Temat: Czy poderwałyście kiedyś zajętego faceta? :)

Wiem, że dziwne pytanie. Ale, czy może któraś z Was poderwała faceta, który był już w związku z inną dziewczyną? :)
Dla ścisłości, ja tego nie planuję.
Ja miałam kiedyś taką sytuację, poznałam chłopaka siedzieliśmy rozmawialiśmy i on od razu powiedział mi że nie ma co prawda dziewczyny ale jest zakochany. Oczywiście przyjęłam fakt do wiadomości ale rozmawialiśmy dalej. Po 5 godz rozmowy chłopak odprowadził mnie do domu a na 2 dzień napisał mi że chce się ze mną jeszcze spotkać. Od spotkania do spotkania zostaliśmy parą co prawda to było za czasów kiedy miałam 17 lat ale laska później do niego wydzwaniała z żalami i pretensjami i okazało się jaka jest na prawdę. Po mimo że nasz związek nie przetrwał ponieważ dzieliła nas spora odległość a internet nie był jeszcze powszechny a sms kosztował 50 gr :) do dziś mamy serdeczne relacje a z tamtą laską nigdy nie był.
Nie, dla mnie każdy zajęty staje się automatycznie niewidzialny.

Miaaaa napisał(a):

dokladnie ,to nie wina dziewczyny! zamiast faceta winic to wszystkie zdradzone rzucaja sie z lapami na dziewczyne ktora im"odbila" zamiast zobaczyc jakiego niewartego idiote mialy przy sobie. wyznaje zasade"jesli istnieje kobieta ktora jest w stanie odbic mi faceta, to ja juz go nie chce". skoro pojdzie do innej, krzyz mu na droge,. nie mam zamiaru byc z kims komu na mnie nie zalezy

Ale z tym się zgadzam akurat. Z tym, że zwyczajnie jakoś nie zwracam uwagi na tych zajętych.

Miaaaa napisał(a):

nie rozumiem bulwersacji na temat podrywu zajetego faceta. od kiedy to tylko od kobiety zalezy czy facet bedzie z nia?? tak sie sklada ze facet tez ma mozg(a jednak) i jesli kocha swoja partnerke to chocby sama jenifer lopez mu krecila tylkiem przed oczami to on nie bedzie tym zainteresowany! przeceniacie sie dziewczyny, myslicie ze macie taka moc ze wystarczy ze jakis facet was zainteresuje to bedzie wasz?? jesli jakis facet nie kocha swojej drugiej polowki to bedzie szukal okazji zawsze i to wcale nie bedzie zalezalo od kobiety. dla mnie nie istnieje slowo "odbije". jesli zwiazek nie jest prawdziwy to rozpadnie sie predzej czy pozniej, natomiast jesli facet kocha kobiete to zadna inna nie ma szans.


dokładnie tak jest, zgadzam sie z koleżanką w pełni :)
Nie wyobrażam sobie jak mogłabym zarywać do czyjegoś narzeczonego, męża czy nawet chłopaka. To takie frajerskie, że o cholera. A dziewczyny które tak robią mają swoją nazwę. Sorry, jeśli kogoś obrażam ale taka jest prawda. Tak się nie robi. Która z was by chciała by jej ktoś odbił męża? Żadna. Trzeba szanować coś takiego jak związek. Niestety wiele facetów i dziewczyn coraz mniej pamięta o tych wartościach. 
Jeśli wiedziałabym o tym, to raczej nie podrywałabym. Ale patrząc w drugą stronę - mój narzeczony 'podrywał' mnie subtelnie jeszcze gdy byłam w poprzednim związku i chwała mu za to, bo zwyczajnie nie potrafiłam zakończyć nieudanego związku a dzięki niemu poszło mi to łatwiej.
owszem. Powiem więcej, żonatego. Tyle, że mój udział był niewielki, po prostu gość dziko na mnie leciał. Rozwiódł się nawet, ale ostatecznie rozstaliśmy się po dwóch latach.
Pasek wagi
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie.Trzymam się zasady "nie rób drugiemu co Tobie niemiłe". Z drugiej strony wiele razy dostałam niemoralną propozycję od zajętego faceta, nawet ojca mojej dobrej koleżanki, nie wiem, czy wyglądam na k... czy na naiwną czy co, ale nigdy nie skorzystałam z zaproszenia na kawę, piwo, pokój w hotelu. Odkąd jestem gruba propozycji takich nie dostaje, więc raczej o moją osobowość tym facetom nie chodziło

ilovetrance napisał(a):

nie, nawet jak jakis mi sie podoba a ma kogos to nie zrobilabym tak :)


Ja nie, ale mnie podrywał będąc w związku, i powiedziałam mu że możemy pogadać dopiero jak będzie wolny, więc zerwał z tamtą Byliśmy razem 2 lata i cieszę się, że to już zamknięty rozdział. Nie odbiło się to na mnie w podobny sposób, po prostu zrozumiałam że to nie facet dla mnie. Leczył się ze mnie kolejny rok..i w końcu dał spokój.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.