wydaje mi się, że taki związek długo nie przetrwa.
ciężko byłoby mi żyć z człowiekiem, który ma zupełnie inny pogląd na życie, lubi całkiem inne rzeczy.
razem z mężem uzupełniamy się, dążymy do podobnych rzeczy w życiu, choć dzieli nas spora różnica wieku (8 lat), i podczas gdy on już dawno rozwija skrzydła kariery, ja robię dopiero magistra. ciągnie nas jednak do takiego samego poziomu życia, oboje lubimy pewien określony styl, spędzamy czas w taki, a nie inny sposób.
powiem szczerze: uważam się za osobę dość dobrze wykształconą i obytą, i raczej nie wyobrażam sobie żebym mogła nagle znaleźć szczęście w ramionach kogoś kto będzie tego przeciwieństwem całkowitym. jasne, że są wyjątki od reguły, można być mądrym człowiekiem bez szkoły i niezależnie od zawodu - jednak posługuję się pewnymi uogólnieniami, żeby było wiadomo o co chodzi.
jednak znam przykład podobnej sytuacji: panna x z dobrej, zamożnej rodziny, oczytana, wykształcona. zakochuje się w panu y, który pochodzi z mniej zamożnej rodziny, od pokoleń pracującej fizycznie. dogadują się razem na pewnym poziomie, jednak jemu nie w głowie wychodzenie do kina czy wyjazdy na wakacje (strata pieniędzy, a dla niej - bezcenne wspomnienia). on uważa, że kobieta powinna siedzieć w domu, nie pracować, lecz dobrze zajmować się dziećmi (bardzo ją kocha), ona podkula ogon i rezygnuje ze swojego życia (choć należy do kobiet, ktore zawsze chciały być ambitne i mieć coś swojego).
niestety ale u pani x i pana y nieustannie dochodzi do jakichś nieporozumień, choć oboje strasznie się kochają. po prostu zostali inaczej wychowani, do czegoś innego dążą. kompromis w tym przypadku jest równoznaczny z przekreśleniem siebie na korzyść drugiego.
jest w tym pewne piękno miłości - ale nie wiem, czy tak właśnie powinno być.
moim zdaniem dwójka ludzi powinna się uzupełniać, mieć podobne cele w życiu, podobne marzenia, pasje, sposób bycia i życia.
Edytowany przez navyblue. 13 listopada 2013, 23:47