Jej, dziewczyny, dziękuję bardzo za ciepłe słowa...
Myślę jednak, że to nie mądrość, a zwykłe doświadczenie życiowe. 2 miesiące temu stanęłam po tej stronie, po której stoi dziś partner O.N.a.A. Niestety, "mój" P. nie był na tyle szczery, zdecydowany i zdeterminowany co ona, przez co wyrządził mi straszną krzywdę... Chyba dzięki temu wiem, jak łatwo dać komuś złudne nadzieje, pozornie nic nie znaczącym słowem czy gestem.
KtoPytaNieBladzi - myślę, że patrzenie na byłego chłopaka w kategorii "będzie o mnie myślał" nie jest powodowane kompleksami i przeświadczeniem o byciu pępkiem świata. Jeśli jest się z kimś długo, to czuje się sentyment, przywiązanie, pamięć o wspólnych dobrych chwilach, których w każdym związku jest chyba sporo. Po zerwaniu to wszystko zostaje. I po prostu myśli się o tej "byłej" osobie, a jeśli w dodatku ciągle się ją kocha - to uwierz, myśli się także o tym z kim jest, jak się jej układa, czy jest szczęśliwa itd. Nie ma w tym żadnej zawiści, nienawiści czy złorzeczenia, ani też egocentryzmu - po prostu człowiek się zastanawia, czy ktoś, kogo się kochało/kocha jest teraz spełniony i tyle.
Nie da się z dnia na dzień wyrzucić kogoś z myśli. To normalne, że zarówno O.N.a.A, jak i jej były chłopak będą o sobie myśleć jeszcze przez jakiś czas. Nawet jak znajdą nowych partnerów. Zapewne przejdą też różne stany (zwłaszcza on): od żalu, załamania, zwątpienia, przez złość, aż po akceptację, zrozumienie, ciekawość czy nie wiadomo co jeszcze... Miłość to silne uczucie, nie da się go zakończyć "ot, tak". I nie da się "ot, tak" wyrzucić kochanej osoby z myśli i serca. Nawet jeśli ona nas już nie kocha.
W moim osobistym odczuciu, gdyby tak nie było, to ostatnie 3 lata związku były by dla obu stron czasem kompletnie zmarnowanym, w którym każde okłamywało drugą stronę, mówiąc o miłości.