17 listopada 2012, 18:00
Mówi się, że miłości się nie szuka - ona się sama znajdzie.
Jak było u was? Szukaliście miłości? Jakieś portale randkowe np. czy faktycznie miłość was wzięła z zaskoczenia?:)
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88230
17 listopada 2012, 18:05
Totalnie z zaskoczenia ;-)
Chwilę wcześniej obiecałam sobie, że nie będę z nikim, kogo dobrze nie poznam najpierw. A z Lubym jesteśmy razem od pierwszego prawdziwego spotkania, już prawie pięć lat ;-)
17 listopada 2012, 18:08
Z wielkiego zaskoczenia :) Przyjechałam na studia, nie chciało mi się plątać w żadne związki - bo i po co? A tu odwiedziłam przyjaciela i mnie trafiła "strzała amora". Było jeszcze kilku znajomych ze starej klasy i dwóch współlokatorów "z przypadku". I jeden z nich siedział na przeciwko i denerwował mnie, że się nie chciał do mnie odezwać. Więc zaczęłam go zagadywać. A te jego oczy, a te jego usta!
Spałam tam z nimi bo mi się nie chciało na moje zadupie wracać. Rano obudziłam się i się wymykałam patrzę a ten nie śpi. Uśmiechnęłam się i pomachałam mu na pożegnanie. I ponoć w tym momencie się zakochał ;)
Po 7 dniach byliśmy parą po 2 tygodniach powiedział "kocham Cię". Jak na razie 4 lata ale chyba będzie więcej ;p
- Dołączył: 2009-10-20
- Miasto: -
- Liczba postów: 3619
17 listopada 2012, 18:11
Mnie całkowicie zaskoczyła! Po 4-letnim ciężkim związku postanowiłam odpocząć i pobyć samej. Studiowałam już wówczas dwa lata i ani mi przez myśl nie przeszło, że studiuję razem z przyszłym mężem. Razu pewnego postanowiłam pobiegać na stadionie, a że biegał tam ów kolega ze studiów dołączył się do mnie i tak sobie biegaliśmy 5 miesięcy prawie bez słowa
. Pewnego razu on nie wytrzymał, powiedział: "kurde! kocham Cię!" i co? Okazało się, że ja jego też. No i teraz jesteśmy razem 6 lat, a w tym rok po ślubie.
17 listopada 2012, 18:12
Cookie89 napisał(a):
Z wielkiego zaskoczenia :) Przyjechałam na studia, nie chciało mi się plątać w żadne związki - bo i po co? A tu odwiedziłam przyjaciela i mnie trafiła "strzała amora". Było jeszcze kilku znajomych ze starej klasy i dwóch współlokatorów "z przypadku". I jeden z nich siedział na przeciwko i denerwował mnie, że się nie chciał do mnie odezwać. Więc zaczęłam go zagadywać. A te jego oczy, a te jego usta! Spałam tam z nimi bo mi się nie chciało na moje zadupie wracać. Rano obudziłam się i się wymykałam patrzę a ten nie śpi. Uśmiechnęłam się i pomachałam mu na pożegnanie. I ponoć w tym momencie się zakochał ;) Po 7 dniach byliśmy parą po 2 tygodniach powiedział "kocham Cię". Jak na razie 4 lata ale chyba będzie więcej ;p
wow super historia! :) wydaje mi się, że najlepiej tak poznać kogos przez znajomych:)
17 listopada 2012, 18:13
studentka1986 napisał(a):
Mnie całkowicie zaskoczyła! Po 4-letnim ciężkim związku postanowiłam odpocząć i pobyć samej. Studiowałam już wówczas dwa lata i ani mi przez myśl nie przeszło, że studiuję razem z przyszłym mężem. Razu pewnego postanowiłam pobiegać na stadionie, a że biegał tam ów kolega ze studiów dołączył się do mnie i tak sobie biegaliśmy 5 miesięcy prawie bez słowa . Pewnego razu on nie wytrzymał, powiedział: "kurde! kocham Cię!" i co? Okazało się, że ja jego też. No i teraz jesteśmy razem 6 lat, a w tym rok po ślubie.
Kolejna super historia:D Nie no, na prawdę, nie mogę uwierzyć, że w życiu też pojawiają się sceny niczym z filmu:)
17 listopada 2012, 18:14
u mnie wyglądało to tak, że po dwóch wielkich rozczarowaniach, cierpieniach postanowiłam sobie, że czas na zabawę, zero facetów i takie tam. No i krótki czas po obiecankach poznałam na urodzinach kumpeli mojego Ukochanego :)
Wspólna muzyka, fajna gadka (lubię dusze towarzystwa ;p ), no i podobny jest do Pezeta <3 haha :D
Jakoś na początku mnie nie wzięło, ale później cóz..
Rozum mówił abym odpuściła, bo to był typ taki jak tych dwóch poprzednich, którzy złamali mi serducho.
Nierozsądnie brnęłam do przodu az usidliłam łobuza :D Intuicja i serducho wygrały :)
Zaczęło się źle bo od seksu, aż ..
Po ok. mscu znajomości zostaliśmy parą a w styczniu minie roczek :D
Edytowany przez plastikowa.biedronka 17 listopada 2012, 18:15
- Dołączył: 2009-10-20
- Miasto: -
- Liczba postów: 3619
17 listopada 2012, 18:17
sylwka sceneria podczas tego wyznania też była jak z filmu - padał ciepły, letni deszczyk i była piękna tęcza
. Ja mokra jak kura z rozmazanym tuszem wodoodpornym i w przyklejonym, przebijającym podkoszulku. Mąż do dziś wspomina jaka byłam wtedy "olśniewająca".
Edytowany przez studentka1986 17 listopada 2012, 18:18
17 listopada 2012, 18:19
Ja rowniez nie bylam przygotowana na swoja :)
Chodzilam z nim do klasy do liceum. Nie trzymalismy sie razem, typowa znajomosc, ktora nie wychodzila poza szkolne mury.Na jednej z imprez (zapewne jakas 18tka) wylal celowo na mnie piwo (biust) "bo zawsze chcial mnie zobaczyc w mokrej koszulce" Wtedy mialam ochote mu nogi z tylka powyrywac, ale tego nie zrobilam i chyba dobrze... bo bym przez kolejne 4 lata musiala byc z kaleka
17 listopada 2012, 18:19
studentka1986 napisał(a):
sylwka sceneria podczas tego wyznania też była jak z filmu - padał ciepły, letni deszczyk i była piękna tęcza . Ja mokra jak kura z rozmazanym tuszem wodoodpornym i w przyklejonym, przebijającym podkoszulku. Mąż do dziś wspomina jaka byłam wtedy "olśniewająca".
hahaha faaajnie :D
ja pamiętam jak Luby w dniu poznania, stał pod oknem akademika jak Romeo i obiecywał mi że zaraz wejdzie do mnie (do swojej 'rudej księżniczki ' ) :D hahha