btw - też zaliczyłam depresję. U mnie to kompletne dno, to był ten moment, kiedy powiedziałam sobie, że tak się nie da żyć i że muszę "coś" zmienić, bo inaczej palnę sobie w łeb (już mi to zaczęło chodzić po głowie). A osiągnęłam stan, kiedy z nikim nie rozmawiałam w pracy, nie wychodziłam z domu, a weekendy spędzałam rycząc sobie w łóżku i jedząc nutellę ;)

 Lecze sie od dawna ale efektow brak. No coz, w takim razie kot mi musi wystarczyc, tylko pewnie ciężko mi bedzie mieszkac cale zycie sama z kotem, nie majac sie nawet do kogo odezwac :P

p4sztecik napisał(a):

 Lecze sie od dawna ale efektow brak. No coz, w takim razie kot mi musi wystarczyc, tylko pewnie ciężko mi bedzie mieszkac cale zycie sama z kotem, nie majac sie nawet do kogo odezwac :P

Ja tam z moim kotem gadam...

jurysdykcja napisał(a):

p4sztecik napisał(a):

 Lecze sie od dawna ale efektow brak. No coz, w takim razie kot mi musi wystarczyc, tylko pewnie ciężko mi bedzie mieszkac cale zycie sama z kotem, nie majac sie nawet do kogo odezwac :P
Ja tam z moim kotem gadam...

I normalnie Ci odpowiada? :D to moze nie bedzie tak zle... 

Temat o mnie, kropka w kropkę.

Ja bym Ci proponowała jakieś baardzo zajmujące zajęcie, żebyś nie miała czasu się podrapać po nosie, nie mówiąc o rozmyślaniu. Między innymi dlatego poszłam na medycynę - dużo osób mi odradzało bo nie będę miała czasu na męża, dzieci. Skoro wiem że to i tak nigdy by nie nastąpiło to wolę się na coś przydać i nie mieć czasu o tym myśleć :P 

zgodnie z moimi przewidywaniami po 4 latach nic się nie zmieniło, tylko zbrzydłam :)

p4sztecik napisał(a):

zgodnie z moimi przewidywaniami po 4 latach nic się nie zmieniło, tylko zbrzydłam :)
Jesli bedziesz myslala o sobie , że jestes brzydka to inni tez cie tak beda postrzegac. Moja dawna znajoma kiedys powiedziala ''Nie ma brzydkich kobiet są tylko niezadbane''..

Poza tym nie trafilas jeszcze na swoja druga polowke :) U mnie sasiadka wyglada jak Fiona ze Shreka ... a jej mąż Brad Pitt.. w sumie kazdy sie dziwi , że takiego wyrwała... Ale są ze sobą już kilkanascie lat , maja 3dzieci.. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.