19 marca 2013, 23:44
Jak radzą sobie z tym osoby ktore maja partnerów oddalonych o 200-300-500 km?
Widywanie sie co tydzien,co dwa tygodnie to nie za mało?
Nie tęsknicie?już nie mówie o ciagłych podróżach.
Już nie mowie o wspolnej "miłosci" kobieta jak kobieta ale facet....1-2 na miesiac.....(nie wierze)
Jak to jest?
Edytowany przez utytakobita 20 marca 2013, 00:34
20 marca 2013, 08:06
koralowaMi napisał(a):
Ps. I śmieszą mnie wypowiedzi typu "ja bym nie wytrzymała/ nie dałabym rady", bo pokazują one jak naprawdę kocha się tą drugą osobę... skoro tą "wielką" miłość może zniszczyć kilka tygodni nie widzenia się, to po byku mi to miłość...;/
no ja też myślę że bym nie wytrzymała ale nie w tym zabawnym sensie który Ty z miejsca zakładasz że zerwałabym tylko zrobiłabym wszystko co w mojej mocy żeby jednak mieszkać z Moim facetem w jednej miejscowości. każdy ma tam jakąś swoją wizję związku a dla mnie to jest takie bycie razem na co dzień (no można i co drugi dzień ;D) również dlatego że chcę dobrze poznać osobę z którą planuję życie spędzić ;) no i spotkania z Moim wcale nie przekreślają innych sfer mojego życia ;]
20 marca 2013, 08:26
ja dojeżdżam do miasta w którym mój mieszka - prawie codziennie więc i widywaliśmy się często. on u mnie często mieszkał ja u niego czasami też - więc to nie był związek na odległość. teraz, mimo małej odległości, która nas dzieli, u niego widywać się nie możemy, on do mnie przyjeżdża raz na dwa tygodnie na kilka dni i tęsknię, ale nie jest to jakaś porażająca tęsknota - w dobie internetu jest przecież skype, telefon(po 2 godziny dziennie rozmawiamy chociażby przed zaśnięciem) i jasne, że rozmawiamy o pierdołach, bo rozmawiamy o wszystkim, ale da się to przetrwać.
- Dołączył: 2013-03-06
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 25973
20 marca 2013, 08:28
nie wierze w zwiazki na odleglosc, niby w czym mialoby to sluzyc, albo jestesmy para albo nie
20 marca 2013, 08:34
jestem z moim narzeczonym już 6 rok idzie,poznałam go jak byłam w 2 klasie gimnazjum,a on był na studiach dziennych na politechnice śląskiej, mieszkał ode mnie 10 min, jak trafiłam do domu dziecka była to jedyna osoba na , którą mogłam liczyć. W 1 klasie na święta Bożego Narodzenia wróciłam na stałe do domu (mama z tatą odzyskali do nas prawa)każdy znajomy się ode mnie odwrócił poza nim!ja chodziłam do liceum , a on skończył w między czasie studia dziennie inżynierskie i poszedł na 1,5 roku na zaoczne ,a w tyg pracował.Dodam,że był to czas,że jego mama mnie nie lubiała ,bo byłam gruba, a on chudy, po prostu ich zdaniem wizualnie do ich rodziny nie pasowałam,ale na studniówkę schudłam 50 kg i nagle w tym czasie jakieś kilka miesięcy wcześniej brat mojego M znalazł dziewczynę i przestał marudzić rodzicom,że ma mnie zostawić itp. W końcu mnie zaakceptowali i było ok,ale na początku musieliśmy ukrywać nasz związek głównie przez jego brata (a on lubi patyczaki z dużą przerwą między udami). Gdy robił te studia zaoczne magisterskie widywaliśmy się czasem na 10 min ,było ciężko,ale zrobił tego magistra i dostał propozycje wyjazdu ( w tej firmie co robił cały czas) wyjazd miał być 300 km od nas,ale za lepszą kasę tu mu firma daje mieszkanie,które mu opłaca, własny samochód firmowy, paliwo firmowe, telefon firmowy + bardzo dużą wypłatę i tak tu siedzi ponad 2 lata Przyjeżdża na weekendy,ale zaś ja w weekendy uczę się 2 kierunków zaocznie, a w tygodniu pracowałam [od połowy lutego nie pracuje, bo poświęciłam moją prace dla niego) i przyjechałam do niego :) Tu szukam pracy, na razie mam zasiłek,ale za chwilę znajdę coś :) ,bo ze mnie to taki pracoholik, długo w domu nie umiem wytrzymać - nic nie robiąc .Od lekko roku jesteśmy zaręczeni , za 2 lata planujemy ślub, i od niedawna pomieszkuje u niego.Mój narzeczony jest 6 lat starszy ode mnie.W czerwcu skończę 2 kierunki i idę na studia,ale czy tu na podkarpaciu czy na śląsku to jeszcze nie wiem,ale na pewno to będą studia zaoczne,bo chce pracować mimo wszystko.
Czy żałuje,że zrezygnowałam z pracy ?Nie.
Teraz mieszkając z Nim jest bardzo fajnie :)
Czasem było ciężko,ale teraz te wszystkie lata mam wynagradzane :)
Edytowany przez 9938be52f5cc0b66c589957c56bb9e18 20 marca 2013, 08:37
- Dołączył: 2011-05-21
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 15426
20 marca 2013, 09:13
weźcie, 200-300km to co to za różnica...2,5 godzinki w pociągu ..ja to mam 1000
- Dołączył: 2013-03-02
- Miasto: Gromnik
- Liczba postów: 4
20 marca 2013, 09:18
z moim Misiorem jest sprawa ciekawa. On mieszka pod Bielskiem, a ja pod Tarnowem. Nie wiem, jak liczyć odległość, bo jadąc do niego, muszę jechać do Krakowa i z Krakowa do Bielska, a później jeszcze kawałek podjechać pociągiem. w sumie ok 6 godzin. Samochodem natomiast, co jest 3x droższe, jedzie się 3 godziny tylko.
Jesteśmy już dwa lata razem i ciągle nie możemy sobie wyobrazić życia bez siebie nawzajem. Nie wiem, jak to się dzieje, skąd mamy tyle siły, ale to chyba właśnie jest miłość:) Widujemy się różnie- rok temu udawało się co 2 tygodnie, ale w tym roku bywa to rzadziej, bo jestem u finiszu szkoły i mam wiele rzeczy do załatwienia. Ale kiedy już sie skończy ten młyn, mam zamiar jechać do niego minimum na całe wakacje:D
- Dołączył: 2012-10-12
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 371
20 marca 2013, 09:27
Ja poznałam swojego faceta przez pomyłkę,pomyliłam numer telefonu i dodzwoniłam się do Niego,dzieliło Nas 300 km.
Przyjeżdżał do mnie co 3-4 miesiące na 4 dni :) ponieważ studiował,tak było przez kilka lat , 2 lata temu skończył studia i zamieszkał u mnie ,jesteśmy ze sobą 7 lat .
- Dołączył: 2008-12-14
- Miasto: Chiny
- Liczba postów: 27
20 marca 2013, 10:21
To może się udać :)
Ja z moim partnerem mamy do siebie około 400 km, widzimy się tak jak nasz czas i obowiązki pozwalają. Czasem co tydzień, ale bywało 5/6 tygodni rozłąki. Tak trwamy już 5 lat, a latem bierzemy ślub i zamieszkamy razem ;)
Wszystko zależy od siły uczucia i starań 2 osób. Dodam,że nie ograniczamy się, co do kwestii "samotnych" wyjść na imprezę czy spotkań ze znajomymi. Mamy do siebie zaufanie.
Są telefony, skype, fb... Do wytrzymania :))
- Dołączył: 2009-01-29
- Miasto: Gaj
- Liczba postów: 3916
20 marca 2013, 10:36
Nie, nie dałabym rady żyć w związku na odległość. Podziwiam tych, którym się to udaje i wszystko jest w porządku, szczęścia! i tyle :)