19 marca 2013, 23:44
Jak radzą sobie z tym osoby ktore maja partnerów oddalonych o 200-300-500 km?
Widywanie sie co tydzien,co dwa tygodnie to nie za mało?
Nie tęsknicie?już nie mówie o ciagłych podróżach.
Już nie mowie o wspolnej "miłosci" kobieta jak kobieta ale facet....1-2 na miesiac.....(nie wierze)
Jak to jest?
Edytowany przez utytakobita 20 marca 2013, 00:34
20 marca 2013, 10:37
Mój chłopak pracuje w Holandii. Przyjeżdża co 3-4 miesiące na 4-5 tygodni. Ja studiuję poza domem, więc i tak spędzamy wspólnie czas tylko w weekendy. Jest ciężko, momentami beznadziejnie, ale dajemy sobie radę i jak spojrzę na to całościowo: rozłąka nas umocniła w przekonaniu, że bardzo mocno się kochamy. Pod jego nieobecność mam dużo pracy, spotykam się z naszymi znajomymi, uczę się. Gdy wraca jest tylko On. Mój A. wraca z pracy styrany a w weekendy odsypia nocki, nie miałby ochoty na seks. Ufam mu i wiem, że by mnie nie zdradził. Ja też nie szukam zastępstwa. Nadrabiamy zaległości gdy wraca
20 marca 2013, 11:32
ja i M to ponad 700 km, i no cóż, co dwa tyg na weekend, często jak uda się nam wykombinować kilka dni wolnego. tęsknimy, ale dajemy radę już od 10 miesięcy i będziemy musieli jeszcze dłużej ;)
20 marca 2013, 11:33
Na dłuższa metę to męczące i szczerze powiedziawszy nie wróży za dobrze związkowi.
- Dołączył: 2012-12-08
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 2203
20 marca 2013, 11:56
Byłam w związku na odległość przez dość długi czas. Dzieliło nas 600km. Przyjeżdżał do mnie jak najczęściej mógł, ale wiadomo, że fundusze i wolny czas od szkoły/pracy to nie jest coś czym można od tak dysponować. Odległość bardzo przeszkadzała - tęsknota, niemożność wyjścia na zwyczajny spacer czy przytulenia się do ukochanej osoby, gdy ma się zły dzień. Jednak jeśli się kocha to przetrwa się wszystko. :)
W moim przypadku zakończyłam ten związek z zupełnie innego powodu niż odległość.
- Dołączył: 2013-02-28
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 217
20 marca 2013, 12:01
Ja przez 3 lata studiów mieszkałam z dala od Przyszłego i przeżyliśmy :P. potem się do mnie przeprowadził ;). Dla chcącego nic trudnego. I uważam, ze krzywdzące jest traktowanie mężczyzn, jak zwierząt nie panujących nad swoim popędem :/
20 marca 2013, 12:14
mnie i mojego chłopaka dzieli 100 km...
ale co tydzień w piątek po 18 do mnie przyjeżdża i wyjeżdża w niedzielę przed 16...
więc nie jest tak źle. A tęsknota świetnie wpływa na związek, naprawdę...
potem te 2 dni są wspaniałe, zero kłótni, tylko czyste przyjemności
o znudzeniu się sobą absolutnie nie ma mowy
- Dołączył: 2013-02-17
- Miasto: Tarnów
- Liczba postów: 786
20 marca 2013, 12:50
unodostress napisał(a):
koralowaMi napisał(a):
Ps. I śmieszą mnie wypowiedzi typu "ja bym nie wytrzymała/ nie dałabym rady", bo pokazują one jak naprawdę kocha się tą drugą osobę... skoro tą "wielką" miłość może zniszczyć kilka tygodni nie widzenia się, to po byku mi to miłość...;/
no ja też myślę że bym nie wytrzymała ale nie w tym zabawnym sensie który Ty z miejsca zakładasz że zerwałabym tylko zrobiłabym wszystko co w mojej mocy żeby jednak mieszkać z Moim facetem w jednej miejscowości. każdy ma tam jakąś swoją wizję związku a dla mnie to jest takie bycie razem na co dzień (no można i co drugi dzień ;D) również dlatego że chcę dobrze poznać osobę z którą planuję życie spędzić ;) no i spotkania z Moim wcale nie przekreślają innych sfer mojego życia ;]
No dobra, a gdybyś nie mogła? Bo np. byłabyś niepełnoletnia i nie mogła się wyprowadzić od rodziców, a jego trzymałaby praca, to co? To albo jakoś byś z tym musiała żyć i musiałyby Ci wystarczać spotkania od czasu do czasu albo byście zerwali. W ogóle nie rozumiem Twojego ataku na mnie... nigdzie nie napisałam że codzienne spotkania przekreślają inne sfery życia kobiety ;/ Przeciwnie ;/
20 marca 2013, 13:34
ja mam swojego narzeczonego 200 metrów od domu ale pracuje od rana do 22 i tez w weekendy sie widujemy
20 marca 2013, 13:36
to jest okropne, własnie to przechodzę brrr