- Dołączył: 2012-07-10
- Miasto:
- Liczba postów: 1512
21 sierpnia 2012, 09:10
Hey !
Jestem już taka stara a mimo to po przeczytaniu tego na jednym z forum
"to nie miłość
to nie zauroczenie
Zakochany czy zauroczony człowiek nie kalkuluje"
zaczęłam się zastanawiać co czuję i czy w ogóle to ma sens ....
bo ... ja chyba kalkuluję ...
czy dostrzeganie wad i nie odpowiednich zachowań to kalkulacja ?
Wydaje mi się że jako kobieta powinnam się czuć wspaniale przy swoim facecie ...
ale ... niestety nie zawsze tak jest ...
czym w takim razie jest miłość ???
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88230
21 sierpnia 2012, 09:17
Wydaje mi się, że dostrzeganie wad i nie-wad, to dobra sprawa.
Jeżeli jesteś z człowiekiem pomimo tych wszystkich jego niedociągnięć,
to dobrze.
Gorzej jest, kiedy człowiek widzi wszystko w samych superlatywach,
a partner jest nieomylnym bóstwem, wtedy to zaślepienie.
- Dołączył: 2010-05-10
- Miasto: Mauritius
- Liczba postów: 21812
21 sierpnia 2012, 09:19
Na poczatku zwiazku glownie wystepuje zakochanie-to jest wlasnie stan tzw, motyli w brzuchu, stan w ktorym nie dostrzega sie wad partnera-dlatego sie mowi ze milosc jest slepa, wszystkie zalety sie wyolbzymia a wady bagatelizuje. Po paru latach to mija, zaczyna sie dostrzegac wady a zelty juz ich nie balansuja. Wtedy milosc to jest glownie przywiazanie-jak sie z czlowiekiem dzien w dzien przez kilka lat bylo to ciezko bez niego zyc, jest pusto i brakowalo by nam tej osoby, chcemy z nia dzielic nasze zycie, radosci i smutki. Ale to juz inne uczucie niz na poczatku.
- Dołączył: 2012-07-10
- Miasto:
- Liczba postów: 1512
21 sierpnia 2012, 09:20
w takim razie nie jestem zaślepiona ...
ale
Cancri czy nie powinnam czuć się w związku wyjątkowa ?
tzn. że jestem dla niego kimś wyjątkowym ?
pewnie nie uwierzysz ale ja nie miałam motylków .. przynajmniej tego nie pamiętam :(
Edytowany przez Lilka29 21 sierpnia 2012, 09:23
21 sierpnia 2012, 09:24
Lilka29 napisał(a):
w takim razie nie jestem zaślepiona ...ale Cancri czy nie powinnam czuć się w związku wyjątkowa ?tzn. że jestem dla niego kimś wyjątkowym ? KotkaPsotka pewnie nie uwierzysz ale ja nie miałam motylków .. przynajmniej tego nie pamiętam :(
Ja też nie miałam... Widzę wady... i to sporo...
ale da się z nimi żyć... czasami nawet mi się podobają... trochę udaje mi się je zniwelować... czy to jest miłość?????????
- Dołączył: 2006-03-18
- Miasto: Włoszczowa
- Liczba postów: 10057
21 sierpnia 2012, 09:28
hmmm ...wiesz miłość to jest wtedy moim zdaniem kiedy widzi się te wszystkie wady partnera ale się je akceptuje i nie walczy się z nimi za wszelką cenę.
Wiadomo na początku nikt tych wad nie widzi, ale potem gdy już je dostrzegamy to po prostu je kochamy razem z tą osobą.
Jeśli się je widzi a cały czas nas drażnią i próbujemy za wszelką cenę je korygować tzn, że to jednak nie jest miłość a bardziej chwilowa fascynacja.
Z własnego doświadczenia powiem że poprzedniego partnera wady bardzo mnie drażniły i nie potrafiłam ich zaakceptować. W obecnym wady akceptuje i kocham go mimo że czasem mnie doprowadza do nerwicy
. To jest moim zdaniem miłość
- Dołączył: 2007-08-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12398
21 sierpnia 2012, 09:31
Z tą kalkulacją to pewnie chodzi o to, że jesli sie za bardzo analizuje za i przeciw i wylania mostwo wad itd to to oznacza watpliwosci..a jesli ktos ma takie wielkie watpliwosci to moim zdaniem nie kocha tylko sie zastanawia czy kocha. Ja kocham i znam wady, ale zalety zwiazku sa duzo wieksze niz te wady i na tym to polega, zeby wychodzic na plus...do tego dawac od siebie nie oczekujac w zamian..i wtedy to samo wraca do nas. No i wypadaloby czyc sie wyjatkowym i jedynym dla tej drugiej osoby.
- Dołączył: 2011-04-07
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 2184
21 sierpnia 2012, 09:31
a mój związek na początku wyglądał jak jedna wielka walka,walka o człowieka, który zupełnie nie wiedział czego oczekują kobiety od mężczyzny w związku- osiągnęłam swój cel,mam wspaniałego męża, ułożonego wedlug obowiązujących norm i zasad zycia w społeczeństwie i u boku kobiety : D to była kalkulacja- bo wiedziałam że jest potencjał, jednak nie potrafiłam żyć z człowiekiem oderwanym totalnie od rzecyzwistości, miłość przyszła z czasem, a za moją pracę którą wykonałam chcę dostać Nobla, za pracę u podstaw : )
21 sierpnia 2012, 09:32
Miłość? Konsekwencja zakochania. Obustronne zaangażowanie dwóch osób w związek oparty na zaufaniu, kompromisach, przyjaźni, bliskości fizycznej.
Według mnie wybieramy osoby które pokochamy, chyba o to chodzi w tej Twojej kalkulacji?
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88230
21 sierpnia 2012, 09:35
Ja z moim Lubym też nie miałam
nigdy motyli,
nigdy nie czekałam z niecierpliwością, ani nie skakałam po kątach,
a mimo to byłam w nim totalnie zakochana ;-)))
Czuć się wyjątkowa?
Eee, ja tam się tak czuję i bez mojego Lubego ;-)
on mi do tej wyjątkowości nie jest potrzebny.